W CELI
Wieczór. Pali się jedna świeczka wetknięta w misę z piaskiem. Więźniowie na swoich pryczach. Cisza. Po chwili odryglowują drzwi do celi.
WIĘZIEŃ I
Co ich tu znowu nosi?
Wchodzi Oficerek.
OFICEREK
Panie Waszkowski!
WASZKOWSKI (nie podnosi się z pryczy)
O co chodzi!
OFICEREK
Mówię do pana! Niechże pan wstanie.
WASZKOWSKI (podnosząc się powoli)
Słucham.
OFICEREK (zdenerwowany)
Nie mam dla pana dobrych wiadomości.
WASZKOWSKI
Spodziewam się. A jakie pan mógłby mieć?
OFICEREK
To są naprawdę złe wiadomości. Przed chwilą skończyło się posiedzenie sądu w pańskiej sprawie.
Jutro odczytują panu wyrok.
WASZKOWSKI
Wiem.
OFICEREK (ze złością)
Co pan wie?
WASZKOWSKI
Co mi odczytają. Czy kogoś jeszcze skazano, czy będę sam...
OFICEREK
To pana martwi? Tak, skazano. Pański podwładny sztyletnik.
WASZKOWSKI
Kara śmierci.
OFICEREK
Niech pan przemyśli swoją sytuację. Wyrok musi być jeszcze zatwier¬dzony.
WASZKOWSKI
Trzeba zachować urzędową staranność. To wszystko? Śpiący jestem, poruczniku.
OFICEREK
Wszystko. Niech pan pamięta, co mówiłem. Trzeba ostatecznie przemyśleć swoją sytuację. Wrócę tu do pana.
WASZKOWSKI
Niepotrzebnie.
OFICEREK (wskazuje na milczącego więźnia)
Woli pan towarzystwo Iwana Porfirowicza? No, ten nie będzie wisiał. Czeka go kula w łeb. (wychodzi trzaskając drzwiami)
Waszkowski kładzie się na pryczy.
WIĘZIEŃ I
Co on ci powiedział?
WASZKOWSKI (niechętnie)
Mówił o sądzie
WIĘZIEŃ I
Nie wierz mu. Chce cię podejść. Oni tak postępują do końca... Jaki wyrok?
WASZKOWSKI
Śpij.
WIĘZIEŃ I
Oni tak zawsze robią. Nie wolno, żeby cię podeszli.
WASZKOWSKI
Człowieku, skazali mnie na śmierć. Rozumiesz? Na śmierć... Daj mi teraz spokój.
WIĘZIEŃ I (wstaje, siada na pryczy Waszkowskiego)
Milczałeś, prawda?
WASZKOWSKI
Nie.
WIĘZIEŃ I
Nie zdradziłeś?
Waszkowski milczy.
WIĘZIEŃ I
Inaczej przecież nie skazaliby cię. Posłuchaj, oni już nie będą zatwier¬dzać wyroków śmierci. Boją się. Udają tylko... Na wiosnę...
WASZKOWSKI
Zostaw mnie
WIĘZIEŃ I
Jesteś w lepszej sytuacji niż ja. Mnie zniszczy choroba. Wyrok śmierci zamienią na zsyłkę. Myśl teraz o ucieczce. Można uciec z etapu. Słyszysz?
WASZKOWSKI
Dlaczego udajesz?
WIĘZIEŃ I
O czym mówisz?
WASZKOWSKI
Dlaczego udajesz obłęd?
WIĘZIEŃ I
Kto ci to powiedział?
WASZKOWSKI
Nikt
WIĘZIEŃ I
Oni myślą, że jestem chory. Bzdura. Nie usiłuję wyprowadzić ich z błędu. Teraz dają mi wreszcie spokój. Niczego im nie powiedziałem, niczego ze mnie nie wydobyli, ani jednego zbędnego słowa. Dochowałem wierności. Niczego nie ujaw¬niłem.
WASZKOWSKI
Dużo tego miałeś?
WIĘZIEŃ I
Bo co?
WASZKOWSKI
Chciałbym wiedzieć, za co odpowiadałeś
WIĘZIEŃ I
Odpowiadałem przed Bogiem za wspólną sprawę.
WASZKOWSKI
Szkoda, że tego nikt nie usłyszy. A może to i lepiej.
WIĘZIEŃ I
Jak to? Przecież ty słyszysz.
WASZKOWSKI
Za kilka dni będę wisiał. Byłeś tutaj, kiedy wieszano tamtych pięciu?
Więzień I milczy.
WASZKOWSKI
Musiałeś być. Słyszałeś, jak ich wyprowadzano? Turkot wozów, na których jechali...
WIĘZIEŃ I
Byłeś przy tym?
WASZKOWSKI
Nie. Ale słyszałem. Najpierw był Traugutt. Czekał na znak od nas.
WIĘZIEŃ I
Cóż to za znak?
WASZKOWSKI
Że palimy jego archiwum. Sam nie byłem na placu, bo paliłem te papiery, rozumiesz?
WIĘZIEŃ I
Straszne
WASZKOWSKI
Dzień był pogodny i z miejsca, na którym stali pod szubienicą, dym dobrze było widać. Wtedy zdjął okulary i oddał je spowiednikowi. Nawet nie słyszałem jęku, jaki przeszedł przez tłum. Bardzo dużo było tych papierów. I już nic nie ocalało. To był ostatni ślad. Rozkazy, nominacje, listy, wszystko. Już niczego nie znajdą.
WIĘZIEŃ I
Wypełniłeś rozkaz. Musiałeś tak zrobić.
WASZKOWSKI
Nikt nie znajdzie. Ci, którzy będą czegoś szukać w przyszłości, znaj¬dą pusty grób. Pomyśl o tym.
WIĘZIEŃ I
Kłamiesz. Odnajdą, znajdą wszystko. Oni odnajdą na pewno.
WASZKOWSKI
Niech tego nie robią!
WIĘZIEŃ I
Opamiętaj się!
WASZKOWSKI
Oby tego nigdy nie robili, szalony człowieku. Będą nas przeklinać.
WIĘZIEŃ I
Błogosławić
WASZKOWSKI
Biedny głupcze