Zaloguj się
Cytuj

"Spowiedź w drewnie / Żywoty Świętych"

Źródło: tei.nplp.pl
Cytowany dokument: Spowiedź w drewnie / Żywoty Świętych
Data aktualizacji: 10 stycznia, 2023
Jedyn król mioł swojom zone, królowom Genowefe, w ciązy, ale jom musioł ostawić w burku, bo jechał na wojne. Zawołał swojego rządce
i doł mu biydocke w opieke.

Dejcie ta – powiado – dobry pozór na mojom,
a późni na moje dzieciątko, a jo wom to wsyćko wynagrodze.

Potem sie pozegnoł z królowom i pojechoł
.
A rządca se myśli:

– Dobre, teroz jo bede król.
Wzion całe gospodarstwo pod siebie, a na noc przysed do królowy i pcho sie pod pierzyne
.
Ale go królowa kopła, bo chciała zyć po Bozemu i nie spała z nikim
.
A król wojowoł na wojnie i wojował,
a potem zrobił se fraj, urlaub i napisoł list do królowy.

,,Pozdrawiam cie bez rózowe kwiecie, boś ty mi nojmilso na caluśkim świecie...”.
Piykny ji list napisoł, ale cóz?
Óna tego listu nie dostała, bo miglanc rządca sowoł tyn list za pazuche i królowy nie doł.
A królowo tropi sie i tropi

– O raneście świata, cymuz ón nie pise?
A ón pisoł, tylko óna nie dostawała.
Napisała list do króla.
„Na wysokim burku słonecko zachodzi, a jo sie dowiaduje, jak wom sie powodzi”
.
Ładnie mu napisała, ale z tego zaś nic nie było, bo tyn rządca łaps tyn list, powiedzioł, ze go posłoł, ale ón scyganił, bo go nie posłoł.

Powiado tyn król:
Choroba jedna, cheba sie poczta spoliła, abo poćciorz umar! Jo muse wiedzieć, co tam nowego w moim burku!

Napisoł list do rządce
a
rządca mu odpisoł:
Najjaśniejszy pan, nie jes dobrze, bo zona twoja chyciła sie insego!”
Tak mu napisoł.
Ale król temu nie wierzył, tylko Boga prosił, coby sie ta wojna skóńcyła, a jak przyjedzie, to sie dowi, cy to prowda.
A tyn rządca posed do królowy na buntacyje.

Nojjaśniejso pani, niedobrze jes!
– Bez co niedobrze?
– No bo królowi – powiado tyn miglanc – ktosik napisoł, ze nojjaśniejso pani chyciła się innego.
– O Jezus, Maryjo – powiado ta królowa – cóz ón tez o mnie teraz pomyśli?
– Ano nic – pado tyn rządca – ino nojjaśniejsy pon napisoł, ze upodlonego zwiyrzęcia nie kce na swoim burku.
Ale królowa temu nie wierzyła, ino modliła sie do Boga, coby sie to wsyćko skończyło.
Aze przysed tyn cas, ze porodziła piyknego chłopoka.
A rządca zaroz napisał do króla, ze królowa porodziła psa.

Scyńśliwym trefunkiem król zaś temu nie uwierzył.
– Co sie urodziło, to sie urodziło – powiado – jak przyjade, to sie przekonom, cy to prawda, cy bojki.
Taki dobry był tyn król.
Ale mu sie trefiło niescyńście, bo ostoł ranny na wojnie i posed do śpitola. Napisoł z tego śpitola list do rządcy: jak wyzdrowieje, to zaroz przyjedzie do burku, bo sie wojna juz kóńcy.

Przeląk sie rządca:
O Jezus, Maryjo, jak przyjedzie król, to juz bedzie po mnie. Trzeba zrobić porządek z królowom.

No i napisoł list, w rzecy ze list od króla i posed do królowy.
Nojjaśniejso pani, niedobro nowina! Napisoł król, ze upodlonego zwiyrzęcia nie kce na burku, kozoł zamordować nojjaśniejsom paniom, wydłubać ji ocy i posłać mu, coby wiedzioł, ze jes zamordowano.

Ale królowa nie przelękła sie tego morderstwa.
Co mo być – powiado – to niek bedzie, jak król przykozoł, tak musicie zrobić.
Tak rządca wybroł dwók sługów co nojgorsyk draniów.

– Zabiercie – powiado – królowom do lasa i zgładzicie jom, a tego małego synka tez, a potem ji wydłubiecie ocy, owiniecie w liście bukowe i przyniesiecie mi, a jak nie, to wos dom do kreminołu na rok i seś niedziel.

Oni zabrali królowom z dzieckiem, zaciągli do lasa i wyjmujom noze, coby ji poderznąć gardło, a królowa obłapio ik za nogi.
Moi kochani, darujcie mi zycie, cos wam to bite dziecko winne, zmiłujcie sie nade mnom!
Skrusyło sie serce tym sługom, zol im sie zrobiło biydny królowy, pochowali noze, ale dropiom sie po głowie:
– To sie tak dobrze godo pani królowej! A jak pani nie zabijemy, to oców wydłubanyk nie przyniesiemy, na jarmarku nie kupimy, w kreminole siedzieć nie kcemy.
– Nie opowiadajcie mi takik rzecy – pado królowa – mocie tu psa, mozecie go zabić i wydłubać ocy.
– Rychtyg – powiadajom.
Zabili psa, wydłubali oczy i zanieśli.
A królowa znalazła jaskinie w lesie i przytuliła sie ta ze swoim synkiem
. Byłaby ta umarła z głodu, ale Matka Bosko Pociesycielka posłała ji łanie i od tyk cos biyda im nie była. Zywili sie grzybami, jagodami, miodem, a łania była im za służącą, bo im wsyćko przynosiła i jesce im mlika dawała.
A tu się wojna skóńcyła i król wracoł sie do burku.
Rządca przeląk sie, co teroz ś nim bedzie, posed do skryty piwnice i obiesił sie na hoku
. Przyjechoł król, pyto sie, kandy królowa? Słudzy powiadajom, ze ją rządca kozoł zamordować. Król sie okropnie ozgniywoł, pyta sie, gdzie rządca, sukajom, ni ma, przepod. Tak tyn król zył bardzo smutno, ani sie jedzynio nie chytoł, ani miejsca ni mioł spokojnego.
Tak razu pewnego pojechoł ze swym wojskiem na polowanie do tego lasa, gdzie miała jaskinie ta królowa. Jedzie tam, a tu widzi, pasie sie łania. Chycił za strzelbe, cyluje, cyluje do ni, a tu wyleciała królowa z jaskinie i woło:
Męzu mój, co robis, nie zabijaj łani, bo óna zywi dziecko twoje.
Król zgłupioł, jak to usłysoł.
– O raneści świata, cóz óna godo? Moje dziecko łania karmi? A ta baba, to moja zona? Przecie to wsyćko pozabijane!
Ale królowo powiado:
– Nie dziwuj sie, męzu mój, ze jo zyje, bo rządca kozoł mie zamordować, ale jo nie posłam na zagładę, bo słudzy zlitowali sie nade mną, zabili psa, wydłubali mu ocy, rządcy posłali, a jo zyłam w jaskini z łaniom, jo jes twoja zona, a to twój syn.
– Rany boście – powiado tyn królkobito, cymu ześ mi ty tego nie napisała?
– Jo pisała – powiado królowa – inoś ty mi nie odpisywoł.
Teroz dopiyro poznoł król, ze to jego zona i jego syn. Posłoł od razu do burku swoik lokajów, coby przywieźli lo królowy co nojpiykniejse odzienie. Potem wrócili sie na zamek, synka zabrali i łanie tez. Ale tyn król ni móg wytrzymać ze złości na tego rządce, co mu tela niescyńścia narobił.
– Jo mu dom – powiado – jak go tylko nojde!
Sukoł go wsędy i w ostatni piwnicy go naloz, ale juz downo obiesonego. Choć sie ta w proch ozlatowoł, kazoł go król na progu połozyć i miecem go na drobne kawołki poremboł, zeby śladu nie było z tego drania.
Ale królowy niedługo juz było dobrego życio z królem, bo biydocka zachorowała na płuca i umarła. Król okropnie płakoł, jak jom chowoł w grobie, a łania przysła na smętorz, połozyła sie na grobie i zdechła. I tak się skóńcyło.












ŚW. WERONIKA

Dwa mansjony po bokach (na skos). Na środku kubik? Chór na schodkach z lewej.
w głębi sceny
Nar[rator] z p[rawej] Klęczy Zapowiedź. Chór wstaje. Zaczyna śpiewać. Narrator przechodzi na czoło procesji. Prowadzi.
Trudno zlokalizować precyzyjnie, których miejsc tekstu dotyczą poszczególne zapiski, ale w ogólności chodzi o inicjalne partie opowieści o św. Weronice. Wchodzi DarekDariusz Kamiński, grał Pona Jezusa. z maską Chrystusa. Zakłada maskę, klęka. Narrator za nim → To jest prawdziwy wizerunek.
Chór przechodzi w głąb (nieco z lewej).
Amen –
Wchodzą oprawcy. Wiążą Chr[ystusa]. Popychają go do przodu. Liny naprężone.
LeszekLech Chojnacki, w tej części grał Piłata, Heroda, Króla co mioł umrzeć. z chóru przechodzi do lewego mansjonu. Narrator tuż przy mansjonie – w głębi. Odsłania mansjonNajprawdopodobniej Lech Chojnacki.. Zakłada maskę Piłata. Tam zasłania mansjon. Przechodzą do następnego mansjonu. Chór za nim.
A oni furt go bili
– uderzenia liną,
– upadek Chrystusa.
Oni powiedli go nazad do Piłata.

– Chór przechodzi nieco w prawo.
zasada – poruszanie się procesji za narratorem.
(Sąd Herodanarrator Narrator przy prawym i chór na tle lewego mansjonu. Jezus z oprawcami.)
Ustawieni centr nieco z prawej. Odsłanianie mansjonu.

Tak oni przywiązali go do słupa.
Zapisek w notatkach jest na oddzielnej stronie, więc prawdopodobnie odnosił się rzeczywiście do sytuacji wcześniejszej, niż to by wynikało z logicznego następstwa wydarzeń. Lawenda wychodzi. Staje tyłem. Oprawcy popychają Jezusa.

Ani się patsyć na to okrutne
narrator powstrzymuje oprawców.
Chrystus w upadku. Narrator z boku.
Oprawcy prowadzą J.[ezusa] do Piłata.
Procesja za nimi. Narrator odsłania mansjon. Dołącza do procesji.
Chórek zatrzymuje się przy prawym mansjonie.
Sąd Piłata. – Na śmierć.

Lawenda podchodzi, klęka przed Jezusem. Oprawcy odrwacają Chrystusa. Lawenda podchodzi – podnosi Chrystusa.
Upada. Dźwiga. Epizod ze św. Weroniką. Przechodzi na lewo. Dźwiganie Chrystusa – [krzyże???]
Procesja za nimi. Podchodzą do kubika. Lawenda staje na kubiku. Chór na tle lewego mansjonu. Ukrzyżowanie.
Chór klęka.
Weronika podchodzi półkolem do krzyża. Przyklęka.

Jak się ludzie zwiedzieli
– chórek podchodzi na kolanach – Weronika do nich.
Przykłada chusteckę do twarzy. Podchodzi do prawego mansjonu. Przykłada chusteckę do ręki i twarzy króla.

Leszek wychodzi na środek lewą stronę sceny. Czyni krzyż mieczem.
– Skońcyło się wasze panowanie, zydy jedne.

Siepacze padają na ziemię.
Leszek podchodzi do krzyża. Przyklęka. Weronka również.
Ubóstwienie – podniesienie Chrystusa przez siepaczy (bez masek). Wyjście do przodu. – Z tyłu kompozycja grupowa.


Sąd Heroda. Przywiązanie do słupa. do słupa prawego mansjonu.
Bicie, bicie liną. Narrator nieco w głębi z prawej – za Herodowym mansjonem. I sąd PiłataChrystus z oprawcami przy lewym mansjonie – chór w głębi z prawej.Ten akapit [i dalsza część notatek] jest powrotem do poprzedniej sekwencji: sądów odbywanych przed Herodem i Piłatem. Notatka zaczyna się od nowej strony, więc mamy prawo sądzić, że pochodzi z innej próby, jest kolejnym rzutem tego, co już zostało ujęte w notatkach nieco wcześniej.

– A to błoto z krwią się zmiesało.

Lawenda przyklęka. Bierze Ch[rystusa] na ramiona. Weronika podchodzi. Przykłada – chustę. Odsłania twarz. Pokazuje chusteczkę.

Lawenda idzie z Ch[rystusem] na widownię. Tuż przy rampie skręca w prawo (swoje).
Chór za nimi. Chrystus ustawiony centralnie z rozpostartymi ramionami.
W[eronika] podchodzi z chusteckom do klęczącego chóru
W[eronika] poszła do króla.
Król wychodzi na Zydy.

Staje centralnie. Czyni mieczem znak krzyża. Zydy drżą. Zrzucają maski.
Ujmują Chrystusa. Przenoszą go na środek sceny.
Weronka mówi tekst – głupie osły.