Log in
Dokumenty
Kolekcje
Byty
Media
/
Byty
/
Sabina
Sabina
Typ:
Osoba
6693
Fragmenty z tym bytem
10
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[1. Dworzec kolejowy]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[3. Konferencja specjalistów]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[2. Dom wczasowy]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[4. Kościół]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[5. Więzienie]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[7. Partie]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[8. Uniwersytet]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[9. Aktorzy]
Misja / Henryk Bardijewski
Misja / Henryk Bardijewski
·
[6. Hippisi]
Szablony użycia
103
(budząc się) Co tam jest napisane?
(do Leona) Przeżegnajmy się, to heretyk.
(jedząc) A kim on był?
(po chwili, cicho) Wysokiej klasy ksiądz.
(po chwili) No na pewno. Ale...
(wstaje) Jak pan śmiał się dosiąść?
A centrum swoją zabrało.
A co to jest według pana — kościół? Zapukaj, Leonku, do kasy. Tam jest okienko. Mąż jest krótkowzroczny, a podczas jazdy okulary mu się pogorszyły.
A może ja? Z mężem. Szczerze mówiąc, nie mam ochoty na spacery.
A my, Leonku, czy my?...
A niech sobie idą do tej lewicy – zobaczymy, kto się gorzej natnie.
A pewnie. Światopoglądem uczciwego jest uczciwość.
Ale byli uzbrojeni?
Ale mąż jest krótkowzroczny.
Bie wstydzi się pani?
Brawo, Leonku! Co za ludzie... Zupełnie bez charakteru.
Ci panowie tak wyglądają, że dobrze będzie, jeżeli reszty nie wezmą. Otwórz walizkę, Leonku, i ubierz się ponownie.
Co by ludzie powiedzieli…
Co objąć?
Czy takie rzeczy są możliwe?
Czy to jest stacja graniczna, a pan jest celnikiem?
Czy to jest zajazd?
Daj mi chociaż skosztować...
Daj spokój, Leonku, pan kpi sobie, ironizuje przecież...
Daj spokój, Leonku, to jest, okazuje się, ośrodek metodyczny.
Deszcz pada. Jak długo można się opalać?
Dlaczego właściwie robi pani tyle zamieszania? Pierwszy raz widzę, żeby ktoś witał się ze wszystkimi pasażerami na dworcu.
Do mnie nie strzeli, nie będzie taki głupi.
Dobranoc.
Dzisiejsza młodzież.
I pewnie wcale się nie zatruje.
I pieczątka nieczytelna. Po coś to brał?
Inuś
Ja bym ją mogła poprowadzić. Z mężem.
Ja bym mogła prowadzić klub stronnictwa, bufet w tym klubie. Bo chyba stronnictwo będzie miało bufet, prawda?
Ja od razu mówiłam, że stacja!
Ja od razu mówiłam, że stacja! A oni zrobili z tego teatr. Nie róbcież z wszystkiego teatru, drodzy państwo! Nie każdego można tak łatwo przepędzić...
Ja umiem, prawda, Leonku?
Ja, zapewniam panią, także, ale to jeszcze nie powód, żeby się obnażać i zakłócać mężczyznom sen.
Jakby trochę poczerwieniał.
Jeżeli Leon ma rację, to my teraz jesteśmy nielegalnym skrzydłem nielegalnego centrum! Tylko patrzeć, jak po nas przyjdą...
Komuna?... Pan myśli, że my...
Leon, jak mogłeś tyle rzeczy oddać?! Jak mogłeś nie krzyczeć?
Leonku, po co to rozgadywać? Mąż, proszę pana, już ma swoje lata, a skrzydeł dotąd nie rozwinął, choć utalentowany jest bardzo, i to w paru kierunkach. Więc żeby dobro, które jest w mężu, uratować, postanowiłam wywieźć Leona za granicę.
Leonku, to pamiątka!
łaskawa pani
Mam, rozszyfrowałam go, Pontusa! On chce mieć talerz w każdej frakcji. Zje obiad w centrum, a na kolację pójdzie do lewicy!
Miał, proszę pana, ale to było jeszcze przed wojną...
Miejmy nadzieję, że on wkrótce nadejdzie.
Mój mąż, proszę pana, prowadził kiedyś lektorat języka francuskiego. Gdyby...
moja żona
Można już smarować masłem?
My jesteśmy niewinni i z tymi aresztantami nie mamy nic wspólnego!
Na tarasie.
Nic o tym nie wiedziałam.
Nie kłóć się, Leonku, bo nas do stołu nie dopuszczą.
Nie kracz.
Nie ma pan prawa nikogo wyrzucać. Może oni tak samo jak my potrzebują schronienia.
Nie ma takiej stacji, proszę pani, która by nie miała jakiegoś połączenia.
Nie wszystko, co zamknięte, musi być zaraz więzieniem. Spróbujcie otworzyć.
Nie wygląda na osobistość. Wyjdź na peron, Leonku, i rozejrzyj się. (Leon wychodzi) Czy tu jest bufet?
Nie. Zamknij walizkę, Leonku. Zrób coś do zjedzenia.
Nietrudnej. Nie przerywaj pani, Leonku.
Nigdy nie wiem, kiedy należy coś brać dosłownie, a kiedy nie. I już się chyba tego nie nauczę.
No co, panie kościelny Pontus? Czemu pan milczy?
No i masz, znalazł sobie rolę… Koniokrada!
No zgódź się, Leonku, skoro pan tak nalega... (ciszej) Zgódź się, bo jeszcze oberwiesz. Co do mnie, to już zaczęłam wypoczywać. Wyjdźmy poopalać się trochę. Poleżymy na peronie.
O[,] tu jest poczekalnia, można posiedzieć. Panowie też czekają.
Oboje byliśmy. Chyba że nie było centrum, tylko skrzydła. Pan z nami, panie Pontus?
Od dawna już tak czekamy.
Odejdź, siostro, ja smaruję. Najpierw trzeba skosztować, czy nie kwaśne.
One chcą do nas przejść dla kariery. Nie przyjmujemy!
Ośrodek jaki – metodyczny? To od metodystów?
pani Sabino
Piękne słowa!
Pod pana dachem? Czy pan jest ministrem kolei?
Poprzednia noc była dla nas bardzo łaskawa. Spaliśmy czternaście godzin i nikt nas nie zarżnął, ani nie okradł. Pamiętasz, Leonku?
Prawda, Leonku. Ale nie ma takiego pośpiechu. Kiedy człowiek już w tym jest, to może nie jest takie straszne. Jak wygląda ten Rudy?
Przez nas. My tutaj coś urządzimy. Niech nikomu się nie zdaje, że nie jesteśmy do tego zdolni.
SABINA Nie nadawaj, Leonku. Poszukaj zawiadowcy stacji. (Leon odwraca się od okienka, które zostaje ponownie zasłonięte, i podchodzi do Sabiny)
SABINA
Sabinę
Sabinko
Sabiny
Słabo panu?
Śpij spokojnie, moje dziecko, i nie rzucaj się. Nie trzeba aż tak bardzo się rozbierać.
Także przyszłość.
Tego, cośmy tu przeżyli, żadna sztuka nie odda... A już na pewno nie kukiełkowa!
To już mi się nie podoba.
To nie jest więzienie!
To niesłychane! W biały dzień, w miejscu publicznym... Grozili ci?
Tory? Chwileczkę. Leonku, byłeś przecież na peronie. Spojrzałeś na tory?
Ubierz się ciepło, Leonku, i weź parasol. Może być tego słońca za dużo.
Udając się w daleką podróż, trzeba być na wszystko przygotowanym.
W tej chwili można mnie zaprosić tylko na obiad!
W życiu nie jadłam tak pysznego chleba!
Właśnie. Do sióstr i braci...
Z tym, że pokoje gościnne trzeba będzie na nowo urządzić. Mamy nadzieję, że stronnictwo nie poskąpi funduszów na remont.
Za późno. Zjadł wszystko.
Zdaje się, że nie zostaniesz profesorem, Leonku.
Żebyś tego nie żałował, Leonku... Bo jak ja się do kogoś przywiążę. (przechodzą na stronę Pontusa) Pozwolisz, że uściskam przewodniczącego naszej frakcji! (ściska Pontusa, a przy okazji i Terę)
Znowu oni!
Zostań. Ktoś musi zostać z kobietami. Wstanę chyba, coś niebezpiecznie w łóżku.