Zaloguj się
Cytuj

"Śmierć białej pończochy"

Źródło: tei.nplp.pl
Cytowany dokument: Śmierć białej pończochy, Pankowski Marian
Data aktualizacji: 7 grudnia, 2022
*

Drzwi otwarte na czerwcowy wirydarz.
Jadwiga nuci „Drei Lilien”, coraz tkliwiej.
Na kolanach ma motek białej włóczki i druty.


Biskup

(wchodzi)
Jak zdrowie łaskawej królowej naszej?

Jadwiga

(chowa haczkowanie pod suknię;
z dziwną radością)
Ciągle coś mi się śni. Różnoooości!
(chwyta się za głowę i potrząsa nią)
Słyszy ksiądz biskup? Tam ciągle sen o sen podzwania… tyle ich tam się ponazbiegało.

Biskup

(zaskoczony)
Hm… cóż… sen-mara, Bóg-wiara, moja córko… A – to sny trapiące czy wesołe?

Jadwiga

(jak w transie)
Biegnę z krucyfiksem. Staję przed białym koniem. Uderzam nim konia…

Biskup

Żałuj za grzech! W tej chwili żałuj!

Jadwiga

Żałuję… i koń – czarny! A na koniu – szara gęś i syczy na mnie! A ja jej pluję w dziób i czuję, że usta mam pełne cynamonu… a tuż-tuż wyrasta spod ziemi sucha kostropata jodła… stara aż siwa!

Biskup

To mi się nie podoba. Czy ty się myjesz zimną wodą, moja córko?

Jadwiga

Tak.

Biskup

Hm… to musisz jeść więcej kiszonej kapusty…

(chrząka)
Podobno pątnik jeden przechodził i z tych okien po-dob-no… płacz słyszał… Czyż to możliwe?

Jadwiga

(patrzy mu w oczy, niewidząca)
Pątnicy rzadko kłamią.

Biskup

To aż nieprawdopodobne: płacz z okien zamkowych… Muzyka, śpiew, śmiech… kwilenie dziecięcia królewskiego – to tak, ale płacz! Płacze lud od pługa…

Jadwiga

…albo łątka, kiedy ją staruch szczeciniasty

Biskup

(patrzy w stronę drzwi)
Łątka? Co ty, dziecko…?

Jadwiga

On wie o tym… i dlatego

(podnosi nogę
ze sznurem)
mię co dzień na nowo przywiązuje… żeby łątka nie uciekła… do łątek, do zielonych paniątek, co koronami łowią ryby w szmaragdowym morzu, co za pan brat z makami tańcują po zbożu…

Biskup

(przerywa jej zażenowany;
łamie palce)
CórkoPan Jezus, który świat na krzyżu zbawił… miał też niemłodego ojca… Można by nawet rzec… starego ojca.
(z ogniem radosnej ulgi w oczach)
Za to Maryja Panna młodziusieńką była.
(psalmodiuje w religijno-erotycznym uniesieniu)
Matko Niebieskiego Pana… Ślicznaś i Niepokalana…

Jadwiga

A łątka jest pokalana… Pokalana przez starego gwałtownika.

Biskup

(trzepoce rękami)
Córkoświęty Efrem pisze, że święty Józef kaszlał i że plwocina z brody mu zwisała, ale że Najświętsza Panna Maryja pomimo to była do niego gorąco przywiązana. Święty Dmytro pisze, że Józef o lasce chadzał… Cóż z tego?! Przecież laska może posłużyć – do obrony! Mógł też mały JezusekChoć słowa Biskupa mają wyraźnie komiczny charakter, to faktem jest, że przedstawienie małego Jezusa z laską występuje w apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa Tomasza (II w.), w opowiadaniu zatytułowanym Drzewo Jezusa: „Pewnego dnia, kiedy już słońce zaczęło osuszać rosę, Maryja i Józef podchodzili do Nazaretu od strony Tyru i Sydonu. A gdy słońce jęło się podnosić, Maryja szła z trudem, aż usiadła zmęczona. I rzekła do Józefa: »Podnosi się słońce, które sprawia, że jestem zmęczona. Ale cóż mam zrobić? Nie ma cienia, który by nas osłonił«. I wyciągnąwszy ręce do nieba, modliła się, mówiąc: »O mocy Najwyższego, wedle miłego słowa, które mi zostało posłane od Ciebie, jak niegdyś je usłyszałam, ześlij mi cień, niech ożyje dusza, i daj mi ochłodę«. Gdy to Jezus usłyszał, uradował się na to słowo, i włożył w ziemię kij, który trzymał w ręku jako laskę, i rzekł z mocą: »Daj natychmiast cień mojej matce najmilszej!«. I natychmiast wyrósł ów kij na drzewo o gęstych gałęziach, które dało słodką ochłodę odpoczywającym” – „Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie apokryficzne, część 1: Fragmenty, narodzenie i dzieciństwo Maryi i Jezusa”, red. M. Starowieyski, Kraków 2003, s. 400–401. przez tę laskę skakać… hop! i hop! Nie trzeba ganić tego, co
(czyni znak krzyża)
Pan nam spuścił… w formie może nie tak anielsko cudownej, ale za to zachęcającej do niezliczonych cnót…
(uśmiecha się optymistycznie)

Jadwiga

(westchnienie)
Pierwszy mój mąż był i jest młody. I będzie młody.
(radośnie)
Z czarną łątką do białego ślubu… Lilie same się liczą, bo do trzech liczyć umieją… Już nie takie, jak były, czarną buzią się śmieją…

Biskup

(pochrząkując)
Jakie imię wybrał jaśnie pan król dla syna? Bo to będzie z pewnością syn!

Jadwiga

Na pewno Chamajtis albo Plugajło…

Biskup

Pani królowa żartuje… imię będzie chrześcijańskie… Najświętsza Panna być może także to i owo mogła świętemu Józefowi zarzucić… ale wiedziała, że tym większa nagroda czeka ją za znoszenie mężowej obrzydliwoty… Córko, znoś i ty, a Najświętsza Panna… ześle ci sutą rekompensatę!

(słychać kroki;
wstaje, wyciąga zza pazuchy
małą białą książeczkę)
A to… przepiękne poemy świętego Efrema.
(patrząc Jadwidze wymownie w oczy)
Jak pątnik usłyszy przez okno te śliczności… i te słowa ufności – aż raźniej pomaszeruje z powrotem do Jeruzalemu.
(ukłon, znika)

Jadwiga

(siedzi przez chwilę nieruchomo
z książeczką w ręku;
nagle zrywa się, staje prosto
i woła)
Nie!
(opada zmęczona i płacze)

Szpiegini

(zza żywopłotu)
Liebe KöniginLiebe Königin (niem). - kochana królowo… a Pończocha? Z łez nie uhaczkujesz Wielkiej Pończochy!
(energicznie)
Za druty – i naprzód!

Jadwiga

(uśmiecha się, ociera łzy)
Danke, liebe Elisabethliebe Elisabeth (niem.) - kochana Elisabeth

Szpiegini

Druty w garść.

(Jadwiga wyciąga spod sukni druty i motek)

Ein-zwei-drei. Oczko do oczka, w lesie znaleźli malutkiego smoczka. Ein-zwei-drei! Jedno spuść, a drugie w bok! Po roczku ze smoczka wyrósł im smok! Dwa dorzucam… Uważaj, żeby ścieg był ścisły… Jedno spuść. I tego smoka spławili do Wisły. Ein-zwei-drei! Na brzegu se siadł. Nadszedł gruby burmistrz. Smok burmistrza zjadł.

Jadwiga wybucha śmiechem.


Szpiegini

(ciszej)
Jest zamek w Malborku.
(głośno)
Ein-zwei-drei… Dach błyszczy, jakby tam położył rybę!
(ciszej)
Tam co dzień się zdarza, że rycerz powtarza: „Ich liebe drei Lilien, aber Tod für Diebe!”

Jadwiga rozpromieniona
chce wstać.


Szpiegini

Siedź, jak w belce siedzi gwóźdź! Dwa oczka naprzód, trzecie spuść!

(ciszej)
Sto tysięcy kopii i tyleż pancerzy! Nikt nie uwierzy. On wtedy uderzy. Już dudni jego wojsko tysiąckonne! Rycerze wołają: „Es lebe Hedwig!”. I błyszczą pancerze – wie die Sonne!

Słychać kroki. Za żywopłotem znów cisza.


Matka

(staje przed Jadwigą)
Cóż ty tak haczkujesz i haczkujesz, i to z białej włóczki?!

Jadwiga

(z dziwnym ogniem w oczach)
Białą Pończochę.

Matka

Tooo? To pończocha??! To wór.

Jadwiga

To Pończocha.

Matka

To wór.

Jadwiga

To Pończocha!

Matka

To… To wór. I już!

Jadwiga

(przeczy głową bezczelnie)
To Poń-czo-cha!

Matka

A druga?

Jadwiga

Wystarczy mu jedna. On zawsze jedną nogą kroczy. To dla tej jednej, czarnej, kroczącej, wysoko wzniesionej nogi!

(uśmiech szczęścia)
Jak zechce – to i drugą tu włoży. I dwunóż pokroczy!
(wkłada
ogromną stopę Pończochy na głowę)
Idzie-idę, idzie-idę…

Matka

Przesssstań!

(przelękniona stanem córki)
Mein Gott… Kto „idzie”?!

Jadwiga

Jeden taki prync, co robi szprync! Co, jak rano zaziewa – to lewą dłonią zburzy Wawel, a prawą Wilno śmierdzące kiszoną kapustą.

(nie widzą zaczajonego na palcach Jagiełły,
którego twarz może na moment wyjawić reflektor)
Co, jak zatoczy koniem – to świat się obróci jak fryga! Czerwony krzyż ma na piersiach, od wschodu na zachód, od południa na północ!

Matka

No-no-no… tylko sobie głowy nie zawróć jakim-takim z tysiąca i jednej nocy. Boś mężatka!

Jadwiga

(wraca do haczkowania;
z ironią)
Łatwo za dwieście tysięcy kupić… trzęsącą się koronę… z królową na dodatek – ale zdobyć Malbork to nie dla tych, co…
(bije się po udach,
imitując charakterystyczny śmiech Litwinów)
Mój prync… da im bobu!
(z dziecinnym zapałem)
Będą zmykać, aż się zakurzy! Będą czmychać – gdzie pieprz rośnie!
(klaska w ręce i tupie nogami
w złej radości)
Jak króliki! Jak myszy! Jak karakony!
(Jagiełło wycofuje się niezauważony.
Światła gasną,
ale jeszcze słychać rytmiczny szept haczkującej królowej)
Ein-zwei-drei! Po zimie przyjdzie maj! Dwa oczka znowu spuść, żeby konwalia mogła róść…




SCENA 3

[Dopisek inspicjentki:]
Projekcja
gwiazdozbiór


Szpiegini
(podbiega do Jadwigi)

Liebie Königin HedwigLiebie Königin Hedwig (niem.) - kochana królowo Jadwigo.

(Jadwiga otwiera oczy)
Młoda królowa musi umieć haftować… srebrem lamować, księżycować jasną igłą, na jedwab gwiazd ponasypywać i tym podobnych Vergissmeinnichtblumenów

Jadwiga

(przychodząc do siebie)
Aaa… Cieszę się bardzo… ale zamiast haftów wolałabym coś dla mej lali uszyć.

Szpiegini

(udając oburzoną,
mówi w stronę drzwi, za którymi zniknęli Posłowie)

Trzeba przede wszystkim pomyśleć pomyśleć o wielkim misterium robienia pończoch na drutach. Rodzenie dzieci i wyhaczkowywanie z siebie niekończącej się pończochy – oto gesty kobiety.
(wyciąga z torby dwa długie druty,
bierze je pod pachy)
(Zaczynamy).


Napis:
Austriacka intryga
Wilhelm u bram Krakowa

Ein-zwei-drei, oczko do oczka, usiadła mi sroczka, usiadła na lipie, ein-zwei-drei, modrą przędzę sypie, jedno dodaję, jedno spuszczam, karym okiem łypie i woła: „Już maj”. Dwa dorzucam, dwa dodaję, ein, zwei, sroczko, złap mi oczko, przestań wołać, że „już maj”.

(ciszej)
Książę Wilhelm pod Krakowem. Prosi o rozmowę w ogrodzie, gdzie praczki do Wisły chadzają.
(głośniej)
(Nić urwana, sroczka skrzeczy, dwa dorzucam, ein i zwei!)
(ciszej)
Nikt nie widzi, prędziuteńko! Liebe Hedwig, rękę daj!


Jadwiga
(rozkłada bezradnie ręce)

Nie mogę…


Szpiegini

(zdenerwowana)
Liebie Königin… mein Kind… Musisz.



Jadwiga
(zaczyna pociągać nosem)

Nie mogę…

(płacze)



[Dopisek inspicjentki:]
koniec projekcji



[Dopisek inspicjentki:]
WENTYLATORY!
Jak wchodzi Magda
do boksu

Szpiegini

(nie panując nad sobą,
przyskakuje do Jadwigi i ciągnie ją za rękę)

Chodź. I to już!
(naraz zauważa że spod długiej sukienki Jadwigi wyłazi sznur, którym ją przywiązano do dębowego krzesła, żeby jej uniemożliwić ucieczkę w czasie wizyty Posłów)
Mein Gott! Wie eine koza!
(nie tracąc otuchy,
podbiega do okna, otwiera je
i gwiżdże
w sposób niedający się opisać)

Gwizd budzi gwizdy coraz dalsze i coraz liczniejsze.
I noc zapada pofastrygowana gwizdami austriackich spiskowców.