Log in
Dokumenty
Kolekcje
Byty
Media
/
Byty
/
Born
Born
Typ:
Osoba
Fikcyjny
6680
Fragmenty z tym bytem
5
Dzień gniewu/Roman Brandstaetter
Wersja z 1971 roku
·
Akt II
Dzień gniewu/Roman Brandstaetter
Wersja z 1971 roku
·
Akt III
Dzień gniewu/Roman Brandstaetter
Wersja z 1962 roku
·
Akt I
Dzień gniewu/Roman Brandstaetter
Wersja z 1962 roku
·
Akt III
Dzień gniewu/Roman Brandstaetter
Wersja z 1971 roku
·
Akt I
Szablony użycia
159
BORN Czujesz swąd spalenizny?
BORN Rzeczywiście, przyznaję, masz wiele roboty. xxxxxxx Ale jednak Ale i ty musisz chyba przyznaćsz, że staram się oto, Abyś miał klientów. zawsze dużo klienteli. Jestem bardzo szczodry. Aby ci nie zabrakło tematu do modlitw. Czujesz swąd spalenizny? Ten swąd jak chmura Zawisł w xxxxxxxxx powietrzu, i swoim mdłym zapachem Przyprawia mnie o nieustanne mdłości. Tutaj u was jest cicho. Ten klasztor W pierścieniu starych dębów, położony na wzgórzu, Nad miastem, jest jakby odległą sielanką. Przypomina sz
BORN Ten swąd jak chmura Zawisł w powietrzu, u swoim mdłym zapachem Przyprawia mnie o mdłości. Tutaj u was jest cicho. Ten klasztor W pierścieniu starych dębów, położony na wzgórzu, Nad miastem, jest jakby odgległąTak jest zapisane sielanką. Przypomina sztychy z średniowiecznych ksiąg. Pamiętam, gdy byłem będąc dzieckiem wyrwałem Z jakiejś starej i cennej książki stary piękny sztych. Dostałem od mego ojca szpicrutą […?] Po rękach. To bardzo bolało.
BORN – – które jest we mnie. To chciałeś powiedzieć. Nadałbym ci chętnie tytuł niebieskiego Doktora za tę genialną zdolność, Za pomocą której nawet nienawiść Oblekasz w piękny kształt miłości. Zawsze podziwiałem w tobie umiejętność Sprytnego maga, który umie Nagłym ruchem ręki wyjmować króliki I ptaki z kieszeni. (z uśmiechem) Arcymistrzu obłudy! Już w Rzymie okazywałeś W tej dziedzinie nieprzeciętny talent!
BORN …które jest we mnie. To chciałeś powiedzieć. Nadałbym ci chętnie tytuł niebieskiego Doktora za tę genialną zdolność, Za pomocą której nawet nienawiść Oblekasz w piękny kształt miłości. Zawsze podziwiałem w tobie umiejętność Sprytnego maga, który umie Nagłym ruchem ręki wyjmować króliki I ptaki z kieszeni. (z uśmiechem) Arcymistrzu obłudy! Już w Rzymie okazywałeś W tej dziedzinie nieprzeciętny talent!
BORN (bierze kłębek drutu z jego ręki) Zbliż się tutaj, Żydzie.
BORN (chowając browning do kabury) Zobaczysz.
BORN (chwycił go za rękaw)
BORN (do Blatta, nie patrząc na niego) I ty też odejdź. Niech tylko przeor zostanie.
BORN (do Blatta, nie patrząc na niego) I ty też. Niech tylko przeor zostanie.
BORN (do Chóru) Gdzie jest Żyd, chórze?
BORN (do Chóru) Gdzie jest Żyd?
BORN (do Chóru) Niechaj jeden z was pójdzie na dziedziniec I przyniesie mi stamtąd kłębek Kolczastego drutu. Żołnierze mu dadzą. (wskazuje na jednego z Chóru) Ty idź.
BORN (do Przeora) Czy nic mi nie masz do powiedzenia?
BORN (gest ręką) Odejdź.
BORN (jakby nie słyszał) Czy tak wyglądał Bóg?
BORN (krzyczy rozpaczliwie) Odejdź! Odejdź! Odejdź!
BORN (krzyczy) To wasz Bóg! To wasz Bóg! Wasz żydowski Bóg! Módlcie się do niego! No, módlcie się! Na kolana! Na kolana!
BORN (krzyczy) To wasz Bóg! To wasz Bóg! Wasz żydowski Bóg! Módlcie się do niego! No, módlcie się! Na kolana! Na kolana!
BORN (milczy)
BORN (nie odwracając się) W klasztorze nie ma Żyda. Oni są niewinni, To był fałszywy donos owej szantażystki, Której zwłoki tu leżą. Złóżcie je na furze I odwieźcie na cmentarz, najlepiej na kirkut. Wszystko jedno, gdzie będzie leżeć takie ścierwo.
BORN (nie odwracając się) W klasztorze nie ma Żyda. Oni są niewinni, To był fałszywy donos tej szantażystki, Której zwłoki tam leżą. Złóżcie je na furze I odwieźcie na cmentarz, najlepiej na kirkut. Wszystko jedno, gdzie będzie leżeć takie ścierwo. Ściągnijcie posterunki. Wracamy do miasta.
BORN (otworzył okno i krzyknął na dziedziniec) Niech dwóch żołnierzy zaraz na górę przybiegnie! (zamknął okno i zapuścił zasłonę. Usiadł, tyłem odwrócony do Przeora)
BORN (podbiegł do niej i do leżącej oddał kilka strzałów)
BORN (podniósł się z krzesła). Podszedł do okna) Noc. Jesienna noc. Chmur falowanie, Wydaje mi się, że zstępuję pod ziemię I szukam po omacku kamieni, z których […?]. Jakie to są kamienie? Jaka to jest ziemia? [k. 181 r] Mały pokorny alumn kleryk w czerwonej sutannie Płynę nad n wiecznym[?] miastem, po niebie zmurszałym Od modlitw i płaczu, i widzę s w dole siebie Idącego środkiem ulicy, pełnej tłumu i gawiedzi. I […?] krok po Na kogo [?] Mój wzrok jest śmiercionośny. Pod moim spojrzeniem ludzie się Przec
BORN (podniósł się z ławy) Pójdę. (idzie ku drzwiom. Zatrzymał się i odwrócił) Posłuchaj. Miałem wczoraj taki sen. Jest noc. Jest noc jesienna. Mały pokorny kleryk w czerwonej sutannie Fruwam nad miastem, pod niebem zmurszałym Od modlitw i płaczu, i widzę siebie w dole, Idącego środkiem ulicy. Wzrokiem sieję śmierć. Przechodnie pod moim spojrzeniem Zamieniają się w białe kościotrupy I ciągną za mną powoli długim kluczem Ku czarnym wrotom, gdzie urzędnik, Wyciągając przed siebie dłonie O palcach z płonących
BORN (podszedł do Blatta, przygląda mu się i wybucha śmiechem) W habit go odziali, kłamliwe klechy! W biały habit! Cóż za maskarada! (przestaje się śmiać. Pejczem uderzył Blatta przez głowę)
BORN (podszedł do Blatta, przygląda mu się od stóp do głów i wybucha śmiechem) W habit go odziali, kłamliwe klechy! W biały habit! Cóż za maskarada! (przestaje się śmiać. Pejczem uderzył Blatta przez głowę)
BORN (przerywając) Ciebie, mój drogi, nikt tutaj nie krzywdzi. Żyjesz sobie spokojnie pod moją opieką, Mieszkańcy miasta bardzo ci zazdroszczą.
BORN (przerywając) Ciebie, mój drogi, nikt tutaj nie krzywdzi. Żyjesz sobie spokojnie pod moją opieką, Mieszkańcy miasta bardzo ci zazdroszczą.
BORN (przerywając) Dzieją się takie rzeczy na ziemi i niebie, Które nie śniły się nawet pobożnym kapłanom. Pamiętam pewne rzymskie popołudnie, Gdyśmy szli razem brzegiem Tybru, Żółtej, melancholijnej rzeki, Która zawsze czyniła na mnie wrażenie, Jakby płynęła do jądra nicości. Łączył nas Bóg, który – Tak mi przynajmniej wtedy się zdawało – Był mostem przerzuconym nad światem. Staliśmy u stóp kamiennego anioła, A pod nami powoli rzeka toczyła Swoje mętne i zamulone wody, Rzeka moich pierwszych niepokojów, Rz
BORN (przerywając) Dzieją się takie rzeczy na ziemi i niebie, Które nie śniły się nawet pobożnym kapłanom. Pamiętam pewne rzymskie popołudnie, Gdyśmy szli razem brzegiem Tybru, Żółtej, melancholijnej rzeki, płynącej… Pomyślałem wtedy, że ta rzeka płynie Chyba w ciemność bez granic, w jądro nieistnienia, Rzeka moich pierwszych niepokojów, Rzeka moich pierwszych rozczarowań.
BORN (przerywając) Po co tu przyszłaś?
BORN (schował browning do kabury)
BORN (schował do kabury browning) (słucha)
BORN (słucha)
BORN (spojrzenie jego spotkało się ze spojrzeniem Blatta) Co tak na mnie patrzysz?
BORN (spojrzenie jego spotkało się ze spojrzeniem Blatta) Odejdź…
BORN (stoi przez chwilę niezdecydowany. Podszedł do okna i gwałtownym ruchem dłoni odsłonił zasłonę)
BORN (stoi przez chwilę niezdecydowany. Podszedł do okna i nagłym ruchem dłoni odsłonił portierę)
BORN (szeptem, patrząc w bok) Wstańcie.
BORN (usiadł i ukrył twarz w dłoniach)
BORN (uważnie słucha)
BORN (wszedł drzwiami z prawej strony. Czeka)
BORN (wszedł, postąpił kilka kroków i zatrzymał się na środku refektarza) Czekam.
BORN (wszedł. Rozejrzał się dookoła. Do Przeora.) Dotrzymałem obietnicy. Wracając z obławy, Zatrzymałem się w klasztorze, By dokończyć rozmowę. Przywiozłem ci prezent.
BORN (wyciąga z kabury browning, biegnie do drzwi i strzela kilkakrotnie w głąb korytarza)
BORN (wyciągnął browning z kabury i strzela)
BORN (wyciągnął browning) Klękajcie, klechy! (ki
BORN (wyciągnął browninga) Klękajcie, klechy! (kieruje browning w stronę Chóru) Klękajcie, klechy!
BORN (wziął kłębek drutu z jego ręki) Zbliż się tutaj, Żydzie.
BORN Ale ja wolę rozmawiać z tobą w ciepłym refektarzu. Jutro całe miasto wylegnie na ulicę, By podziwiać węgiel zwożony do klasztoru. Wszyscy powiedzą, że dobrzy ojcowie korzystają Z poparcia Borna, które sobie wyprosili U Boga żarliwą modlitwą i pobożnym życiem. To wielka propaganda dla waszego Boga I po trochę też dla mnie, bo przecież Przyjemnie być narzędziem w rękach Opatrzności. (po chwili) Często się dziwię, skąd się bierze we mnie Ta nieposkromiona słabość do ciebie, Dlaczego tak chętnie tutaj przy
BORN Banda Żydów wymknęła się z miasta I zbiegła w okoliczne lasy i pola. Uprzedzam cię, mój drogi, byś się nie dał skusić Uczuciu litości i nie udzielił zbiegom Schronienia, gdyż nie miałbym wówczas żadnych Możliwości, aby ratować ciebie i klasztor. Musiałbym postąpić ściśle według rozkazów, Które otrzymałem od moich dowódców.
BORN Byłem szczęśliwy. O, jakże byłem szczęśliwy, Zdawało mi się, że pogrzebałem na zawsze Moją dawną przeszłość. Jesteś jednak w błędzie, Jeżeli sądzisz, że żałuję mojej rzymskiej decyzji. O, nie! Wierz mi, że gdybym miał znowu powtórzyć Minione życie, obrałbym tę samą drogę, Która mnie tutaj zawiodła. Nawet gdybym wówczas Miał po raz drugi przeżyć to spotkanie z tobą, Które jest dla mnie bolesną przygodą. Przyszedłem do ciebie jako zwycięzca. Podbiłem twój naród, a ciebie uczyniłem Moim niewolnikiem, któ
BORN Byłem szczęśliwy. O, jakże byłem szczęśliwy. Zdawało mi się, że pogrzebałem na zawsze Moją dawną przeszłość. Jesteś jednak w błędzie, Jeżeli sądzisz, że żałuję mojej rzymskiej decyzji. O, nie! Wierz mi, że gdybym miał znowu powtórzyć Minione życie, obrałbym tę samą drogę, Która mnie tutaj zawiodła. Nawet gdybym wówczas Miał po raz drugi przeżyć to spotkanie z tobą, Które jest dla mnie bolesna przygodą. Przyszedłem do ciebie jako zwycięzca. Podbiłem twój naród, a ciebie uczyniłem Moim niewolnikiem, któ
BORN Czułem to — —
BORN Czułem to…
BORN Czy słyszałeś!? Ruszaj!
BORN Czy słyszałeś? Ruszaj!
BORN Czym?
BORN Dlaczego nic mi o tym dotychczas nie mówiłeś? Jutro każę ci przysłać kilka wozów z węglem.
BORN Dlaczego nic mi o tym nie mówiłeś? Jutro każę ci przysłać kilka wozów z węglem.
BORN Dlaczego?
BORN Do ciebie.
BORN Dzień dobry.
BORN Echo sumienia? Dlaczego? Czy to, co czynię, Jest przeciw mojemu sumieniu? Ach, mój drogi, Erynie, Które gnieżdżą się we mnie, Jak w ruinach starej, pogańskiej świątyni, Już nie są drapieżnymi ptakami, Pijącymi krew z otwartych żył. To są kolorowe papugi, które wrzaskiem Przytakują wszystkim moim uczynkom i myślom. Czy tobie się zdaje, że sumienia Nie można oswoić i nauczyć go tych słów, Które są nam potrzebne do życia, Gdy rano budzimy się ze snu Jak z krwawej kąpieli?
BORN Echo sumienia? Dlaczego? Czy to, co czynię, Jest przeciw mojemu sumieniu? Ach, mój drogi, Erynie, Które gnieżdżą się we mnie, Jak w ruinach starej, pogańskiej świątyni, Już nie są drapieżnymi ptakami, Pijącymi krew z otwartych żył. To są kolorowe papugi, które wrzaskiem Przytakują wszystkim moim uczynkom i myślom. Czy tobie się zdaje, że sumienia Nie można oswoić i nauczyć go tych słów, Które są nam potrzebne do życia?
BORN I tak samo stał na lithostrotos Ubiczowany i oplwany, i milczał?
BORN I tak samo stał na lithostrotos, Ubiczowany i oplwany, i milczał?
BORN Ilekroć stoję nad zbiorowym grobem I strzałami z browninga dobijam Żydów, Każdy z nich ma twarz rzymskiego kleryka, Szeleszczącego czerwoną sutanną Wśród ukrzyżowanych mitów.
BORN Jak tu u was jest zimno! Nie palicie w piecach? A może nie macie opału na zimę?
BORN Jak tu u was jest zimno. Nie palicie w piecach? A może nie macie opału na zimę?
BORN Jesteś bardzo rzeczowy.
BORN Jesteś nudny. Raczej pomyśl o twoich ojcach, Których każę rozstrzelać. Mieszkańców miasteczka Spędzę na klasztorny dziedziniec, Aby zobaczyli, jak umierają kłamcy i buntownicy. Ciebie też będą oglądać, Jak asystujesz przy egzekucji. I znów pomyślą, że Łaska Pańska w postaci Borna czuwa Nad świątobliwym przeorem I roztacza nad nim opiekuńcze skrzydła. Wszyscy będą cię chwalić i błogosławić Za hart ducha i nieskazitelny charakter, I tak się zacznie proces twej beatyfikacji!
BORN Jesteś nudny. Raczej pomyśl o twoich ojcach, Których każę rozstrzelać. Mieszkańców miasteczka Spędzę na klasztorny dziedziniec, Aby zobaczyli, jak umierają kłamcy i buntownicy. Ciebie też będą oglądać, jak asystujesz przy egzekucji. I znów pomyślą, że Łaska Pańska w postaci Borna Czuwa nad świątobliwym przeorem, który Roztoczył nad nim swoje opiekuńcze skrzydła. Wszyscy będą cię chwalić i błogosławić Za hart ducha i nieskazitelny charakter I tak się zacznie proces twej beatyfikacji!
BORN Jesteś tego pewien?
BORN Kilkudziesięciu Żydów wymknęła się z miasta I zbiegło w okoliczne lasy i pola. Uprzedzam cię, mój drogi, byś się nie dał skusić Uczuciu litości i nie udzielił zbiegom Schronienia, gdyż nie miałbym wówczas żadnych Możliwości, aby ratować ciebie i klasztor. Musiałbym postąpić ściśle według rozkazów, Które otrzymałem od mojej komendy.
BORN Marzysz o męczeństwie?
BORN Milcz!
BORN Na pewno ci się przyda. Zamówisz robotnika, Który umocuje drut na murze, Aby nieproszeni goście nie mącili Klasztornego spokoju, tak potrzebnego Tobie i ojcom do kontemplacji I skupionych modłów. Tym sposobem na pewno Zaoszczędzę ci wiele zmartwień i kłopotów, A przede wszystkim zapewnię bezpieczeństwo Twemu domowi. Nieprawdaż, przyjacielu? (do ojców) Może ojcowie nie wiedzą, Że z przeorem znamy się od wielu lat, Stąd nasza komitywa i serdeczna przyjaźń, Która wprawdzie dzisiaj jest wystawiona Na ci
BORN Na pewno ci się przyda. Zamówisz robotnika, Który umocuje drut na murze, Aby nieproszeni goście nie mącili Klasztornego spokoju, tak potrzebnego Tobie i ojcom do kontemplacji I skupionych modłów. Tym sposobem na pewno Zaoszczędzę ci wiele zmartwień i kłopotów, A przede wszystkim zapewnię bezpieczeństwo Twemu domowi. Nieprawdaż, przyjacielu? (do ojców) Może ojcowie nie wiedzą, Że z przeorem znamy się od wielu lat, Stąd nasza komitywa i serdeczna przyjaźń, Która wprawdzie dzisiaj jest wystawiona Na cięż
BORN Nie dostałem żadnych pereł!
BORN Nie jesteś ciekaw, jaki to jest prezent?
BORN Nie jesteś teraz potrzebna. Wróć do samochodu.
BORN Nie porównuj mnie z tym, kim ongi byłem. Jest mi on tak samo obcy jak przechodzień, Którego obojętnie mijam na ulicy, Lub jak postać ze snu, która podszywa się Pod moje pragnienia i niepokoje. Nie znam tamtego. Nie wiem, kim on jest. Nie mów więc do mnie w imię owych cieni, Które nie mają imion.
BORN Nie porównuj mnie z tym, kim ongi byłem. Ten człowiek minął. Nie ma go… Nie ma… On jest mi tak samo obcy jak przechodzień, Którego obojętnie mijam na ulicy, Lub jak postać ze snu, która podszywa się Pod moje pragnienia i niepokoje. Nie znam tamtego. Nie wiem, kim on jest. Nie mów więc do mnie w imię owych cieni, Które nie mają imion.
BORN Nie twoja sprawa.
BORN Nie udawaj baranka.
BORN Nie wiem. (wyszedł)
BORN Nie. Ani ziarnka.
BORN Nienawidzę twojego Boga, Którego nie mogłem ci wyrwać Nawet za cenę życia, Za marny ochłap życia.
BORN Nienawidzę twojego Boga, którego nie mogłem ci wyrwać Nawet za cenę życia, za marny ochłap życia.
BORN O nawrócenie?
BORN Odejdź!
BORN Odejdź.
BORN Odejdźcie.
BORN Ojcowie! Ten milczący chór głupich Szymonów z Cyreny! Na twoich oczach każę ich rozstrzelać! Tam na dziedzińcu! Pod klasztornym murem! I cóż, mój drogi? Łatwo jest być świętym Za cenę życia tych ojców i braci, Za cenę cudzej ofiary i cudzego grobu!? Słodki jest chleb męczeńskiej śmierci, Ale słodszy jest spokojny żywot W klasztornej celi! Co!? A gdy pewnego dnia wstąpisz w swoje niebiosa, One będą dla ciebie wytwornym salonem, Gdzie wśród palm, fikusów i parawanów Zdrzemniesz się na pluszowej kanapie
BORN Ojcowie! Chór ją poniesie! Ten milczący chór głupich Szymonów z Cyreny! Na twoich oczach każę ich rozstrzelać! Tam na dziedzińcu! Pod klasztornym murem! I cóż, mój drogi? Łatwo jest być świętym Za cenę życia tych ojców i braci, Za cenę cudzej ofiary i cudzego grobu!? Słodki jest chleb męczeńskiej śmierci, Ale słodszy jest spokojny żywot W klasztornej celi! Co!? A gdy pewnego dnia wstąpisz w swoje niebiosa, One będą dla ciebie wygodnym salonem, Gdzie wśród palm, fikusów i parawanów Zdrzemniesz się na pl
BORN Patrzcie! Ubiczowany! W szkarłatnym płaszczu! W ciernistej koronie! W królewskiej koronie! Na co czekacie! Piejcie psalmy! Na kolana!
BORN Patrzcie! Ubiczowany, w szkarłatnym płaszczu, W ciernistej koronie! W królewskiej koronie! Na co czekacie! Piejcie psalmy! Na kolana!
BORN Po co tu przyszłaś?
BORN Precz stąd!
BORN Przejeżdżając obok klasztoru, Kazałem szoferowi zatrzymać samochód. Cóż dobrego u ciebie, mój drogi przeorze?
BORN Przejeżdżając obok klasztoru, pomyślałem: Wstąpię do mego kochanego ojca. Kazałem szoferowi zatrzymać samochód. Cóż dobrego u ciebie. Jak się masz? Jak zdrowie?
BORN Rzeczywiście, przyznaję, masz wiele roboty. Ale i ty chyba przyznasz, że staram się o to, Aby ci nie zabrakło tematów do modlitw. Czujesz swąd spalenizny? Ten swąd jak chmura Zawisł w powietrzu i swoim mdłym zapachem Przyprawia mnie o nieustanne mdłości. Ukończyliśmy w mieście akcję przeciw Żydom. Miasto jest czyste i białe. Ponad śnieg bielsze. Znasz przecież tę piękną metaforę. Nieprawdaż? Chciałem cię ostrzec.
BORN Skąd mogę wiedzieć, co się z perłami stało!? Spytaj o to przeora! Spytaj o to ojców!
BORN Skąd mogę wiedzieć, co się z perłami stało? Spytaj o to przeora! Spytaj o to ojców!
BORN Słusznie mówisz. Nie bój się. Nie doznasz męczeństwa, Pamiętaj, że masz we mnie zawsze przyjaciela, Który chętnie ci służy pomocą i radą. O, nie pozwolę, abyś miał się ugiąć Pod ciężarem próby! Dam ci Szymona z Cyreny, Który nie tylko za ciebie dźwigać będzie krzyż, Ale również za ciebie na tym krzyżu zginie. Za chwilę zrobimy rewizję w klasztorze, Otworzymy podziemia, piwnice i lochy, Kufry, szafy, skarbiec i stare grobowce, A gdy znajdziemy Żyda, ów skarb bezcenny, Z twojej głowy nawet włos nie spadn
BORN Słusznie mówisz. Nie bój się. Nie doznasz męczeństwa. Pamiętaj, że masz we mnie zawsze przyjaciela, Który chętnie ci służy pomocą i radą. O, nie zezwolę na to, abyś miał się ugiąć Pod ciężarem próby! Dam ci Szymona z Cyreny, Który nie tylko za ciebie poniesie krzyż, Ale również za ciebie na tym krzyżu zginie. Za chwilę zrobimy rewizję w klasztorze, Otworzymy podziemia, piwnice i lochy, Kufry, szafy, skarbiec i stare grobowce, A gdy znajdziemy Żyda, ów skarb bezcenny, Z twojej głowy nawet włos nie spadn
BORN Śpiewajcie!
BORN Stać, klechy! Stać, klechy, w miejscu! (wyciągnął browning) Stać, bo będę strzelał!
BORN Stać, klechy! Stać, klechy, w miejscu! (wyciągnął z kabury browning) Stać, bo będę strzelał!
BORN Tak sądzisz?
BORN To dziwne — —
BORN To dziwne…
BORN Tu masz pejcz! Trzymaj! To będzie twe berło! (wetknął mu do ręki pejcz. Zerwał ze stołu szkarłatne płótno i narzucił je na Blatta. Uplótł z drutu kolczastego koronę i gwałtownym ruchem włożył mu ją na głowę. Zaniósł się spazmatycznym śmiechem. Krzyczy) Witaj, królu żydowski! Witaj, królu żydowski!
BORN Tu masz pejcz! Trzymaj! To będzie twe berło! (wetknął mu do ręki pejcz. Zerwał ze stołu szkarłatne płótno i narzucił je na Blatta. Uplótł z kolczastego drutu koronę i gwałtownym ruchem włożył mu ją na głowę. Zaniósł się spazmatycznym śmiechem. Krzyczy) Witaj, królu żydowski! Witaj, królu żydowski!
BORN W Boga?
BORN Wiem o tym — —
BORN Wiem o tym…
BORN Wolę z tobą rozmawiać w ciepłym refektarzu. Jutro całe miasto wylegnie na ulicę, By podziwiać węgiel zwożony do klasztoru. Wszyscy powiedzą, że ojcowie cieszą się Poparciem Borna, które sobie wyprosili U Boga żarliwą modlitwą i ascezą. To wielka propaganda dla waszego Boga I po trochę też dla mnie, bo przecież Bardzo przyjemnie być narzędziem w rękach Opatrzności. Często się dziwię, skąd się bierze we mnie Ta nieposkromiona słabość do ciebie, Dlaczego tak chętnie tutaj przychodzę Na rozmowy z człowieki
BORN Wolicie marznąć?
BORN Wyjdź!
BORN Z nienawiści.
BORN Za kogo się modlisz?
BORN Za Żydów.
BORN Zabieraj się stąd!
BORN Zaraz dalej pojadę. Mam wiele roboty. Ale wieczorem wracając do miasta, Wstąpię do ciebie na rozmowę. Dobrze?
BORN Zaraz dalej pojadę. Mam wiele roboty. Ale wieczorem wracając do miasta, Wstąpię do ciebie na tradycyjny sympozjon.
BORN Żegnaj. (wyszedł)
BORN Zostań!
BORN Zwoje kolczastego drutu.
BORN (stoi nieporuszony. Schował browning do kabury)
BORN Bóg, który zeszedł do mnie z biblijnych wersetów, Zagrodził mi drogę do mojego narodu. Jego niebo legło w poprzek mojej historii. Spaliłem niebo jak suknię zadżumionych, Zamknąłem me modlitwy jak oczy umarłych Przed pustynnym Bogiem, który powiewając Liturgicznymi chustami, chciał skruszyć I rzucić na kolana mą godność człowieczą! Bóg obrzezany! Wrzaskliwy psalmista! Zwątpiłem o Nim, by uwierzyć w Niemcy!
BORN Bóg, który zeszedł do mnie z biblijnych wersetów, Zagrodził mi drogę do mojego narodu. Jego niebo legło w poprzek mojej historii. Spaliłem niebo jak suknię zadżumionych, Zamknąłem me modlitwy jak oczy umarłych Przed pustynnym Bogiem, który, powiewając Liturgicznymi chustami, chciał skruszyć I rzucić na kolana mą godność człowieczą! Bóg obrzezany! Wrzaskliwy psalmista! Zwątpiłem o Nim, by uwierzyć w Niemcy!
BORN Cóż za dziwne pytanie? Na nic nie czekam. Lubię z tobą rozmawiać, lubię dyskutować, Po prostu lubię przebywać w twoim towarzystwie, Chociaż niechętnie wracam pamięcią do czasów Naszej młodości. Zawsze czułem do ciebie Wiele sympatii.
BORN Cóż za dziwne pytanie? Śmieszna dociekliwość. Lubię z tobą rozmawiać, lubię dyskutować, Lubię przebywać w twoim towarzystwie, Chociaż niechętnie wracam pamięcią do czasów Naszej młodości.
BORN Czy mam wezwać pannę Chomin, Aby powtórzyła w twojej obecności, Co widziała w południe pod klasztornym murem? A może mam rozkazać twoim zakonnikom, By stanęli szeregiem jak na apelu, A panna Chomin, patrząc uważnie w ich twarze, Odnajdzie wśród nich zbiega? A może mam wydać rozkaz moim żołnierzom, By przeszukali cele, strych i piwnicę, Schowki i skrytki, których nigdy nie brak W klasztornej ruderze!?
BORN Czy mam wezwać świadka, Aby powtórzył w waszej obecności, Co widział w południe pod klasztornym murem? (do Przeora) A może mam rozkazać twoim zakonnikom, By stanęli szeregiem jak na apelu, A ów świadek, patrząc uważnie w ich twarze, Odnajdzie wśród nich zbiega? A może mam wydać rozkaz moim żołnierzom, By przeszukali cele, strych i piwnice, Schowki i skrytki, których nigdy nie brak W klasztornej ruderze!?
BORN Czy mam zatem spytać ojców?
BORN Moje zwątpienie było mym zwycięstwem.
BORN Nad tobą.
BORN On tu jest!
BORN Przekradł się przez mur! Znalazł u was przytułek! Wbrew rozkazom, że Żydów nie wolno ukrywać! Czy mam znowu powtórzyć, co wam za to grozi!? Czy mam was wszystkich pod ścianą postawić I rozstrzelać jak psy!? Czy mam klasztor obrócić W ruiny i gruzy, i zgasić na ołtarzach Kaganki, które wprawdzie jeszcze dzisiaj płoną, Lecz jutro będą martwym odłamkiem szkła! Mówcie, gdzie jest Żyd?! Gdzie jest Żyd, klechy piekielne!?
BORN Przekradł się przez mur! Znalazł u was przytułek! Wbrew rozkazom, że Żydów nie wolno ukrywać! Czy mam znowu powtórzyć, co wam za to grozi!? Czy mam was wszystkich pod ścianą postawić? I rozstrzelać jak psy!? Czy mam klasztor obrócić W ruiny i gruzy, i zgasić na ołtarzach Kaganki, które wprawdzie jeszcze dzisiaj płoną, Lecz jutro będą martwym odłamkiem szkła! Mówcie, gdzie jest Żyd?! Gdzie jest Żyd, klechy piekielne!?
BORN Przepiękny prezent.
BORN Pytam, gdzie jest Żyd, Którego ukryliście w klasztorze!
BORN Tę sprawę omówimy wieczorem, gdy wrócę Z obławy na Żydów. Przyjdę tu do ciebie Na krótką pogawędkę, chociaż wiem, mój drogi, Że moje odwiedziny przysparzają ci wiele Utrapień, trosk i niepokojów i… wstydu. Mimo to nie mogę wyrzec się tych spotkań, Które są dla mnie źródłem wielu wzruszeń. Cóż za rozkosz móc z tobą wymieniać Poglądy na mądry i pobożny temat! Bądź zdrów! Do widzenia wieczorem. (wyszedł)
BORN Ten problem omówimy wieczorem. Gdy wracając z obławy na Żydów, Zatrzymam się w klasztorze. Wprawdzie wiem, Że każde moje odwiedziny są dla ciebie Przyczyną wielu utrapień, trosk i niepokojów, Ale tak bardzo sobie cenię nasze spotkania, Że nie mogę i nie chcę z nich zrezygnować. To wielka dla mnie przyjemność, Móc z tobą prowadzić uczone rozmowy I wymieniać poglądy na mądre tematy. Bądź zdrów. Do widzenia wieczorem. (wyszedł)
BORN To źle, że jesteś uparty, przeorze, Sobie i ojcom kopiesz grób, przeorze, Posłuchaj, jeśli do dziesięciu minut Wydasz w me ręce dobrowolnie Żyda, Tobie i ojcom wybaczę przestępstwo. Wszystko zapomnę. Nic wam się nie stanie. Lecz jeśli nadal będziecie uparci, Przeszukam klasztor od piwnic do strychu, A ciebie i ojców postawię pod mur! Więc albo – albo. Schodzę na dziedziniec. A gdyby ktoś z was chciał uciec z klasztoru, Niechaj pamięta, że cały budynek Jest otoczony oddziałem żołnierzy. Ktokolwiek będz
BORN To źle, że jesteś uparty, przeorze, Sobie i ojcom kopiesz grób, przeorze, Posłuchaj, jeśli do dziesięciu minut Wydasz w me ręce dobrowolnie Żyda, Tobie i ojcom wybaczę przestępstwo. Wszystko zapomnę. Nic wam się nie stanie. Lecz jeśli nadal będziecie uparci, Przeszukam klasztor od piwnic do strychu, A ciebie i ojców postawię pod mur! Więc albo – albo. Schodzę na dziedziniec. A gdyby ktoś z was chciał uciec z klasztoru, Niechaj pamięta, że cały budynek Jest otoczony oddziałem SS. Ktokolwiek będzie pr
BORN Zobaczysz.
BORN (gest ręką) Odejdź.
BORN (otworzył okno i krzyknął na dziedziniec) Niech dwóch żołnierzy zaraz na górę przybiegnie! (zamknął okno i zapuścił zasłonę. Usiadł tyłem odwrócony do zwłok i Przeora)
Borna
Bornem
Bornie
niemieckim oprawcą
PRZEOR Do kogo?