Zaloguj się
Cytuj

"Orfeusz"

Źródło: tei.nplp.pl
Cytowany dokument: Orfeusz, Anna Świrszczyńska
Data aktualizacji: 10 stycznia, 2023
Śmierć Orfeusza


Anna Świrszczyńska
Sienna 22 m. 36
ręcznie (autorka)
/ Muzyka /
Menada

Chcecie posłuchać opowieści o śmierci Orfeusza, najdziwniejszego z śpiewaków?ręcznie Jak długo szukałyśmy go ręcznie zarysowana zmiana szyku na „szukałyśmy go długo” my, menady, aby schwytać i zabić i jak pewnej nocy natrafiwszy na ślad czekałyśmy wiedząc, że przyjdzie. I zdarzyło się, że gdy jedne leżały u brzegu strumienia, a niektóre tańczyły

/muzyka/
ukazał się Orfeusz po środku polanki, a ujrzawszy, jakręcznie podnosimy się zwolna i przybliżamy wielkim kołem zrozumiał, że umrze. Roześmiał się tedy i mówił:

Orfeusz

Chwileczkę, szlachetne panie. Tak, to mój kres. Nie ma wątpliwości. Miałeś nosa ręcznie, Orfeuszu, żeś wyszedł tej nocy na przechadzkę, zamiast spać, jak inni porządni ludzie. Upolowałeś piękną niespodziankę – śmierć. I nie bylejaką – z ręki bachantek. Owych bajecznych bachantek, o których pełno niestworzonych plotek i gadania w każdej wiosce greckiej, w każdej gospodzie. Niechże wam się przypatrzę zbliska, znakomite istoty. Ha ha! Jaki tłok. ( Ciekawość, widzę, wzajemna. Jedna przez drugą pcha się, by zobaczyć Orfeusza, by posłuchać jego głosu, prawda? Tego głosu, co kołysał fale i zwierzęta) ręcznie dodany nawias i przekreślenie zaznaczonego fragmentu ołówkiem .
Ile oczu! Oczy chmurne, zniecierpliwione, złośliwe, naiwne – oczy bezwstydne, żarliwe, roztargnione. Bogowie! ani jednej pary oczu spokojnych.

Menada

Nieuprzejmy jesteś, Orfeuszu.

Orfeusz

Ja? Och, to bardzo bolesny zarzut, nadobna istoto. Zawsze byłem galantem wobec dam, wielbicielem pięknej płci, moje panie, a przytem dworak – nadworny śpiewak bogów – ha, ha!

Menada

Jak ty się śmiejesz.

Orfeusz

Poprostu.

Menada

Czy tak samo uciszałeś wzburzone bałwany? Poprostu?

Menada

Menady Jak zwie się naprawdę?

Orfeusz

Wy, menady, kochacie imiona, jak wszystkie istoty, które pragną gwałtownie.

Menada

Imię – to niby zaczarowane rękawiczki. Można przez nie ująć rzeczy nieuchwytne.

Orfeusz

Chcecie ujmować rzeczy nieuchwytne.

Menada

Imię to niby sieć. Można w nie złowić na chwilę różne rzeczy. Bogów i zwierzęta, czasem trwogę, czasem szczęście. Ale ta sieć ma zbyt wielkie oka. Za szybko
za duży patos melodyjny nadpisane ręcznie nad linijką [komentarz autorki?]
wycieka z niej wszystko. Zaklęcia słowa są za słabe. Dlatego zaklinamy także gestami.

Orfeusz

Zaklinacie także zabijając.

Menada

Zaklinamy zabijając.

Orfeusz

Dziwnie tak podkr. ręczne rozmawiać siedząc wśród was. Oczy wasze migocą, patrzycie niemal pokornie.

/Monotonny śpiew menad/
"menad" zakreślone pomarańczowym ołówkiem, z dorysowanym obok kluczem wiolinowym – wskazówka muzyczna?
Co to?

Menada

To śpiew | ręcznie bachantek.

Orfeusz

Cichy niby do snu.

Menada

Nie zasypiamy nigdy, dlatego śpiewamy kołysanki.

Orfeusz

Szukałyście mnie oddawna.

Menada

Oddawna, jak się szuka skarbu. Jak się szuka źródła. Jak się szuka oszałamiającego bogactwa. Ludziom wystarczy słuchać twego głosu, lwom lizać twój ślad, kobietom – płakać. Menady pragną cię zabić.
Bo potokiem jest Orfeusz,
a my wypijamy potoki.
Powietrzem jest Orfeusz,
a my wypijamy powietrze.
Płomieniem jest Orfeusz

Orfeusz

O, duszyczki wzruszające! O, duszyczki łakome! Czy potraficie wypić płomień?

Menada

Patrzysz na nas z uśmiechem. Kto cię nauczył kochać menady? Trudno je pokochać.

Orfeusz

Jesteście tak blisko, że słyszę jak biją wasze serca. Pochylacie czoła ruchem zwierząt. Płonicie się. Jakież to (potężne )zamyślenie okuwa wasze członki? Oczy zmącone, gęby powoli żują ciemną trawę. Pewno gorzka, bo kąciki ust wyginają się, cieknie z nich ślina. ręcznie dodany nawias i przekreślenie zaznaczonego fragmentu ołówkiem
Doprawdy, ogarnia mnie wzruszenie. Chciałbym pogłaskać którą z tych głów. Włos na nich nigdy nieczesany wyrasta jak nieujarzmiona roślinność, wije się według wdzięcznych i osobnych zwyczajów, przyrodzonych roślinności.

O
adnotacja muzyczna – cóż to? Czemu tamta pomrukuje gryząc palecce? Ręczna korekta
[
Tajemniczy
]
nawias muzyczny ból targa jej piersią. Czy za dziecięciem, urodzonym gdzieś przy drodze, na jednym z tysiąca przewędrowanych szlaków górskich, a które dziś porwał wilk? A może sama rzuciła je ze skał, a teraz opłakuje z
[
gwałtowną
]
ręcznie skreślone, nawias muzyczny czułością tygrysicy.

Menada

Ulecz nas.

Orfeusz

Uleczyć was? A cóż posiadacie prócz swej choroby? Cóż posiadają ludzie prócz swych nieszczęść? Zbyt są biedni, by je bogowie mieli im odbierać.

Menada

Nie uleczysz nas?

Orfeusz

Mogę zabawić. Aglae, siądź bliżej. Nie wiem czemu twoje cierpienie szczególnie mnie wzrusza. Jesteś dzika. Nie umiesz się nawet dziwić, jak nie dziwią się zwierzęta. Jesteś, niby dziecko, bez winy. Ty ręcznie rzucisz się na mnie pierwsza, żeby zabić. Gdybym miał przed sobą dzień życia…

Menada

Gdybyś miał przed sobą dzień życia…

Orfeusz

Tobie powierzyłbym moją mądrość, moją sławę, moją nieśmiertelność.

Menada

Co to jest nieśmiertelność ręcznie ? Po co mi? Czy to

[
odurzający napój? Czy taniec z obcych stron? Czy to odurzający napój? Czytaniec z obcych stron? Czy
]
nawias muzyczny nowy wróg ręcznie ?

Orfeusz

Nowy wróg, Aglae, którego nie zwyciężysz.

Menada

Nie rozumiem. Jestem znużona.

Orfeusz

Wszystkie jesteście znużone. Powiem wam lepiej bajkę.

Menada

Wesołą?

Orfeusz

Ha ha, wesołą i troszkę podstępną. Bajkę o piekle

_
podkr. muzyczne . Znakomita, zobaczycie. Zapomniałyście? Byłem przecież – jedyny z śmiertelnych – za życia z wizytą w Hadesie. To coś znaczy. Cerber, Charon, wielki porządek, a jakże – karność. Diabły mają swoje przydziały, resorty. A najzabawniejszy jest Hermes.
_
podkr. muzyczne Nagania biedne duszyczki do swej łodzi i wiecie, co im deklamuje?
Dusze znakomite i rozważne, oto miejsce,
gdzie dane wam będzie zaspokojenie szlachetne
ciekawości, co matką jest mędrców.
A z jakim przejęciem on to gada, ten cynik! I popycha oszołomione i zahukane widziadła szewców, powroźników, złodziei i straganiarek, które nigdy za życia nie zaznały ciekawości, co jest matką mędrców i którym tak dobrze było w poczciwych, kaprawych powłokach cielesnych. To się nazywa uszczęśliwiać przemocą!

Menada

Byłeś u Persefony? podkr. ołówkiem, przerywane

Orfeusz

Rozumie się. U Persefony, królowej piekieł. Gdy ujrzałem ją, wydawała się roztargniona. Czesała włosy i namaszczała je tłuszczem. Powiedziała:

Hades
adnotacja muzyczna; dopisane Hades [motyw muzyczny?] :

Persefona
O
zaznaczenie muzyczne

Wiesz, mam żal do mojej matki. Nie umiem rozpaczać. Nie powinno się wydawać za mąż córek, które nie umieją rozpaczać.

Orfeusz

Ależ Persefono ręcznie – czy nie pamiętasz, że zostałaś podstępem porwana przez Plutona? Matka… jej wielkie zmartwienie… o tym wszyscy wiedzą.

Persefona narcyz nadpisane ołówkiem

Tak, to jeszcze nie było najgorsze. Pamiętam tę łąkę, jasną jak lusterko, to niebo rozpędzone. I cień własnego ciała koło nóg, gdy schyliłam się, by zerwać kwiat

_
podkr. muzyczne . Z początku było jako tako. Płakałam wśród ścian okopconych i wilgotnych. Westchnienia ludzkie osiadły na nich jak dym.
Nikt nie jest w stanie tego odczyścić. Z pułapu promieniowały blade żółwie, olbrzymie jaszczurki rycz muzyczny nawias syczały cieżko. To było drażniące. Litowałam się nad każdą duszą, wydawałam surowe wyroki, obowiązujące przez wieczność. Syzyfa tak skazałam i kilku innych. Patrzałam porozumiewawczo na Plutona.
/ śmieje się /
Nie było nudno w tej jaskini. Wszystko dokoła przerażało. Wielkie nieszczęścia, wyszukane grzechy. Rozpaczałam dnie i noce. Pluton ogarniał mnie ramieniem, mówił:

Pluton
nowy motyw muzyczny

Przywykniesz, przywykniesz dziecino…

Persefona

Ach, był zawsze podrażniony. Zrywał się – taki miał nerwowy krok – odchodził do miejsca najstraszniejszych kar. Z brwią nawisłą palił tam grzeszników na wolnym ogniu. Słyszałam jęki. On śmiał się czasami, zrzucał z siebie szaty. Piekło było mu za małe.

Pluton

Piekło jest dla mnie za małe, Persefono. Duszę się. Oh, gołąbko, nic na to nie poradzisz, to są sprawy zawiłe. Klimat, widzisz, nie służy
od wina a przecież nie piję. Ogień mnie upija – haha
mi, duszno, niby w łaźni i pochmurno. Uf, jestem spocony! Czerwony jak nadpisane nad linijką i wstawione tu ogień, w którym duszyczki skwierczą. Oh, ciężkie życie.

Persefona

Patrzałam z odrazą. Schylał szpetne czoło, śmiał się znowu. Taką twarz ma może Nemezis. Potem, gdy byliśmy sami, ocierałam mu z czoła pot i łzy. Gardziłam sobą. Ach, jak mnie wzruszała taka łza, znaleziona w kącie jego krwawego oka. Wybiegałam w gaje cyprysowe, darłam szaty wśród trzody głupich duchów, apatycznych jak obrazki. Uspokojona, długo jeszcze przeklinałam Ananke, co każe grzeszyć i cierpieć.

Orfeusz

Tu Persefona umilkła. Światło podniecenia znikło z jej twarzy. Po chwili rzekła smutno:

(jak poprzednio – zacząć [???] – rozwiać – skończyć)
dopisane ołówkiem
Persefona

Orfeuszu, nie mów nikomu. To najstraszniejszy grzech. Przyzwyczaiłam się do piekła. Zaczynam tyć. Ciało moje robi się tłuste, świeci. Pluton mówi, że jestem coraz piękniejsza.

Pluton

Rozkwitasz, moja żono. Te bransolety – jak one błyszczą na twych pociemniałych rękach. Piekielnicy wodzą za tobą ślepiami. He he, ładna jesteś.

motyw muzyczny nr 10
Persefona

Zakopcone ogniem piekielnym bransolety przystrajają mnie, niby niewinne kwiaty z ziemskich łąk. Posiadłam przeciągły wdzięk, jaki mają kobiety, lubiące patrzeć w lustro.

/lekko/
Potrafię być nawet dowcipna, stroję się. Widzisz – toalety piekielne.

(niższy głos)
ręcznie, ołówkiem
Orfeusz

W istocie – dosyć oryginalne.

Persefona

Popatrz na to lusterko. Świeci, prawda? Wypolerował je dla mnie Charon. niższy głos dopisane na marginesie Jęczy po nocach koło swojej łodzi nad rzeką. Obrzydliwy potwór. Pluton nie każe mu dawać nigdy dużo jeść, żeby warczał na cienie, rozumiesz, żeby się bały. Warczy z głodu jak pies. Tylko do mnie łasi się ta poczwara.

Orfeusz

Piękne zwierciadełko.

Persefona

Widzisz, rękojeść rzeźbiona w dwa smoki. Gryzą się delikatnie jakby igrały. I patrzą na siebie ślepia w ślepia. Czego to może być symbolem? Mniejsza z tym. Aż dziw, że ten potwór umie zrobić takie rzeczy.

Orfeusz

Może dlatego, że nigdy nie daje mu się do syta jeść.

Persefona

/lekko/
Może.
/posępnie/
Patrzę w to lusterko godzinami.

Orfeusz

Czemu płaczesz

_
podkreślenie muzyczne , Persefono? (niepokój – pytać) ołówkiem

Persefona

Jaki wstyd. I gdzie jest kara? Kto wymierzy mi sprawiedliwość? To jedno mogłoby ocalić duszę moją, grzeszniejszą od duszy Syzyfa i duszy Tantala i tych biednych królewien Danaid, które sama skazałam…

/pauza; muzyka/
motyw muzyczny
Orfeusz

Nie byłem zdolny jej pocieszyć. Splotła dłonie na karku, patrzała wyzywająco i chmurnie. Maleńki, pękaty piesek, maleńki szafranowy potworek przypełzł i lizał jej nogę. Siarka ciekła mu z opasłego pyska. Leżała długo gryząc figę, wyciągnięta wśród swych strojów jak odaliska. Wtedy powiedziałem:

O
adnotacja muzyczna
Persefonozimnym (?) – błaga ołówkiem

Persefona

Persefono… Jakoś inaczej niż dotąd zabrzmiało moje imię w twych ustach.

Orfeusz

Mówię głosem człowieka, który prosi o łaskę.

Persefona

O łaskę królowej zmarłych

Orfeusz

Czy wiesz, po co przyszedłem?

Persefona

Wiem. Każde dziecko greckie zna tę bajkę. (z lekkim przekąsem, niby opowiadając) ręcznie dopisane, przekreślone Sławny poeta Orfeusz tak kochał żonę swą, Eurydykę, że nie uląkł się Cerbera i jedyny z żyjących zstąpił do Hadesu. Kiedy stanął w obliczu królowej Tartaru, zamiótł ziemię połą fałdzistego płaszcza, jaki noszą Trakowie…

Orfeusz

Nie mam płaszcza.

Persefona

Nic nie szkodzi. Zamiótł ziemię połą płaszcza i zawołał głosem, który uśmierzał lwy –

Orfeusz

Cóż zawołał?

O
Motyw muzyczny

Persefona

Persefono, królowo za siedmiorgiem zielonych drzwi,
Persefono, królowo za siedmiorgiem zielonych pieczęci,
Persefono, królowo za siedmiorgiem zielonych świec.

Orfeusz

Tedy królowa rzekła: – Czego żądasz, Orfeuszu?

Persefona

Żony mojej, Eurydyki – powiedział Orfeusz. A królowa zaśmiała się.

O
Motyw muzyczny

Orfeusz

Czemu śmiejesz się, królowo?

Persefona

To uśmiech podstępny, poeto. W zły czas przyszedłeś. Pani piekieł nudzi się.

Orfeusz

Śmiertelni ją nudzą?

Persefona

Nie.

Orfeusz

Nieśmiertelni?

Persefona

Nie.

Orfeusz

Nudzi się sama sobą.

_
podkr. muzyczne To nieuleczalne.

Persefona

Nie jesteś uprzejmy.

Orfeusz

Nie jestem uprzejmy. Uprzejmi ludzie nie składają za życia wizyt w Hadesie. Skończ, królowo, bajkę dla greckich dzieci.

(szorstko) dopisane pod spodem
Persefona

O! skończy ją kto inny. Ja odegram tylko swoją rolę i powiem: – Orfeuszu, królowa zmarłych, wzruszona twą wielką miłością, oddaje ci małżonkę

/pauza; muzyka/

Orfeusz

Tak tedy poszedłem na łąkę anemonów, gdzie siedziała Eurydyka w towarzystwie Alkmeny i dwu sióstr Orestesa. Ach, jak była zmieniona! Ruchy miała podobne do łez płynących, lica nieopisane. W ręku trzymała kądziel. Gdy ją ujrzałem, trochę dąsała się, targała paluszkami w złości żółtawe nitki. Wyznała mi w tajemnicy:

Eurydyka

One są okropne. Niedawno tu przyszły i tak mocno poruszają się, cierpią, śmieją. O, widzisz tam tę rozrosłą brunatną dziewczynę? To Elektra – kiwa się po całych dniach w rosochatym wieńcu na głowie, dumna ze swojej boleści jak z kosza dobrze wypranej bielizny. A Alkmena ciągle śpiewa.

Orfeusz

Nie myśl o nich, moja słodka żono . Zabiorę cię stąd. Uśmiechnij się. Pomówimy o innych sprawach. Pamiętasz dom rodziców, kiedy byłaś jeszcze mała?

/sennie/
Eurydyka

Dom rodziców...

Orfeusz

Tak. To okno od wschodu, zawsze na nim stały doniczki z kwiatami, a pod oknem ławeczka, pamiętasz?

/z chwilowym ożywieniem/
Eurydyka

Ławeczka! A tak, tak!

Orfeusz

Kłóciłyście się z siostrą, kto na niej usiądzie. A ty byłaś straszna złośnica, kopałaś i drapałaś, a potem buch! I już jej nie ma. Uciekła do pastucha, do bydła. Raz wtedy spotkałem cię na łące jak strzygli owce i mówię: wstyd, taka duża panna zamorusana i obdarta jak znajda. A ty – ha! ha! – odpowiedziałaś mi bardzo nieuprzejmie. Coś takiego, aż wstyd powtarzać...

Eurydyka

Więc po co powtarzasz? To już tak dawno.

Orfeusz

Nie, bo byłaś taka śmieszna. Ja nawet nie wiem jak w domu ci pozwalali. Potem dopiero zmieniłaś się, wydoroślałaś. Zrobiła się taka strojnisia – ha, ha...

Eurydyka

O kim mówisz?

Orfeusz

Przecież o tobie.

Eurydyka

Nie pamiętam.

Orfeusz

A pamiętasz morze? Niedaleko domu. Żeglarze czasem śpiewali mijając brzegi. Różni żeglarze. Często śpiewali w obcym języku – jacyś barbarzyńcy. Wrócimy tam, chcesz?

Eurydyka

Dokąd?

Orfeusz

Na ziemię, moja słodka Eurydyko.

Eurydyka

To długa droga...

/pauza/
Orfeusz

Darujcie, menady, że skrócę opowieść, choć to przybliża mi zgon. Była ciągle senna, gdy wiodłem ją drążonymi korytarzami ku światłu słońca, gdy stąpaliśmy powoli, a jaskinie piekielne migotały, a diabły piekelne jęczały. Ach, cóż więcej mam mówić. U wejścia stał Cerber, pies trzygłowy. Pytał o imię. Ale ona milczała. Kiedy nalegałem, skrzywiła usteczka:

Eurydyka

Nie mogę powiedzieć dokładnie. To wszystko jedno. Nie męcz mnie.

Orfeusz

A kiedy groziłem, jak się grozi niedobremu dziecku, zaśmiała się z przekorą.

Eurydyka

Ja się niczego nie boję. Przecież już nie umrę.

Orfeusz

Ach, czemu powiedziała takie słowo . To był wyrok. Zaraz podszedł do niej Hermes. Nie zdziwiła się wcale, kiedy dotknął jej ręki na znak, że zostaje w Hadesie. Nie spłoszyła się, zbyt łagodny miał uśmiech. Odeszli razem. Próbowała tańczyć po drodze. Podnosiła ręce bardzo powoli. To było smutne. Kiedy zawołałem ją po imieniu, jak się woła gołębicę, odwróciła się i powiedziała:

Eurydyka

Bądź zdrów.

Orfeusz

Zdawało mi się, że nie rozumiała tego wszystkiego, nie widziała mej boleści. Była jakby za szybą. Umarli są tacy delikatni, lżejsi od nas. Odeszła uśmiechając się. Oto moja opowieść, menady.

/pauza, muzyka/
Menada

Menady usnęły.

Orfeusz

Śpią jak dzieci. Dopiero teraz widać, jak są jednak podobne do zwykłych kobiet. Teraz, gdy oczy mają zamknięte. Gdyby nie kozia skóra na prawej piersi, gdyby nie wieniec z bluszczu na splątanych kudłach… Ciekaw jestem snów menad.

Menada

Nie mamy snów. Nie zasypiamy nigdy. To pierwszy raz. To ty jedynie zdołałeś je uśpić, pogromco panter.

Orfeusz

Ciebie nie uśpiłem.

Menada

Mnie | nie. ołówkiem podkreślenie

Orfeusz

Czemu?

Menada

Jak one mocno śpią. Możnaby przejść wśród tych ciał, jak przez pobojowisko, nie zbudziwszy nikogo. Krok – i byłbyś wolny. Czuję twoją wolność w powietrzu. Powietrze płonie od jej zapachu. To noc pokoju.
ciszej ołówkiem nad linijką
Czy słyszysz, jak gadają strumienie? Niby dzieci w kolebkach. Cała natura oddycha dobrocią. Nie wierzę w wyroki Ananke. Żadna zła rzecz nie stanie się tej nocy. Pojednanie… oswobodzenie… Coś osobliwie łagodnego zniża się od gwiazd.

Orfeusz

W istocie. Coś najbardziej łagodnego. [???]

Menada

Niby ogień przezroczysty, będący zarazem muzyką, żywioł czuły i cenny jak serce w piersiach, radość nieśmiertelna.

Orfeusz

Ha, ha, Aglae, Aglae!

Menada

Co?

Orfeusz

Przecież ty śpiewasz | ręcznie o śmierci.

Menada

Ja?

Orfeusz

Gdybyś mogła słyszeć swój głos. Takim głosem mówi człowiek, który pragnie i czuje bliskie spełnienie pragnienia. Ty pragniesz zabić.

Menada

Pragnę zabić.

Orfeusz

Ciebie jednej mój czar nie uśpił. Jakżebym mógł uciec. Ty przecież czuwasz. Nie darmo przez te kilka godzin pokochałem cię ponad wszystkie stworzenia. Ty jesteś najdziksza. Jedyna z ludzi i zwierząt, której nie zwyciężyłem.

Menada

Orfeuszu

Orfeusz

Niebo niedługo zblednie, Aglae. Obudź menady, już czas. Ananke rzekła, że

[
muszę
]
"muszę" - nawias muzyczny umrę przed wschodem słońca.

Menada

Orfeuszu

Menada

Weź bęben, uderz w wielki bęben, zawołaj…

Menada

Zawołam.

/szeptem/
Menada

Siostry moje, menady, siostry moje, menady, siostry moje, menady

Anna Świrszczyńska
(Góry. Noc Orfeusz sam)
Orfeusz

To wzgórze ma coś szczególnego. Czy nie jest to miejsce, którego szukam, miejsce gorejące i płoche, jak gorejące i płoche było życie Orfeusza i będzie śmierć. Tak, to powietrze śmierci. Ma dziwny czar. Jego milczenie podnieca jak zbyt długa pauza między dwoma słowami.
Cudzoziemcze- powiedział ten stary, - Tak, tak… Nie składa się bezkarnie wizyt w piekle. Ludzie opowiadają o mnie przerażające historie. Matki pokazują mnie dzieciom: patrz, on widział Persefonę. I boją się. A menady – śledzą zdala każdy mój krok i czekają chwili,… I oto nadeszła. Dziś święto wielkich Dionizji, święto szalonych uciech i wesela. Już raz szedłem na taką uroczystość. Ale wtedy - zawróciłem. To było dawno. Pierwszy raz od tego czasu czuję spokój. Chcę umrzeć lekko i pogodnie. Czyż nie byłem człowiekiem, który umiał się śmiać jak nikt w Grecji? Śmierć ogromnie upraszcza zawikłania życia. Umarli mają tak mało obowiązków. Nie tęsknią, nie buntują się. Więc w oczekiwaniu na swój kubek letejskiej wody…

Oberżysta

(wchodzi)
Tam do diabła, wesoła droga, nie ma co. Z narażeniem życia tu człowiek chodzi, z narażeniem życia… Hola, poczciwcze, coś za jeden, bo nie widzę.

Orfeusz

Cudzoziemiec.

Oberżysta

Cudzoziemiec. Szkoda. Nie będziesz mi mógł udzielić informacji czy tędy nie szedł pewien mężczyzna w sile wieku? Dokładnie nie wiem jak teraz jest ubrany, bo już dosyć dawno nie widzieliśmy się. Nazywa się Orfeusz.

Orfeusz

Nie słyszałem.

Oberżysta

Toś prostak, bracie. Orfeusz- sławna osoba na całą Grecję. Mój przyjaciel. Ludzie go tu widują w okolicy, tylko do miasta nie zachodzi. Odkąd wrócił z tamtego świata mówię, że pomieszało mu się w głowie. Zdziwaczał. Ale dzisiaj jego zwolennicy urządzają w Delfach uroczystość, bo to rocznica. Przygotowane już okolicznościowe mowy, chór kapłanów, a na zakończenie dla prostaczków nawet popisy linoskoków. Cóż - trzeba w czymś ustąpić na rzecz gustów gminu, jeśli się chce zdobyć popularność. Więc żona uparła się, że to będzie efektownie, jak sprowadzimy Orfeusza. Rozesłałem ludzi na wszystkie strony, kosztowało mnie to grubo. Ale tego jej jeszcze mało. Koniecznie żebym ja sam. Oma mówi, że jest kobietą z inicjatywą. Ja lubię kobiety z inicjatywą – owszem – tylko nie w charakterze żony. – he, he…

Orfeusz

A co to dziś za rocznica?

Oberżysta

Śmierci Eurydyki. Ach, ile to lat minęło. Pamiętam jak dzisiaj. Był w kawiarni, śmiał się jak nigdy, śpiewał pieść o centaurach a w parę godzin potym…

Orfeusz

Pieśń o centaurach. Idąc do Grecji słyszałem w oberży taką pieśń. Mówili że to podobno jakiegoś cudotwórcy.

Oberżysta

To napewno ta. Zaśpiewaj ją, mój człowieku, wśród nas nikt jej nie pamięta.

Orfeusz

(deklamacja)
Gdzieś wyborniejsza kompania w taką wiosenną noc, jak centaury dzikich gór, bóstwa wesołe i sprośne. Jedyni to przyjaciele opilca oraz kpiarza i filozofa, co bywa jak oni barbarzyński. Więc lekkomyślną tą odą pochwalmy pijane uroki centaurów i swawolnych kochanek ich i tej nocy wiosennej.

Oberżysta

Brawo, brawo. Ażem się popłakał. Mój człowieku, chociaż wydajesz mi się pochodzić z dosyć lichej familii, z dołów, jak to mówią, społeczeństwa, jednak gotów jestem zaprosić cię na dzisiejszą uroczystość, abyś- naturalnie za przyzwoitym wynagrodzeniem- odśpiewał…

Orfeusz

Za wynagrodzeniem- ha, ha. Bardzo mi żal, ze muszę odtrącić tak ponętną propozycję. Jestem cudzoziemiec, człek wędrowny, i cza mi już iść.

Oberżysta

Śmiejesz się jednak w sposób prawie grecki. Powiedziałbym nawet że śmiejesz się jak Orfeusz, mój przyjaciel. Ach, co to była za przyjaźń. Jaki związek dusz. Wiele pomysłów mu podsunąłem. Tę pieśń właściwie układaliśmy wspólnie. Piszę pamiętniki o tych czasach. Wydawcy błagają mnie, abym jak najszybciej wykończył…

Orfeusz
Orfeusz

Jeśli chcesz w istocie tego dokonać, radzę ci, znakomity panie, oddal się jaknajprędzej z tego miejsca.

Oberżysta

Dlaczego?

Orfeusz

Bo tu niebardzo bezpiecznie. Nie jest wykluczone, że gdzieś blisko menady zbierają się na swoje obrzędy. A pan wie, one są bardzo nieuprzejme dla tych, których posądzają o zbytnią ciekawość.

Oberżysta

Menady. Jestem w niebezpieczeństwie życia. Ach, na co mnie ta kobieta naraża. !

(wybiega)

Orfeusz

Poczciwiec nie wie nawet jaką mi oddał przysługę. Potrzebne mi było takie spotkanie. Człowiek potrzebuje czasami obecności drugiego człowieka- nic więcej, tylko obecności. Ktoś śpiewa- nie, to złudzenie. To jeszcze nie one. Nim nadejdą jest nieco czasu. Właściwie trzebaby zrobić rachunek sumienia, a może coś w rodzaju testamentu. O czym to się mówi w obliczu śmierci, kiedy dusza więziona w ciele – jak powiada Plato – wraca do swojej niebieskiej ojczyzny, do świata idei. A ciało pozostaje. Żałosna okoliczność. Przyzwoitość nakazywałaby je pożegnać. Powłoka cielesna… Muszę wam wyznać wstydliwą tajemnicę. Diablom się przywiązał do tego, że ją posiadam. Łączy nas sentyment, mnie i moje ciało. Zapewno śmieszna rzecz a jednak można usprawiedliwić podobną słabostkę. Noga, brzuch, język- chwyta mnie rozrzewienie. Czymże byłbym bez tego bogactwa. ? Nie lubimy myśleć o tym. Czujemy się wtedy trochę niepewnie. Człowiek czasami staje się zuchwały i mówi: to moje. Albo zgoła nieostrożnie: To ja, Niebezpieczne słowa, najmilsi. Bo wreszcie nadchodzi chwila, gdy rozstaniemy się z tym wszystkim. Czeka mnie wielka podróż, a jestem z rodu koczujących, których synowie którzy zatracili cnotę ojców cnotę tęsknoty i lękam się wielkiej podróży.

Aglae

(wchodzi)
Lękasz się? To ciekawe.

Orfeusz

Mes saluts, mademoiselle. Kto jesteś?

Aglae

Zwierzę.

Orfeusz

Jakie?

Aglae

Święte, święte zwierzę. Dzika maciora.

Orfeusz

Zwierzątko. Czy można je obłaskawić?

Aglae

To twój zawód.

Orfeusz

Rozkoszna mała. Tylko ślepia ma paskudne.

Aglae

Darujcie, panie. Oprawca mi je wyłupił, a oprawcy pachołki - figlarny człeczyna - znów je wstawił przez swawolę, ale źrenicami do środka.

Orfeusz

Jesteś ślepa.

Aglae

To nieważne. Samicom oczy nie potrzebne do patrzenia.

Orfeusz

A do czego?

Aglae

Żeby wabić, panie.

Orfeusz

Osobliwa kokieteria, ale nie podchodź za blisko. Mogę zobaczyć, że drżysz.

Aglae

Ja zawsze drżę.

Orfeusz

Ty jesteś menada?

Aglae

Znasz mnie, panie.

Orfeusz

Zapomniałem imienia.

Aglae

Aglae dzieciobójczyni.

Orfeusz

Aglae, najmłodsza ze stada. Pamiętam ten miękki głos młodego zwierzęcia.

Aglae

Czemu się śmiejesz?

Orfeusz

Ty mnie najbardziej nienawidzisz najdziksza z dzikich. Ty pierwsza mnie znalazłaś. Inne pewnie krążą, tropią…

Aglae

(z pogardą)
Jak suki bez węchu.

Orfeusz

Ach, widzę w twych oczach coś zachwycającego. Rodzi się coś zachwycającego na odległości między piersią Orfeusza i ramieniem dzikiej niewiasty, cuchnącej kozim tłuszczem i ludzką krwią.

Aglae

Co?

Orfeusz

Ależ śmierć, moja śmierć.

Aglae

Czemuś tu przyszedł Orfeuszu? Dziś dzień wielkich Dionizji. A tu jest święte miejsce, gdzie nikt z ludzi nie odważa się przyzachodzić. dzi nie odważa się zachodzić.

Orfeusz

Być może sam nie wiem czemu. Może instynkt ciemny mnie tu zagnał, instynkt, który kieruje krokami zwierząt. Może przyszedłem do was po dar, a może sam dar przynoszę, łup dzikim łowczyniom. Podobno was barbarzyński bóg nauczył osobliwych obrzędów. Nauczył jak się rozszarpuje lwy, by zdobyć ich moc. może przyprowadziła mnie tu wyrocznia, a może przychodzę jako winowajca.

Aglae

Jako winowajca?

Orfeusz

Pamiętasz gdy tu szedłem – wtedy to ty zawołałaś w krzakach: Orfeuszu, Eurydyka jest śmiertelna. Wtedy niosłem wam moc i ocalenie. Byłem bogacz, ale wystarczyły cztery słowa… Bo miłosierdzie moje nie było doskonałe. Był skarb, który jak skąpiec zachowałem dla siebie.

Aglae

Kto cię nauczył kochać menady?

Orfeusz

Chciałbym pogładzić twą głowę nieszczęsną i odrażającą. Kudły na niej dawno nieczesane wiją się jak osobliwa roślinność. I ten ruch głowy spłoszonego ptaka, jaki miała Eurydyka

Aglae

Kto cię nauczył kochać menady? Trudno je pokochać.

Orfeusz

Trudniej poskromić.

Aglae

Czyż nie wiesz, cudotwórco, że do tego wystarczy czasem jeden gest, jedno słowo… W taką noc jak ta po raz pierwszy objęły mnie ramiona mężczyzny. Nie widziałam jego twarzy, gdy śmiejąc się porzucił mnie przed świtem skuloną jak pies z przetrąconym grzbietem. Potem byli inni, ale nikt nie pogładził mych włosów.

Orfeusz

(słychać dalekie okrzyki)
Czy słyszysz? Te menady. Krążą tu, nie mogę znaleźć. Krzyknij, niech przyjdą. Niebo zacznie niedługo płowieć na wschodzie. Ananke – mówią ludzie – stworzyła was po to, żebyście zabijały.

Aglae

Co to jest Ananke?

Orfeusz

Nie śpi nigdy.

Aglae

Więc podobna jest do nas.

Orfeusz

Świat cały wierzy w nią, ale ona nie może dotąd uwierzyć w siebie. To ją chroni. Myślę, że nie ma wyobraźni, dlatego zdoła władać światem.

Aglae

Czy ona jest potworem?

Orfeusz

Możliwe, że ma tylko gardło i ogromny żołądek, który może pochłonąć wszystko: zwierzęta, ludzi i konstelacje gwiazd.

Aglae

A jeśli ma wyobraźnię?

Orfeusz

Pobożni nie powinni o tym myśleć.

Aglae

Bardzo długo byłam pobożna. Wypełniałam to, do czego mnie przeznaczyła Ananke. A teraz nie chcę.

Orfeusz

Aglae.

Aglae

Nie chcę zabijać. Popatrz, na ziemi i na niebie świecą drogie kamienie. Strumienie gaworzą jak senne dzieci w kolebkach. To noc pokoju. Coś osobliwie łagodnego zniża się od gwiazd. Niby ogień przeźroczysty, będący zarazem śmiechem, żywioł czuły i cenny jak serce w piersiach, radość nieśmiertelna.

Orfeusz

Co robisz?

Aglae

Oto flet, którym zwołują się menady. Oddaję ci ten flet. Wyprowadzę cię tajnymi ścieżkami. Jesteś wolny.

Orfeusz

Łudzisz się, menado.

Aglae

Uśmierzyłeś menadę. Patrz, zrzucam z ramion skórę, z głowy wieniec. Uciekniemy ku dolinom, do ludzi. Będę żyła jak zwykła kobieta, będę uśmiechać się i prząść. Zasnę – pierwszy raz od tylu lat. zasnę

Orfeusz

Popatrz na swe palce. Szkli się na nich krew. To nie są palce prząśniczki. Mają osobliwy kształt.

Aglae

Te palce oddały flet. Pójdź, o panie. Będę twą sługą, będę cię wielbić. Moja słodycz przyniesie ci pociechę, moja wdzięczność – zapomnienie. Spokojne, ciche życie…

Orfeusz

Ciche życie…

Aglae

Pójdź, Orfeuszu, uciekniemy stąd, póki czas. Co to?

Orfeusz

To ich muzyka.

Aglae

Straszna.

Orfeusz

Nie słuchaj.

Aglae

Nie będę słuchać. Nie wiem jak mogłam to znieść. Jak mogłam tańczyć przy wtórze. Ale teraz.

Orfeusz

Teraz nie jesteś już menadą.

Aglae

Nie jestem. Jaka ulga.

Orfeusz

Będziesz żyła wśród ludzi. w jasnym domu pełnym kwiatów. Będziesz miała dom i dziecko

Aglae

Tak. Będę nosić delikatne sukienki. Stanę się płochliwa i pokorna.

Orfeusz

Na progu chaty będziesz nucić dziecku kołysanki i trefić włosy przed zwierciadłem, by uczynić się piękną oczom małżonka.

Aglae

A zimą – gdy wiatr od gór przyleci, będziemy razem z nim układać modlitwy, które niosą ludziom ukojenie i gotować zioła, które leczą choroby. A kiedy dziecko w kołysce zapłacze – zaśpiewam mu kołysankę. Przypomnę sobie kołysanką, jaką już kiedyś nuciłam memu małemu syneczkowi. Temu, którego zabiłam.

Orfeusz

Nie myśl o tym.

Aglae

Ale wiesz – nigdy nie będę nachylać się nad kołysanką. dziecko mogłoby się przestraszyć moich oczu, mogłoby zapłakać. Przecież babka powiedziała do mnie, gdy miałam 15 lat: Aglae- ty masz oczy zbrodniarki. Orfeusz Nie myśl o tym.

Orfeusz

Odejdźmy stąd.

Aglae

Odejdźmy. Jak ja nienawidzę tej muzyki. Wsącza się w krew i nienawidzę mojej krwi.

Orfeusz

Nie słuchaj.

Aglae

Ach, panie, proszę was, jeśli mam się wyleczyć, bądźcie pobłażliwi. Nie żądajcie odrazu zbyt wiele. Zacznijmy wprzód od rzeczy najprostszych. Najpierw trzeba mi będzie wyłupić oczy – z głowy – oczy zbrodniarki.

Orfeusz

Co ty mówisz?

Aglae

A potem, panie – wytoczymy krew z moich żył. Tak, trzeba to zrobić ale dokładnie, co do kropelki. Bo jak zostanie choć kropla, to może się zdarzyć, że zacznie się burzyć w żyłach, gdy zadudnią nasze bębny frygijskie, gdy daleko zaskowyczą flety.

Orfeusz

Zamilcz.

Aglae

A potem, panie, trzeba mi będzie połamać nogi obie, żeby nie porwały się już nigdy do tańca, żeby nie poniosły mnie nocą w góry, na polanę. Jeśli to wszystko uczynimy, dalej pójdzie już łatwo.

Orfeusz

Posłuchaj, Aglae. Twoje życie się odmieni. Zapomnij Trzeba zapomnieć o przyszłości. Jesteś teraz nowym człowiekiem. Będziesz żyła jak wszystkie kobiety. Nie będziesz więcej rozpaczać.

Aglae

Tak. Nie zaznam rozkoszy, jaką daje rozpacz.

Orfeusz

Coś wyrzekła. Opamiętaj się. Nocami będziesz spała. Napełni cię spokój i czystość. Nie będziesz grzeszyć ni mordować.

Aglae

Nie zaznam rozkoszy, jaką daje grzech i mord, jaką daje zbrukanie i poniżenie.

Orfeusz

Zapadasz w otchłań i mówisz nową otchłań. To ta piekielna muzyka. Jakiś czar okuwa twe członki. Oczy masz ślepe.

Aglae

Samicy oczy nie są potrzebne do patrzenia.

Orfeusz

Obudź się.

Aglae

(nieprzytomnie, z gniewem)
Kto jesteś, co mieszasz się do rzeczy świętych?

Orfeusz

(patrzy na nią, podaje flet)
Twój flet- będzie ci potrzebny.

Aglae

(chwilę patrzy nieruchomo, potem gwałtownie chwyta flet i gra.)
Siostry moje, menady. Siostry moje, menady. Siostry moje, menady. Wy, które nie zasypiacie nigdy, wy, które nie śmiejecie się nigdy, wy, które nie litujecie się nigdy- przybądźcie.
(wchodzą menady)

Orfeusz

Witajcie nadobne. Oto ten, którego szukacie. Ujarzmił centaury, oczarował ocean, zwiedzał piekło, flirtował z Persefoną- bardzo pracowicie sobie żył. Ale wszystko na świecie na koniec.

Menady

Pokłon tobie święty mężu.

Orfeusz

Ile oczu! Oczy chmurne, zniecierpliwione, złośliwe, okrutne, oczy bezwstydne- bogowie! Ani jednej pary oczu łagodnych.

Menady

Pokłon tobie, święty mężu.

Orfeusz

Z nieba na ziemię spływa szaleństwo Dionizosa. Powietrze płonie od jego zapachu. Jak tkliwie płonie, jak sennie. Ono sprawia, że za chwilę święte się staną palce wasze rozszarpujące i ciało moje rozszarpane, i cierpienie wasze, którego nie ukoi śmierć Orfeusza, które będzie zawsze.

Menady

Pokłon tobie, święty mężu.

Orfeusz

Kto wy?

Menady

Najpokorniejsze. Najpobożniejsze. My pożeramy świętych, by świętość zdobyć.

KONIEC