Ci, którzy nie patrzyli na ich straszne okoliczności śmierci, na ich udręki i męczarnie mogliby wątpić. My nie! „Jak tęcza barwiąca w obłokach wiecznej chwały" – mówiąc językiem proroka – tak imiona ich błyszczą w obłokach chwały niebieskiej. Wolna niepodległa ojczyzna niebieska, w której
Chrystus Król siedzi na prawicy Ojca Wszechmogącego przypadła im w udziale! Cześć im i honor!
Nie bez przerażenia i łez pisać można o okolicznościach ich śmierci! Ileż zginęło w kompanii karnej
[1]Więźniowie karnej kompanii byli całkowicie izolowani. Nie wolno im było kontaktować się z innymi więźniami ani otrzymywać listów. Wykonywali najcięższe prace fizyczne, przeważnie biegiem. Jednocześnie narażeni byli na ciągłe bicie ze strony esesmanów i więźniów funkcyjnych. Czas osadzenia w karnej kompanii wynosił od miesiąca do roku.
, która się tu pospolicie „wykończalnią ludzi” zwie. Każdy do niej przeznaczony przejść musi ognisty chrzest. 25 x tęgim bykowcem
[2]Karę chłosty wykonywano publicznie zwykle podczas apelu wieczornego, początkowo na zydlu, później na specjalnie skonstruowanym stole zwanym kozłem. W obozie macierzystym wykonywano ją również na dziedzińcu bloku 11 lub w tym bloku. Podczas wymierzania kary nogi więźnia unieruchamiano w drewnianej skrzynce, tułów musiał być oparty na koźle, a ręce wyciągnięte do przodu. Karę wykonywali esesmani lub więźniowie funkcyjni przy pomocy grubych kijów lub biczów tzw. bykowców. Ukarany więzień najczęściej sam liczył po niemiecku uderzenia. W przypadku pomyłki karę wymierzano od początku. Najwyższa liczba uderzeń miała wynosić 25, lecz w praktyce zależała od wykonujących chłostę esesmanów lub więźniów funkcyjnych.
, które rąbie sam żołnierz niemiecki /obecny o krwiożerczym wyglądzie twarzy, zapadniętych mglistych oczach, wystających kościach policzkowych/. Następnie przyszywa mu się na piersi czarny punkt jak gdyby znaczyć to miało: Przeznaczony na śmierć. „Ileż wyzionęło ducha" w bunkrze ciemnicy pozbawionej dostępu światła, a tym samym i dostępu powietrza! Niektóre cele 70 cm. w kwadracie, gdzie o jakiejś postawie leżącej mowy być nie mogło. Ach! jak straszną musi być śmierć w takiej ciemnicy przez umorzenie głodem, zamrożenie lub zaduszenie wyziewami kału własnego! Ileż ofiar przynosi straszny „słupek"
[3]Niezwykle dotkliwą metodą karania była tzw. kara słupka, która była wykonywana najczęściej na strychu bloku 11 lub na dziedzińcu przy tym bloku. Skazanemu na nią więźniowi wiązano do tyłu ręce i wieszano na haku tak, aby nie dotykał stopami ziemi. Karę tę stosowano przez kilka godzin, przy czym przeważnie dzielono ją na godzinne raty. Poddany jej więzień z powodu przenikliwego bólu tracił przytomność. Następstwem tej kary było przeważnie zerwanie ścięgien ramion, co powodowało, że część więźniów nie mogła ruszać rękami i jako niezdolni do pracy narażeni byli na skierowanie do komory gazowej.
, gdzie z zawiązanymi w tym rękoma wiesza się człowieka na łańcuchu. Przez jedną, dwie a nawet trzy godziny wije się ofiara strasznego losu w okropnych boleściach.