Zaloguj się
Cytuj

"Dwie głowy ptaka"

Źródło: tei.nplp.pl
Cytowany dokument: Dwie głowy ptaka, Terlecki Władysław L.
Data aktualizacji: 26 lutego, 2023

Waszkowski

Nazywam się Aleksander Waszkowski... Jestem naczelnikiem Miasta Warszawy.

Griszyn

Myśmy myśleli, że pan wygląda starzej. Cóż to za tragiczne przypadki rzucają nam takich ludzi, jak pan. Chciałoby się powiedzieć, że wcale nie pasujecie do swoich godności. Pan był, przepraszam...

Waszkowski

Naczelnikiem Miasta Warszawy.

Griszyn

Proszę podpisać się pełnym imieniem i nazwiskiem

do Protokolanta
Pióro, zapomnieli, łobuzy, o atramencie. Tu się jeszcze trochę znajdzie. Dużo ostatnio zapisujemy papieru, panie...

Waszkowski

Waszkowski.

Griszyn

Kto by się spodziewał! Proszę mi wybaczyć to porównanie: jeszcze niedawno matka odstawiała pana od piersi. Kiedy pan zaczynał dopiero raczkować, a i wielu, dodajmy, z pańskich przyjaciół, których mieliśmy już okazję poznać tutaj, ja zaczynałem jako młody kadet swoją służbę. Minęło trochę czasu. I oto pan doszedł do tak wysokiej pozycji naczelnika tego ogromnego i niesfornego miasta, a ja... dochrapałem się zaledwie naramienników pułkownika. Jak pan widzi, młodość dawno, dzięki Bogu, minęła. Kiedy to sobie uprzytomnię, ogarnia mnie zawsze smutek. Widzi pan, odejdę na emeryturę najpewniej bez pięknych generalskich spodni z czerwonymi lampasami. Gdy mi doniesiono, że znalazł się pan w siódmym cyrkule, pośpieszyłem natychmiast na spotkanie. Mówiłem sobie: ot, ciekawe, jak też wygląda nasz dostojny gość? A ja sporo ostatnio o panu słyszałem. Od pańskich rodziców. Proszę się o nich nie niepokoić, są w wyśmienitym zdrowiu... Od niejakich BełdowskichPodobnie jak rodzice Waszkowskiego, byli przesłuchiwani jeszcze przed jego aresztowaniem, od pewnych dam...

Waszkowski

Co z siostrąTuż przed aresztowaniem Waszkowski chciał się z nią spotkać – przesłał jej list z prośbą o spotkanie. Klotylda nie pojawiła się w umówionym miejscu (u wdowy Szabelskiej na ulicy Elektoralnej), 19 grudnia w poniedziałek o godz. 10; śledzony Waszkowski został tego samego dnia aresztowany (zb. „Ostatnie chwile powstania”).?

Griszyn

A tego nie wiem. Ale dowiem się, dowiem i nie omieszkam donieść... Nie pyta pan, jakie to damy mam na myśli?

Waszkowski

Słucham.

Griszyn

Dobrze nam się rozmawia, prawda? Śmieszą mnie, proszę pana, ludzie, którzy rozpaczliwie podczas takich rozmów silą się na obojętność, a wiem przecież, że rozpiera ich ciekawość. Postępują tak z przyczyn konspiracyjnych. Taka jest przecież reguła gry. Ale natura bywa silniejsza, czyż nie mam racji? A więc słyszałem o panu miłe słowa od pani OstrowskiejZatrzymana i przesłuchiwana wcześniej niż naczelnik, przyznała się do udziału w konspiracji.... A tak! Niestety, ona sama aresztowana także. I siostrzyczka Domicella Opawska, której niezmierna słodycz bardziej pasowałaby w klasztorze aniżeli w izbie przesłuchań... Widzę, że pan zmęczony...

Waszkowski

Owszem.

Griszyn

Będziemy mieli okazję spotkać się niebawem. No i widzi pan, że traktujemy tutaj aresztantów po ludzku. My wszyscy jesteśmy już trochę zmęczeni. Dziś, kiedy płomień, który ten nieszczęsny kraj ogarnął, dogasa...

śmieje się
Widzi pan, jak się pięknie wyrażam, to wpływ waszych pism, które przyszło mi tutaj czytać, otóż dzisiaj, gdy ten płomień gaśnie...

Waszkowski

Mam gorączkę.

Griszyn

To już niedługo potrwa i odpocznie pan nareszcie. Nie wierzy pan, że nas wszystkich łączy dziś w pewnym sensie poczucie nieszczęścia, którego wy staliście się sprawcami? Pisywał pan do gazet?

Waszkowski

Nie pisywałem do gazetWaszkowski publikował odezwy zagrzewające do walki oraz artykuły opisujące sytuację w Warszawie., panie pułkowniku.

Griszyn

Zostawmy ten drobiazg. Ktoś tam wspominał, że pisywał pan do Sabowskiego w „Wytrwałości”, ale to szczegół mało istotny... No, cóż, rzeczywiście dajmy panu odpocząć, panie Waszkowski. Mój przyjaciel, pułkownik Tuchołko, którego niebawem pan pozna, powiedział ostatnio, że przyłapuje się teraz – kiedy właśnie ten płomień ostatecznie dogasa – na dziwnym uczuciu. Widzę, pan się zmartwił . Tak, ten sam! Pułkownik Tuchołko, którego nazywacie oprawcą pozbawionym uczuć ludzkich. Chce pan wiedzieć, cóż to za stan? Otóż skarżył się na dwa serca, które w sobie niespodziewanie odkrył. Miękkie dla tych, którzy oceniają we właściwych wymiarach swoją winę i twarde dla takich, którzy nie chcą się ugiąć, choć ich winy są oczywiste...To niedokładne przytoczenie słów Tuchołki znanych ze Sprawozdania Mariana Dubieckiego dla Komisji Międzyministerialnej X pawilonu z 1919 r. – Arch. Wojsk. rkp., nr. kol 56 „Tuchołko zwykł mówić: «Ja mam 2 serca, 1. miękkie, 2. twarde. Miękkie dla uległych, którzy chcą się przyznać, twarde dla tych, którzy odmawiają zeznań»”. Słowa te przytacza Henryk Jabłoński w książce Aleksander Waszkowski (Warszawa 1963), z której Władysław Terlecki zaczerpnął wielu informacji o szczegółach śledztwa. A ja myślę sobie czasami, że powinniśmy – mówiąc o doskonałej sprawiedliwości – sądzić ducha. Co pan na to?... Och, niechże się pan nie uśmiecha. Powinniśmy ukazywać duszę. Gdybyśmy kiedyś osiągnęli taki stopień doskonałości w sądzeniu naszych błądzących bliźnich, sprawiedliwość, którą wymierzamy byłaby zupełna. Bicie zaś, torturowanie, męki, których doznaje człowiek uwięziony – nie twierdzę, że dzieje się tak u nas w każdym wypadku! nie miałyby wówczas żadnego sensu.

Waszkowski

Nie rozumiem, panie pułkowniku.

Griszyn

A czyż możemy być szczęśliwi, posyłając na śmierć ludzi, o których wiemy, że ich duch buntuje się przeciwko nam do końca?... Teraz odprowadzą pana... W więzieniu niech pan przemyśli własne dzieje. I niech pan będzie rozważny...

Protokolant

Otwieramy teczkę, ekscelencjo?

Griszyn

Pisz pan: sprawa Aleksandra StanisławowiczaOtczestwo podyktowane przez Griszyna wskazuje, że ojciec Waszkowskiego miał na imię Stanisław. w rzeczywistości jednak był to Gabriel Waszkowski Waszkowskiego.

WIECZÓR. W CELI
Więzień milczący
ćwiczy
. I-szy,
odwrócony do ściany
, słucha alfabetu więziennego. W pewnej chwili ćwiczący
słabnie, osuwa się
na podłogę
. Waszkowski
podnosi go
,
kładzie
na pryczy
.
Waszkowski

Lepiej?

Więzień II milczy.
Waszkowski

Czemu nie chcesz mówić, człowieku? Może moglibyśmy jakoś pomóc?

Więzień I

Zostaw go. Zaraz wróci do siebie. Nie myślisz o ucieczce? Dawniej myślałem o tym stale. Teraz jakoś to osłabło.

Waszkowski
milczy
.
Więzień I

Z transportu czasami uciekają.

Waszkowski

Musiałbyś mieć więcej siły. Nie, na pewno cię zostawią.

Więzień I

A co z twoją sprawą?

Waszkowski

Nic.

Więzień I

Wysłali akta do sądu?

Waszkowski

Nie wiem.

Więzień I

Mówili, co cię czeka?

Waszkowski

Tak. Nie muszą mi zresztą niczego mówić. Wiem o tym dobrze.

Więzień I

Straszą. To jest jeszcze pora – zanim akta nie znajdą się w sądzie – aby się z tobą pobawić. Oni zawsze w takich wypadkach straszą. Co powiedzieli?

Waszkowski

Śmierć, przyjacielu.

Więzień I

Nie wierz! Zawsze to mówią. Teraz nie będą wieszać. Są ostrożniejsi. Nie zapominaj, że oni też się boją.

Waszkowski

Czego?

Więzień I

Za kilka tygodni walka wybuchnie od nowa.

Waszkowski

Nie.

Więzień I

To był tylko zimowy zastój. Należało przeczekać. Doskonale o tym wiedzą.

Waszkowski

Nie ma żadnych oddziałów, człowieku, lasy są puste, organizacja rozbita...

Więzień I

Ciszej!... Pokaż ręce... Delikatne.

Wchodzi
Strażnik.
Strażnik

Spacer. (

do Waszkowskiego
) Ty tu zostań. (
szarpie leżącego
) Jazda! Ruszaj się!

Wychodzą
. Waszkowski
podchodzi do ściany, słucha „telegrafu”
.
W progu
Oficerek.
Oficerek

Telegraf?

Waszkowski

To pan.

Oficerek

Dawno się nie widzieliśmy. Pracowałem poza Cytadelą. Przeglądałem rozmaite akta, aby wyrobić sobie zdanie o paru ważnych sprawach. (patrzy na pryczę) A ten? Widzę, że tu jeszcze jest? To nawet dobrze. Porozmawiam sobie z nim. To zdolny oficer z dobrej moskiewskiej rodziny. Ma zasługi z wojny na Kaukazie. Bardzo jestem ciekaw, co też powie, kiedy wreszcie do nas przemówi.

Waszkowski

Nic nie powie.

Oficerek

Powie, powie. Wiemy już i tak o nim sporo, może mi pan wierzyć. Cygaro?

Waszkowski

Proszę. Nie wie pan, czemu nie wyprowadzono mnie dziś na spacer?

Oficerek

Żebyśmy mogli porozmawiać, ale spacer pana nie ominie. Przechwycono podobno pańskie listy?

Waszkowski

A więc już pan je czytał?

Oficerek

Owszem. I niektóre pańskie zeznania również.

Waszkowski

Choć nie interesuje pana moja sprawa.

Oficerek

Sprawa nie – ale pan – owszem... Dlaczego pan napisał te zeznania? Pułkownik Tuchołko nie może się do dziś nadziwić pańskiej szczerości. To rzeczywiście bardzo ciekawy dokument.

Waszkowski

Co w mieście?

Oficerek

O, upłynie z pewnością dużo czasu, zanim zagoją się wszystkie rany.

Waszkowski

Pamiętają o nas?

Oficerek

O kim?

Waszkowski

O nas, z Cytadeli.

Oficerek

Zapewne. Ale nie jestem pewien, czy to wdzięczna pamięć. Są i tacy, którzy was przeklinają.

Waszkowski

Z rozpaczy.

Oficerek

Czy to nie wszystko jedno? Pułkownik Tuchołko sądzi, że liczy pan na względy sądu. Stąd, jego zdaniem, bierze się u pana ta szczerość.

Waszkowski

A pan?

Oficerek

Uważam, że on się myli. Kierowały panem inne motywy, czy tak?

Waszkowski

Długo jeszcze pan tu zabawi?

Oficerek

Sądzę, że myślał pan o historii, pisząc to wszystko. Chciał pan pewnie jakoś utrwalić ślad swojej obecności. O, to zrozumiałe. Tu przecież nie ma innych możliwości.

Waszkowski

Są.

Oficerek

Jakie?

Waszkowski

W celi obok spalił się żywcem pewien więzień.

Oficerek

Chory?... Te nasze zawsze przepełnione szpitale więzienne! Wie pan, co mi przyszło do głowy, kiedy czytałem pańskie wyjaśnienia?

Waszkowski

Nie jestem tego ciekaw.

Oficerek

A jednak panu powiem... Myślę, że na pewno łatwiej giną ci, którzy padają na początku.

Waszkowski

Musiała to być straszna śmierć...

Oficerek

O tak... Najciężej musi być tym, co giną ostatni. Pierwsi umierają z nadzieją, że ich wysiłek nie idzie na marne i że to, co zaczęli, zostanie uwieńczone bliskim zwycięstwem. Pan jednak nie może już mieć takich złudzeń. Nie ma czego zazdrościć, panie Waszkowski. Pułkownik Tuchołko sądzi, że pan walczy o życie. Myli się. Pan chce umierać...

Waszkowski

Ma pan odwagę stawiać takie pytania?

Oficerek

Wiem, że tak jest. Wiem też, dlaczego opisał pan to wszystko tak dokładnie: całą swoją karierę, wszystkie swoje czynności w buncie, no, wszystko, jednym słowem, co rzeczywiście było dla pana ważne...

Waszkowski

Dlaczego?

Oficerek

Bo pan był ostatni. Gdzie są ci następni? Musiał pan stawiać sobie takie pytania. Pod szubienicami, w więzieniach, na zsyłce? To są ci, którzy, jak pan, przegrali. Ale gdzie następni? Nie widać.

Waszkowski

I co jeszcze?

Oficerek

Z pewnością jednak musiał pan sobie postawić i to pytanie: czy zjawią się jeszcze kiedykolwiek? Może jednak naród musi być ponad takimi pytaniami. Na przekór marzeniom, które wam się kiedyś przyśniły? Może to wystarczająca lekcja i może historia nie powinna już dostarczać podobnych doświadczeń nigdy więcej? Oto jedyne sensowne pytanie, jakie wreszcie mógł pan sobie tu postawić. I które pan postawił. Wiem też, że pan się nie boi własnej śmierci. I że nie ma pan złudzeń co do kary. Obawia się pan czegoś stokroć gorszego.

Waszkowski

Słucham. Niechże pan mówi.

Oficerek

Zagłady narodu. Stanęliście bowiem na niebezpiecznej granicy. Narody giną również. Pańscy poprzednicy nie byli jeszcze świadomi takiego końca. Pan znalazł się w znacznie gorszym położeniu. Bo oto zamyka pan ten długi pochód. A następcy? Mogliby tylko strącić pański naród w tę przepaść, nad którą los was zatrzymał.

Waszkowski

Los?

Oficerek

Może pan to sobie nazywać inaczej. Siła, konieczność, historia – bo ja wiem zresztą, co jeszcze. Jeśli siła, to rozumiem, że musi pan odczuwać do mnie odrazę. Jestem przecież kimś, kto ją tworzy i umacnia.

Waszkowski

Jest pan bliski prawdy.

Oficerek

Uważam, że motywy wroga należy poznawać do końca. Nawet wtedy, gdy przeciwnik jest już powalony. A przy tym nie ukrywam, że darzę pana szacunkiem.

Waszkowski

Chce pan, widzę, żebym gardził samym sobą? Może mi pan wierzyć, że to, co tu wybrałem – nie było lżejsze od moich wcześniejszych wyborów.

Oficerek

Nie mogło takie być, panie Waszkowski.

Wracają
więźniowie ze Strażnikiem. Oficerek
przygląda się
Więźniowi II-mu.
Oficerek

No i porozmawialiśmy sobie. (

do Więźnia II
) Pawle Porfirowiczu! Pora zabierać się z tych pieleszy. Czas jechać do Modlina. Smutna stacja przeznaczenia dla takich, jak pan, dezerterów... (
wychodzi
)

Więzień II
siada na pryczy, potem odwraca się, podnosi ręce do twarzy, wstrząsa nim niemy płacz
.