Eurydyko
Czy mnie poznajesz?
Nie
Boisz się mnie?
Nie.
Orfeusz Czy zechcesz [?] mi paluszki?
Nie.
Odpowiada jak ptaszek, co umie śpiewać tylko jedną piosenkę. Czy ona zawsze jest taka senna? Jakże się odmieniła. Oczy ma nieopisane, ruchy podobne do łez płynących.
Mów do niej cicho, bo się spłoszy.
Eurydyko, czy wiesz, kto jestem?
Czemu mnie budzisz? Ty nie jesteś Hermes. Hermes poszedł.
On jest dobry dla ciebie?
Nie wiem. Jest jak powietrze. Jest ciemny.
Smutno w ciemności. Wyprowadzę cię na światło dnia. Pani piekieł wróciła ci ziemskie życie. Jesteś znowu moja.
Myślisz, że jestem twoja...
Lica masz nieuchwytne jak westchnienie. W ustach twych nie [/53] słowa lecz echa słów. Ogarnia mnie strach przed dotknięciem twych paluszków Eurydyko. Eurydyko.
Czemu tak głośno wołasz?
Imię jest bardziej rzeczywiste niż spojrzenie, którym mnie dotykasz. Dźwięk posiada magiczną moc. Chcę cię otoczyć siecią dźwięków jak dzikie zwierzątko, co się niedość oswoiło.
Co to?
Przypomnij sobie ten głos. Już raz go słyszałaś. To zgrzyt olbrzymich zawiasów bramy piekieł, której szczęki rozwierają się zawsze by chwycić, a nigdy by oddać. Dziś stanie się rzecz niezwykła. Czy słyszysz? Zastygły w biegu rzeki Hadesu, czyli Styks, Kokytos, Acheront, Pyriflegeton i Lete, (zamarło szczekanie potępieńców) zagasł szelest szat cieni poruszających się na łąkach asfodelu. Bo oto przejdzie bramą istota, która była umarła. Eurydyka żona Orfeusza. Czy się nie cieszysz?
Powinnam się cieszyć?
Patrzy na mnie jak przez szybę. Nie pojmuje nic. Eurydyko.
Jestem senna.
Ja cię obudzę. (Poskromiłem Charona i Cerbera i tysiące diabłów. Przybyłem rzeki piekielne z ognia, lamentu i roztopionego żelaza, aby popatrzeć jakim ruchem opuszczasz głowę na ramię i jak delikatnie migocą w przymkniętych rzęsach białka twych oczu, gdy się uśmiechasz) Ręczne wykreślenie, prawdopodobnie reżysera Posłuchaj. Wrócimy tam, gdzie świeci słońce. Pamiętasz słońce?
Jest żółte jak pieniądz i gorące jak jajko w żarze. Nie można na nie spojrzeć bo się ślepnie.
Niedokładnie pamiętasz. Jest wspaniałe i łagodne. Rodzi życie.
Co to jest życie? Używasz niejasnych wyrazów. Nie wiem.
To wszystko jest dla ciebie za trudne,
mała słodkla żono
Ręczne wykreślenie, prawdopodobnie reżysera
. Posłuchaj, powiem ci bajkę.
...
Pamiętasz morze strumień
, dom nad morzem
strumieniem
Zmiana – prawdopodobnie pomyłka reżysera: wykreślił morze i zamienił na strumień, ponieważ na podstawie wcześniejszej wypowiedzi jednej z postaci wysnuł wniosek, że dom Orfeusza i Eurydyki stał nad strumieniem. W pozostałych wersjach dom jest nad morzem
, gdzieśmy się poznali...
Nocami woda szumiała.
Pamiętam.
W sąsiedztwie nikt nie mieszkał, tylko ten stary diabeł z kolczyskiem w uchu i z miedzianą patelnią, na której gotował i smażył
No, ty też byłaś ananas.
A jak mnie pierwszy raz zobaczył to się pytał, czy to baba [/55] czy chłopak. Zmiana – w 3 wariancie brak
Bo byłaś Zmiana – w 3 wariancie „A wyglądałaś” zupełnie jak chłopak, z krótką czuprynką, opalona i taka zuchwała. Pływaliśmy razem jak wariaty, daleko na morze . Zmiana – w 3 wariancie fragment wypowiada Eurydyka
Woda była zielona i ciepła. Zmiana – w 3 wariancie Eurydyka mówi „Woda była zielona”, Orfeusz dopowiada „I ciepła”
A wieczorem robiłaś się poważna i cichutka jak mały kamyk.
Leży, leży i myśli. I nagle – masz! Wymyśliła i mówi z powagą: Wiesz, chciałabym być syreną i uwodzić mężczyzn. To można było pęknąć
Zmiana – w wariancie 3 „Leży, leży i nagle mówi; wiesz, chciałabym być syreną i uwodzić mężczyzn. To było kapitalne.”
Aha. Tak mówiłam. A ty zawsze się śmiałeś. Patrzcie jaki wamp. Szczeniak Zmiana – w wariancie 3 „smarkacz” jesteś nie wamp.
I okrywałem cię kocem tak,że było widać tylko nosek Zmiana – w wariancie 3 brak . I zasypiałaś na moim ramieniu.
Nie patrz na mnie tak mocno. W twoich oczach jest trwoga i męczy mnie.
Gdy zechcesz, będzie i teraz. Zmiana – w wariancie 3 „Będzie znowu gdy zechcesz” Dom stoi jeszcze i woda taka sama zielona. Będziesz się znowu śmiała.
Zapomniałam się śmiać. On nie śmieje się nigdy.
Kto?
Hermes.
Musisz go słuchać?
On jest jak powietrze. Chcę żeby zawsze był dokoła mnie. Żeby był zamiast powietrza.
Eurydyko!
Jest cały ciemny i wargi ma ciemne i twarde jak złoto. Czasami błyszczą w mroku.
Eurydyko. Boję się twoich oczu. Dawniej patrzałaś jak mała dziewczynka, co lubi łakocie, a zasypia prędko i bez marzeń. skreślenie ręczne, reżysera (?)
Chodziliśmy po skałach. W przepaści huczały błyszczące [/57] rzeki wieczności, czarniawe i śniade jak ołów. skreślenie ręczne, reżysera Mówił mi, że śmierć jest lekkością, że śmierć jest zadziwieniem. I raz uczułam, że wargi jego dotknęły moich. Wtedy odeszło ode mnie wszystko – niebo i piekło. Objął mnie łagodny, błękitny płomień. Zaczęłam palić się cicho jak stos jasnych pereł. I potem nie czułam już dawnego ciała, tylko różaną pienistość, lekkie migotanie, ciepło, które było zarazem melodią.
... I zadziwiłam się głęboko, zapadłam w nieskończoność zadziwienia. Wtedy dopiero naprawdę umarłam.
Mówisz rzeczy okropne. Sama nie rozumiesz, co mówisz. Niepodobna, abyś rozumiała.Pierwszy promień słońca zmyje z ciebie tę straszliwą wiedzę. Zapomnisz. Podaj mi rękę. Odźwierny niecierpliwi się pewnie przy bramie.
Dokąd mnie prowadzisz?
Ależ na ziemię Eurydyko. Na światło. Czemu się cofasz?
Nie chcę światła. Chcę żeby było ciemno, bardzo ciemno.
Tam będziesz ze mną. Będziesz szczęśliwa.
Kiedy ja tutaj jestem szczęśliwa.
Czemuś wyrzekła te słowa , Eurydyko. To jest wyrok.
Dusze idą do wodopoju. I ja pójdę.Chcę pić.
Eurydyko...
Chcę pić – letejską wodę. (odchodzi) [/58]
Poszła.
Sam...
[/1]
/Orkiestra gra arię Offenbacha „W lasku Idy trzy boginie”/
Owszem, bardzo, bardzo
Najwięcej uczęszczany lokal. Grecy powiadają, że zachwycający zapach kosmopolityzmu. Coś niby paryskiego, panowie rozumieją. Cudzoziemcy mówią, że atmosfera zupełnie grecka. Ekstrakt delfickości. To teraz modne dzięki Orfeuszowi i tym jego cudownym historiom.
Podobno ujarzmia ocean, obłaskawia lwy i centaury W W2 centaury są później. Cały świat o tym mówi, więc jako dziennikarz przyjechałem do Delf, żeby zobaczyć.
Może jeszcze kawki? Chłopiec, dajno nam kawy. Jeśli pan chce dowiedzieć się u źródła, to tylko u nas. Orfeusz bywa tu prawie codziennie. W tym miejscu w W2 fragment z kilkoma wypowiedziami
Czy to prawda, że ona ma oswojonego żółwia, który się śmieje jak człowiek?
Miał, panie, oswojonego żółwia. Głupie było, z przeproszeniem [/2] bydlę. Nie widziałem, żeby się kiedy śmiał. A i tego wyłudził od niego jeden taki głodomor, niby uczeń. Ludzie przyjeżdżają Bóg wie skąd. Przeważnie straszna hołota, obdartusy i melancholiki. Zresztą muszę przyznać, że ucieszył wiele osób. Tylko trzeba wierzyć w tę jego niby naukę.
Uleczył?
Mało to na świecie wykolejeńców. Podstarzali atleci, niewolnicy, kobiety porzucone przez mężów, nieuleczalnie chorzy albo tragarze lektyk, co wiedzą, że rzadko kto w ich zawodzie dociągnie do czterdziestki.
Słyszałem, że on leczy śmiechem. To musi być bardzo wesoły człowiek.
Owszem, czasem bywa w dobrym humorze, wypije, zaśpiewa. Ale mówiąc między nami, jak kto chce rozrywki odpowiedniej dla młodego człowieka, to radzę do cyrku. Linoskoki przyjechali i tancereczka jedna. Może papieroska?
Słyszałem, że ten Orfeusz ma uroczą żonę.
Trochę ciekawa chłopców, ale to ludzka rzecz. Głupie bo młode. Zresztą przykładne małżeństwo, proszę pana. Ja zawsze mówię swojej żonusi: szanuj mnie, złotko, bo w całych [/3] Delfach jest tylko dwu solidnych mężów. Orfeusz i ja.
Prędko mogą przyjść?
Ma pan szczęście – właśnie oni, Orfeusz i Eurydyka. Moje uszanowanie mistrzowi.
Wspaniała dzisiaj pogoda. Cały dzień byliśmy w lesie. Wiatr, słońce. Czy słyszycie, panowie, tupanie? To centaury
Biegły za nami aż z gór przez całe miasto. Strasznie lubię centaury. Kosmate i takie zabawne. W W2 Eurydyka dołącza później
Pan daruje, jestem dziennikarz. Specjalnie przyjechałem do Delf, żeby pana poznać.
– Aha.
Pan ujarzmił, o ile się nie mylę, ocean oraz lwy i słonie. Czy jest jakieś naukowe wytłumaczenie tego faktu? Jakaś teoria?
Z tym ujarzmianiem to zabawna historia. Po raz pierwszy ujarzmiła je właściwie sytuacja. Kiedy mnie otoczyły, zacząłem się śmiać. Taki nałóg jak u innych papieros. A gdy się człowiek śmieje, przynajmniej tak mocno – nie może się już bać. Zwierzęta mają ostry nos. Gdy poczują [/4] strach, jest to dla nich hasło mordu. Ale strachu nie było, więc i mordu nie było. Potem same były zdumione tym, że mnie nie tknęły, przestraszone nawet. Pokładły się na ziemi i tak się urodziła legenda o ujarzmianiu. Później wyciągnąłem z tego wnioski. Powstała teoria.
Walczy pan z bogami.
– Walczę z bogami, walczę z lękiem. Zwyciężyć lęk, a przez to zwyciężyć śmierć jako proces psychiczny w człowieku.
Zwyciężyć śmierć…
To brzmi bezbożnie, prawda? Bogowie powiedzieli: życie to lęk. Lew będzie zjadać sarnę a kot mysz i to jest prawo dla wszystkiego, co żyje. Ale w piersi człowieka jest waga. Ta waga zważyła prawo bogów i znalazła, że jest złe. I powiedziałem: nie będę mu ulegał. Stworzę inne prawo, ludzkie. Będę wolny od lęku i zbrodni. I zaśmiałem się nad własnym losem i nad własną śmiercią. Zwyciężyłem lęk, a przez to zwyciężyłem śmierć jako proces psychiczny w człowieku. Zwierzęta się nie śmieją. [/5]
Aha. Pan pozwoli, że zapiszę…
Czy wy wiecie? Znowu mówią o menadach. Chłopi na targu opowiadali, że zaczynają natrafiać po górach na ślady ich legowisk.
Tak, pani Eurydyko, skończył się spokój. Będą nocami podchodzić pod miasto i wyć. Aż skóra cierpnie na człowieku jak sobie przypomni. A rano okazuje się, że ta i owa panna uciekła z domu, albo mężatko od dzieci. Okropne, jeszcze mi kiedy żonusię porwą.
One chłopców nigdy nie wabią?
Nie, ptaszku.
Chwała Bogu.
Chłopcy sami za nimi idą.
Ładne historie. Nie myją się, nie czeszą, jedzą palcami surowe mięso, wydrapują ludziom oczy i mogą się podobać mężczyznom.
Może właśnie dlatego, proszę pani, że wydrapują oczy – he, he… [/6]
Pan daruje, że jeszcze zapytam. Chciałbym parę słów o tej teorii śmiechu.
Myślałem nad tym, proszę pana, że śmiech to osobliwe zjawisko. Byłbym skłonny wierzyć, że przez śmiech powstał świat.
Jak pan to rozumie?
Śmiech zorganizował chaos, obłaskawił grozę. Skoro po raz pierwszy zabrzmiał nad otchłanią, otchłań została przezwyciężona. I urodził się ład, proporcje, stosunki…
Panowie są oczytani w filozofach. Uwielbiam oczytanych ludzi.
Stosunek. Święta nić, zaszywająca dwa brzegi niewidzialnej materii, której zobaczyć nie dane będzie nigdy naszym ziemskim oczom. Poznajemy tylko stosunki. Sam Zeus jest właściwie stosunkiem, proporcją…
Dziękuję. Przytoczę to w reportażu. Dobranoc państwu.
Dobrze, że sobie poszedł. Napijemy się wina – sami, we dwoje. Chłopiec, dwa wina. Wspaniały wieczór. Patrz, księżyc wschodzi. Szczęśliwy jestem, Eurydyko. [/7]
Może nie powinieneś tego mówić…
Dlaczego?
Wydaje mi się, że to jest… nieprzyzwoite.
To naprawdę niechcący.
Jak zawsze. I za to cię kocham.
Śpij… już późno, Eurydyko.
Wiesz, chciałabym być syreną i uwodzić mężczyzn.
Nie śmiej się. Myślisz, że ja nie potrafię.
Mam poważne wątpliwości.
No wiesz, przecież ciebie uwiodłam. A mówią, że ty jesteś znakomitość.
Uwiodłaś? Proszę, proszę. Czy bardzo się opierałem?
Z początku bardzo, a potem –
Potem ustąpiłem przez grzeczność.
Nie dokuczaj mi, Orfeuszu. Jestem śpiąca. Patrz, gwiazda spadła. Jak tu dziś cicho. Mówią, że teraz u nich wielkie uroczystości. Święte Dionizje. [/8]
U kogo?
W górach, u menad. Tańczą i rozszarpują żywych ludzi i to im podobno trochę pomaga. One nigdy nie śpią, prawda?
Nie myśl o tym, będziesz się w nocy budział [sic].
Ja wiem, o co ci chodzi. Przychodzą tu pod ogród. Na pewno któraś kocha się w tobie, a może wszystkie. Są okropnie nieprzyzwoite. Myślisz, że nie słyszałam jak nocami śpiewają. A ty się wtedy budzisz.
Budzę się i spać ci nie daję.
Ach, nie jesteś taki wiele Ołówkiem lepszy od zwykłego mężczyzny.
Znowu gwiazda spadła.
Czy to prawda, że ty jesteś bezbożny?
Prawda.
I że takich bogowie karzą?
Tego nie wiem.
Okropnie jestem śpiąca. Usiądź tu bliżej.
Wcześnie dziś zasypiasz, Eurydyko.
Zasypiam. Nie budź mnie. Zasypiam głęboko, głęboko…
Śpi. Jak cicho. Ktoś śpiewa z daleka. To one. Menady.