Zaloguj się
Cytuj

"Orfeusz"

Źródło: tei.nplp.pl
Cytowany dokument: Orfeusz, Anna Świrszczyńska
Data aktualizacji: 10 stycznia, 2023
(Góry, noc. Orfeusz sam.)
Orfeusz

Otom przygnieciony przez największy ciężar świata – ja, wczoraj gorejący i lekki jak tancerz. Chwilami, zdaje mi się, że dzięki pomyłce bogów jestem Atlasem, co dźwiga sklep niebios. A to tylko ta rzecz lekka niewymownie: cień rzęsy na jedwabnym policzku Eurydyki. Gdy oddalała się od życia łatwo jak dźwięk oddala się od fletu… Byłem silny, a przyszło silniejsze, by mnie powalić. Byłem gwałtowny, a przyszło ciche, by mnie zwyciężyć. Oto wiosenna noc, noc nadmiaru i pełni. W taką noc najpotężniej krzyczy w człowieku szczęście, w taką noc najwspanialej rozkwita cierpienie. Eurydyko. Eurydyko. Nigdy nie będę trzymał w ramionach dziecięcia, któreby się ukształtowało pod twym sercem, w którym biłaby twa ciepła, czuła krew. Zamiast dziecka urodziła się z naszej miłości tęsknota i zostawiłaś mi ją odchodząc. I oto jest we mnie, płonie we mnie dzień i noc jak lampa bezsenna, straszliwa. Chodzi za mną jak bestia na aksamitnych łatach – olśniewająco drapieżna zawsze. I kocham ją i drżę – ja, pogromca oceanu i lwów przed tym zwierzęciem, które mam ujarzmić.

Aglae

(wchodzi)
Orfeuszu… Orfeuszu…

Orfeusz

Kto mówi?

Aglae

Zbłąkana.

Orfeusz

Czego chcesz ode mnie?

Aglae

Ach, łaskawy panie. Miałam dziecię, dzieciątko. Wilk je porwał.

Orfeusz

Wilk?

Aglae

Miałam dziecię, dzieciątko. Rzuciłam je ze skały.

Orfeusz

Kobieto…

Aglae

Proszę cię, jeśli masz serce litościwe, przystań na chwilę. Zaśpiewam ci kołysankę, którą nuciłam memu syneczkowi. Podróżni rzadko idą tą drogą, a jak kto się zjawi – ucieka prędko i nie chce posłuchać. Ulituj się, dobry człowieku.

Orfeusz

Kto jesteś?

Aglae

Aglae dzieciobójczyni. Miałam lat pietnaście gdy babka powiedziała: ty masz niedobre oczy, Aglae. To są oczy zbrodniarki. A ja miałam wtedy lat piętnaście i byłam nieświadoma zła

(ukazują się monady)
Orfeusz

A one?

Aglae

One… nie śpią nigdy.

Orfeusz

Menady.

Aglae

Menady, panie.

Orfeusz

Więc to tak spotykamy się pierwszy raz. Oddawna się do was wybierałem. Kto wie – może od wielu lat.

Aglae

A my czekałyśmy.

Orfeusz

Wiem.

Aglae

Nocami przychodziłyśmy pod dom, gdy wszyscy spali.

Orfeusz

Wiem.

Aglae

Jak biły nasze serca na deszczu w ciemności, gdy każde stworzenie ma schron, każdy, każdy ptak gniazdo, tylko złodzieje i menady przemykają po drodgch i czają się za węgłami wśród pustkowi.
Przykładałam głowę do ściany. O siostry, jaka ulga. Jaka pomoc. Tam za ścianą jest także bezdomny. Wiatr, co szarpie naszymi włosami i jego przenika zimnem. Czy słyszycie jak szepce: gdybym mógł je uleczyć, oddałbym za to wszystko. Wszystko – prócz…

Orfeusz

Zamilcz. To było dawno. W czas wielkich Dionizji. Wybrałem się do was, lecz zawróciłem z drogi.

Aglae

Ktoś zawołał w krzakach: Orfeuszu, Eurydyka jest śmiertelna.

Orfeusz

W istocie ktoś tak zawołał.

Aglae

Zawróciłeś. Ale było już za późno.

Orfeusz

Tak.

Aglae

Dzisiaj i ty błądzisz po górach. Dziś w twojej krwi ten sam niepokój, co w naszej, ten sam mrok. I ty nie zasypiasz i nigdy już nie będziesz spał.

Orfeusz

Odkąd to trudnicie się wróżbami rywalizując z wyrocznią delficką?

Aglae

Sępy wietrzą ścierwo. My wietrzymy cierpienie. To nas nasyca, uspokaja, pokrzepia.

Orfeusz

Czego chcecie?

Aglae

Chodź z nami. Dla ciebie już tylko jedna droga. Zostaniesz szaleńcem jak my. Utracisz cnoty i winy. Będziesz grzeszyć, by potem rozpaczać w ekstazie dionizyjskiego płaczu. Będziesz rozpaczał, by potem grzeszyć w ekstazie dionizyjskiej radości. Chodź z nami.

Orfeusz

I cóż mi dacie?

Aglae

Oszołomienie. Potrójne oszołomienie. Tańca, wina i rozkosz.

Menada I

(wychodzi z gromady i tańczy)

Wkoło i nieustannie,
wkoło i nieustannie
drży i migoce
rytm dytyrambu.
Z oczami w słup,
z włosem omdlałym
święty wir
porywa nas –
nieprzytomne, nieprzytomnie, nieprzytomne.

Menada II

(z dzbanem wina)
Upijemy cię winem ciemnym, winem mocnym. Poczujesz we krwi sen i ogień. Nie będziesz pragnął niczego pod słońcem, tylko odurzenia które trwa wiecznie, które obezwładnia i unosi jak fala coraz dalej, coraz dalej – aż ku śmierci.

Menada III

Pod wodospadem zimnym jak lód o świcie menada ugryzie cię w usta i za włosy pociągnie do jaskini. Oszalejesz, a wtedy zapomnisz. Będziesz zwierzę jak my.

Orfeusz

Skąd wiecie, że pragnę zapomnieć?

Aglae

Orfeuszu, Orfeuszu…

Orfeusz

Czemu się przybliżasz?

Aglae

Chcę zobaczyć jak cierpisz.

Orfeusz

Nie dojrzysz.

Aglae

Przyniosę pochodnię – poświecę.

(menady otaczają go kołem)
Orfeusz

Ha, ham ha! Darujcie, moje śliczne. Sytuacja, można powiedzieć malownicza. Wieńce na włosach nigdy nie czesanych, skóra na barkach i te oczy… Kosmate kobiety, czy to o was mówiła wyrocznia, że mnie kiedyś rozszarpiecie? Owszem bardzo nastrojowo. Ale ja widzicie, diablo lubię psuć nastroje. Czy nie wiecie, że jestem kapłanem Apollina, boga dnia i dowcipu? Mam wrodzoną lekkomyślność i nieco zmysłu równowagi. A także humor, ślicznotki, dużo humoru. Pasjami lubię się śmiać – słyszałyście pewnie o tym osobliwym nałogu. A już przepadam za śmiechem niestosownym – jak w tej chwili.

Menady

(padają na kolana)
Daruj nam.

Orfeusz

Nigdy nie lubiłem ręcznie zbytnio tego waszego frygijskiego boga, po którym odziedziczyłyście płaskie twarzy i szerokie stopy barbarzyńców. Ruszamy się zbyt dziwacznie zredagowane , mówicie zbyt głośno zredagowane . Nie lubię, gdy się mówi tak [xxx] Jestem pod tym względem przesadnie wytworny – salonowiec, można powiedzieć.

Menady

Daruj nam, panie, Tyś wielki.
Jesteś bogacz, a my giniemy z głodu i pragnienia.
Czy można karać tego, kto grzeszy z głodu i pragnienia?

Orfeusz

Można. Ludzie karzą takiego.

Menady

Ludzie?

Orfeusz

I bogowie.

Aglae

Więc ty jeden miej litość. Czy wiesz o tym, o czym nie mówimy nikomu…
… Jak po nocy ekstazy i pijaństwa dzień zastaje nas w barłogach z liści i cuchnących skór z twarzą szarą, z okiem tępym niby oko trupa. Wzdrygamy się patrząc wzajem na swe ciała zeszpecone brudem i chucią i otarłszy z was ciekącą ślinę zwijamy się w kłębek jak zwierzęta, by nie widzieć. Niektóre tylko, gnane rozdzierającą żądzą oczyszczenia czołgają się do potoku, ale w pół drogi sił im nie staje i przylegają na ziemi bez ruchu, nieuleczalnie bezsenne.

Orfeusz

Tak, ja jeden mam litość, ale to mało. Ananke płonie na niebie – Ananke, wielka ogrodniczka, zasiewająca los w sercach śmiertelnych. Litość, widzicie, to luksus szczęśliwych. Co więcej – litość to nietakt wobec bogów, a olimijczycy potrafią dotkliwie karać takie nietakty. I mnie, widzicie, właśnie ukarali. Obecnie jestem w sytuacji człowieka, który próbował podźwignąć zbyt wielki kamień i kamień go przywalił. Nie, nie przywalił dotąd. I myślę że Zeus popełni lekkomyślność spodziewając się aby wcześnie nawrócenia winowajcy. Zatwardziały to grzesznik i nie tak łatwo zmienia skórę. Żegnajcie, miłe panie. życzę wam tego, czego i sobie, to jest pokoju.

Menady

Dokąd idziesz? Ręcznie