"Baczność - niebezpieczeństwo życia", to przyznać musimy, że obozy koncentracyjne są, rzeczywiście, "obozami śmierci". Potwornością metod przewyższają one dawne knuty carskie czy zsyłki na Sybir. Następujące zdarzenie rzuci nam wiele światła na metody, stosowane przez naszych ciemiężców.
Było to na początku września ub.[iegłego] roku. Dziś przychodzi komisja robić porządki! – gruchnęła wieść i lotem błyskawicy rozeszła się po szpitalu lagrowym. Zelektryzowała wszystkich! Lekarzy i pielęgniarzy postawiła na nogi! Każdy wydał z siebie maksimum, by porządek i czystość zapanowały nawet w najmniejszym kąciku. I ja nie pozostałem w tyle. Koło godz. 10 przedpoł.[udniem] dano znać o przybyciu komisji. Rozpoczęli wizytację od bloku 28 – oddziału wewnętrznegoOddział został utworzony przez Lagerarzta SS-Untersturmführera Herberta Wuttke. Zatrudnieni w nim lekarze-więźniowie zajmowali się chorymi z zapaleniem oskrzeli, płuc i nerek, nieżytami przewodu pokarmowego, a wreszcie z obserwacją stanu gorączkowego, który najczęściej okazywał się durem plamistym. Starali się walczyć z tymi chorobami, pozbawieni podstawowych lekarstw, zastrzyków, a nawet stetoskopów czy termometrów.. Chorym kazano wyjść na korytarz. Lustracja! Na którego lekarz niem. [iecki] wskazał, należało zapisać jego numer. Czekamy w największym napięciu, z niecierpliwością! Już przechodzą na bl. [ok] 20 – oddział chirurgiczny. Za parę chwil będą u nas – bl.[ok] 19 – Izolacja. Wtem przychodzi mi myśl założenia sobie jeszcze lekkiego opatrunku na nogę. W tym celu pędzę do ambulatorium – sali opatrunkowej. Po chwili wracam z powrotem, lecz już za późno. Komisja bawi prawie na mojej sali. Chorych nie wyprowadzono już na korytarz. Czekam na korytarzu, a serce wali mi młotem ze strachu. Cóż teraz będzie? Cóż powie szef szpitala