IZBA PRZESŁUCHAŃ
Starannie wysprzątana. Firanki w oknach. Nowe meble, fotele, stół, na nim sa¬mowar. Wprowadzają Waszkowskiego. Czysta koszula, garnitur wyprasowany.
ROZWADOWSKI
Dziwi się pan, cóż to za nowe porządki?
GRISZYN
Nie sądzicie panowie, że należy w przyszłości odświeżyć te pomiesz¬czenia?
ROZWADOWSKI
Żebyśmy mieli tylko takie kłopoty.
GRISZYN
Może jednak wyjaśnimy najpierw panu Waszkowskiemu, skąd owe po¬rządki? Widzę, że to go ciekawi, czyż nie mam racji?
ROZWADOWSKI
Niech pan słucha. Zgodnie z pana wolą postanowiliśmy, aby to co pan napisał, w złożonych przed komisją zeznaniach, zostało niejako uwierzy¬telnione.
TUCHOŁKO
Iwanie Pawłowiczu, niechże pan mówi po ludzku. Zaprosiliśmy kon¬sula White.
ROZWADOWSKI
Chwileczkę, panowie! Wyjaśnijmy wreszcie...
TUCHOŁKO
Niczego nie trzeba wyjaśniać. Pan Waszkowski wie doskonale, do cze¬go zmierzamy.
WASZKOWSKI
Domyślam się.
TUCHOŁKO
No, proszę... Otóż chcemy, aby poczciwy Anglik usłyszał potwierdzenie tego, co nam pan napisał.
ROZWADOWSKI
I to wszystko.
GRISZYN
Spodziewamy się, że tak, jak do tej pory, zachowa pan rozwagę. Nie prosimy o nic, czego pan już dotychczas nie uczynił.
ROZWADOWSKI
Dla dobra sprawy
WASZKOWSKI
O czym pan mówił, panie pułkowniku?
ROZWADOWSKI
O pańskiej sprawie, ma się rozumieć. Sąd oceni tę pańską rze¬telność.
GRISZYN
Na to jeszcze przyjdzie pora. Jak pan się czuje?
WASZKOWSKI
Staram się przewidzieć, kiedy to się stanie.
ROZWADOWSKI
Co?
WASZKOWSKI
Kiedy mnie powiesicie.
GRISZYN
Co za czarne myśli?
TUCHOŁKO
Nie ma pan nadziei?
ROZWADOWSKI
Na miłość boską! Po co teraz wyręczać sąd, moi panowie. Sprawa pańska jest co prawda trudna...
WASZKOWSKI
Beznadziejna
ROZWADOWSKI
Tego ja nie powiedziałem
TUCHOŁKO
Panie Waszkowski, nikt z nas nie potrzebuje pańskiej śmierci. Niech pan, proszę, nie zapomina choćby o łasce cesarza.
WASZKOWSKI
Liczyłby pan na nią, będąc na moim miejscu?
GRISZYN
No, wiecie, panowie...
TUCHOŁKO (twardo)
Nie.
ROZWADOWSKI
Anglik się spóźnia. Zarządziliśmy przecież, żeby mu po drodze nie robili kłopotów.
GRISZYN (przy oknie)
Jest. Przyjechał dorożką. Myślałem, że wynajmie sobie po¬wóz... Rozgląda się, grubasek.
ROZWADOWSKI
Jaki musi być zmartwiony
TUCHOŁKO
Czemu?
ROZWADOWSKI
Nie widać upiorów. Na pewno drżą mu z wrażenia łydki. A przecież nie bijemy więźniów...
GRISZYN
Na ogół.
ROZWADOWSKI
Takie wypadki należą do zupełnych wyjątków. Pan sam może to po¬twierdzić.
WASZKOWSKI
Anglikowi?
TUCHOŁKO
Nie sądzę, aby o to pytał, panie Waszkowski.
Wchodzi konsul White. Jest zdenerwowany. Wita się z zebranymi.
ROZWADOWSKI
A to ekscelencjo pan Waszkowski.
Anglik wita się z Waszkowskim, przez dłuższą chwilę trzyma jego dłoń
ROZWADOWSKI
Jak pan widzi, wszystkie stosowne warunki zostały zachowane.
KONSUL
Pan się nazywa Aleksander Waszkowski?
WASZKOWSKI
Tak, proszę pana.
KONSUL
Nazywam się Arthur White. Jestem konsulem angielskim, przedstawicie¬lem królowej Wiktorii w Warszawie.
GRISZYN
Nie zechciałby pan najpierw napić się herbaty?
KONSUL
Dziękuję, panie pułkowniku.
ROZWADOWSKI
Wyjaśniliśmy już panu Waszkowskiemu, że chodzi o drobną for¬malność.
KONSUL
Chciałbym z tym panem porozmawiać dłużej
ROZWADOWSKI
Nie będziemy przeszkadzać, ekscelencjo.
Oficerowie gromadzą się w końcu sali, nie zwracając jakby uwagi na toczącą się pośrodku scenę rozmowy.
KONSUL
Wie pan zatem, dlaczego mnie tu zaproszono?
WASZKOWSKI
OWSZEM
KONSUL
Ma pan złożyć bardzo istotne zeznanie.
WASZKOWSKI
Uprzedzono mnie
KONSUL
Proszę pamiętać! Nie musi pan czynić niczego pod przymusem.
WASZKOWSKI
Nie chodzi o przymus
KONSUL
Zeznanie ma być dobrowolne. Całkowicie dobrowolne
WASZKOWSKI
Rozumiem.
KONSUL
Jeśli nie ma go pan ochoty składać – proszę odmówić
WASZKOWSKI
Nie skorzystam z tego prawa
KONSUL (zdumiony)
Pańskie zeznanie posłuży sądowi mego kraju do wydania pie¬niędzy, które pańscy rodacy zdeponowali w Londynie.
WASZKOWSKI
Mam tego pełną świadomość.
KONSUL
Jak to? Chce pan więc, abyśmy je im wydali?
WASZKOWSKI
Tak, ekscelencjo.
KONSUL
Oskarża się pana, o ile wiem, o zrabowanie – o przyjęcie – w swoim cza¬sie tych pieniędzy.
WASZKOWSKI
Wyjaśniłem te okoliczności
KONSUL
Nawet bardzo dokładnie. I teraz oto godzi się pan na ich zwrot? Jeśli w mojej obecności potwierdzi pan wszystko – sąd angielski nie będzie miał innej możliwości. Zarządzi natychmiastowy zwrot zdeponowanych pieniędzy tutejszym władzom.
WASZKOWSKI
Tego właśnie pragnę
KONSUL
Na miłość boską! Czy pan zdaje sobie z wszystkiego do końca sprawę?
WASZKOWSKI
Do jakiego końca? Powieszą mnie, ekscelencjo.
KONSUL
Spodziewa się pan, że zeznanie to wpłynie na łagodniejszy wyrok... Rozu¬miem i współczuję…
WASZKOWSKI
Nie, nie rozumie pan. Oni mnie powieszą.
KONSUL
W takim razie…
WASZKOWSKI
Niech pan teraz coś zrozumie. Przegraliśmy wszystko. Pan to widzi na własne oczy. Choćby pan tylko jeździł po tym mieście dorożką, lub wcale nie opuszczał mieszkania.
KONSUL
Proszę mnie nie oskarżać o obojętność.
WASZKOWSKI
Nie... nie pana... Otóż nie może być żadnego dalszego ciągu. Czy teraz mnie pan rozumie?
KONSUL
Niezupełnie, proszę pana
WASZKOWSKI
Pieniądze, przerzucone do Londynu, miały być przeznaczone na pro¬wadzenie dalszej walki. Ona już się skończyła. I – niech pan słucha – nie może mieć dalszego ciągu.
KONSUL
Bili pana?
podchodzi Rozwadowski
ROZWADOWSKI
Przepraszam. Wyjaśnił pan, zdaje się, swoje wątpliwości?
WASZKOWSKI
Nie bito mnie ekscelencjo.
ROZWADOWSKI
Czemu, wy panowie, podejrzewacie nas o wszystkie największe przewinienia?
KONSUL
Przepraszam. Być może, nie powinienem w ogóle stawiać tego pytania.
ROZWADOWSKI
Ależ nie o pytanie idzie, ekscelencjo. Dlaczego tak bardzo zależy wam zawsze na tym, aby w nas widzieć barbarzyńców?
KONSUL
Odpowiadam za siebie, panie pułkowniku.
ROZWADOWSKI
I w pewnym sensie za królową Wiktorię. Otóż nie biliśmy pana Waszkowskiego. Tak, jak nie bijemy innych więźniów...
WASZKOWSKI
Nie powiedziałem czegoś takiego, panie pułkowniku!
ROZWADOWSKI
Dajmy już temu spokój. Powiedział pan, że nie biliśmy pana i że swoje wyjaśnienia złożył pan wyłącznie kierując się poczuciem prawdy. Chcę powiedzieć, że to właśnie jest możliwe, ekscelencjo. Pan Waszkowski po prostu mówi prawdę. Bo nie ma od niej ucieczki.
GRISZYN
Trzeba tylko mądrego człowieka, aby to dobrze zrozumieć. Pan Waszko¬wski – choć to nasz przeciwnik polityczny – to właśnie zrozumiał. I dlatego zasługuje na nasz szacunek.
TUCHOŁKO
Zadowolony pan, ekscelencjo?
KONSUL
Raz jeszcze pytam – i nie oczekuję natychmiastowej odpowiedzi... czy potwierdza pan swoje zeznania złożone przed Komisją Śledczą?
WASZKOWSKI
Tak, ekscelencjo.
TUCHOŁKO
Zdaje się, że byłoby najlepiej, gdyby pan Waszkowski własnoręcznie, w obecności pana konsula, napisał podobne oświadczenie.
WASZKOWSKI
Jestem gotów
TUCHOŁKO
A zatem niech pan siada przy stoliku. Pióro, atrament i papier już tam leżą.
Waszkowski dochodzi do stolika
GRISZYN
Wielu osobom, które przyglądają się z pewnego dystansu...
TUCHOŁKO
Z boku mówiąc po prostu...
GRISZYN
Wydaje się, że między tymi, którz, prowadząc jakieś śledztwo, dążą do ustalenia prawdy – a ich więźniami wykluczone jest wszelkie głębsze porozu¬mienie. Że tu się liczy jedynie strach, kara, no i czasami... bicie.
ROZWADOWSKI
Wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie.
GRISZYN
Chyba jednak nie prawda, ekscelencjo?
KONSUL
Niewiele wyjaśniliśmy sobie, moi panowie.
GRISZYN
No – właśnie. Pan konsul jest na przykład zdumiony widząc jak postępu¬jemy z podejrzanym Waszkowskim. I zapewne nie może uwierzyć, że doszliśmy z nim do takiego porozumienia i to bez posługiwania się strachem, bez grożenia karami...
KONSUL
Trudno w to uwierzyć, pułkowniku. Choć osobiście podobnego zdania na temat stosowania niedozwolonych środków represji w formie kategorycznej tu nie wypowiadałem...
ROZWADOWSKI
Wypowiadał pan, panie konsulu.
KONSUL
Musieliśmy się nie zrozumieć
GRISZYN
Otóż wyjaśniam: pan Waszkowski działa dobrowolnie. Dodam więcej, nie oczekuje wyrozumiałości sądu, ma na sumieniu poważne przewinienia. Ten młody człowiek był przecież ostatnim naczelnikiem miasta, jak oni to sobie nazywali...
ROZWADOWSKI
Zdolny, pewny siebie.
GRISZYN
Mówi prawdę, bo przekonała go do tego sama rzeczywistość. Nie pałki i nie kraty. Ten człowiek ekscelencjo wie, że rozpętał – on i jego dawni przy¬jaciele – burzę, która mogła zniszczyć jego naród. O, to wielkie słowa. Ale prze¬cież zdarzały się już takie wypadki w dziejach. Doznał klęski. Poznał ciężar ofiar, jakimi przyszło płacić. Nie widzi więc innego końca… To tylko angielskie gazety mogą swobodnie, bo to nie kosztuje, wyrażać nadzieję, że walka nie jest tutaj na zawsze przegrana.
KONSUL
Angielskie gazety piszą prawdę, panie pułkowniku.
GRISZYN
Tak, jak ją widzą u siebie, nad Tamizą. Tu wygląda ona inaczej.
TUCHOŁKO
Gazety też zmienią niebawem temat. A tu zapanuje, Bogu dzięki, spokój. Jest pan zadowolony z tutejszego klimatu?
KONSUL
Angielski bywa gorszy. Ale nie jestem zadowolony.
WASZKOWSKI (wraca)
Oto tekst.
KONSUL
Dziękuję, panie Waszkowski.
WASZKOWSKI
Choć wolałby pan nie składać tego podziękowania.
Konsul rozkłada Ręce
WASZKOWSKI
Niech więc pan pamięta. Nie chcemy śmierci, ran, szubienic i zsyłek...
ROZWADOWSKI
Sam pan to słyszy, ekscelencjo
WASZKOWSKI
Nie chcemy tego z innych powodów, niż ci panowie
TUCHOŁKO
Cel się liczy, nie motywy.
WASZKOWSKI
Bo to jest nam potrzebne do życia.
KONSUL
Pan mi mówił niedawno o śmierci
WASZKOWSKI
Ona też jest potrzebna
ROZWADOWSKI
Przecież już mówiliśmy, że nie wolno upadać na duchu!
WASZKOWSKI
Nie będę prosił o łaskę
TUCHOŁKO
To nie interesuje z pewnością pana konsula. Można więźnia odprowa¬dzić do celi!
WASZKOWSKI (podaje rękę Konsulowi)
Żegnam, ekscelencjo
KONSUL
Niech Bóg ma pana w swojej opiece.
Waszkowski wychodzi.
ROZWADOWSKI
Jest coś w jego zachowaniu z pozera, prawda?
KONSUL
Rzeczywiście grozi mu kara śmierci?
GRISZYN
My nie jesteśmy sądem, ekscelencjo. Nie wydajemy wyroków.