(1919– 1977), redaktor, publicysta, wydawca. W okresie okupacji niemieckiej od 1940 r. żołnierz Konfederacji Narodu, łączniczka Armii Krajowej, aresztowana w 1943 r. przez gestapo, więziona na Majdanku i w Oświęcimiu. Po wojnie związana z grupą „Dziś i jutro” oraz ze Stowarzyszeniem „PAX” (szwagierka Bolesława Piaseckiego), m.in. w latach 1949–1952 oraz ponownie w okresie 1963–1975 redaktor naczelna w Instytucie Wydawniczym „PAX”, redaktor naczelna dwumiesięcznika „Życie i Myśl” (1954–1956), zastępca redaktora naczelnego „Słowa Powszechnego” (1957–1962), tygodnika „Kierunki” (1976–1977). Członek Zarządu Stowarzyszenia „PAX”, w 1952 r. powołana na kierownika wydziału ideologicznego Stowarzyszenia. Wydała powieść Szukając drogi (Warszawa 1952). Jej pobyt (wraz z Jerzym Hagmajerem i Dominikiem Horodyńskim) w Nowym Jorku w 1947 r. związany był z próbą zdobycia środków finansowych na rozruch dziennika „Słowo Powszechne”. Jan Dobraczyński wspominał: „Po kilku tygodniach przyszła elektryzująca wszystkich wiadomość, że wysłanej trójce udało się dotrzeć do pewnego Polonusa, który gotów był ofiarować na rzecz zespołu jakieś maszyny. Maszyny te należało przywieźć do Polski, sprzedać, a z otrzymanych pieniędzy założyć dziennik. Dar uzależniony był jednak od pewnego warunku: kardynał Prymas August Hlond miał napisać oświadczenie, że zgadza się na transakcję. […] Wczesnym rankiem udałem się do Prymasa. […] Wyszedł do mnie jak zawsze serdeczny. Przedstawiłem mu sprawę. Nie musiałem go przekonywać. Popierał wszystkie poczynania nienazwanego zespołu […]. Z miejsca gotów był napisać żądane oświadczenie, chodziło mu jedynie, na kogo ma to zrobić. Poprosiłem, aby napisał swą zgodę dla Jerzego Hagmajera. Własnoręcznie napisał oświadczenie i dał mi je. Pocałowałem Prymasa w rękę i poszedłem do domu na ul. Belwederskiej, gdzie w tamtym czasie mieszkałem. Przed domem czekał już jeep Bolesława [Piaseckiego], a w nim Basia Kolendo – wówczas sekretarka zespołu, a później żona Bolesława. Gdy wyjąłem z kieszeni oświadczenie, popatrzyła na mnie przez pewien czas wzrokiem niedowierzającym. Lata te były latami cudów, ale ten cud należał do niezwykłych. A jednak maszyn nie otrzymaliśmy. Oświadczenie Prymasa wędrowało do Stanów zbyt długo. Kiedy wreszcie dotarło do trójki wysłanników, już kochani rodacy zorganizowali wrzaskliwą akcję przeciwko daniu nam maszyn. Jedni zapewniali, że oświadczenie Prymasa jest na pewno fałszywe, drudzy – iż zostało one przeze mnie wydarte Prymasowi przy użyciu szantażu. Biedny Polonus był przekonany, że dostał się w ręce terrorystów i czym prędzej wycofał się ze swej obietnicy” (cyt. za: J. Dobraczyński, Początki, w: 40 lat ze „Słowem”, red. J. Wójcik, Warszawa 1987, s. 13–14).