Tekst ten napisałem w czasie mojego pierwszego pobytu w Szwecji u kuzynów mojego ojca, Marii i Leona Bankierów, we wrześniu 1958 roku; obecnie przywiozłem ze Sztokholmu jego kopię. Nie pamiętam już, kto mi zasugerował, bym to zrobił; myślałem o publikacji w którymś ze szwedzkich czasopism literackich. Przekładu miał dokonań niejaki pan Rapaport, który gdzieś pracował bodaj jako urzędnik, ale trudnił się teł tłumaczeniami z polskiego. W końcu nic jednak z tego nie wyszło. Przekładu nie miał kto opłacić, to jednak nie była główna trudność. Po powrocie do kraju opowiedziałem o tym artykule rodzinie, zaczęły się na mnie naciski, bym sprawę wycofał. Obawiano się, że publikacja ta ściągnie na mnie represje, utrudni pracę naukową; nie były to obawy bezprzedmiotowe, uległem i napisałem do Sztokholmu, że z publikacji artykułu rezygnuję. Tekst ten po przeszło trzydziestu latach przypomniała mi Marysia Bankierowa (nie mam go chyba wśród moich maszynopisów). Przeczytałem go z uwagą i - nie ukrywam - z pewnym zdziwieniem. Nie przypisuję mu żadnej wartości jako tekstowi, jako pracy krytycznoliterackiej, wypowiada rzeczy, które dzisiaj wydają się oczywiste, jest dość topornie napisany. Przypisuję mu jednak pewną wagę jako przekazowi moich poglądów z tamtych czasów. Nie taję, że sprawia mi radość, iż już wówczas - świadczy on o tym dobitnie - były one tak jawnie i tak konsekwentnie antykomunistyczne. Nie wpadałem w rewizjonistyczne złudzenia, już wtedy widziałem jasno, czym jest komunizm i do czego prowadzi. Piszę dzisiaj o tym z niemaskowaną satysfakcją.
Warszawa, 14 stycznia 1992