W CELI
Więzień I
Tam leży twoja miska. Pewnie nie wszystko wystygło.
Waszkowski
Nie będę jadł.
Więzień I
Nie gadaj głupstw. Bierz łyżkę.
Waszkowski
Potem.
Więzień I
Potem wystygnie. Widzisz on zjadł wszystko. A jakim okiem patrzy na twoje jedzenie.
Waszkowski
Dobrze. Niech je…
Więzień I
Dobrze. Niech je…
Nie narzekaj. Jeśli masz rodzinę w mieście...
Waszkowski
Mam.
Więzień I
Postaraj się, żeby ci jedzenie przynieśli z restauracji. Nie smakuje?
Waszkowski
Nie chce mi się jeść.
Więzień I
Trzeba to opanować, nie wolno ci stracić sił.
Waszkowski
W porządku.
Więzień I
Wiesz, kto tu był? Pytał nawet o ciebie.
Waszkowski
Kto?
Więzień I
Lekarz. On do nas co jakiś czas przychodzi. Mówi, że ma tu najlepszych pacjentów. Tamtego zawsze najczęściej [bada], chce go zmusić, żeby powiedział choć jedno słowo: pić, boli... Siada i mówi, że nasze choroby są urojone. Mnie naprzykład też nie uważa za chorego. Sądzi, że jestem na najlepszej drodze do zupełnego wyzdrowienia. A wtedy – mówi mi – pojedziesz pan sobie na Wschód. Zaraz poczujesz się lepiej. Powietrze zdrowsze, nie pozwolimy też, żebyś tam zbyt ciężko pracował...
Waszkowski
Daje jakieś lekarstwa?
Więzień I
Bo co? Powiada, że natura wymyśliła na to wszystko jeszcze jeden sposób obrony.
Waszkowski
Cóż to takiego?
Więzień I
Obłęd... Ponieważ moja pamięć jest bardzo ścisła, nie jestem człowiekiem obłąkanym.
Waszkowski
Z pewnością.
Więzień I
Nie umiem tylko poradzić sobie z czasem. Poznasz to uczucie, bądź pewien. Wtedy wszystko mi się przypomina. Na przykład opowieści ojca o tańcach włoskiej trupy, którą sprowadził sobie kiedyś pan Szczęsny, Potocki. Balet podobno był świetny, przyjrzał mu się u carycy w Petersburgu. W pałacu – a to była zima – aktorzy nie mieli nic do roboty. Ćwiczyli godzinami. Zaglądał do nich podobno każdego dnia. Przynosił pudełko kandyzowanych owoców. Tancerka, którą sobie upatrzył, aby w tańcu uosabiała postać Ojczyzny, przytyła imponująco. Z trudem wykonywała swoje ruchy. Cieszył się na ten widok. Kazał opalać wszystkie gościnne pokoje w zabudowaniach, bo szykował na święta wielki zjazd. Stryjaszek w obwisłym fraku przymierzał przed lustrem orderowe szarfy. Nadeszły też gazetki z Warszawy. Podobno w okolicznych lasach ubito niedźwiedzia. Kazał go wyprawić i skórę wyprawioną dostarczyć do pałacu. Przynieśli pocztę z Pitra. Sporo intrygujących wiadomości. Wypadki toczą się tak szybko, że łatwo dostać zadyszki. W sprawach konfederacji istotne novum. Wydawało się, kiedy ją zawiązywali, że działalność potrwa długo, może dłużej, niż oni sami żyć będą. Że to fundament dopiero pod budowę, którą ukończą przyszłe pokolenia. A tu wypada uznać inną konieczność. Konfederację jednym słowem trzeba rozwiązać.
Otwierają się drzwi.
STRAŻNIK
Pióro–atrament–papier. I pamiętaj, że każdy arkusz ponumerowany!
Więzień I
Po co?
Waszkowski
Zostaw to dla mnie.
Strażnik wychodzi
.
Więzień I
Kazali ci? Nie mogą tego od nas wymagać
Waszkowski
Sam prosiłem.
Więzień I
Co chcesz robić? Uważaj, każde słowo będą w rękach obracać, niczego nie będziesz się mógł wyprzeć...
Waszkowski
Człowieku, nie chcę się niczego zapierać.
Więzień I
Jakże to?
Waszkowski
Wolę to wszystko spisać, rozumiesz?
Więzień I
Nie, nie rozumiem. Wylej atrament.
Waszkowski
Odejdź.
Więzień I
Myślisz, że w ten sposób uda ci się ich zmylić i że potem zostawią cię w spokoju...
Waszkowski
Uspokój się. Połóż się, odpocznij.
Więzień I
Chciałbym zobaczyć skórę tego niedźwiedzia.
Waszkowski
Wody?
Więzień I
Daj spokój.
Drugi z więźniów podnosi się
z pryczy
podchodzi do okna
zaczyna gimnastykę
.
Więzień I
Powinniśmy brać z niego przykład
Waszkowski
O jakim niedźwiedziu mówiłeś?
Więzień I
O tym, którego pan Potocki kazał sobie wyprawić i dostarczyć do pałacu.
Waszkowski
Słyszysz?
Więzień I
Stukają z góry po chwili
Pytają kim jesteś?
Waszkowski
Nie wiesz, kto tam jest?
Więzień I
nieufnie
Nie obchodzi mnie to.
Waszkowski
Spytaj, czy nie wiedzą, gdzie siedzi Sikorski?
Więzień I
Sam się naucz alfabetu. Co odpowiedzieć?
Waszkowski
Powiedz, że nazywam się Aleksander Waszkowski.
Więzień I
po chwili
Pytają, czy to prawda, że byłeś naczelnikiem miasta.
Waszkowski
Prawda.
Więzień I
Tego im nie powiem.
Waszkowski
Proszę cię. Powiedz, że pytam o Sikorskiego.
Więzień I
Zbierają pewnie dowody. Tuchołko bardzo kręci się koło twojej sprawy. Proszą, abyś był dobrej myśli. Zdaje się, że ciągle niewiele wiedzą.
Gimnastykujący się więzień wraca na pryczę
.
Waszkowski
Niech pan uważa! Tu jest atrament.
Więzień I
On też by miał ochotę to wylać!
Waszkowski
Co jeszcze?
Więzień I
Pyta o ciebie ten Sikorski. Podobno twój ojciec zwolniony.
Drzwi otwierają się
. Wchodzi
Oficerek.
Oficerek
Ciemno tutaj. Zapalić świecę!
Więzień I
Oszczędzamy. Świec jeszcze nie wolno palić.
Oficerek
Wolno. A to co?
Więzień I
Okno stuka.
Oficerek
Wydawało mi się, że to ten wasz telegraf
Więzień I
Myli się pan.
Oficerek
do drugiego Więźnia
A cóż u pana, Piotrze Pawłowiczu?
Więzień II milczy
.
Oficerek
Cygaro?
Więzień I
On nie pali.
Oficerek
Może któryś z panów? No, trudno... No, niechże mi pan wreszcie uwierzy. Naprawdę wiemy, kim pan jest. Milczenie niczego już nie utrudnia... Chciałem panu powiedzieć, że niebawem pojedzie pan do Modlina.
Wchodzi
Strażnik.
Oficerek
Pora na spacer?
STRAŻNIK
Zabierać się, jazda!
Waszkowski
Jestem chory.
STRAŻNIK
Jazda, mówię.
Oficerek
Zaczekaj... Czemu nie był u pana lekarz?
Waszkowski
Był.
Oficerek
No i cóż?
Waszkowski
Nie zaczekał, aż wrócę z przesłuchania.
Oficerek
Ach, tak... (do Strażnika
) Zostaw go!... Życzę udanego spaceru, Iwanie Michajłowiczu.
Strażnik z więźniami wychodzi
.
Oficerek
Bardzo pan cierpi? Cóż to za dolegliwość?
Waszkowski
Gorączka
Oficerek
No, tak... Nietrudno tu o coś takiego.
Waszkowski
Dlaczego tu nie wolno otwierać okien?
Oficerek
Przepisy. Nie znam się na przepisach więziennych. Nie jestem członkiem komisji. W wolnych chwilach poznaję miasto. Ale nie w zamiarach policyjnych. Rozczarowałem się szczerze mówiąc. Wydawało mi się, że jest piękniejsze.
Waszkowski
Nie najlepsza pora.
Oficerek
Piękne miasta zachowują swój charakter niezależnie od pory. Domyślam się, co pan ma na myśli. Przecież nie porę roku, czyż tak?
Waszkowski
Właśnie.
Oficerek
Pozwoli pan, że tu zapalę?
Waszkowski
Gdybym odmówił?
Oficerek
Musiałbym wyjść z cygarem na korytarz. Tam też się dobrze rozmawia.
Waszkowski
O czym?
Oficerek
O rzekomych urokach tego miasta (po chwili) Pan jest stale nieufny. Naprawdę nie interesuje mnie pańska sprawa. Nie wiem nawet, jak się pan nazywa.
Waszkowski
Łatwo sprawdzić.
Oficerek
Owszem. Jeśli się ma ochotę. I, być może, nabiorę takiej ciekawości. Aby rozwiać pańskie wątpliwości powiem tymczasem coś jeszcze. Przyjechałem tu między innymi dla zbadania sprawy tego milczącego więźnia. Przez pewien czas udawało mu się nas zmylić. Nie wiedzieliśmy, kim on jest, choć podejrzewaliśmy – zaraz po ujęciu – że to jeden z rosyjskich oficerów. Złapano go rannego na polu bitwy, po jakiejś potyczce. Otóż mnie interesuje wyłącznie ten człowiek.
Waszkowski
Wierzę
Oficerek
Badam wyłącznie sprawy dezerterów. Interesują mnie moi rodacy, którzy zdecydowali się na dezercję i którzy są – z naszego oczywiście punktu widzenia – zdrajcami narodowej sprawy. Każdy taki przypadek to osobna pasjonująca historia. Ten również wzbogaci niebawem moją wiedzę.
Waszkowski
Domyślam się.
Oficerek
Zdaje się jednak, że nie rozwiałem pańskich wątpliwości? A mnie naprawdę nie zajmuje pańska sprawa. Pan się tu urodził?
OFICEREK
Waszkowski
Tak.
Oficerek
Nie podoba mi się to miasto.
Waszkowski
Szkoda.
Oficerek
No cóż, pomówimy o architekturze (wyciąga zegarek
) A może innym razem?
Waszkowski
Wie pan, gdzie mnie szukać
Oficerek
Z pewnością. Żegnam.
Wychodzi, ale przedtem zapala świecę
. Po chwili Waszkowski siada przy stole
, zabiera się do pisania
.