ZOSIA CIOTUNIA LUBOMIR – porucznik ułanów MAJOR – jego przyjaciel GRAF – feldmarszał WIDMO JAN – ordynans ANIA - pokojówka Ciotuni FRANIA - pokojówka Ciotuni GRENADIERZY AKT I salonik w dworku szlacheckim wchodzą Ania i Frania Ania

ci ułani

Frania

ach ułani

Ania

jakie oni mieli wąsy

Frania

jakie szable

Ania

jakie lance

Frania

jakie baki fryzowane

Ania

epolety

Frania

akselbanty

Ania

jakie buty z ostrogami

Frania

jak tańczyli ci ułani

Ania

jak nas w tańcu obracali

Frania

jak nas kłuli ci ułani

Ania

ostrogami i wąsami

Frania

przewracali i siodłali

Ania

dosiadali ujeżdżali

Frania

to na słomie to na sianie

Ania

na koń wsiedli zatrąbili

Frania

odjechali o świtaniu

Ania

nie płacz Franiu

Frania

nie płacz Aniu

Ania

grenadiery też wąsate

Frania

lecz ja nie chcę grenadiera ja ułana chcę mieć Aniu

Ania

może oni ci ułani jeszcze do nas wrócą Franiu

Frania

już nie wrócą o nie Aniu tam za rzeką tam w olszynce całą noc armaty grały była bitwa to ułani bili się z grenadierami na armaty szarżowali cel i pal a kto przeżyje wnukom o nas niech opowie i wysiekły ich kartacze teraz leżą nasi chłopcy w tej olszynce pod drzewami a z drzew lecą drobne liście na te oczy na te rany w których jeszcze krew się burzy choć to wieki już mijają ale kto to graf feldmarszał chodźmy Aniu nasza pani mówić z grafem nam zabrania

wchodzi Graf Graf

mówcie dzieci gdzie jest Zosia gdzie ta śliczna jest panienka ja tu prosto spod olszynki o rąk jeszcze nie umyłem jeszcze na nich krew ułańska i proch jeszcze zgrzyta w zębach choć graf jestem i feldmarszał a nasz cesarz przenajświętszy który rządzi nami z Wiednia zakazuje feldmarszałom walczyć wręcz i osobiście krew nie woda gdy ułani szarżowali na baterię sztyk a sztyk musicie wiedzieć moje panny znaczy bagnet z grenadierskich łap wyrwawszy dźgałem kłułem aż sztyk trafił między żebra i pękł wtedy on mnie wpół a ja do gardła i zdusiłem ot tą rączką lecz nie drżyjcie po co płakać on już trup a ja nie ranny więc gdzie Zosia u mnie panny serce tkliwe serce miękkie i ja lubię gdy po bitwie ktoś przytuli i obejmie i ten łeb mój feldmarszalski łeb skrwawiony łeb pocięty ukołysze w białych rączkach gdzie ta panna no gadajcie wy milczycie to wy może tej krwi się brzydzicie panny a to wasza krew ułańska ja poszukam ja wiem Zosi krew ułańska słodko pachnie

wychodzi Ania

a to bestia

Frania

to ci ogier

Ania

jak to wierzga

Frania

jak to parska

Ania

jak to nagle staje dęba

Frania

jak to pianę toczy z pyska

Ania

ale gdyby go osiodłać

Frania

gdyby dosiąść

Ania

cugle w garści

Frania

a to byłby mi wierzchowiec

Ania

mógłby zrzucić albo ponieść

Frania

już ja bym go ujeździła on pode mną kłusem stępa a ja na nim a ja w galop niby ułan trąbki grają ja z szabelką do ataku bij i zabij na armaty

wchodzi Zosia Zosia

broń mnie Aniu ratuj Franiu

Frania

co panience

Ania

co się stało

Zosia

ten feldmarszał on mnie goni krzyczy poddaj się Zosieńka i proś pardon a pardonu dla panienki to nie będzie ja się boję on ma takie czarne wąsy a ta gęba gdy tę gębę on otwiera niby paszcza jest armatnia to ludojad on się pewnie biednych sierot żywi mięsem ja sierota więc mnie brońcie to on szybko po ciotunię on ciotuni to się zlęknie

Ania i Frania wychodzą wchodzi Graf Graf

a Zosieńka a złapałem a gdym złapał to całusa powinienem za to dostać

Zosia

idźże sobie stąd herr grafie ja się z tobą bawić nie chcę gdyby byli tu ułani oni by się z tobą chętnie pobawili ja panienka więc nie umiem robić szablą

Graf

ja już z tymi ułanami dziś bawiłem się Zosieńko w gonionego potem w kręgle cel pal z armat przewróciłem wszystkie kręgle no a teraz tam pod lasem grenadiery jeszcze wciąż się z nimi bawią w chowanego do wieczora ta zabawa pewnie potrwa a gdy już ułanów nie ma bo kartacze ich wysiekły no to baw się ze mną Zosiu bo kto ma się bawić ze mną

Zosia

puść mnie grafie puść mnie zbóju będę piszczeć

Graf

piszcz Zosieńko nie bójże się feldmarszała to zabawa jest niewinna w kotka myszkę myszka piszczy myszka uciec chce do dziurki a kot z dziurki wąs wysuwa i pac łapą i w pazury chwyta myszkę bo ten kocur on jest wszędzie w każdej dziurce no uciekaj kotek lubi pofiglować sobie z myszką lubi także i popieścić trąci łapą schwyta puści zanim wreszcie myszkę pożre

wchodzi Ciotunia Ciotunia

cóż to grafie proszę puścić bratanicę moją biedną jak ci nie wstyd mój herr grafie gdyżeś pod tę niską strzechę wszedł jak gość i ja jak gościa chlebem solą cię przyjęłam choć cię grafie nienawidzę bo żeś wróg mój jest śmiertelny to wypada ci herr grafie zachowywać się przystojnie a ty gonisz po pokojach moją Zosię jak lis jakiś co się zakradł do kurnika i w kurniku kury łapie

Graf

jeśli ja tu gość wasz jestem no to trzeba bawić gościa i dla gościa być gościnnym a ta twoja śliczna kurka ta czubata uch kokoszka ona z liskiem nie chce tańczyć chociaż lisek prosi grzecznie a to czemu co ja może pani ciocia gorszy jestem od tych waszych oficerów tych ułanów oni pięknie ja wiem tańczą pięknie brzęczą ostrogami ale kiedy oko w oko staną ze mną to ja ich ja nawet szpady już nie muszę brać do ręki mnie wystarczy skinąć palcem

Ciotunia

spróbuj skiń a ja tą rączką jak cię pacnę w ten pysk grafski

Graf

mnie po pysku a to brzydko jam zwyciężył pod Ankoną pod Weimarem i pod Pilznem tam padali na kolana tam krzyczeli pardon daruj żeśmy rękę niegodziwą na twój święty kraj podnieśli jam narody wielkie podbił Włochów Czechów Węgrów Serbów teraz służą te narody naszej sprawie apostolskiej to co ja bym miał nie podbić pani ciocia tej panienki

Ciotunia

nigdy grafie jej tej jednej tej jedynej miał nie będziesz

Graf

niechże ona ta Zosieńka z dobrawoli pójdzie za mnie ja bym siłą nie chciał ciocia ale tam są grenadiery oni lubią strzelać z armat więc ja radzę niechże ona do wieczora się namyśli ja nie lubię palić gwałcić bo tam we mnie tkliwe serce i mnie miło gdy ktoś miły sam coś pojmie po namyśle

Ciotunia

cóż to grafie ultimatum

Graf

ultimatum broń mnie Boże idę moje grenadiery pewnie się okrutnie nudzą trzeba chłopcom dać zajęcie każę im armaty nabić

wychodzi Ciotunia

więc spal grafie więc każ strzelać o w to serce z wszystkich armat i zgwałć potem choćbyś zgwałcił twoja grafie wiedz nie będę

Zosia

lecz on cioci gwałcić nie chce on mnie gonił

Ciotunia

wszystko jedno mnie czy ciebie moja Zosiu grenadiery do nas obu będą zaraz strzelać z armat

Zosia

może cioci wszystko jedno bo feldmarszał to chciał ze mną a on dziki proszę cioci on okrutny barbarzyńca jeśli ciocia mu wieczorem nie przyrzeknie mojej ręki to on spali nam ten dworek wyrżnie kury i perliczki zaszlachtuje wszystkie wieprzki nas w kajdany każe zakuć i do lochu gdzieś do twierdzy a po drodze grenadiery będą gwałcić no tak cioci gdy nie ciocię wszystko jedno ale ja się trochę boję może lepiej by się poddać

Ciotunia

cóż to Zosiu ty byś chciała iść za grafa o nie nigdy ja grafowi cię nie oddam co by na to powiedziało biedne widmo twego ojca on konając szeptał do mnie jeśli Zosię dasz obcemu spoza grobu ja cię przeklnę

Zosia

lecz mnie ciociu to już chyba pora za mąż graf pod ręką no tak obcy raczej brzydki no i straszny ludożerca ale wąsy to ma piękne jak bagnety grenadierskie

Ciotunia

ano właśnie moja Zosiu jakby dźgnął cię takim wąsem toby przebił ci serduszko pójdziesz Zosiu za ułana

Zosia

lecz ułana skąd ja wezmę gdy feldmarszał moja ciociu kartaczami skosił wszystkich

Ciotunia

jeszcze oni tu powrócą jeszcze kota mu popędzą teraz wojna wszędzie bitwy i bez liku wszędzie wojska pan Lubomir czy pamiętasz o to mąż dla ciebie byłby mnie się zdaje że on w tobie to się durzył gdy ułani księcia pana tutaj stali

Zosia

już on pewnie gryzie ziemię pod rozdartą jakąś sosną<desc>Obraz sosny rozdartej na dwoje jest obecny w zakończeniu powieści Stefana Żeromskiego, Ludzie bezdomni (1900). Oddaje stan duszy bohatera, Tomasza Judyma, który chwilę wcześniej wyrzekł się szczęścia i życia we dwoje z ukochaną Joanną, aby bez reszty poświęcić się niesieniu pomocy bliźnim.</desc> a na widmo czy upiora no to czekać mi nie warto jeśli upiór nawet wróci to z upiorem moja ciociu ja bym dziecka mieć nie mogła bo nie zrobi dziecka upiór

Ciotunia

wprzód o mężu myśleć trzeba a o dziecku potem Zosiu

Zosia

lecz ja dziecko chcę mieć ciociu to jedyne to o którym ciocia mi opowiadała

Ciotunia

a to dziecko na to dziecko my czekamy od stuleci

Zosia

mnie coś mówi moja ciociu że to dziecko tajemnicze to ja ciociu będę miała ja na łące tam nad rzeką to bociana dziś widziałam a to znak był chyba ciociu

Ciotunia

tam nad rzeką a to żaby znów się z pyszna będą miały lecz co w tym dziwnego Zosiu że bociany przyleciały

Zosia

lecz ten bocian on miał skrzydła jakby orzeł takie białe

Ciotunia

więc to orzeł był czy bocian każdy bocian Zosiu biały

Zosia

jakby orzeł jakby bocian nie wiem ale łapał żaby

Ciotunia

orły żab nie jedzą Zosiu

Zosia

a gdy głodne proszę cioci już wiem to był taki bocian co na wiosnę tu przyleciał żeby zostać orłem ciociu i to znak był ja znak miałam

wchodzą Ania i Frania Ciotunia

cóż to Aniu co ci Franiu moje panny co się stało wyście w pąsach wy zdyszane któż to włosy wam potargał a we włosach cóż to siano wasze suknie pogniecione czy tę suknię ktoś na tobie szarpał Aniu a ten stanik czy on sam się rozsznurował schowaj piersi mówże Franiu z kim tarzałaś się na sianie może to ten graf feldmarszał wykotłował tak cię Aniu

Ania

grenadiery proszę pani

Frania

oni konie tam siodłają

Ania

oni wozy tam ładują

Frania

grenadiery uciekają

Ania

łapią świnie

Frania

kradną kury <desc>Początek żurawiejki „Kradną kury, kradną sery, Rokitniańskie Szwoleżery”, która odnosiła się do 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich.</desc>

Ania

a z piwnicy to wynoszą proszę pani konfitury

Frania

te najsłodsze truskawkowe

Ania

ze mnie chcieli ściągnąć suknię

Frania

i ten stanik chcieli ukraść

wchodzi Graf z grenadierami Graf

szybciej moje grenadiery co możecie wziąć to bierzcie na wóz wszystko te portrety te wazony te dywany resztę rąbcie tnijcie sieczcie tę panienkę sznurem zwiążcie na wóz rzućcie pójść nie zechce to ją sztykiem w pupę dźgnijcie wtedy pójdzie jutro Zosiu przed ołtarzem staniesz ze mną lecz nim staniesz wybacz będziesz feldmarszała śliczną branką

Ciotunia

o co czynisz feldmarszale wszakżeś żołnierz choć podbiłeś tę krainę nieszczęśliwą choć zwycięzcą grafie jesteś czy się godzi siec ciąć rąbać czy się godzi wiązać sznurem i dźgać sztykiem tę panienkę grafie wszak to jeszcze dziecko

Graf

wiążcie chłopcy nie słuchajcie co tam gdacze ta kokoszka nie gdacz ciocia bo i ciebie postronkami każę wiązać na wóz rzucę i uwiozę będziesz w pułku grenadierów pani ciocia markietanką

Ciotunia

patrz Zosieńko tam na ścianie patrz tam szable skrzyżowane bierz tę Zosiu tamta dla mnie teraz spróbuj tylko dotknąć tej panienki feldmarszale w imię Ojca Syna Ducha jak krzyżową machnę sztuką to ci grafski łeb rozwalę potem wiedz to mój waćpanie zanim twoje grenadiery we mnie z wszystkich luf wypalą ja to ostrze zakrwawione w tej panienki wbiję łono jeśli ma ją porwać obcy jeśli gdzieś tam na obczyźnie ma w niewoli obcej jęczeć ma przy obcym leżeć w łóżku ma pod obcym płakać rzewnie to już raczej niech tu leży w modrzewiowej swojskiej trumnie i niech wiosną kwitną nad nią maki chabry i stokrotki naszej nacji kwiaty swojskie

Graf

a to lubię to mi damy ja z takimi tobym poszedł do ataku na szatany ja bym piekło z wami zdobył ale trudno jeśli nie chcesz jechać Zosiu z feldmarszałem ja mam w Wiedniu tuż przy Ringu grafski pałac tam lokaje tam miśnieńskie porcelany tam przy grafie ty wiedeńską byś grafinią Zosiu była tam co wieczór z arcyksięciem w pierwszej parze byś tańczyła a nie jakieś kujawiaki krakowiaki hoc hoc hopsa bo my Zosiu tam tańczymy tylko tańce jewropejskie ale trudno jeśli nie chcesz to ja żegnam a co złego to nie my a te ułany i auf wiedersehn me damy ale ja tu jeszcze wrócę bo ja chyba zakochany

Graf wychodzi z grenadierami Ciotunia

za nim Aniu gońże Franiu nasze wieprzki gęsi kury wyrywajcie z grafskich szponów

Ania

konfitury

Frania

konfitury

Ania i Frania wychodzą Zosia

patrz ciotuniu uciekają a tam patrz o tam pod lasem patrz na koniach patrz to nasi jakby maki co rozkwitły pośród zboża ile maków patrz już siedzą im na karkach sieką rąbią już dym z armat nic nie widać wszystko zasnuł byle mi go nie zabili

Ciotunia

kogo Zosiu

Zosia

feldmarszała

Ciotunia

co też mówisz wszak to obcy wszak to wróg twój moja Zosiu

Zosia

ale on mnie kocha ciociu

Ciotunia

ale sznurem kazał wiązać

Zosia

no bo chciał się żenić ciociu

Ciotunia

ale bagnet wbił ci w pupę

Zosia

nie wbił ciociu

Ciotunia

lecz chciał Zosiu

Zosia

gdyby nawet wbił ten bagnet czy coś złego moja ciociu by w tym było taki co to klęczy prosi wzdycha płacze to mi na nic ten kto z Zosią chce uklęknąć przed ołtarzem niechaj Zosi wprzód dokaże że potrafi zdobyć Zosię z szablą w dłoni po ułańsku

Ciotunia

już on pewnie zasiekany a ty Zosiu nie myśl o nim bo nie godzi się litować nad wrogami wróg to obcy

Zosia

lecz wróg nasz więc jakby swojski

Ciotunia

wróg ci swojski

Zosia

jest w nim ciociu jakaś swojskość on nasz własny od stuleci nasz rodzimy nasz rodowy i rodzinny ojców naszych wróg ojczysty naszych matek macierzysty i my z nim z tym naszym obcym to żyjemy przecież ciociu jak w rodzinie a więc swojsko

Ciotunia

głupiaś on tu był i będzie ten feldmarszał zawsze obcy

Zosia

obcy swojski proszę cioci

Ciotunia

co ty mówisz moja Zosiu obcy swojski swojski obcy co to znaczy możeś chora weź różaniec ten co dziadek miał przy sobie kiedy bronił naszych kresów kiedy rżnął tam swoich chłopów to jest chłopów obcych to jest swoich obcych swojsko obcych co ja plotę idź się pomódl moja Zosiu

Zosia

a ja lubię takich ciociu jak ten swojski nasz feldmarszał choć to dziki jest ludojad i choć trochę go się boję toż to ciociu kawał chłopa jakie on ma wielkie łapy jaki zad a kiedy pierdnie to mu kłania się Europa a gdy czknie to już w Paryżu filozofy książki piszą rozważając proszę cioci co by czknięcie mogło znaczyć

Ciotunia

to ja idę się położyć bo mi słabo swojski pierdnie czknięcie swojskie filozofom co też ona ma na myśli chyba chora nasza Zosia ten feldmarszał ją przestraszył kiedy sznurem kazał wiązać te bielutkie małe rączki ale co to słyszysz Zosiu Jezu Chryste trąbek granie na podwórzu stukot kopyt toż to nasi to ułani

Zosia

to Lubomir ten porucznik

Ciotunia

a z nim major Chryste Panie a zdrożeni a zmęczeni prosto z koni zakurzeni swojski obcy co to znaczy lecz prosimy lecz witamy

wchodzą Major i Lubomir z Janem Major

my do nóżek się ścielemy

Ciotunia

w tego dworku białe ściany

Zosia

pan Lubomir

Ciotunia

nasz pan major

Major

jeszcze obcą krwią splamieni

Ciotunia

obco swojski czy być może

Major

jeszcze prochem osmaleni

Ciotunia

zaraz rany opatrzymy

Major

a my z krwi się obmyjemy

Ciotunia

zaraz konie napoimy<desc>Wers „Przyszliśmy tu poić nasze konie” pojawia się w popularnej piosence legionowej z okresu pierwszej wojny światowej Przybyli ułani pod okienko. </desc>

Major

my rączęta całujemy

Ciotunia

zaraz swojski bigos podam

Major

my bigosu chętnie zjemy śpiewaj z nami Lubomirze czemu jakoś obco milczysz gdy my tutaj się cieszymy

WSZYSCY my bigosu my bigosu my swojskiego chętnie zjemy Zosia

powiedz waćpan poruczniku czy feldmarszał ten ludojad co sieroty nasze gwałcił zginął w bitwie posiekany czy też wzięty do niewoli

Ciotunia

ależ Zosiu pan porucznik pewnie ranny krwią zbryzgany i na nogach ledwie stoi nawet pytać się nie godzi o jakiegoś tam marszała

Major

ja waćpannie powiem wszystko bom ja szwadron wiódł w tej bitwie pułk wiedeńskich grenadierów który musisz wiedzieć Zosiu pułkiem grafa jest przybocznym myśmy chyłkiem z lewa zaszli potem z prawa otoczeni już nam wymknąć się nie mogli wtedy trąbki dały sygnał do ataku i pułk cały ciach ciach Zosiu z porucznikiem roznieśliśmy na tych szablach graf feldmarszał stawał dzielnie lecz gdy z tego pistoletu koń zabity upadł pod nim skoczył w krzaki gdzieś tam teraz siedzi w norze niby borsuk bo daleko nie mógł uciec ten Jan a Jan to mój swojak i swój chłopak choć ordynans on spod ziemi go wygrzebie

Jan

a wygrzebię choćbym ziemię miał przeorać pazurami

Ciotunia

kiedy już tu o nim mowa o tym obcym feldmarszale idźcie dzieci do ogrodu my przejdziemy potem do was waćpan zostań mój majorze mam ja sprawę do waćpana

Major

a ty Janie na koń siadaj przywieź mi tu feldmarszała

Jan wychodzi Zosia

chodźmy panie poruczniku ja uplotę biały wianek z kwiatów groszku

Lubomir

jeśli Zosia nie ma nic przeciwko temu ja bym wolał pójść na łąkę gdzie bociany łapią żaby

Zosia i Lubomir wychodzą Major

pozwól pani dobrodziejko białe rączki ucałować

Ciotunia

mógłbyś waćpan zgolić wąsy dość łaskoczesz teraz siadaj teraz słuchaj mój majorze przybyliście w samą porę bo feldmarszał musisz wiedzieć który u nas stał obozem chciał mi dzisiaj porwać Zosię teraz wojna dziś nie porwał ale jutro porwać może tyś jest nasz daleki krewny radź co robić o los Zosi mój majorze trzeba zadbać lata idą trąbki grają grenadiery biją w bębny Zosia nie jest już dziewczynką

Major

no to za mąż i do łóżka bo spod kołdry ten feldmarszał już Zosieńki nam nie porwie

Ciotunia

i ja tak majorze myślę ten kto moją Zosię weźmie chyba skarżyć się nie będzie bo te pola i te gaje i ten dworek to jej wszystko

Major

no i dzieci dzieci będą a nam teraz trzeba chłopców no i może cyt to dziecko to na które dobrodziejko tak czekamy to z Zosieńki

Ciotunia

otóż właśnie mój majorze o to modlę się i wierzę że to dziecko to jedyne to wyśnione przez nas dziecko które zmyje ten grzech straszny ten nasz grzech ach cyt śmiertelny to urodzi się z Zosieńki

Major

ja to myślę dobrodziejko że ślub potem wpierw do łóżka

Ciotunia

lecz z kim radźże mój majorze

Major

może by tak za mnie poszła

Ciotunia

co też waćpan co ci w głowie toż ty biały jak gołąbek

Major

im kot starszy i tam dalej no a komu Pan Bóg daje temu ogon rano staje ale może gdyś ty wdowa a ja wdowiec to ty za mnie

Ciotunia

o tym potem i przy sobie trzymaj łapy mój majorze twój porucznik ten Lubomir kiedy tylko Zosię ujrzy to szabelką zaraz dzwoni no a Zosia zaraz w pąsach zaraz strzyże oczętami

Major

niby klaczka lecz on jak by to powiedzieć on nie ogier ale może kiedy z Zosią już pod kołdrą będzie leżał

Ciotunia

ja innego tu nie widzę więc spróbować waćpan trzeba przyślę ci tu Lubomira pomów z chłopcem ja tymczasem Zosię dobrze usposobię

Ciotunia wychodzi Major

jak gołąbek ano może ale jeszcze dałbym radę i to dziecko to wyśnione ono by przynajmniej miało co potrzeba gdzie potrzeba no a ten gdy się zabierze to Bóg wie co wyjdzie z tego lecz gdy ciocia sobie życzy wchodzi Lubomir spocznij synku chodź tu bliżej pomówimy jak mężczyźni tyś mężczyzna

Lubomir

tak majorze

Major

i tyś ułan

Lubomir

tak ja ułan

Major

jaki znak twój

Lubomir

bocian z żabą

Major

co powiadasz

Lubomir

nic majorze

Major

wiesz kto Zosia

Lubomir

to kobiéta

Major

lubisz Zosię

Lubomir

ja sam nie wiem

Major

Zosia śliczna

Lubomir

ciut za gruba

Major

Zosia kwiatek

Lubomir

pachnie gnojem

Major

Zosia kotka

Lubomir

raczej kocur

Major

Zosia kurka

Lubomir

raczej kogut

Major

Zosia klaczka

Lubomir

raczej ogier

Major

no to klękaj

Lubomir

a to po co

Major

proś o rękę

Lubomir

nie majorze

Major

bierz Zosieńkę

Lubomir

ja się brzydzę

Major

naszą Zosią

Lubomir

raczej sobą

Major

a to głupstwa to wapory wstydź się panie poruczniku patrz to ona patrz przez ogród zda się płynąć na powietrzu lekką nóżką białą nóżką nie dotyka zda się grządek rąbkiem sukni ledwie muska wonny groch pokrzywy miętę patrz jak anioł bielusieńki leci ku nam w blasku słońca spójrz no tylko Lubomirze na te piersi na to łono na te rączki te jagody to krew z mlekiem mleko z miodem miód z muchami muchy z gnojem gnój z gnojówki za stodołą Lubomirze samo zdrowie kiedy się z nią chłopcze sparzysz rychło szwadron wystawicie co tam szwadron pułk ułanów bataliony dywizjony ty na czele z szablą w dłoni na koniku na bułanym takiej tobie trzeba żony ona zrodzi Napoljony i pod Stoczkiem znów armaty o mój chłopcze będą grzmiały ale ty się synku słaniasz

Lubomir

bo ja mdleję moja rana patrz otwarta znowu krwawi patrz krew tryska

Major

raczej ciecze raczej sączy się przez szarpie już krwi w tobie nie ma chłopcze boś ty w bojach i w potyczkach nie żałował krwi serdecznej stąd ta bladość i ta słabość te migreny i te spazmy ale w Zosi to krwi nie brak w niej krew młoda krew kipiąca krew ułańska czysta wrząca a co synku najważniejsze nasza swojska zdrowa własna tej krwi trzeba temu dziecku które ty z nią o biedactwo lecz to ona to Zosieńka sam na sam cię z nią zostawię spraw się dzielnie rwij ku sławie

Major wychodzi wchodzi Zosia Zosia

ach to waćpan mnie ciotunia przykazała o te kwiatki do wazonu tutaj wstawić

Lubomir

ładne kwiatki

Zosia

prawda śliczne ja te kwiatki pozbierałam dla waćpana o nie dziękuj patrz to chmiel a to kartofel a to oset jak on pachnie to pokrzywa najpiękniejszy z naszych swojskich polnych kwiatów

Lubomir

lecz to parzy to chwast dziki

Zosia

a ja lubię kiedy kwiaty parzą ręce ja je wtedy o tak karcę nóżką depczę ale co ja tu o chwastach proszę weź je sobie waćpan mnie mówili czy to prawda że ty panie Lubomirze na biwakach piszesz wiersze

Lubomir

któż to mówił

Zosia

Jan ordynans boś mu czytał lecz to prostak cóż on by mógł pojąć z wiersza ale gdybyś małej Zosi coś przeczytał lub dla Zosi coś napisał

Lubomir

o nie nigdy

Zosia

twoja Zosia lubi wiersze o przeczytaj ja ci za to dam całusa

Lubomir

niechaj <name type="person" key="4565">Zosia</name><lb/> o wierszyki mnie nie prosi <lb/> bo tu przecież każdy kwiatek <lb/> każda trawka każdy oset <lb/> każda żaba każdy bocian <lb/> mówi wierszem<desc>Parafraza wersu z pierwszej strofy wiersza Juliusza Słowackiego zapisanego W pamiętniku Zofii Bobrówny (1844): „Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi, / Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci, / To każdy kwiatek powie wiersze Zosi, / Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci. / Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, / Słuchaj – bo to są najlepsi poeci”.</desc>

Zosia

tam w kieszeni te papiery co tam sterczą czy to one to te wiersze ja przeczytam pozwól pozwól chodźcie tutaj ciociu wujciu to on pisał posłuchajcie

wchodzą Ciotunia i Major Lubomir

oddaj Zosiu nie ja nie chcę

Ciotunia

co to Zosiu jak ci nie wstyd tak przy wszystkich puść ją waćpan

Major

gdy się czubią to się lubią to mi ułan brawo chłopcze

Zosia

ja przeczytam posłuchajcie wiersz poety Lubomira pod tytułem żabobocian

Ciotunia

czytaj Zosiu

Lubomir

o nie Zosiu

Major

to on wiersze a to bieda gdy tu dziecko robić trzeba to on piórem po papierze coś gryzmoli kreśli skrobie

Zosia

żabobocian mam dwadzieścia lat chciałem być orłem chciałem być sokołem chciałem być przelotnym żurawiem płynącym w kluczu nad rodzinną strzechą chciałem być choćby kwoką z matki kury z ojca koguta mam dwadzieścia lat będę bocianem który poluje na żaby będę żabą którą połyka bocian będę bocianem który wykluł się na wiosnę z żabiego skrzeku będę żabą która wykluła się na wiosnę z bocianiego jaja będę bocianożabą lub żabobocianem

Ciotunia

no no

Major

he he

Ciotunia

fiu fiu

Major

ho ho

Ciotunia

ja to muszę do bigosu bigos mógłby się przypalić

Major

ja do koni chyba zajrzę żabobocian i tam dalej

Ciotunia i Major wychodzą Zosia

weź ten wierszyk ja się kłaniam waćpan rychło będziesz sławny żabobocian wstyd waćpanie trzeba co dzień o świtaniu zlewać głowę zimną wodą ja iść miałam za waćpana lecz nie pójdę to już raczej wolałabym tego Jana choć on może gdy mu co dzień czytasz takie poemata też już w głowie ma bociany

wychodzi Lubomir

nie pojęli jakże mogli myśl tę pojąć dziką obcą owszem dość niepoetyczną to przyznaję lecz myśl ważną że z bociana będzie żaba z wstrętnej żaby bociek piękny i że nie ma żadnych różnic gdy w istotę rzeczy wglądnąć między żabą a bocianem wszystko jest sekretną jednią

wchodzi Major Major

daj ten wiersz to trzeba spalić podrzeć zdeptać zatrzeć ślady

Lubomir

on mi święty jest majorze

Major

żabobocian święty mówisz mnie się raczej ten twój wierszyk wydał jakiś taki lepki jakiś taki jakby mdlący jak racuchy z czekoladą albo bigos ze śmietaną siedzi w nim tam jakieś świństwo jakie nie wiem ale myślę że ten jak mu tam żabożab

Lubomir

żabobocian

Major

niech ci będzie że on jakoś jest podobny do ułańskiej naszej francy ale franca szlachetniejsza mnie tam zresztą wszystko jedno mógłbym nawet ci podrzucić jakiś pomysł bo mam głowę poetyczną o na przykład kurokogut czyli kogut co na kurze jedzie wierzchem lub świniowieprz to też ładne ale Zosi Zosi szkoda ona teraz poruczniku wiedz to płacze gdzieś w oborze ona szlocha boś ją zdradził z tym bocianem i z tą żabą

Lubomir

ona gardzi mną majorze ona mną się teraz brzydzi o i słusznie bo jest godzien tylko wzgardy w naszym kraju kto się zhańbił myślą śmiałą kto bocianem jest i żabą

Major

głupiś nie znasz się na pannach ona ciebie kocha chłopcze no a dziwić się nie można że się teraz boczy troszkę gdy się nagle dowiedziała że jej ułan to żaboskrzek

Lubomir

żabobocian

Major

wszystko jedno no to idź tam teraz do niej weź za rączkę za kolanko i tam dalej szepnij w uszko jakieś czułe świńskie słówko tu o dziecko chodzi chłopcze

Lubomir

jakie dziecko

Major

no to które masz w niej spłodzić Lubomirze

Lubomir

na to nie licz mój majorze ja w tej Zosi nic nie spłodzę

Major

gdyś jest ułan no to spłodzisz jeśli nie wiesz jak się robi dziecko pannie ja ci powiem

Lubomir

ja z nią ja w niej nasze dziecko nasze wspólne co z kołyski wyciągając małe rączki będzie wołać tata mama żabobocian o nie nigdy

Major

Lubomirze patrz ja klękam zlitujże się nad Zosieńką wszak to wojna na bój idziesz dziś lub jutro pewnie zginiesz a gdy zginiesz poruczniku to kto z Zosią i kto w Zosi to jest rozkaz patrz te włosy moje siwe starzec prosi zrób to dziecko

Lubomir

ani myślę

wchodzi Widmo Major

ale patrz tam Lubomirze patrz tam w oknie jakiś upiór ja tą szablą cię przeżegnam klinga była poświęcana w imię Ojca Syna Ducha <lb/> zgiń przepadnij ktoś ty taki<desc>Parafraza wypowiedzi Guślarza z II części dramatu romantycznego Dziady Adama Mickiewicza (1823). Starzec zwraca się w ten sposób do Dziewczyny o imieniu Zosia, która nie może się dostać do nieba, bo „nie dotknęła ziemi ni razu”: „A kto prośby nie posłucha, / W imię Ojca, Syna, Ducha! / Czy widzisz Pański krzyż? / Nie chciałaś jadła, napoju?/ Zostawże nas w pokoju. / A kysz, a kysz!”.</desc> nic nie mówi i nie znika<desc>Parafraza wypowiedzi Guślarza z II części dramatu romantycznego Dziady Adama Mickiewicza (1823). Jego słowa odnoszą się do tajemniczego Widma młodzieńca:„Przebóg! cóż to za szkarada? / Nie odchodzi i nie gada!”.</desc> ty go spytaj poruczniku

Lubomir

tam nic nie ma

Major

jakże nie ma przecież stoi widzę jest tam tylko popatrz

Lubomir

nie popatrzę

Major

patrz on w burce patrz a z włosów z ust i z uszu woda cieknie to topielec tam na piersi patrz tam rana krew z niej tryska krew z niej ciecze strugą wartką ktoś jest powiedz

Widmo

jam twój książę

Major

żywy

Widmo

zmarły

Major

Lubomirze patrz on dłoń podnosi palcem patrz tę ranę nam wskazuje

Lubomir

ja nie wierzę

Widmo

w co nie wierzysz

Lubomir

w duchy

Widmo

a więc podejdź bliżej

Lubomir

nie podejdę

Widmo

rozkazuję baczność wystąp poruczniku

Lubomir

tak jest książę

Widmo

teraz palce <lb/> włóż w tę ranę<desc>Aluzja do biblijnego „Niewiernego Tomasza”. O jego postawie sceptyka i niedowiarka opowiada ustęp z Ewangelii wg św. Jana (J 20, 24-29). Tomasz Apostoł musiał zobaczyć i dotknąć ran Pana Jezusa, aby uwierzyć w Zmartwychwstanie. </desc>

Lubomir

czy to rozkaz

Widmo

rozkaz

Lubomir

no więc niech ci będzie

Widmo

co to jest

Lubomir

to krew

Widmo

powąchaj krew

Lubomir

krew książę

Widmo

obliż palce

Lubomir

ja się brzydzę

Widmo

obliż każę oblizałeś

Lubomir

krew

Widmo

ha właśnie to krew moja krew co ciecze z tych ran które mi zadano tam w tym boju w tym ostatnim<desc>„Bój ostatni” pojawia się w refrenie Międzynarodówki: „Bój to będzie ostatni, / Krwawy skończy się trud, / Gdy związek nasz bratni / Ogarnie ludzki ród”.</desc> kiedy runął koń pode mną kiedy obce grenadiery bagnetami mnie pokłuli twego księcia i krew wasza bo przelana za was wszystkich a te rany to masz wiedzieć one nigdy słyszysz nigdy nie zabliźnią się mój chłopcze i ta krew co ciecze ze mnie dzień i noc wiedz ona nigdy nie przestanie z rany tryskać jeśli ty czy słyszysz chłopcze jeśli ty nie zrobisz Zosi tego dziecka

Lubomir

dość mój książę to są sprawy damsko-męskie między mną a tą panienką widmu nic do tego proszę niech się widmo stąd wynosi

Major

jak ci nie wstyd Lubomirze wszak to widmo twego księcia ono krwawi ono prosi no proś książę błagaj klękaj

Widmo

błagam chłopcze zrób to dla mnie gdyś był dzieckiem czy pamiętasz ja nosiłem cię na rękach zlitujże się nie nade mną co tam rany są mi słodkie i krew słodka gdym ją przelał tak za ciebie także synku lecz nad nimi się ulituj nad ciotunią nad Zosieńką zbierz się w sobie wzmóż się w sobie Lubomirze zrób to dziecko

Lubomir

jeśli widmo sobie życzy mogę kazać siodłać konie przysięgałem to pamiętam i nie złamię tej przysięgi mogę z widmem pójść za Wisłę za San Bzurę precz za Wartę hen za Niemen za Ren Marnę na Zaolzie i w Inflanty miasto <name type="place" key="4588">Gdańsk</name> co niegdyś nasze<lb/> podkomorzy na to basem <lb/> kiedyś znowu będzie nasze<desc>Parafraza wypowiedzi Sędziego z poematu Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie Adama Mickiewicza (1834), wierszowanej historii szlacheckiej pomieszczonej w dwunastu księgach. Cytat pochodzi z Księgi czwartej zatytułowanej „Dyplomatyka i łowy”: „Niech żyje! krzyknął Sędzia, w górę wznosząc flaszę, / Miasto Gdańsk, niegdyś nasze, będzie znowu nasze!”.</desc> wodzu prowadź nas na Kowno pójdę gdzie mi widmo każe krew przeleję złożę kości lecz do łóżka z tą panienką to nie pójdę czy to jasne

Widmo

cóż mi tam po twoim życiu wierszokleto ty nieszczęsny nam to dziecko jest potrzebne kiedy zrobisz dziecko Zosi możesz zginać gdzie tam zechcesz choćby gdzieś na San Domingo wszystko jedno lecz zrób dziecko

Lubomir

niech mnie widmo nie namawia szkoda czasu widmo pewnie jeszcze inne ma zajęcia

Widmo

więc nic z tego

Major

niechże książę jeszcze prosi on ulegnie

Widmo

nie majorze jam wasz książę i nie będę się poniżał klęcząc przed tym skrzekożabem żaboskrzekiem

Lubomir

książę także nic nie pojął z mego wiersza a to szkoda żegnam księcia

Widmo

miej nadzieję mój majorze ktoś się znajdzie nie porucznik no to wachmistrz a nie wachmistrz no to choćby jakiś trębacz będę szukał bądź mi wierny

znika Lubomir

jakiś trębacz albo może jakiś chłopiec który konie czyści w stajni albo taki który moje buty czyści to jest pomysł

Major

na wiersz pewnie waćpan jesteś człowiek niecny tak się obejść z naszym księciem z tym upiorem naszym wiernym

Lubomir

ja się zgadzam mój majorze ja to dziecko Zosi zrobię

Major

zrobisz niechże cię uściskam słyszysz książę nasz Lubomir wzmógł się w sobie i on zrobi o mój chłopcze chodź w objęcia

AKT II ta sama dekoracja wchodzą Lubomir i Jan Lubomir

co tam Janie czy feldmarszał nasz wróg miły już schwytany

Jan

już go mamy jaśnie panie tam w olszynce siedział w krzakach nasi chłopcy go znaleźli i na miedzę wyciągnęli za wąsiska i za uszy jaśnie panie jak zająca ale co to jest za zając który panie charty kąsa o tu rękę mi rozkrwawił ucho naddarł nos by odgryzł taki miły ten feldmarszał chłopcy chcieli na szabelkach zaraz panie tam na miejscubestyję dziką roznieść ale krzyczał po ichniemu pardon pardon tam przy studni Ania z Franią jaśnie panie teraz szarpią go za kudły

Lubomir

a więc kąsał mówisz Janie a to świetnie gryzł i kąsał niby chart lub niby zając niby chart zająca albo zając charta ale może raczej dziobał niby bocian kiedy żabę w trawie łowi albo niby żaba kiedy chce bociana ugryźć w nogę taka żaba z długim dziobem

Jan

i tak można to wyrazić ale ja to myślę panie że w poezji nowoczesnej gdzie już tyle dokonano chartozając jest symbolem jak by rzec to mniej ogranym najmniej słów jak ktoś tam mawiał<desc>„Najmniej słów” to hasło ekonomii języka stworzone przez Juliana Przybosia, a zarazem tytuł tomu jego poezji wydanego w roku 1955.</desc> chartozając z dwóch słów jedno o w ten sposób toby można wiele słów co zbędne całkiem ze słowników powykreślać

Lubomir

a ja wolę moje żaby kiedy wokół nóg mi skaczą ale patrz no tam na bucie jakiś pyłek ten but brudny oczyśćże go wierny sługo

Jan

będzie on się zaraz świecić jak słoneczko nad tą łąką gdzie szukają żab bociany klekoczące

Lubomir

powiedz Janie czy panienka nasza Zosia czy ci ona się podoba

Jan

ona śliczna jaśnie panie jak ta malwa jak ta lilia

Lubomir

gadasz głupstwa ona raczej jakby brukiew lub kapusta

Jan

z brukwi panie zupa słodka jam od dziecka zupą z brukwi był karmiony na surowo brukiew także bardzo dobra no i dobra też z kapustą

Lubomir

a więc Zosia mówisz słodka

Jan

słodka panie słodziusieńka lecz ta brukiew to nie dla mnie

Lubomir

ale gdybyś mógł spróbować gdybym ja ci dał tę brukiew nadgryźć ugryźć całą zeżreć

Jan

jaśnie panie toż to żarty

Lubomir

ale chciałbyś

Jan

kto by nie chciał

Lubomir

są i tacy dobry Janie którym brukiew raczej nie w smak a więc będziesz miał panienkę

Jan

ja lecz ja ordynans jestem no a ona panna z dworku jakże ja bym z taką panną to grzech chyba panie będzie

Lubomir

a więc chcesz czy nie chcesz Janie no mów chcesz się z Zosią przespać

Jan

a chcę lecz grzech o to mniejsza grzeszyć miło lecz w tym będzie jaśnie panie jakieś świństwo

Lubomir

otóż właśnie świństwo albo raczej jakaś jakby żabiość lub bocianożabiość nawet

Jan

jak w tym wierszu jaśnie pana ten wiersz piękny gdyś mi panie ten wiersz czytał na biwaku to tam we mnie coś szlochało bo w tym wierszu o nas było chociaż może i do śmiechu

Lubomir

tyżeś jeden ten wiersz pojął godnyś Janie być krytykiem literackim

Jan

to już raczej ja bym wolał teatralnym bo ja straszny panie głupek a ten wiersz ja znam na pamięć wiersz poety Lubomira pod tytułem żabobocian

Lubomir

ten wiersz kiedyś swoim wnukom powiesz Janie i wnuk późny<desc>„Późny wnuk” pojawia się w czterowersowej kodzie zamykającej poemat <hi rend="italic">Fortepian Szopena</hi> Cypriana Kamila Norwida (1865): „Lecz Ty — lecz ja? Uderzmy w sądne pienie, / Nawołując: »Ciesz się, późny wnuku! / Jękły — głuche kamienie: / Ideał — sięgnął bruku — —«”.</desc> on spamięta lecz nie teraz a więc zrobisz to z panienką

Jan

ale ona to się chyba jaśnie panie będzie chichrać kiedy powiem chodź Zosieńko twego Jana weź w objęcia

Lubomir

ja nie widzę mój ty Janie tu powodów do chichrania cóż jest miłość to kształt piękna piękno kształtem jest miłości<desc>Parafraza wersu „Kształtem miłości piękno jest, i tyle” z poematu <hi rend="italic">Promethidion</hi> Cypriana Kamila Norwida (1851), który jest traktatem o sztuce ujętym w formę dwóch dialogów. Jak pisze sam autor: „W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno. / W drugim o treść, to jest o Dobro i o światłość obu: Prawdę”. </desc> piękno wzniosłe a więc miłość wierny Janie także wzniosła ale z tego to wiedz Janie musi dziecko być koniecznie

Jan

gdy pan każe no to będą i bliźnięta bo panienka ona to mi niesłychanie odpowiada seksualnie

Lubomir

starczy jedno wstawaj Janie

Jan

to już panie buty ściągać

Lubomir

wezwę cię gdy przyjdzie pora gdy na grzędach kury zasną i pamiętaj ma być dziecko

Ania i Frania wprowadzają związanego Grafa za nimi wchodzi Major Ania

wlecz za kudły

Frania

szarp za wąsy

Ania

dźgnij go sztykiem

Frania

ciach go szablą

Ania

tam pod żebro

Frania

tam w to brzucho

Ania

kop go w kostkę

Frania

gryź go w ucho

Major

nie znęcajcie się panienki nad tym jeńcem bo gdy jeniec sznurem ma związane ręce to ten jeniec już nam święty

Graf

ja to lubię panie major dźgaj mnie panna szarp za wąsy po orderach ciach szabelką niech mnie kłują ja nie święty to wojenka dzisiaj panna kop nie żałuj ja twój więzień a ty jutro moim będziesz i za wąsy a ślicznotka ja cię jutro będę szarpał

Major

nie rezonuj feldmarszale weź tam Janie jaką szmatę ale krwawą zaplamioną naszych sierot krwią serdeczną i w tę wstrętną gębę wepchnij albo weź onucę Janie bo ta krew o znam cię grafie toby była ci za słodka a żeś Zosię chciał nam porwać zrywam ci te epolety te ordery i te krzyże francowato józefińskie już tyś teraz nie feldmarszał boś porywacz i gwałciciel<lb/> naszych hożych wdów i panien,<desc>Podobne brzmienie ma żurawiejka: „Gwałci panny, gwałci wdowy, Dziewiętnasty pułk morowy”, ułożona dla 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.</desc> wiesz sam grafie co kodeksy mówią o tych wstrętnych zbrodniach przeciw świętym prawom wojny poruczniku proszę ze mną trzeba złożyć sąd wojenny jutro grafie będziesz wisiał tam w olszynce na gałęzi

Major wychodzi Lubomir

gdy na grzędach kury zasną czekaj na mnie Janie w stajni a czekając ten mój wierszyk niby pacierz sobie powtórz

Jan

żabobocian ja pamiętam

Lubomir i Jan wychodzą Ania

teraz Franiu

Frania

teraz Aniu

Ania

niech tam oni grafa sądzą nim zawiśnie na gałęzi

Frania

to my wierzchem

Ania

na koń Franiu

Frania

daj mi czako

Ania

wciągnij buty

Frania

te ostrogi jak to dzwonią

Ania

bierz tę lancę

Frania

jeszcze pałasz siodłaj

Ania

dosiądź

Frania

nie kop grafie bo przyłożę ci harapem wyjmijże mu z pyska szmatę lubię kiedy koń pode mną rży i parska kwiczy chrapie

Ania

kłuj ostrogą bij po zadzie

Frania

stępa kłusem stawaj dęba nieś mnie grafie lecz nie wierzgaj

Ania

bo cię zrzuci wodze ściągnij niech mu krew wytryśnie z nozdrzy

Frania

do ataku

Ania

tnij pałaszem

Frania

giń psubracie

Ania

na armaty

Frania

hej dziewczęta

Ania

w górę kiecki

Frania

jedzie ułan jazłowiecki<desc>Fragment żurawiejki „Hej dziewczęta w górę kiecki, jedzie ułan jazłowiecki”, odnoszącej się 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich.</desc>

Ania

lance do boju szable w dłoń<desc>Parafraza refrenu żurawiejek, czyli krótkich, humorystycznych kupletów układanych dla pułków kawalerii: „Lance do boju, szable w dłoń, Bolszewika goń, goń, goń”.</desc>

Frania

feldmarszale tyś nasz koń

Ania

ANIA dupa twarda

Frania

jak z mosiądza

Ania

to ułani są z Grudziądza<desc>Żurawiejka dotycząca 18 Pułku Ułanów Pomorskich: „Mają dupy jak z mosiądza, To ułani są z Grudziądza”.</desc>

Frania

lance do boju wroga bić<desc>Parafraza refrenu żurawiejek, czyli krótkich, humorystycznych kupletów układanych dla pułków kawalerii: „Lance do boju, szable w dłoń, Bolszewika goń, goń, goń”.</desc>

Ania

a ty widzu wstydź się wstydź

wchodzi Lubomir Lubomir

cóż to Franiu czy wam nie wstyd złaź natychmiast z feldmarszała to nasz jeniec a ty wierzchem a ty dźgasz go ostrogami patrzcie krew po wąsach ciecze feldmarszalski mundur plami ja ciotuni wszystko powiem

Frania

też mi ułan

Ania

my ułani

Ania i Frania uciekają Graf

a to brzydko poruczniku czy to godzi się panienkom psuć zabawę one miłe one lubią feldmarszała bo on ogier i ślicznotkom on dosiadać się pozwala ale może panu zazdrość że feldmarszał z panienkami po ułańsku się zabawia

Lubomir

tyżeś ranny jest herr grafie tyżeś skłuty ostrogami gdzieś ciotunia tu powinna mieć apteczkę tam są szarpie pozwól rany ci opatrzę

Graf

co za rany tam na zadzie tam gdzie ten ułanik śliczny kłuł ostrogą ja tam skórę to mam taką szorstką twardą jakby kiedyś ktoś harapem wygarbował ten zad grafski choćbyś nawet dźgnął i lancą nie poczuję próbowali a ja pytał czy to muchy zad łaskoczą skrzydełkami a to wszystko geny chłopcze to po ojcach taka skóra bo ojcowie moi prości brali baty ale synka to na grafa wychowali

Lubomir

lecz krew pozwól choć krew wytrę

Graf

co tam krew niech ciecze zostaw do wesela ta krew wyschnie a ja krwisty tej krwi we mnie to jest tyle że mogłaby gdybym z brzucha tą krwią rzygnął zalać wszystko wioski miasta kraje ludy

Lubomir

lecz krew twoja choć nie krew to ale jucha czarna kwaśna wymieszana z końskim potem i ze łzami ona ciecze z ran zadanych naszą ręką a więc ona jakby nasza była grafie jakby własna jakby moja jakby swojska i rodzima więc tę krew o błagam grafie zgódź się pozwól pocałunkiem spiję z twoich czarnych wąsów

Graf

a niecnota

Lubomir

wstań ja chciałbym ja chce łaknę wiem nie pojmiesz lecz ja muszę choćbyś nawet o mój wrogu jakże swojski choćbyś nawet mnie odepchnął ja cię w usta pocałuję

pocałunek Graf

tfu to jakby jakaś żaba tfu to lepiej było zabić

Lubomir

jakie ty masz słodkie usta

Graf

już nie całuj nie chcę puść mnie ty mnie kochasz poruczniku

Lubomir

ja cię grafie nienawidzę o i gardzę tobą gardzę a więc kocham

Graf

dialektyka to bagnetem trzeba rozciąć dobądź szabli tnij na odlew będzie po mnie no tnij szybciej lub pistolet bierz i wypal w łeb kudłaty czy w zad tłusty gdzie tam wolisz gdyś już posiadł gdyś już zgwałcił feldmarszała gdyś już zhańbił tym całusem co nam jeszcze pozostało poruczniku pora umrzeć na co czekasz lecz ktoś idzie a ciotunia to i ona będzie krew mi spijać z wąsów trzeba było panie major feldmarszała wieszać szybko a tyś zwlekał panie major a tyś składał sąd wojenny co za naród nim powieszą pieszczotami wprzód zamęczą

Lubomir

a z nią Zosia Jan tam w stajni wyjdę oknem już za późno powiedz cioci feldmarszale żem z upływu krwi tu omdlał

omdlewa wchodzą Ciotunia i Zosia Ciotunia

chodź Zosieńko chodź on czeka

Zosia

proszę cioci ja się brzydzę bo on wstrętny ten Lubomir jakiś lepki jak w tym wierszu który on napisał ciociu ni to żaba ni to bocian ja myślałam że to ułan że mi będzie grał na trąbce że zabrzęczy ostrogami że mnie weźmie na kolana i że będzie opowiadał o potyczkach szarżach bitwach ale on to chyba nigdy na nikogo nie szarżował a tę ranę to mu pewnie bocian ciociu dziobem zadał gdzieś na łące kiedy żaby ten Lubomir podsłuchiwał bo on kumka niby żaba ja z nim nie chcę ja nie jestem byle żabą proszę cioci i nie będę z nim skrzekotać kumkać ciociu i warkotać

Ciotunia

gadasz głupstwa moja Zosiu on nie zrobi ci nic złego

Zosia

ależ zrobi proszę cioci bo on ciociu chce mi zrobić ale nie to co należy on mi zrobi coś wstrętnego on mi w oczy proszę cioci nie chce patrzeć i ja czuję że to co on ze mną zrobi będzie jakieś o tak obce jakby pies to zrobił kotce albo kogut gniadej klaczy albo wałach białej gąsce

Ciotunia

jesteś gąską moja Zosiu gdy to ułan no to jasne że on coś ci zrobić musi lecz nic złego uwierz cioci ciocia zna się na tym trochę weź tę wstążkę patrz to barwy twoich przodków gdy Lubomir pas zluzuje buty ściągnie ty tę wstążkę mu zawiążesz na ramieniu moja Zosiu on rycerzem twoim będzie no idź ale nie płacz nie drżyj musisz Zosiu się poświęcić musisz dzielna być pamiętaj ułan czeka idźże gąsko

Ciotunia wychodzi Zosia

jaki blady chyba zasnął o łysieje jak się poci gdyby chociaż capem cuchnął gdyby knurem gdyby chociaż jak pies cuchnął kiedy ślinę gryząc łańcuch z pyska toczy a on pachnie jakby trupa ktoś Yardleya wodą skropił może umarł gdyby umarł tobym mogła mu na grobie zasiać rutkę lecz oddycha a to szkoda co mam robić major każe ciocia prosi no i ktoś to wreszcie musi kiedyś zrobić biednej Zosi zbudź się waćpan Lubomirze to ja Zosia

Lubomir

wybacz Zosiu ja omdlałem to ta rana o tu ona jeszcze krwawi

Zosia

ja tę ranę ci opatrzę pozwól waćpan czy to tutaj

Lubomir

ach to boli

Zosia

nic nie szkodzi tu waćpana boli także

Lubomir

tu nie boli

Zosia

trzeba rozpiąć

Lubomir

lecz ja ranny o tu jestem

Zosia

tutaj także

Lubomir

tam nic nie ma

Zosia

tam jest

Lubomir

czy ci Zosiu nie wstyd

Zosia

czegóż bym się miała wstydzić gdy te twoje rany waćpan one jakby moje własne one swojskie bo ułańskie bo zadane ręką wroga w bitwach któreś toczył dla nas więc i dla mnie tobie waćpan raczej wstydzić się wypada bo jak trup na polu bitwy trup przebity ostrym sztykiem trup nad którym krążą kruki leżysz waćpan pod kobietą ruszajże się całuj pieść mnie o ja czułam grafomanie że mi zrobisz coś wstrętnego

Lubomir

puść mnie Zosiu nie szarp nie męcz on się patrzy

Zosia

kto się patrzy

Lubomir

on feldmarszał ten nasz jeniec on tam leży za kanapą a jak dyszy a jak sapie a jak mu tam błyszczą oczy

Zosia

niech się patrzy i co z tego niech się patrzy a tyś ułan no to róbże mój ułanie co masz robić będę twoja o litości gdy inaczej już nie umiesz niech to będzie takie waćpan jak to lubisz choćby wstrętne jakby wałach z białą gąską

Lubomir

lecz nie mogę bo ten wróg nasz on to widzi on czy słyszysz on się śmieje on z miłości naszej szydzi

Zosia

dobądź szabli Lubomirze zabij zarżnij

Lubomir

Zosiu kogo

Zosia

jak to kogo feldmarszała potem w czarnej krwi kałużę rzuć mnie

Lubomir

o nie jakże mógłbym wszak to jeniec nasz wojenny a kodeksy mówią Zosiu że nie wolno zabić jeńca pokąd go się nie osądzi

Zosia

więc daj szablę ja zabiję a ty patrz się mój ułanie

Lubomir

o nie mogę to już nadto tutaj krwawe będą jatki

Zosia

módl się grafie feldmarszale waćpan dokąd Lubomirze

Lubomir

LUBOMIR tam do studni

Zosia

chcesz się topić

Lubomir

chcę się napić zimnej wody

Lubomir wychodzi Graf

a to lubię to kobiéta szybciej Zosiu tnij na odlew odrąb głowę feldmarszała niech wytryśnie z grafskiej szyi czarna jucha niech obryzga te sukienki twoje białe zarąb przebij potem podnieś<lb/> za te kudły moją głowę <lb/> rzuć na talerz fajansowy<lb/> i z talerzem zatańcz naga<desc>Nawiązanie do śmierci Jana Chrzciciela. Salome poprosiła króla Heroda o podanie jej na misie głowy Jana Chrzciciela w nagrodę za wykonany taniec (Mk 6, 17-29). </desc> przed ciotunią i majorem rąb ja w tobie zakochany a śmierć Zosiu jakże słodka gdy zadana kochankowi ukochanej białą rączką

Zosia

a zarąbię a przebiję bo ja ciebie feldmarszale ja też jakbym moje usta serce trzewia i śledziona już nie mogą milczeć dłużej ja też jakbym cię kochała mój ty wrogu jakżeś ty mi bliski jakżeś swojski własny o na własność gdybym mogła ja cię posiąść mój kochany ale chociaż takżeś swojski tożeś obcy i nie wolno kochać mi cię feldmarszale więc zarąbię no bo jeśli nie zarąbię to za chwilę będę prosić na kolanach weź Zosieńkę weź jak swoją ona da ci się oswoić więc zarąbię giń herr grafie giń ja kochać cię nie mogę giń boś obcy choćżeś swojski ale kiedy za te kudły złapię rzucę na półmisek twoją głowę odrąbaną mój ty wieprzku wielkanocny to te usta plując na mnie krwią spienioną wiem wyszepczą kocham o i ja te usta zakrwawione wtedy nagle pocałuję więc to na nic jakby tu cię feldmarszale jak tę twoją miłą swojskość zdusić zdławić wziąć za gardło jakby tu cię wyobcować żebyś nie był mi już swojski żebym kochać cię nie mogła żebym mogła tobą gardzić jakby cię tu co tu zrobić żeby było wstrętnie obco przede wszystkim strasznie głupio no bo teatr gdy nie głupi to biletów nikt nie kupi jakby cię tu na kolana proś o litość feldmarszale całuj nóżkę

Graf

z przyjemnością a tam wyżej gdzie kolanko pozwól Zosiu można także

Zosia

nie to na nic choć łaskoczesz moją nóżkę twoim wąsem dość już grafie tam to nie chcę i choć kłujesz wąsy nóżkę oswajają w pocałunkach jeszcze chwila a jak swoją będziesz mógł mnie przebić wąsem ale gdybym tyś związany więc nic zrobić mi nie możesz i ja o tak teraz grafie będziesz wreszcie miał za swoje i już Zosia choćby chciała po tym co się zaraz stanie kochać cię nie będzie mogła patrz mój więźniu patrz a dobrze patrz te plecy te ramiona jakie białe powiedz grafie chciałbyś kąsać ten kark biały

Graf

a ślicznotka

Zosia

a te piersi o patrz jakie to okrągłe jakie pełne powiedz chciałbyś tę pierś ugryźć wbić w nią zęby jak w jabłuszko albo zdławić jak gołąbka łapą tłustą

Graf

gdybym ja ten sznur mógł zerwać

Zosia

a to łono feldmarszale patrz to łono też pokażę powiedz chciałbyś na tym łonie ten kudłaty łeb położyć

Graf

o już dosyć o litości nie obnażaj się przede mną

Zosia

ja się grafie nie obnażam ja przed tobą się rozbieram swojski wrogu do rosołu to nie nagość to golizna<desc>Nagość – strój to kluczowa opozycja w Operetce Witolda Gombrowicza (1966). Nagość jest w dramacie nierozerwalnie połączona z młodością, ucieleśnianą przez Albertynkę, cud dziewczynkę.</desc> patrz tu w środku ja mam pępek już przecięta pępowina która grafie nas łączyła o ja goła golusieńka jak mnie matka urodziła a on nic a on nie może o jak głupio jakby nagle kogut wjechał na prosięciu między gości do salonu o już głupiej być nie może

Graf

niech ja skonam zabij zarąb podnieś szablę nie męcz dłużej

Zosia

mam cię zabić a to po co żyj mój wrogu żyj mój obcy żyj pożądaj gołej Zosi śnij o gołej gołej łaknij żyj oblizuj grube wargi tym jęzorem lecz wiedz nigdy gołej Zosi mieć nie będziesz boś już wrogu mi nie swojski no to precz stąd w nogi zjeżdżaj

Graf

to ja wolny więc tym sznurem którym związał mnie twój ułan ja te twoje białe rączki moja goła teraz zwiążę na koń rzucę konia zatnę

Zosia

puść mnie grafie puść ja nie chcę ktoś tu idzie

Graf

nie chcesz Zosiu a kto mi pokazał pępek lecz zemdlała te kobiety starczy taką palcem dotknąć o tym choćby tym malutkim a już płacze a już mdleje i choć chce to piszczy nie chcę lecz tam kroki adieu Zosiu jeszcze ty mnie będziesz prosić

Graf wychodzi wchodzi Widmo Widmo

wstawaj Zosiu

Zosia

kto to co to ach ja śnię bo ja omdlałam to ty książę o mój śliczny więc ty żyjesz

Widmo

o tym potem teraz wstawaj szybciej Zosiu ocućże się tę sukienkę bezwstydnico coś ją zdjęła nałóż czy mam się odwrócić

Zosia

a to po co

Widmo

daj no zapnę

Zosia

książę czy ja wciąż w omdleniu

Widmo

teraz szybko przez to okno tędy

Zosia

ale dokąd książę

Widmo

pokąd jeszcze nie odjechał za nim za nim biegnij Zosiu gdy na konia będzie wsiadał rączki zarzuć mu na szyję niech posadzi cię przed sobą niech uwiezie już za późno już tam słychać tętent kopyt przez płot skacze już ułani z pistoletów palą za nim i kto teraz no kto powiedz kto to dziecko w tobie spłodzi

Zosia

ten feldmarszał więc on miałby więc on mógłby książę zostać ojcem mego dziecka ale to wróg przecież wróg i obcy

Widmo

a kto Zosiu a kto głupia gdy nikt z naszych wiesz to dobrze ale nie płacz już cię nie chce to kto jest w tym feldmarszale jakaś dzika piękna męskość no i szczerze on cię kocha lecz zepsułaś Zosiu wszystko głupia po co ci to było po coś zdarła przed nim kieckę gdy on nie mógł nasz wróg biedny

Zosia

ja tę swojskość co w nim rosła niby baba wielkanocna w ciepłym piecu pęczniejąca chciałam przekłuć i przekłułam potem niby małe dziecko co rodzynki wydłubuje z takiej baby z feldmarszała paluszkami wydłubałam co w nim dla nas najsmaczniejsze i on teraz już nie swojski nie nasz własny i naszego to już nic w nim nie ma książę

Widmo

ale po co po co Zosiu

Zosia

jak to po co to ty książę może chciałbyś żebym z wrogiem grzecznie spała w jednym łóżku żebym z nim szeptała czule może jeszcze chciałbyś żebym w nocy prała mu koszule zaplamione krwią ułańską

Widmo

lecz o dziecku pomyśl Zosiu kto ci teraz zrobi dziecko dziecko musi się urodzić bo kto zmyje i odkupi

Zosia

ja chcę córkę

Widmo

cicho głupia ma być syn i ma być ułan nam potrzeba wodza Zosiu komendanta zresztą jeśli masz ułanów dosyć no to mógłbym zrobić z niego strzelca na nim strzelca siwy mundur to też ładna jest piosenka idę zbudzę Lubomira niech spróbuje kto wie teraz gdy już nie ma tutaj grafa może mu się uda wreszcie

wychodzi Zosia

gdzieś jest książę o sen mara lecz ktoś idzie ja w bieliźnie będzie się ciotunia gniewać że po nocy goła biegam więc omdlenie udać trzeba

omdlewa wchodzą Lubomir i Jan Lubomir

patrz to ona śpi tam Janie

Jan

lecz mnie teraz jaśnie panie nie do tego bo tam chłopcy już siodłają w stajni konie tam strzelają z pistoletów feldmarszała trzeba gonić bo uciekła ta bestyja jutro rano major spyta czemuś to nie trąbił Janie gdy feldmarszał przez płot skoczył potem w pysk da i do paki na trzy doby ja tam muszę więc ja się odmeldowuję

Lubomir

lecz mój Janie tyś obiecał

Jan

lecz nie teraz jaśnie panie com obiecał jutro zrobię

Lubomir

jutro może być za późno jutro może z łbem strzaskanym będziesz leżał na lawecie więc dziś a ja ciebie za to wierny sługo awansuję chcesz wachmistrzem zostać Janie

Jan

jaśnie panie ja wachmistrzem taka łaska ale za co

Lubomir

i patrz ja ten krzyż ten wielki który książę nasz nieboszczyk przypiął do mych ran gdym leżał krwawiąc tam na polu bitwy ja przypinam ci do piersi

Jan

to już za to dają krzyże

Lubomir

no idź Janie dalej Janie po ułańsku weź się za nią nie jak wałach z białą gąską nie jak pies co pieści kotkę

Jan

gęsiowałach jaśnie panie o za takie poemata kiedyś Nobla pan dostanie ale jeszcze co do tego krzyża panie ja tam nie chcę tego krzyża ja to zrobię bo mi strasznie żal panienki

Lubomir

stój poczekaj no bo jeśli ona Janie cię nie zechce

Jan

co ma nie chcieć zechce panie ja chłop przecież

Lubomir

durnyś Janie ona by ułana chciała

Jan

a ja panie ułan właśnie

Lubomir

durnyś mówię co ty Janie możesz wiedzieć o ułanach tyś jest ułan dla tych prostych szczerych bosych wiejskich dziewcząt które gnój widłami dźgają które rano za stodołą no mów Janie

Jan

srają panie

Lubomir

lecz są inni wiedz ułani tacy w których duch ułański duch zamierzchły uwił gniazdo i w tym gnieździe rozpościera Lubomirze jak ci nie wstyd zanim wzleci wielkie skrzydła jeśli Zosia chce ułana to takiego właśnie Janie

Jan

we mnie panie ducha nie brak kiedy ja ci buty czyszczę jaśnie panie to tam we mnie aż coś huczy i te buty tak bym cisnął

Lubomir

otóż właśnie ja o duchu ty o butach bo twój duch jest niski podły no a Zosia wszak wie o tym i nie zechce tak nie zechce

Jan

jeśli w panu jaśnie panie taki siedzi duch ułański no to bierz się za Zosieńkę ja ci po co ja panience chciałem zrobić dziś przyjemność ale ja to jaśnie panie mogę zrobić z każdą inną

Lubomir

ja o nie mój wierny Janie we mnie kiedyś ten duch wielki duch ułański się zagnieździł ale teraz to już we mnie nie ma ducha i tam w głębi słychać tylko jakiś skrzekot jakiś rechot ale może tego ducha co jest w tobie jakoś by się dało przebrać i przystroić żeby Zosi ten duch wydał się piękniejszy jeśli ty mój dobry Janie o to czako na łeb włożysz jeśli przypniesz moje szlify akselbanty weź i szablę i pistolet to też ważne te ostrogi załóż także

Jan

ale po co mi ostrogi gdy do łóżka idę z panną

Lubomir

może teraz kto wie może o nie liczę nawet na to że ten duch ułański wzniosły nagle w tobie się obudzi ale może twój duch niski który skrzydła ma podcięte niby zbyt waleczny gąsior co to chciałby na podwórku zgwałcić wszystkie kury kaczki Zosi wyda się lotniejszym no mów Janie czy coś czujesz czy ten gąsior rozjuszony trochę wyżej podskakuje

Jan

nic nie czuję jaśnie panie ten pistolet mi zawadza bo mam tutaj własny drugi

Lubomir

miej nadzieję dalej Janie po naszemu jak ułani jak przed laty nie drżyj kiedyś byłeś przecież pod Dębami pod Modlinem pod Raszynem Ostrołęką Wawrem Stoczkiem wojowałeś z Murzynami czy pamiętasz przepłynąłeś Berezynę trąb i szarżuj ja ukryję się tu w kącie będę zerkał

Zosia

tego nadto nie pozwolę mój waćpanie zdeprawować tego chłopca bierz na ręce nieś mnie Janie tam do stajni między konie będę twoja tam na słomie a ty waćpan poruczniku niby puszczyk tutaj chichocz co nad strzechą nad ojczystą rozpościera czarne skrzydła

Jan wynosi Zosię Lubomir

więc się stanie więc się stało lecz czy tego właśnie tego pomyśl chciałeś Lubomirze stój wróć Janie ja ci każę o nie dalej nieś ją rzuć ją gdzieś tam w stajni czy w oborze między krowy albo konie tego chciałem właśnie tego no to teraz twoja Zosia dobrze radzi ci poeto niby puszczyk albo raczej niby bocian wzleć i klekocz niech się toczą niech się dzieją ni to żabie ni bocianie skrzekoczące nasze dzieje żabobocian żabobocian

wchodzi Ciotunia Ciotunia

co tu waćpan robisz w nocy gdzie jest Zosia ja ze świecą chodzę szukam nawołuję o dlaboga ale co to tu pończoszka tu podwiązka może porwał ją feldmarszał ona tutaj z tobą była sam na sam no mówże waćpan

Lubomir

Zosia będzie miała dziecko

Ciotunia

to nowina lecz z kim powiedz z tobą synku

Lubomir

w pewnym sensie

AKT III ta sama dekoracja wchodzą Zosia i Ciotunia Ciotunia

powiedz Zosiu co to znaczy zawsześ mi tu po pokojach szczebiotała niby szpaczek teraz blada milczysz płaczesz tu przystaniesz tam usiądziesz jakby mucha co na wiosnę nie wie czy się ma obudzić moja Zosiu czyżeś chora

Zosia

mnie mdli ciociu

Ciotunia

mdli cię Zosiu

Zosia

ZOSIA ja bym chciała tam w piwnicy to ogórki są kwaszone może Ania mi przyniesie o mnie słabo

Ciotunia

usiądź Zosiu ciocia dobra ciocia kocha trzeba wszystko wyznać cioci bo jak w pysk cię strzelę Zosiu

Zosia

to ten ułan ten niecnota on mi krzywdę zrobił ciociu teraz słyszę teraz czuję tam pod sercem tam gdzie łono tam coś rośnie nie wiem co to lecz coś dzwoni i łomocze proszę niech ciotunia słucha coś tam we mnie się trzepocze słyszy ciocia coś tam stuka

Ciotunia

jakby konik co kopytkiem grzebie w ziemi przed potyczką

Zosia

jakby dobosz który pięścią o świtaniu bije w bęben

Ciotunia

jakby trębacz co na trąbce wsiadanego gra przed bitwą

Zosia

jakby orzeł co rozkłada białe skrzydła i chce wzlecieć nad bitewne pola ciociu

Ciotunia

ach ty w ciąży jesteś Zosiu

Zosia

ja znak miałam orłobocian

Ciotunia

módl się Zosiu może wreszcie niebo nam to dziecko ześle lecz nim ześle ten twój trębacz ten twój dobosz o jak bębni musi on mieć Zosiu ojca musisz za mąż iść czym prędzej ale kto cię z dzieckiem zechce

Zosia

on ten ułan

mdleje Ciotunia

biedne dziecko Aniu Franiu chodźcie szybciej

wchodzą Ania i Frania Ciotunia

Zosi słabo weźcie Zosię i zanieście do sypialni a tu do mnie Lubomira i majora zawołajcie

Ania

co to Zosi jaka ciężka

Frania

bo już ułan tam w niej wierzga

Ania

niech no dowie się feldmarszał

Frania

powybija on nas z armat

Ania i Frania wynoszą Zosię Ciotunia

i kto by to mógł przypuszczać ten Lubomir taka żaba co to ledwie kumka w stawie no i proszę też potrafi no i będą dzieci z żaby

wchodzi Major Major

jestem słucham proszę cioci

Ciotunia

dałbyś major lepiej spokój tym umizgom tym zalotom proszę cioci co to znaczy dla waćpana ja nie ciocia a więc wąsa nie podkręcaj tyś nie kot a ja nie myszka i ja wąsów się nie boję chodź tu bliżej ja mam sprawę bratanica moja Zosia

Major

śliczne dziecko co za nóżka co za rączka a jagody to krew z mlekiem mleko z brukwią brukiew z grochem groch z kapustą a gdy kto się grochu naje może strzelać i tam dalej

Ciotunia

gadasz głupstwa a więc Zosia ona w ciąży jest majorze

Major

M a to pięknie a to radość z tego będzie ułan nowy

Ciotunia

może będzie ale dziecko to jedyne to wyśnione ojca musi mieć majorze

Major

a tym ojcem kto być może

Ciotunia

kto jest spytaj no kto pomyśl kogoś prosił na kolanach

Major

ja nie ja się nie przyznaję on

Ciotunia

a któż by

Major

ha Lubomir a to dzielnie mi się sprawił ja błagałem Lubomirze nie leńże się szarżuj na nią bo odmawiać nie wypada kiedy panna o coś prosi a on nie i nie a potem milczkiem chyłkiem po kryjomu na przeszpiegi czaty obszedł potem skrycie przez okopy przez zarośla na czworakach z tyłu zaszedł skoczył wskoczył dosiadł konia spiął ostrogą a koń dęba a on wtedy po ułańsku szast-prast ciachnął nadział przebił potem kłusem potem stępa potem w galop i tam dalej i już pierzcha już umyka hen w pokrzywy

Ciotunia

lecz nie umknie mój majorze bo ja na to nie pozwolę Zosia będzie miała męża

Major

a tym mężem to kto będzie

Ciotunia

no kto pomyśl

Major

Lubomirek a to kłopot a to bieda lecz inaczej być nie może jeśli dziecko jest już w drodze on oficer honor każe ale sama wiesz waćpani nasz Lubomir on ostatnio jakiś taki zadumany zasmucony jakby chory jakby coś w nim jakby coś tam jakby krew w nim jakby z żółcią a żółć z flegmą flegma z limfą o waćpani może syf to

Ciotunia

co to waćpan znaczy syfto

Major

za waćpani przeproszeniem to ułańskie takie słówko co oznacza zwykłą francę więc czy nada się Lubomir dla Zosieńki na małżonka

Ciotunia

waćpan mi się nie wykręcaj choćby nawet twój porucznik zadumany też coś a więc choćby miał on mój majorze wszystkie france tego świata musi zostać mężem Zosi ślub dziś jeszcze

Major

lecz ten pośpiech droga ciociu czy wskazany

Ciotunia

teraz wojna wy ułani kto wie który jutro zginie jeśli to ci jeszcze powiem twój Lubomir dziś uklęknie z moją Zosią przed ołtarzem możesz waćpan mieć nadzieję będę ja ci tego wąsa podkręcała kiedy zechcesz

Major

i tam dalej a to radość poruczniku Lubomirze do mnie baczność na koń w drogę

wchodzi Lubomir Lubomir

dokąd

Major

dokąd do kościoła ty się żenisz

Lubomir

ja się żenię

Major

to jest rozkaz

Lubomir

z kim majorze

Ciotunia

z Zosią synku idę po nią

Major

ja z waćpanią a ty chłopcze oczyść szablę zapnij guzik w ładownicę włóż naboje ślub ułański i tam dalej będziesz ojcem Lubomirze

Major i Ciotunia wychodzą Lubomir

będę ojcem a więc Zosia lecz to dziecko wróć majorze to nie moje bo panienka z ordynansem się puściła wróć lecz honor oficerski każe milczeć cóżeś zrobił o szalony Lubomirze teraz będziesz prał pieluchy teraz będziesz o poeto wiersze dziecku do snu śpiewał teraz będziesz własną piersią to niemowlę karmił cudze no bo nikt mi nie uwierzy kiedy powiem że to bocian z wiosną dziecko przyniósł żabom

wchodzi Jan Jan

wiersz poety Lubomira pod tytułem żabobocian mam dwadzieścia lat jestem bocianem który połknął żabę jestem żabą która połknęła bociana chyba mi się pomyliło jestem żabą która spłodziła bociana jestem bocianem który spłodził żabę też coś nie tak w tym wierszyku to inaczej jakoś idzie

Lubomir

chodź tu Janie

Lubomir

a Lubomir powiedzże mi bom zapomniał w tym wierszyku to jak było

Lubomir

coś ty Janie zrobił Zosi

Jan

to zrobiłem o coś prosił

Lubomir

ale Zosia mój ty Janie ona dziecko będzie miała

Jan

wszak bywają z tego dzieci a ty samżeś Lubomirku prosił żeby dziecko było ale powiedz jak to idzie w tym wierszyku jestem żabą bo chcę wierszyk ten zapisać na pamiątkę dam go Zosi

Lubomir

ale dziecku ojca trzeba więc ktoś z Zosią wierny Janie teraz musi się ożenić

Jan

no to żeń się przyjacielu bądźże mężem ja zostanę ja cóż ja kochankiem tylko smętnie głupio zakochanym takim co to przy księżycu rzewne wiersze Zosi czyta

Lubomir

lecz to dziecko przecież twoje tyś napoczął tę Zosieńkę no to teraz dobry Janie ja ci każę proś o rękę

Jan

ja z Zosieńką jaśnie panie ale ja ordynans prosty więc ciotunia i pan major oni Zosi mi nie dadzą

Lubomir

ja ci daję klękaj proś mnie

Jan

jaśnie panie to ja proszę daj Jaśkowi pannę Zosię ona dla mnie a ja dla niej ja wystawię szwadron cały a to będą ci ułani

wchodzi Zosia Lubomir

klęknij Zosiu ten Jan będzie moja panno twoim mężem ja mu ciebie Zosiu daję

Zosia

waćpan panie poruczniku nic tu nie masz do dawania boś ty nawet wziąć nie umiał kiedy panna dać ci chciała

Lubomir

klęknij patrz ten promyk słońca co przez okno nagle wleciał jakby srebrna stuła związał wasze ręce moje dzieci kochajże ją wierny Janie a ty Zosiu Jana kochaj ja was dzieci mego ducha błogosławię bądź szczęśliwa

wychodzi Jan

teraz dajże mi całusa boś już moja a to żona takiej chciałem będziesz ze mną oporządzać w stajni konie będziesz w pole gnój woziła bo te pola wszystkie moje no i będziesz rodzić rodzić jak to mówią co rok prorok a nie będziesz się gniewała kiedy pasem ci przyłoję

Zosia

ZOSIA ja bym owszem nawet chciała ja cię nawet trochę lubię boś ty szczery miły dobry cóż że głupek cham i prostak wszakże są prostacy mili ja bym ciebie nauczyła czytać pisać o bo z książek dużo się dowiedzieć można kim ojcowie nasi byli jakie ojców naszych czyny jakie kraje jakie nacje z wyszczerbionym mieczem w dłoni w pień wycięli i podbili byle czytać nie za wiele tych rodzimych swojskich książek bo to szkodzi na żołądek więc mogłabym pójść za ciebie to by nawet było wzniosłe ale także przyznaj Janie jakieś takie raczej dziwne no i ciocia się nie zgodzi no i major o pan major toby kazał cię wychłostać

Jan

co tam ciocia ja i z ciocią mogę się ożenić Zosiu ja z majorem nawet mógłbym chociaż major twarda sztuka i nie poszło z nim by łatwo ale we mnie to jest Zosiu taka moc o moc mocarna że ja mógłbym o tą ręką lecz co nie wiem coś potargać

Zosia

no tak nie wiesz a mnie trzeba męża co by właśnie wiedział kiedy można targać więzy i kajdany zrzucić kiedy a ty nie wiesz boś ordynans boś w czworakach się urodził a mój dziadek i mój ojciec tam na naszych kresach Janie takich właśnie jak ty chamów po łbach cięli pałaszami a więc jak by to powiedzieć tyś mi obcy

Jan

obcy swojski

Zosia

co ty mówisz

Jan

nic Zosieńko ja to kiedyś gdzieś słyszałem obcy swojski swojski obcy może to w tym wierszu było co ułożył go Lubomir żaba swojska bocian obcy nie inaczej żaba obca obcoswojski bocianożab o nie to nie z Lubomira to mi z serca z trzewi płynie to jest moje własne moje jam poeta słuchaj Zosiu wiersz poety ordynansa pod tytułem obcoswojski bocianożab

Zosia

co ci Janie

Jan

jestem swojskim bocianem który połyka obcą żabę jestem obcą żabą która połyka swojskiego bociana jestem obcoswojskim bocianożabem który obcoswojskim który który dalej to ja już nie umiem

Zosia

a to straszne precz stąd Janie ja myślałam że ty ze mną precz

Jan

Zosieńko jam poeta

Zosia

precz

Jan wychodzi Zosia

Polacy

pada z rozkrzyżowanymi rękami wchodzi Widmo Widmo

nie płacz Zosiu

Zosia

kto to co to

Widmo

nie poznajesz

Zosia

więc ten sen nie kłamał książę więc ty żyjesz więc kłamali o mon cher ci co mówili żeś zabity że zginąłeś że sztykami grenadiery tam na brzegu cię przebili o nikczemni więc kłamali jesteś żyjesz a ja biedna ja te oczy wypłakałam o mój książę bo co wieczór kiedy słońce zachodziło tam na ganku stałam patrząc nasłuchując czy zza rzeki czy zza lasu już się niesie tętent koni granie trąbek twoich ostróg słodka piosnka lecz wróciłeś o mój książę i znów mogę wplątać palce w twoje śliczne bakenbardy znów jak kiedyś czy pamiętasz znów owiniesz mnie w tę burkę i pójdziemy

Widmo

ach na cmentarz

Zosia

lecz ty krwawisz mój kochanku ty omdlewasz ach tyś ranny ja pobiegnę ja przyniosę

Widmo

zostań Zosiu ja nie żyję widmom Zosiu nic nie trzeba

Zosia

ach to upiór precz upiorze jeśli grób masz wróć do grobu puść mnie nie tul puść nie całuj jeśli chcesz mnie porwać jeśli chcesz upiorze żebym z tobą położyła się do trumny to wiedz będę krzyczeć piszczeć kopać drapać gryźć i wierzgać bo ja jeszcze chcę żyć widmo a ty widmo zgiń przepadnij

Widmo

tyś mnie nigdy nie kochała ale nie piszcz Zosiu nie drap głupia myślisz że ja z tobą chciałbym sypiać w jednej trumnie głupia myślisz żem ja po to wyszedł z grobu by cię porwać o nie Zosiu kiedy puszczyk o północy huczał rzewnie odwaliłem wieko trumny i na koniu na widmowym popędziłem tu do dworku o bo złe przeczucia Zosiu niby robak ten trumienny gryzą moje zgniłe serce choć i ja cię prawdę mówiąc nigdy Zosiu nie kochałem

Zosia

nie kochałeś zdrajco łotrze a kto nosił mnie na rękach a kto mówił tyś mi wszystkim

Widmo

inna byłaś gdym cię nosił trochę chudsza trochę lżejsza a czas Zosiu robi swoje i o diecie czas pomyśleć ale słuchaj więc choć nigdy nie kochałem ja cię Zosiu i nie kocham coś tam kiedyś między nami było przecież co i kiedy mniejsza o to ale było no i teraz o patrz krwawe łzy mi stają w oczach Zosiu albo raczej w oczodołach kiedy myślę co też z tobą Zosiu będzie nie przerywaj ja wiem wszystko już ci za mąż Zosiu pora ja ci radzę nie przebieraj bierz pierwszego który zechce i nie grymaś rok dwa lata jeszcze miną będziesz Zosiu nie zaprzeczaj wiesz to sama że do tycia masz skłonności będziesz Zosiu grubą babą której wąs ułański rośnie takiej baby co wąsata nikt nie weźmie

Zosia

a więc po to widmo się fatygowało a to całkiem niepotrzebnie bo choć słaba i bezbronna dam ja sobie świetnie radę bez rad widma

Widmo

prawdę mówiąc nie o ciebie moja Zosiu chodzi tutaj lecz o dziecko

Zosia

to już książę wie o dziecku niech się widmo nie przejmuje dziecko będzie miało ojca

Widmo

lecz jakiego kto nim będzie otóż to i o to właśnie chodzi Zosiu kim ten ojciec ma być i skąd wziąć by ojca

Zosia

ojciec jest

Widmo

kto

Zosia

ten kto dziecko spłodził we mnie proszę księcia

Widmo

ten Jan on się nie nadaje

Zosia

on to umie

Widmo

on co umie

Zosia

jakiż książę niedyskretny no to właśnie to co trzeba radził sobie całkiem nieźle

Widmo

WIDMO nie wystarczy moja Zosiu byle Zosi zrobić dziecko żeby zostać ojcem dziecka wszak wiesz sama Jan to dureń a co gorsza marzy skrycie że zostanie naszym wieszczem ten wiersz który deklamował mnie też słabo się zrobiło

Zosia

książę raczył podsłuchiwać

Widmo

muszę wiedzieć moja Zosiu jak się dzieje nasze toczą to wierszydło strasznie głupie głupsze nawet niźli tamto które nasz poruczniczyna na krwawiącej piersi nosił nie pojąłem ani słowa choć poezje chętnie czytam chcesz to ja ci wierszyk powiem

Zosia

może już tych wierszy dosyć

Widmo

stoi na stacji<lb/> lokomotywa<lb/> ciężka ogromna<lb/> i pot z niej spływa<lb/> tłusta oliwa<lb/> to wiersz piękny takie lubię jest w nim jakaś moc i prężność i pęd jakiś ta machina która w przyszłość gna po mostach hej po trupach hen po szynach więc na Jana się nie zgadzam

Zosia

lecz to księcia Lubomirek tak mi Jana zdeprawował ale myślę że te wiersze to mu da się wybić z głowy Jan pojętny no i widmo wytłumaczyć by mu mogło że kto pragnie zostać wieszczem ten naraża się na drwiny w nowoczesnym społeczeństwie chociaż prostak on to pojmie

Widmo

otóż właśnie Jan to prostak samaś mu to przecież rzekła to ordynans on by może nadał nam się żeby dziecku buty czyścić

Zosia

książę przecież mógłby Jana awansować gdyby Jan wachmistrzem został

Widmo

i co z tego ojciec Zosiu musi dziecku duchem sprostać

Zosia

w Janie książę to aż dudni tyle jest w nim tego ducha

Widmo

lecz to Zosiu duch jest podły byle jaki gdybym nawet awansował tego Jana duch w nim byłby wachmistrzowski Jan nam na nic choć przyznaję chłop na schwał i trębacz dobry

Zosia

no to może jeśli widmo nie chce Jana a ja także prawdę mówiąc bym wolała gdzieś na boku się z nim puszczać bo na co dzień to z Jasieńkiem byłoby mi strasznie nudno może major by mnie zechciał

Widmo

major dzielny ale głupi a dowcipy majorowe od majora jeszcze głupsze a to lont psu w zadek wetknie a to gęś na świnię wsadzi i gna świnię do salonu będzie dziecku opowiadał jakieś bajki o tym królu co pod Wiedniem pobił Turka o husarii co na kresach o Maryi co nad Wisłą o Zaolziu i tam dalej chłopiec mógłby mu uwierzyć no a z tego by dla chłopca nic dobrego nie wynikło nie takiego moja Zosiu trzeba ojca temu dziecku

Zosia

więc Lubomir on mnie kiedyś kochał chyba kocha jeszcze chociaż bał się iść do łóżka

Widmo

Lubomira też nie radzę choć to ułan i choć nawet namawiałem go niedawno żeby zrobił ci to dziecko teraz wiem już co jest warty nic to chłystek zerka w książkę kiedy inni pałaszami z dziejów jeszcze nieostygłych wycinają już legendę smaczną niby krwisty befsztyk a gdy trzeba wziąć co szarżą to wiesz sama nie Lubomir on by nasze wspólne dziecko rychło Zosiu zepsuł do cna

Zosia

więc kto książę więc mam zostać panną z dzieckiem

Widmo

płaczesz nie płacz

Zosia

jakże mam nie płakać książę kiedy nikt mnie widzę nie chce nikt nie kocha i to dziecko ono ojca mieć nie będzie ale może nie wiem ale może widmo by zechciało chłopiec pewnie by się trochę bał puszczyków ale przecież można by mu wytłumaczyć

Widmo

co że tatuś sypia w trumnie i że tylko o północy może iść na spacer z synkiem zresztą ja też moja Zosiu nie nadaję się z tych kości duch już dawno się ulotnił ale mam ja pewien pomysł jest ktoś taki kto by dziecku mógł być ojcem tobie mężem wiem że kocha chyba zechce lecz ktoś idzie

Zosia

to ciotunia

Widmo

adieu Zosiu i pamiętaj nie wygadaj się przed ciocią żeś mówiła tutaj ze mną

Zosia

zostań książę

Widmo

nie mam czasu muszę ojca znaleźć dziecku

znika wchodzi Ciotunia z Anią i Franią Ciotunia

zdejmij Zosiu tę sukienkę patrz tę białą teraz włożysz czy nie piękna teraz Aniu daj ten welon i ten wianek

Zosia

co to znaczy moja ciociu po co welon po co wianek

Ciotunia

przecież idziesz do ołtarza

Zosia

lecz z kim ciociu

Ciotunia

z narzeczonym

Zosia

kto to taki

Ciotunia

no a któż by ten kto ci to dziecko zrobił

Zosia

ten ordynans

Ciotunia

ten Lubomir

Zosia

więc Lubomir on się zgodził

Ciotunia

to oficer uwiódł pannę honor żenić mu się każe

Zosia

lecz ja nie chcę ja nie mogę ten Lubomir wierszokleta on by dziecku wiersze czytał otóż to i tu nie chodzi o mnie ciociu lecz o dziecko ja na niego muszę czekać on ma dziecku ojca znaleźć

Ciotunia

ojca mamy dzięki Bogu teraz szybko do ołtarza

Ania

panna młoda już gotowa

Frania

gdzie pan młody

wchodzi Major z Lubomirem Major

jest pan młody

Lubomir

puść mnie drogi mój majorze ja tu po co wszakże Zosia już innemu rękę dała i kto inny jest już teraz panny Zosi narzeczonym

Major

gadasz głupstwa Lubomirze

Ciotunia

waćpan jesteś narzeczonym

Major

tobie Zosia rękę daje

Ciotunia

i za ciebie dzisiaj idzie

Lubomir

ależ Zosia no mów Zosiu milczysz a więc mam się żenić a więc mam być temu dziecku ojcem i mam temu dziecku kiedy dziecko się urodzi rzec tyś dzieckiem mego ducha lecz nie moim ale co to czy słyszałeś mój majorze tam ktoś trąbi wsiadanego a to na nas ja tam muszę ja z naszymi gdzieś jest Janie podaj szablę siodłaj konia żegnaj Zosiu jeśli zginę jeśli kartacz mnie rozszarpie zasadź lilie na mym grobie<desc>W początkowych wersach ballady Adama Mickiewicza <hi rend="italic">Lilije</hi> (1822), wywodzącej się z pieśni gminnej i traktującej o mężobójstwie, można odnaleźć motyw sadzenia tytułowych kwiatów na grobie.</desc> nie płacz po mnie

Ciotunia

stójże waćpan tobie chyba się zdawało nikt nie trąbił

ciche trąbienie Lubomir

ja słyszałem o znów trąbi

Major

tak trębacze wsiadanego dla nas grają trąbka wzywa nas do boju ha więc trudno droga ciociu trzeba będzie ślub odłożyć puść go Zosiu nie płacz Zosiu jeśli ten twój narzeczony chce za ciebie Zosiu umrzeć jeśli chce skrwawioną szablę na ołtarza złożyć stopniach to przeszkadzać mu nie wolno na koń szybciej chodźmy chłopcze trąbią na nas kiedy umrzesz twój duch wróci pod tę strzechę będzie błąkał się w salonie będzie krzyczał chociaż niemy będzie straszył w białym dworku paniom rączki całujemy

Ciotunia

o nie to już po mym trupie nie chcę ja w tym dworku duchów a gdy zginie ten Lubomir to kto będzie prał pieluchy kto to małe co tam w Zosi przyłóż ucho mój majorze słyszysz kwili słyszysz płacze kto do snu kołysał będzie kto przewijał będzie w nocy

Lubomir

mój duch wróci żegnaj Zosiu on ci będzie prał pieluchy

Major

stójże wracaj poruczniku to on trąbi to on w Zosi

Lubomir

kto gdzie trąbi

Major

on ten chłopiec

Ciotunia

to on i ja teraz słyszę

trąbienie coraz głośniejsze Ania

teraz głośniej

Frania

teraz ciszej

Zosia

on tam we mnie w moim łonie on was wzywa on was woła on ze snu chce was obudzić oto dziś dzień krwi i chwały czy słyszycie szable w dłonie

Ciotunia

no to starczy dość już Zosiu nie trąb Zosiu ciszej proszę dosyć już się natrąbiłaś

Zosia

ja bym chciała proszę cioci ja się staram lecz nie mogę bo to przecież nie ja trąbię ale we mnie trąbi ciociu

Major

teraz stępa

Lubomir

teraz kłusem

Major

teraz lance do ataku

Lubomir

teraz w galop

Major

teraz tratuj

Lubomir

kto przeżyje będzie wolny<desc>Cały wers brzmi: „Kto przeżyje wolnym będzie, / Kto umiera – wolnym już!”.</desc>

Major

kłuj siecz zarąb poruczniku

Ciotunia

przestań Zosiu bo to granie jakieś dzikie jakieś dziwne nie ułańskie swojskie nasze jakieś wstrętne jakieś obce wstyd wstyd Zosiu to ohydne nie spod serca to muzyka ale z brzucha ale z kiszek ach z macicy jak bociani albo żabi jakiś skrzekot jakiś klekot Aniu Franiu wyjdźcie proszę wyście dzieci wyście panny a to granie nie dla dzieci nie dla panien to by mogło wam zaszkodzić Zosiu Zosiu miej sumienie

Major

teraz z koni

Lubomir

teraz chyłkiem

Major

teraz milczkiem

Lubomir

teraz pełzaj

Major

teraz płaszcz się

Lubomir

na grzbiet teraz

Major

i łapami rób w powietrzu

Lubomir

i ogonem bij po bokach

Major

teraz głos daj

Lubomir

teraz skomlij

Major

teraz z gęby wysuń język

Lubomir

teraz poliż tłustą łapę

Major

teraz zawyj

Lubomir

teraz ugryź

Major

teraz odskocz

Lubomir

teraz umknij

Major

kto umiera będzie wolny<desc>Cały wers brzmi: „Kto przeżyje wolnym będzie, / Kto umiera – wolnym już!”.</desc>

Lubomir

kto przeżyje pies bezpański<desc>Cały wers brzmi: „Kto przeżyje wolnym będzie, / Kto umiera – wolnym już!”.</desc>

Ania

to trąbienie skąd ja znam je

Frania

jakby kiedyś ktoś tak trąbił

Ania

to Janowe jest trąbienie

Frania

już pamiętam kiedy ranne<lb/> wstają zorze Jan tak trąbi

Ania

chodźmy Franiu

Frania

chodźmy Aniu

Ania

trzeba tu zawołać Jana

Ania i Frania wychodzą Lubomir

o litości

Major

o już nie trąb

Ciotunia

Zosiu Zosiu co wyprawiasz jakże możesz już nas nie męcz przecież idziesz do ołtarza

Lubomir

lecz nie ze mną bo ja ojcem teraz po tym co się stało temu dziecku być nie mogę

trąbienie nagle się urywa Ciotunia

ale jesteś poruczniku

Major

poruczniku honor każe

Lubomir

lecz to dziecko o masz rację mój majorze honor każe honor mówić nie pozwala więc nie powiem czyje dziecko czyja trąbka gra w tym łonie lecz odchodzę żegnaj Zosiu żegnaj wierny mój majorze kłaniam pani niech kto inny weźmie Zosię i niech dziecku będzie ojcem ja nie mogę mój duch cóż choć on niepiękny ale wolny a to dziecko w obcym duchu jest poczęte o nie ja nie będę pełzał skomlał płaszczył się i węszył i nie będę lizał Zosiu obcej ręki więc kto inny niech to dziecko usynowi niech kto inny pazurami ryje ziemię drży i warczy gdy to dziecko o przeklęte tę pieśń podłą obcą wstrętną zagra mu na swojej trąbce

wchodzi Jan czyszcząc buty Lubomira trąbienie Jan

to krew moja trąbka moja o pamiętam jam przed laty też tak trąbił budząc ze snu pułki armie dywizjony gdym trębaczem był w szwadronie dość sam sobie teraz będziesz czyścił buty jaśnie panie ja te buty w pysk ci ciskam tyś jest moja ono moje ślub nam dawaj kapelanie

Ciotunia

on oszalał

Major

precz stąd Janie

Lubomir

bierz ją sobie wierny sługo ona kiedyś była moja kiedyś chyba ją kochałem niechże teraz twoja będzie bierz ją ja ci ją oddaję

Jan

ona kiedyś była twoja a to kiedy ty ją dajesz a cóż ty masz do dawania ano proszę weź tę trąbkę wsiadanego zagraj na niej a ten chłopak co w jej łonie już ułańskie buty wciąga już ją kłuje ostrogami niech odpowie na to granie trąb

Lubomir

lecz po co ja nie umiem

Jan

no trąb

Major

musisz Lubomirze

Ciotunia

trąb czekamy

Zosia

trąb ja proszę

Major

trąb to rozkaz poruczniku bo to dziecko ono czyje trąb my wiedzieć to musimy

Lubomir gra na trąbce Ciotunia

głośniej chłopcze co tchu w płucach

Major

żwawiej raźniej i weselej

Zosia

to trąbienie jakieś rzewne jakieś smutne jakieś łzawe jakby ktoś nad grobem trąbił kiedy konik nóżką grzebie a z drzew lecą liście suche mnie na płacz się ciociu zbiera dość już nie trąb Lubomirze czy to pogrzeb czy wesele

Major

bo mi serce pęknie z żalu

Ciotunia

daj Janowi niech on trąbi

Jan

no i co mój jaśnie panie słyszysz on nie odpowiada a więc może ta dziecina to jest tylko z mego ducha daj tę trąbkę Lubomirze teraz ja mu zagram na niej teraz słuchaj razem gramy on jest mój i ona moja

trąbienie Janowe łączy się z trąbieniem dobywającym się z Zosi wbiegają Ania i Frania Ania

ach panienko

Frania

ach majorze

Ania

tam spod lasu

Frania

tam zza wzgórza

Ania

niby czarne gęste chmury co się toczą tuż nad ziemią gdy wiosenna idzie burza

Frania

grenadiery

Ania

a na czele na spienionym czarnym koniu graf feldmarszał w pikielhaubie a tak leci jako jastrząb co przed burzą wzbił się w niebo i za sobą burzę wiedzie

Major

siodłać konie za broń chłopcy sprawiać szyki Janie trąbże łap za szablę Lubomirze

Lubomir

ja nie mogę ja odchodzę

Major

bierz go Janie łap za nogi ja za ręce a waćpanie niech się teraz za nas modlą a nie zdejmuj Zosiu wianka ta potyczka będzie krótka on powróci i dziś jeszcze ten ślub weźmiesz lecz z kim nie wiem i tam dalej wszystko jedno

Major i Jan wynoszą Lubomira Ciotunia

a wstyd Zosiu brzydko Zosiu właśnie teraz kiedy trzeba trąbić Zosiu żwawo dziarsko to ty milczysz ono milczy zatrąb Zosiu

Zosia

ale komu ja mam trąbić proszę cioci bo ja nie wiem

Ciotunia

wszystkim Zosiu bo to nasi są ułani nasi chłopcy wszyscy nasi Jan Lubomir i pan major trąb bo może oni więcej nigdy trąbki nie usłyszą może któryś z nich dziś zginie może wszyscy trąb im Zosiu

Zosia

a niech zginą niech feldmarszał na kawałki ich porąbie niech poszarpie ich na strzępy kartaczami wszystkich wszystkich i niech potem ich zakopie ręce nogi czaka wąsy a głęboko jak najgłębiej i niech jeszcze kół dębowy wbije w te ułańskie strzępy żeby nigdy żaden upiór żabobocian nasz rodzimy swojski wspólny macierzysty nie nawiedzał tego dworku

Ciotunia

ale żyją choć związani żyją Zosiu patrz za wąsy grenadiery tu ich ciągną

grenadierzy wprowadzają Majora, Lubomira i Jana wchodzi Graf Graf

tam ich rzućcie grenadiery a ciotunia ja się kłaniam jam ułanów waszych pobił no to śpiewaj mi ciotunia zaraz rany opatrzymy zaraz bigos podać każę

Ciotunia

zaraz rany zaraz bigos

Graf

głośniej ciocia

CIOTUNIA i GRAF zaraz bigos zaraz swojski będzie bigos zaraz bigos podać każę Graf

to ja lubię to mi ciocia będzie bigos grenadiery ale co to ciocia co to Zosia w wianku Zosia w bieli a więc Zosia za mąż idzie a za kogo mówcie damy

Ciotunia

otóż właśnie idzie za mąż za mąż idzie lecz za kogo ty za kogo idziesz za mąż moja Zosiu bo ja nie wiem

Graf

panie major to ty gadaj z kim to śliczna ta panienka pójść dziś miała do ołtarza

Major

do ołtarza i tam dalej lecz z kim nie wiem feldmarszale

Graf

a pan panie poruczniku także nie wiesz może z panem

Lubomir

o nie ja jej nie chcę grafie

Graf

a Zosieńka czy też nie wie kto za żonę dziś ją bierze

wchodzi Widmo Widmo

idź za niego idź za grafa jam ułańskie uśpił czaty jam prowadził grenadierów przez olszynkę na ten dworek dziecku ojca chcąc dać Zosiu no to rzuć mu się na szyję białe palce w czarne kudły zaplącz trzymaj i nie puszczaj bo już nikt cię tu nie kocha tylko on on jeden Zosiu

Widmo znika Graf

jeśli nie ma tu takiego co by Zosię chciał za żonę no to klękaj moja panno o tu klękaj przed ciotunią ja uklęknę razem z tobą a wy moje grenadiery palcie prosto w serce cioci gdy dam znak no proszę Zosiu

Zosia

ja chcę ciociu iść za grafa

Graf

daj mi Zosię pani ciocia

trąbienie Graf

ale co to kto to trąbi ja kazałem grenadiery wszystkie trąbki bębny lance proporczyki i chorągwie na stos rzucić spalić zdeptać więc kto trąbi

Jan

kto mnie wzywa<desc>Podobne pytanie zadaje Chochoł z Wesela (1901) Stanisława Wyspiańskiego: „Kto mnie wołał, / czego chciał […]”.</desc>

Major

kto mnie budzi

Lubomir

czego żąda<desc>Podobne pytanie zadaje Chochoł z Wesela (1901) Stanisława Wyspiańskiego: „Kto mnie wołał, / czego chciał […]”.</desc>

Ciotunia

jak ci nie wstyd moja Zosiu w takiej chwili kiedy idziesz do ołtarza z feldmarszałem zamilcz Zosiu ciszej Zosiu

Zosia

lecz nie mogę bo to ono

Graf

mówcie damy cóż to damy skąd ta trąbka skąd to granie

Ciotunia

pozwól grafie ja ci wszystko wytłumaczę to się zdarza kiedy idzie u nas panna z narzeczonym do ołtarza wtedy słychać feldmarszale skąd nikt nie wie skądś z oddali trąbki werble armat granie wtedy w chmurach tam wysoko przelatują nad kościołem na konikach na bułanych pułki armie dywizjony wtedy kto popatrzy w górę może ujrzeć jak błyskają złote szlify srebrne lance jak trzepoczą proporczyki Jezu Chryste to ułany Somosierry dobywają

Zosia

nie łżyj ciociu ja mu powiem ja nie mogę go okłamać ja herr grafie jestem w ciąży i tam we mnie na wedecie gra na trąbce mały ułan

Graf

GRAF a to przykrość i kto powie co feldmarszał teraz zrobi mam się żenić z tą panienką którą inny sztykiem przebił mam piastować cudze dziecko na koń moje grenadiery

wchodzi Widmo Widmo

stój

Graf

a to kto

Widmo

baczność spocznij feldmarszale choćżeś obcy ty to dziecię usynowisz i to dziecię to ułańskie tobie grafie będzie trąbić

Graf

ja cię znam te bokobrody i te wąsy tyś jest książę ciebie moje grenadiery na cel brały ja krzyknąłem pal a wtedy tyś w strzemionach stanął i w ten łeb mój grafski ciąłeś i skoczyłeś książę a za tobą pułki armie szeregowcy oficery jenerały markietanki matki z dziećmi i studenci urzędnicy i poeci szewcy księża i przekupki w kłębach dymu naród cały w nurt tej rzeki dym się rozwiał i zniknęli wszyscy wszyscy

Widmo

na tę krew co tam nad rzeką z moich siedmiu ran wyciekła na tę krew co się zmieszała z twoją juchą feldmarszalską na tę krew i na tę juchę które jedną wąską strużką upłynęły z nurtem rzeki tam w legendę naszych legend w naszych dziejów dzieje smętne ja herr grafie cię zaklinam ty poślubisz tę panienkę bo to dziecko jeśli żyć ma musi mieć herr grafie ojca który obcy byłby dziecku

Major

klękaj Zosiu

Ciotunia

klękaj grafie

Major

klękaj on na krew cię zaklął

Graf

gdyś mnie zaklął no to klękam bo panienka tego godna bliżej Zosiu połóż główkę na ramieniu o tak męża a ty widmo ślub nam dawaj a ty stułą wiąż nam ręce

Lubomir

a ja co tu jeszcze robię nic tu po mnie niech feldmarszał płodzi w Zosi swoje wojska żegnaj Zosiu adieu widmo chodźmy Janie tam w olszynce tam koledzy nasi leżą trzeba ich pochować Janie potem pójdziesz wierny sługo razem ze mną borem lasem podśpiewując tę piosenkę a gdy ułan z konia spadnie<lb/> koledzy go

Jan

ja zostanę bo ja muszę patrzeć panie żeby mi te łapy obce nie zdusiły mego dziecka kiedy dziecko będzie rosło

Graf

a porucznik kogo pytał czy mu wolno się oddalić właśnie teraz gdy feldmarszał klęczy z panną przed ołtarzem

Lubomir

ja już pytać nie mam kogo

Widmo

stój ja każę Lubomirze stój pamiętaj przysięgałeś weź tę trąbkę kiedy będę wiązał stułą te dwie ręce zagrasz na niej

Lubomir

nie ja nie chcę

Widmo

ja cię proszę o to synku tylko o to o nic więcej powiedz Zosiu chcesz poślubić tego grafa

Zosia

o tak książę

Widmo

a ty grafie feldmarszale czy chcesz Zosię wziąć za żonę

Graf

GRAF niech tak będzie

Lubomir

już się stało

WSZYSCY vivat vivat państwo młodzi Major

teraz chłopcze

Widmo

teraz synku

Graf

teraz w kotły werble bębny bijcie moje grenadiery

Lubomir

Janie coś uczynił Janie

Ciotunia

teraz marsza weselnego

Zosia

teraz graj mi mój ułanie

na tle narastającego łoskotu werbli Lubomir rozpoczyna łamiące się i nieudolne solo na trąbce ułańskiej kwiecień-maj 1974 [MUZEUM WSZECH-UŁAŃSTWA POLSKIEGO]