Jedyn król mioł swojom zone, królowom Genowefe, w ciązy, ale jom musioł ostawić w burku, bo jechał na wojne. Zawołał swojego rządce
i doł mu biydocke w opieke.
–
Dejcie ta – powiado – dobry pozór na mojom,
a późni na moje dzieciątko, a jo wom to wsyćko wynagrodze.
Potem sie pozegnoł z królowom
i pojechoł
.
A rządca se myśli:
– Dobre, teroz jo bede król.
Wzion całe gospodarstwo pod siebie, a na noc przysed do królowy i pcho sie pod pierzyne
.
Ale go królowa kopła, bo chciała zyć po Bozemu i nie spała z nikim
.
A król wojowoł na wojnie i wojował,
a potem zrobił se fraj, urlaub i napisoł list do królowy.
,,Pozdrawiam cie bez rózowe kwiecie, boś ty mi nojmilso na caluśkim świecie...”.
Piykny ji list napisoł, ale cóz?
Óna tego listu nie dostała, bo miglanc rządca sowoł tyn list za pazuche i królowy nie doł.
A królowo tropi sie i tropi
– O raneście świata, cymuz ón nie pise?
A ón pisoł, tylko óna nie dostawała.
Napisała list do króla.
„Na wysokim burku słonecko zachodzi, a jo sie dowiaduje, jak wom sie powodzi”
. „Na wysokim burku słonecko zachodzi, a jo sie dowiaduje, jak wom sie powodzi”
Ładnie mu napisała, ale z tego zaś nic nie było, bo tyn rządca łaps tyn list, powiedzioł, ze go posłoł, ale ón scyganił, bo go nie posłoł.
Powiado tyn król:
–
Choroba jedna, cheba sie poczta spoliła, abo poćciorz umar! Jo muse wiedzieć, co tam nowego w moim burku!
Napisoł list do rządce
a
rządca mu odpisoł:
„Najjaśniejszy pan, nie jes dobrze, bo zona twoja chyciła sie insego!”
Tak mu napisoł.
Ale król temu nie wierzył, tylko Boga prosił, coby sie ta wojna skóńcyła, a jak przyjedzie, to sie dowi, cy to prowda. „Najjaśniejszy pan, nie jes dobrze, bo zona twoja chyciła sie insego!”
Tak mu napisoł.
A tyn rządca posed do królowy na buntacyje.
– Nojjaśniejso pani, niedobrze jes!
– Bez co niedobrze?
– No bo królowi – powiado tyn miglanc – ktosik napisoł, ze nojjaśniejso pani chyciła się innego.
– O Jezus, Maryjo – powiado ta królowa – cóz ón tez o mnie teraz pomyśli?
– Ano nic – pado tyn rządca – ino nojjaśniejsy pon napisoł, ze upodlonego zwiyrzęcia nie kce na swoim burku.
Ale królowa temu nie wierzyła, ino modliła sie do Boga, coby sie to wsyćko skończyło.
Aze przysed tyn cas, ze porodziła piyknego chłopoka.
A rządca zaroz napisał do króla, ze królowa porodziła psa.
A rządca zaroz napisał do króla, ze królowa porodziła psa.
Scyńśliwym trefunkiem król zaś temu nie uwierzył.
– Co sie urodziło, to sie urodziło – powiado – jak przyjade, to sie przekonom, cy to prawda, cy bojki.
Taki dobry był tyn król.
Ale mu sie trefiło niescyńście, bo ostoł ranny na wojnie i posed do śpitola. Napisoł z tego śpitola list do rządcy: jak wyzdrowieje, to zaroz przyjedzie do burku, bo sie wojna juz kóńcy.
Przeląk sie rządca:
–
O Jezus, Maryjo, jak przyjedzie król, to juz bedzie po mnie. Trzeba zrobić porządek z królowom.
No i napisoł list, w rzecy ze list od króla i posed do królowy.
–
Nojjaśniejso pani, niedobro nowina! Napisoł król, ze upodlonego zwiyrzęcia nie kce na burku, kozoł zamordować nojjaśniejsom paniom, wydłubać ji ocy i posłać mu, coby wiedzioł, ze jes zamordowano.
Ale królowa nie przelękła sie tego morderstwa.
Co mo być – powiado – to niek bedzie, jak król przykozoł, tak musicie zrobić.
Tak rządca wybroł dwók sługów co nojgorsyk draniów.
– Zabiercie – powiado – królowom do lasa i zgładzicie jom, a tego małego synka tez, a potem ji wydłubiecie ocy, owiniecie w liście bukowe i przyniesiecie mi, a jak nie, to wos dom do kreminołu na rok i seś niedziel.
Oni zabrali królowom z dzieckiem, zaciągli do lasa i wyjmujom noze, coby ji poderznąć gardło, a królowa obłapio ik za nogi.
–
Moi kochani, darujcie mi zycie, cos wam to bite dziecko winne, zmiłujcie sie nade mnom!
Skrusyło sie serce tym sługom, zol im sie zrobiło biydny królowy, pochowali noze, ale dropiom sie po głowie:– To sie tak dobrze godo pani królowej! A jak pani nie zabijemy, to oców wydłubanyk nie przyniesiemy, na jarmarku nie kupimy, w kreminole siedzieć nie kcemy.
– Nie opowiadajcie mi takik rzecy – pado królowa – mocie tu psa, mozecie go zabić i wydłubać ocy.
– Rychtyg – powiadajom.
Zabili psa, wydłubali oczy i zanieśli.
A królowa znalazła jaskinie w lesie i przytuliła sie ta ze swoim synkiem
. Byłaby ta umarła z głodu, ale Matka Bosko Pociesycielka posłała ji łanie i od tyk cos biyda im nie była. Zywili sie grzybami, jagodami, miodem, a łania była im za służącą, bo im wsyćko przynosiła i jesce im mlika dawała. A tu się wojna skóńcyła i król wracoł sie do burku.
Rządca przeląk sie, co teroz ś nim bedzie, posed do skryty piwnice i obiesił sie na hoku
. Przyjechoł król, pyto sie, kandy królowa? Słudzy powiadajom, ze ją rządca kozoł zamordować. Król sie okropnie ozgniywoł, pyta sie, gdzie rządca, sukajom, ni ma, przepod. Tak tyn król zył bardzo smutno, ani sie jedzynio nie chytoł, ani miejsca ni mioł spokojnego.Tak razu pewnego pojechoł ze swym wojskiem na polowanie do tego lasa, gdzie miała jaskinie ta królowa. Jedzie tam, a tu widzi, pasie sie łania. Chycił za strzelbe, cyluje, cyluje do ni, a tu wyleciała królowa z jaskinie i woło:
– Męzu mój, co robis, nie zabijaj łani, bo óna zywi dziecko twoje.
Król zgłupioł, jak to usłysoł.
– O raneści świata, cóz óna godo? Moje dziecko łania karmi? A ta baba, to moja zona? Przecie to wsyćko pozabijane!
Ale królowo powiado:
– Nie dziwuj sie, męzu mój, ze jo zyje, bo rządca kozoł mie zamordować, ale jo nie posłam na zagładę, bo słudzy zlitowali sie nade mną, zabili psa, wydłubali mu ocy, rządcy posłali, a jo zyłam w jaskini z łaniom, jo jes twoja zona, a to twój syn.
– Rany boście – powiado tyn król – kobito, cymu ześ mi ty tego nie napisała?
– Jo pisała – powiado królowa – inoś ty mi nie odpisywoł.
Teroz dopiyro poznoł król, ze to jego zona i jego syn. Posłoł od razu do burku swoik lokajów, coby przywieźli lo królowy co nojpiykniejse odzienie. Potem wrócili sie na zamek, synka zabrali i łanie tez. Ale tyn król ni móg wytrzymać ze złości na tego rządce, co mu tela niescyńścia narobił.
– Jo mu dom – powiado – jak go tylko nojde!
Sukoł go wsędy i w ostatni piwnicy go naloz, ale juz downo obiesonego. Choć sie ta w proch ozlatowoł, kazoł go król na progu połozyć i miecem go na drobne kawołki poremboł, zeby śladu nie było z tego drania.
Ale królowy niedługo juz było dobrego życio z królem, bo biydocka zachorowała na płuca i umarła. Król okropnie płakoł, jak jom chowoł w grobie, a łania przysła na smętorz, połozyła sie na grobie i zdechła. I tak się skóńcyło.
ŚW. KAŹMIREK
Na tle horyzontu – grupa drzewek. Centralnie na ich tle ustawiony stołek.
Narrator prowadzi rząd postaci, opartych na mieczu. Podchodzi do postaci Kaźm[irka,] bierze go na ręce. Stawia po prawej stronie przy rampie. Ustawia dłonie i głowęFragmenty zapisane w indeksie górnym są tekstem, który w oryginale został nadpisany nad skreśleniami. Nast[ępnie] niesie ciągnie w lewo DarkaW tej scenie Dariusz Kamiński grał Starostę., ustawia [ręce] na biodra, bierze na ręce Starościnę, ustawia przyprowadza panią Hankę – rodzice KaźmirkaRodzice Kaźmirka to rzeźby – i to one są tu „ustawiane".. Ojciec na roz w dTo jest w rękopisie jakiś inny znak, przypominający tylko „d”.wie postaci/postać/postawić na uchylonych kolanach Przesuwa Profesorów na środek. Sprawa szkoły –
Profesory przy Kaźmirku.
K W.
–
Św. K[aźmirek] przy rodzicach. Scena po[?]
Św. K[aźmirek] siada. Ptaszki śpiewają. Św. Kaź[mirek] wyjmuje książkę[,] czyta.
Św. K[aźmirek] staje na krześle.
Pary ptaszków po obu stronach Kaźmirka.
A, ATu: wyrażane głośno zdziwienie profesorów. – profesory przychodzą do K[aźmirka]
Pochylają się w lewo (mówi LawendaMirosław Lewandowski grał jednego z Profesorów.) – potem w prawo.
K[aźmirek] wyprostowuje się –
–
–
–
–
–
–
Kaźmirek rusza w jedną stronę, a rodzice w drugą. Nar[rator] za nim[.]
K[aźmirek] popycha prof[esora].
K[aźmirek] idzie w kierunku rodziców[.]
K[aźmirek] pośrodku.
–
– Star[ościna] bierze się pod boki[.]
K[aźmirek] klęka. Starościna czyni krzyż na głowie.
K[aźmirek] zwraca się w stronę starosty. St[arosta] gła głaszcze K[aźmirka] po głowie.
K[aźmirek] wędruje. Zatrzymuje się przy stołku z nogą uniesioną. Narrator usadza go na stołku.
Wjeżdżają drzewka i ptas, na nich ptaszki.
–
Makolągwa pochyla się w stronę K[aźmirka.]
K[aźmirek] wchodzi na stołek.
Ptaszki K[aźmirek] udziela ptaszkom ślubu.
Św. K[aźmirek] błogosławi.
Aktorzy zdejmują maski. Podchodzą do rampy. – Amen.
Na tle horyzontu – grupa drzewek. Centralnie na ich tle ustawiony stołek.
Narrator prowadzi rząd postaci, opartych na mieczu. Podchodzi do postaci Kaźm[irka,] bierze go na ręce. Stawia po prawej stronie przy rampie. Ustawia dłonie i głowęFragmenty zapisane w indeksie górnym są tekstem, który w oryginale został nadpisany nad skreśleniami. Nast[ępnie] niesie ciągnie w lewo DarkaW tej scenie Dariusz Kamiński grał Starostę., ustawia [ręce] na biodra, bierze na ręce Starościnę, ustawia przyprowadza panią Hankę – rodzice KaźmirkaRodzice Kaźmirka to rzeźby – i to one są tu „ustawiane".. Ojciec na roz w dTo jest w rękopisie jakiś inny znak, przypominający tylko „d”.wie postaci/postać/postawić na uchylonych kolanach Przesuwa Profesorów na środek. Sprawa szkoły –
Ale se tak uwazuje
---> podsk[ok] ---> maska opada – przeprowadzenie Kaźm[irka] na lewo. Przesunięcie rodziców w lewo.Profesory przy Kaźmirku.
K W.
Z ksiązek i z ducha św.
– ręce K[aźmirka] w górze. Śmiech profesorów – kręcą się w koło.–
I więcej nie chciał chodzić do takiej szkoły.
– Odchodzą profesory.Św. K[aźmirek] przy rodzicach. Scena po[?]
I poszedł św. Kaźmirek w świat
– wędrówka wokół sceny. Wjeż Wlatują ptaszki
od miasta do miasta
– wjeżdża pierwsze drzewko.
Tak wtedy te ptoszki
– inne drzewka i ptaszki.Tu „wjeżdżają” kolejne ddrzewa i ptaszki (animanty). Św. K[aźmirek] siada. Ptaszki śpiewają. Św. Kaź[mirek] wyjmuje książkę[,] czyta.
– No to jo wam śluby dom.
Św. K[aźmirek] staje na krześle.
Pary ptaszków po obu stronach Kaźmirka.
Ja z tobą – ty ze mną. Stają parami.
Ja z tobą – ty ze mną. Wymiana w tej samej parze
Ja z tobą – ty ze mną. Wymiana chłopaków
Ja z tobą – ty ze mną. Wymiana w tej samej parze
Ja z tobą – ty ze mną. Wymiana chłopaków
Święty Kaźmirek chodził do szkoły i strasznie fajnie się uczył
– Kaźmirek przy lewej stronie przy rampie, na ugiętych kolanach, pochylony ku przodowi, czyta.
Aze się zlecieli
[...]A, ATu: wyrażane głośno zdziwienie profesorów. – profesory przychodzą do K[aźmirka]
Pochylają się w lewo (mówi LawendaMirosław Lewandowski grał jednego z Profesorów.) – potem w prawo.
Ani oko nie widziało
– Kaźmirek uderza w maskę AdamaAdam Pfeiffer – grał Inspektora (czyli jednego z Profesorów) książką (zakrywa oko)
pytają się go?
– K[aźmirek] wyprostowuje się –
z ksiązek i z ducha świętego
– wskazuje palcem do góry[.]–
Powiado roz Starosta do swoi
– przesunięcie nauczycieli[.]–
Wielmozno pani
: obrót Starosty w stronę Starościny (ręce pod boki[,] obrót głowy starościny)
Rzece
: obrót w stronę widowni.–
Ale se tak uwazują
(lewa ręka do góry)[,] podskok (opadnięcie maski)–
musimy coś więcy dać
– Starościna –> zwrot w stronę Kaźmirka, książka przy twarzy[.]
No i dobre
– nar[rator] trzyma maskę, Starosta opada[,] wyjmuje rysik z ręki Starosty–
Kupili mu rysik, tabliczkę
– zabranie książki z rąk starościny, narrator podchodzi do Kaźmirka–
rozmaite lamentorze
: wkłada książkę w dłonie Kaźmirka, bierze za ramiona[,] obraca, obraca głowę w stronę widowni, popycha K[aźmirka]Kaźmirek rusza w jedną stronę, a rodzice w drugą. Nar[rator] za nim[.]
A kejdyś ty widział ducha świętego.
A[dam]Adam Pfeiffer – grał Inspektora (czyli jednego z Profesorów). wychyla się w prawo.
I więcy już nie chciał chodzić do taki szkoły.
Obrót profesora do tyłu.K[aźmirek] popycha prof[esora].
K[aźmirek] idzie w kierunku rodziców[.]
Jak przysed do domu
:K[aźmirek] pośrodku.
–
Ja tam chodzić do szkoły nie będę
– K[aźmirek] oddaje książkę.– Star[ościna] bierze się pod boki[.]
K[aźmirek] klęka. Starościna czyni krzyż na głowie.
K[aźmirek] zwraca się w stronę starosty. St[arosta] gła głaszcze K[aźmirka] po głowie.
K[aźmirek] wędruje. Zatrzymuje się przy stołku z nogą uniesioną. Narrator usadza go na stołku.
Wjeżdżają drzewka i ptas, na nich ptaszki.
–
św. K[aźmirek] wyjął książkę i cytał im rózne
– narr[ator] podaje książkę K[aźmirkowi.]Makolągwa pochyla się w stronę K[aźmirka.]
No to jo wom śluby dom
[.]K[aźmirek] wchodzi na stołek.
Ptaszki K[aźmirek] udziela ptaszkom ślubu.
Św. K[aźmirek] błogosławi.
I posed[...]
– siada. Ptaszki wokół niego. Aktorzy zdejmują maski. Podchodzą do rampy. – Amen.