Ci, którzy nie patrzyli na ich straszne okoliczności śmierci, na ich udręki i męczarnie mogliby wątpić. My nie! „Jak tęcza barwiąca w obłokach wiecznej chwały" – mówiąc językiem proroka – tak imiona ich błyszczą w obłokach chwały niebieskiej. Wolna niepodległa ojczyzna niebieska, w której Chrystus Król siedzi na prawicy Ojca Wszechmogącego przypadła im w udziale! Cześć im i honor!
Nie bez przerażenia i łez pisać można o okolicznościach ich śmierci! Ileż zginęło w kompanii karnejWięźniowie karnej kompanii byli całkowicie izolowani. Nie wolno im było kontaktować się z innymi więźniami ani otrzymywać listów. Wykonywali najcięższe prace fizyczne, przeważnie biegiem. Jednocześnie narażeni byli na ciągłe bicie ze strony esesmanów i więźniów funkcyjnych. Czas osadzenia w karnej kompanii wynosił od miesiąca do roku., która się tu pospolicie „wykończalnią ludzi” zwie. Każdy do niej przeznaczony przejść musi ognisty chrzest. 25 x tęgim bykowcemKarę chłosty wykonywano publicznie zwykle podczas apelu wieczornego, początkowo na zydlu, później na specjalnie skonstruowanym stole zwanym kozłem. W obozie macierzystym wykonywano ją również na dziedzińcu bloku 11 lub w tym bloku. Podczas wymierzania kary nogi więźnia unieruchamiano w drewnianej skrzynce, tułów musiał być oparty na koźle, a ręce wyciągnięte do przodu. Karę wykonywali esesmani lub więźniowie funkcyjni przy pomocy grubych kijów lub biczów tzw. bykowców. Ukarany więzień najczęściej sam liczył po niemiecku uderzenia. W przypadku pomyłki karę wymierzano od początku. Najwyższa liczba uderzeń miała wynosić 25, lecz w praktyce zależała od wykonujących chłostę esesmanów lub więźniów funkcyjnych.
, które rąbie sam żołnierz niemiecki /obecny o krwiożerczym wyglądzie twarzy, zapadniętych mglistych oczach, wystających kościach policzkowych/. Następnie przyszywa mu się na piersi czarny punkt jak gdyby znaczyć to miało: Przeznaczony na śmierć. „Ileż wyzionęło ducha" w bunkrze ciemnicy pozbawionej dostępu światła, a tym samym i dostępu powietrza! Niektóre cele 70 cm. w kwadracie, gdzie o jakiejś postawie leżącej mowy być nie mogło. Ach! jak straszną musi być śmierć w takiej ciemnicy przez umorzenie głodem, zamrożenie lub zaduszenie wyziewami kału własnego! Ileż ofiar przynosi straszny „słupek"Niezwykle dotkliwą metodą karania była tzw. kara słupka, która była wykonywana najczęściej na strychu bloku 11 lub na dziedzińcu przy tym bloku. Skazanemu na nią więźniowi wiązano do tyłu ręce i wieszano na haku tak, aby nie dotykał stopami ziemi. Karę tę stosowano przez kilka godzin, przy czym przeważnie dzielono ją na godzinne raty. Poddany jej więzień z powodu przenikliwego bólu tracił przytomność. Następstwem tej kary było przeważnie zerwanie ścięgien ramion, co powodowało, że część więźniów nie mogła ruszać rękami i jako niezdolni do pracy narażeni byli na skierowanie do komory gazowej., gdzie z zawiązanymi w tym rękoma wiesza się człowieka na łańcuchu. Przez jedną, dwie a nawet trzy godziny wije się ofiara strasznego losu w okropnych boleściach.