Przychodzi komendant pracy SS–man i dokonuje przeglądu. Nagle pada komenda: „Alle Pfaffen raus!"
[2] Wszystkie klechy wychodzić!
. Zbladłem, struchlałem. Cóż to będzie?, pomyślałem, patrząc na brzydkie twarze kapów
[3]W KL Auschwitz za nadzór nad organizacją pracy na jednym z pól więźniarskich odpowiadał Lagerkapo. Jego podwładnymi byli kapo nadzorujący prace poszczególnych komand i ich pomocnicy vorarbeiterzy. W obozie wyróżniał ich ubiór, opaski z nazwą funkcji a także często pejcz, który był atrybutem władzy.
niem.
[niemieckich] bandytów, kryminalistów spod ciemnej gwiazdy. Skończył się dla was czas oszustów i bałamutów – krzyknął – odtąd będziecie pod naszą władzą najcięższe roboty ziemne wykonywać. Szydzą, śmieją się! Prowadzą przed żołdaka, który obsypał nas stertą wyzwisk i szyderstw. Rozeszliśmy się na bloki. Na twarzy mojej zarysował się smutek, gdyż przed oczyma duszy przesuwały się jak w kalejdoskopie sceny bicia, znęcania się i wykańczania więźniów przez kapo. Są przecież wszechmocni w swojej władzy. Dotychczas na to patrzyłem – od teraz sam będę przedmiotem drwin, ofiarą nieszczęśliwego losu. Z głębi rozbolałej duszy wyrwał się jęk: o Boże dodaj sił do wytrwania, zmiłuj się nade mną.
Matko Najśw. [najświętsza] i
św. Józefie nie opuszczajcie mnie! W poniedziałek już nie mogłem pójść do swojej pracy. Robiłem przy kopaniu głębokiego rowu. W międzyczasie koledzy