Log in
Dokumenty
Kolekcje
Byty
Media
/
Byty
/
Madame Kristina
Madame Kristina
Typ:
Osoba
6670
Postać z dramatu
Łóżko
.
Osoba pełna wdzięku, ale prymitywna. Trochę zniszczona.
Fragmenty z tym bytem
10
Łóżko - próba
Wersja 2
·
Fragment 1
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja I
·
Akt III
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja II
·
Akt III
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja II
·
Akt II
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja I
·
Akt II
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja II
·
Akt I
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja I
·
Akt I
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja I
·
Występują:
Łóżko/Jerzy Afanasjew
"Łóżko" Wersja II
·
Występują:
Szablony użycia
137
… Madame Kristinę…
… Ohydny!
… Skończy się?
…Nie, nie…
…To mnie zaciekawia. (do siebie) Nie bardzo rozumiem co on mówi, ale widocznie kolejarze tak wyznają swoją miłość Mówi pan, że mam oczy jak dwie latarnie?
(biorąc pieniądze) Resztę jutro wydam. Proszę. Oto bilet.
(cofając się, rozglądając za pomocą) Nie, to od telefonów (do siebie: „O boże, żeby choć tamten w łóżku się obudził. A jak się teraz rzuci na mnie „steoretyzuje?” Nawet uciekać nie ma gdzie, pokoje puste, pajęczyny w korytarzach, chaszcze
(cofając się) (przerażona) Nie, nie. Nic nie mówię. Jak widzę przystojnego mężczyznę, to same usta tak jakoś chodzą.
(cofając się) Tak trochę.
(desperacko) Masz! Aaaa! (otwiera usta)
(do Rolasa) No to jedźmy… do następnego hotelu.
(do siebie) …Szczęście, że mnie nie poznaje. To piekło jednak człowieka zmieniło. Trzeba będzie zacząć znów chodzić do kosmetyczki…
(do siebie) No tak. Zaczyna się. Tamten chciał ze mną pometaforzyć, a ten znowuż „poteoretyzować”. Taki jest los samotnej kobiety. A jurni ci kolejarze, i słownictwo ich jakieś nowe, bliżej nieznane, aż dreszcz mnie przeszywa. (otrząsy się) (do kolejarza) Pan tu odrazu chce „teoretyzować”? Jestem nie z tych, o jakich pan myśli! To, że człowiek jest telefonistką, nie znaczy, że z byle każdym z dworu zaraz „teoretyzuje”, jak pan to nazywa. (oburzona) Panie, ja mam narzeczonego!
(do siebie) Och, co ja mówię! (do hrabiego) No tak, bo czy pan nazywa życiem, to moje siedzenie w kadzi. ? Przebywam Przebywanie tu na tej prowincji.?
(do siebie) On ma mięsień w mózgu. Mój boże, jakiż okropny mężczyzna. Dom na odludziu, nawet pomocy wezwać nie można!…
(do siebie) Podoba mi się. W odróżnieniu od tamtych inaczej jakoś zabiera się do rzeczy.
(do siebie) To niech pan je zdejmie.
(do siebie) Wiedziałam. Nie ma drobnych, jak tamci.
(histerycznie krzyczy) Nie, nie! Lepiej już metaforzcie, teoretyzujcie, studjujcie, byle nie dziurkaczem! (coraz bardziej zbliża się do rogu pokoju, skąd już nie ma wyjścia) Byle n ie zabijać swoich kompleksów! Przecież możecie zostać artystami! Panowie!
(ironicznie) Tak, klateczkę piersiową ma pan wątłą, bicepsy też jak z waty.
(krzyczy, zasłaniając oczy) Kapelusza Kapelana mi dajcie!
(mdleje) Wjazd?
(nad litrem alkoholu) To wszystko zakrawa na groteskę. Latami człowiek siedzi w tym ulu i nic. Gości nie ma, ciasno, chwilami wydaje się, że przez słuchawkę telefonu słychać tylko wycie wichrów. Po co właściwie Mesje Rolas mnie wynajął? Przecież tutaj pies z kulawą nogą nie przyjdzie! Człowiek chodzi przez całe życie do szkoły, męczy się, 15 par butów zdarłam, żeby zostać telefonistką. (Właściwie 14, bo w 15 złamał mi się obcas, gdy na słupie poprawiałam druty). Wciąż te słupy telefoniczne. To straszne być
(nadsłuchuje)
(obrażona) Mój narzeczony jest „metafizykiem ” proszę pana. I zbije panu mordę.
(oburzona) Pan śpiewa fałszywie w takiej chwili? Jesteś pan cyniczny! Żeby choć kapela grała!
(opryskliwie) Sama albo z dzieckiem, nie pański interes.
(otwierając książkę meldunkową) Pytam się skąd pan przyjechał. Zameldować trza.
(podnosi się z łóżka, jest w dessus. Mówi do Mesje Rolasa) To wszystko przez pana! To przez pana! (szlocha) Mój cudny finał! Pointa całego przedstawienia! Jak ja się ludziom na oczy pokażę. Jestem zniszczona! (w rozpaczy stara się paznokciami rozorać sobie z premedytacją twarz. Hrabia podtrzymuje ją, głaszcze po głowie)
(pogardliwie) E, śniło się panu zapewne..
(popłakując) Oczywiście, proszę pana! (siada przy telefonie, wyciera nos, oczy, wyjmuje puderniczkę, poprawia makijaż, po czym znów szlocha, sięga po butelkę i stwierdzając, że obaj kolejarze śpią, pije z butelki kilka łyków. Twarz jej się rozjaśnia. Nagle słychać piorun, na podłogę spada ostatni obraz przedstawiający rycerza w zbroi)
(przerażona) Do łóżka? E, nie. Ja sobie sypiam na stoliku przy słuchawce. Lubię twardo, deski podłogi, bruk, ewentualnie gwoździe.
(przerażona) Żelazne majtki?!!! Afe! Pan mnie obraża! Nie mówiąc o mojej cnocie.
(przestraszona, cofa się) ….Nie, nie.
(reflektując się) A, E, nie! Czasem do manicurzystki dzwonię.
(słaniają c się na nogach, do siebie) Gardło i ten jego mięsień w mózgu. O boże! Błagam, niech mnie pan nie teoretyzuje! A jeśli, to nie tu, przy tym śpiącym. Jestem sama, niewinna i narzeczony na mnie czeka!
(tłumacząc się niewinnie) Panowie nie mieli drobnych, położyłam więc was w jednym łóżku.
(uśmiecha się)
(uśmiechając się) Kobieta robi wszystko, by być piękną.
(w uniesieniu) … pędzi, a pan szuka przygód? Kobiety? O, myli się pan. Ja nie taka! Madame Kristinę nie weźmie pan na litość, ani na XXXXXX poezję. Poetom wystarczy ich własne współżycie z wierszem. Gdy mają żywą kobietę, to pisać nie mogą. Miałam tu takiego wariata. Wszystkom mu oddała jako panienka. A on jeszcze do hotelowej książki zażaleń wpisał, że się wyładował. Że mu twórczość zniszczyłam.
(włażąc do kadzi) Uff! Nie poznał mnie! – (popija z butelki)
(wyrywając kartki z bloka ) Płaci pan 100 złotych.
(z przerażeniem) Przez most?
(zamyślona) (stając przed obrazem) Co mu się stało?
(zarzucając mu ręce na szyję, z wyrzutem mówi) …Ależ… Lucyferze!
(zbliża się i zarzuca mu ręce na szyję) Kochasz mnie?
(zbliżając się do biurka i kładąc teczkę) Widzę, że panowie, jesteście zdziwieni moim przyjazdem? (do Rolasa) Może przedstawisz mnie mnie przedstawisz?
A nie będzie.
Ach, tak. Prawda. Łóżko tu stoi. A pieniądze pan ma?
Acha. Więc on to nazywa studiowaniem. Jeden chciał metaforzyć, drugi teoretyzować, a ten studiować. Dziwna to kolejarska brać.
Brutal! Pajęczyny? To obrzydliwe, fe!
Ci jak ci. Do mnie mówi się Madame Kristina.
Czy tak bardzo boi się pan… kobiety?
Czy to ważne?
Dobrze panu mówić. Jak by pan tak jak ja podzwonił i bez przerwy słyszał y, y, y i nikt nie podnosi słuchawek, to dopiero pan by wiedział, co znaczy samotność telefonistki. Zamiast męża – słuchawka t elefonu.
Drobnych pan nie ma?
Duch?
Dzieńdobry panom!
Ech, niech pan lepiej już robi te swoje szyny i semafory. Choć pożytek z tego będzie.
Gdzie, proszę?
I że rozmontuje pan szyny i podniesie pan XXXXXXX semafor?
Ja czy nie ja, wszystko jedno. Ciało jest tylko ciałem.
Jakaś Madame Kristina
jakby do siebie To madam Kristina odebrała telefon, ale ona zawsze zapominała budzić klientów. Teraz nawet nie można jej wypowiedzieć pracy, bo od roku nie żyje.
Jest. Ale ma pan tylko jeden banknot 1000 złotowy, a ja nie mam drobnych.
Już po teoretyzowaniu?
Każdy z nas ma swoje błędy. Pan też chyba nie jest ideałem.
Kluczyk zgubić? A portier nie miał zapasowego?
Kobiety cenią sobie rycerskość.
Kristinę
madam Kristina
Madame
MADAME KRISTINA (cofa się przestraszona )
MADAME KRISTINA (cofa się)
MADAME KRISTINA (słabnąc) Oszczędź!
MADAME KRISTINA Opuści?
MADAME KRISTINA Pan wącha?
Madame Kristina
madame Kristina?
Madame Kristina.
Madame Kristinę
Madame Kristinę.
Madame Kristinie
Madame Kristiny
Madame Krystiny
Miasto się panu nie podoba? Czy pan przyszedł tu spać, pytam? Czy krytykować?
Mnie pan nie dotykał. Pan chyba zwarjował.
Mój panie, pan mnie obraża.
Może mi pan rozmienić 2 tysiące?
Może podglądał mnie pan w kąpieli?
Można wszystko, byle nie odrazu. A pan skąd?
Na politechnice?
Nie ma, kochanku. Co robić, taka tu produkcja! Standard! Tradycyjni stolarze, stare modele, trudno ich w o czymś nowym przekonać.
Nie podobają się panu moje kształty? Widzę, że doprawdy, mój dobry człowieku, przyzwyczajony jest pan raczej do wagonów i obrzydliwych, twardych ławek dla pospólstwa.
No to co, położymy się?
O, mnie pan na ten trick nie weźmie. Do rana rozmienią. Może ktoś jeszcze przyjdzie. Proszę to bilet na to łóżko.
Obok przenosić? (do siebie) Takich amantów nie miałam. Semaforów i szyn – mówisz pan? Tak odrazu bez wstępu? Bez gry miłosnej? (do siebie) O, to z niego musi być numer nielada! On mi wygląda na zboczeńca!
On mówi, że ja mam oczy jak latarnie.
Pan jest chyba nienormalny? Tam w pociągu, chyba bardzo trzęsie c o?
Pan odczuwa do mnie pociąg przez most? To ciekawe. (do siebie) On mnie podnieca!
Pan poeta?
Pan przyszedł spać?
Pan sam, czy z pasażerami? Meldować trza.
Pan w sprawie hotelu?
Pan zapomina, że jest w towarzystwie kobiety.
pannę Kristinę
Panowie, przepraszam, państwo są zadowoleni z wiktu?
Pański pociąg wydaje mi się normalny, choć na to pańskie „metaforzenie” nie mam chęci. Wydaje się pan być zbyt brutalny, a my kobiety lubimy początkowo pociąg, że tak powiem – delikatny…
Państwo żartujecie. Radzę być grzecznymi i myśleć jednak jednak myśleć o przyszłości! Państwo i tak stąd nie macie wyjścia.
Pod zbiornikiem. Fe!
Pometaforzyć? Nie słyszałem. Och, domyślam się już! Ale figlarz z pana! Pierwszy raz widzi pan kobietę, i już by pan ją metaforzył.
Przez dziurę w płocie? Podglądał mnie może pan ? Może w solarium ? Stary zbereźniku!
Samolot? Po szynach? Przecież samolot lata w powietrzu.
Śpią jak bracia sjamscy! Tylu klientów nie miałam tu od 50-ciu lat. A pieniądze trzeba rozmienić. Możnaby pójść do sklepu, ale sklepowa śpi już także tyle lat i dobudzić się jej nie można. Żeby też mój dyrektor wreszcie przyszedł. Wyjdę go poszukać.
Stare matrony jeżdżą?
Tak? (pauza) Jak pan narzeka na tę swoją pracę, to po co pan podróżuje?
Tak.
Tej baby
telefonistka
Ten akt jest aktem bezprawia!!
To hotel z tradycją. Jeden z nich był hrabią, a drugi cesarzem.
To nie będzie hotelu.
To od pana jedzie czosnkiem, mój panie.
To po co pan tu przychodzi? Na cóż ta terapia?
To po co pan w takim razie przyjechał? Włazi pan po nocy, budzi pan samotną kobietę, wypocząć jej nie daje. Hrabia z pana!
To rycerz.
To z buzi.
Udało się. Miałeś świetny pomysł.
Weź, Kochany! Ich mundury też można sprzedać!
Wiem o tym.
Wpadł pan pod pociąg?
Wszystko u niego odwrotnie, ale doprawdy on mnie zaciekawia. (po chwili) Pan jesteś potworem!
Wybijało godziny? Naprawdę?
Yes!
Zachowuje się pan nie jak kolejarz, a jak błędny rycerz. Czy rzeczywiście boi się pan ludzkiego ciała.
Znam zwyczaje kolejarzy. Podobno łatwiej nie wydawać podróżnych reszty. Niech pan da, rano oddam. Może ktoś jeszcze przyjdzie, to rozmienię.
Znam, to znam. Chciał pan sobie poserenadzić, co? Metaforzyć, teoretyzować i serenadzić? Tak? Stara szelmo! (chwyta go za krawat)