(1905–1990), tancerka i aktorka scen polskich i francuskich. Studiowała taniec w Warszawie, Paryżu i Berlinie. W latach 1933–1936 występowała w teatrach warszawskich (Operetce, Małym i Letnim) oraz w rewii Morskie Oko; odbywała też częste występy za granicą, m.in. w paryskich kabaretach Olimpia i Casino de Paris. W latach trzydziestych w Paryżu utrzymywała bliskie stosunki z Louisem Ferdynandem Céline’em i Jeanem Cocteau, w których sztukach występowała. Była informatorką wywiadu wojskowego, tzw. Dwójki, i swoje wyjazdy artystyczne wykorzystywała do zdobywania informacji, głównie antyniemieckich. Jej pierwszy mąż, Wiesław Edward Wagner (1892–?), był przemysłowcem, właścicielem dużego przedsiębiorstwa przędzalniczego w Łodzi; zginął w czasie wojny w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Irena tuż przed wybuchem wojny przedostała się przez Węgry do Francji; po upadku Francji, zagrożona aresztowaniem, zdołała wyjechać do Stanów Zjednoczonych; osiadła w Nowym Jorku, skąd bezskutecznie czyniła starania o wydostanie męża z obozu. Była członkiem Polskiego Teatru Artystów; utrzymywała się z dekorowania i urządzania wnętrz, produkowała też biżuterię artystyczną. Powtórnie wyszła za mąż za Edwarda Sochaczewskiego-Corwina (1915–?), który przed wojną był pierwszym dyrektorem amerykańskiej firmy IBM w Polsce; w kampanii wrześniowej 1939 r. walczył jako dowódca plutonu Ułanów Zasławskich; w 1946 r. przyjechał do Stanów Zjednoczonych i ponownie podjął pracę w IBM Research Laboratory; używał herbu Korwin (Corwin) jako nazwiska; od tego momentu Irena podpisywała się m.in. w korespondencji z Lechoniem nazwiskiem Corvin. Początkowo mieszkali w Nowym Jorku, potem osiedlili się w Los Angeles, skąd w 1962 r. wrócili do Nowego Jorku; tu Irena mieszkała do śmierci (od lat siedemdziesiątych zmagając się z chorobą Alzheimera). Wspominała ją Irena Lorentowicz: „Irka Popielska, tancerka, aktorka i w ogóle artystka od wszystkich możliwych spraw. Żyła w kraju własnej fantazji, gdzie wojna – bez tragizmu – była jej jeszcze pomocą, każda rozmowa z nią, nawet najtragiczniejsza, stawała się niewyczerpanym źródłem zabawy. Widziałam ją przelotnie w Paryżu, dokąd przedarła się przez… Węgry, a potem zetknęłyśmy się dopiero bliżej w Nowym Jorku” (I. Lorentowicz, Oczarowania, dz. cyt., s. 201).