Wjazd do Krakowa
18. dnia lutego, i postępek koronacyjej
21. dnia tegoż miesiąca
roku 1574.
Odprawiwszy przeważny pogrzeb Augustowi,
Jak jest w Polszcze obyczaj, onemu krolowi,
Na ktory sie panowie sarmaccy zjechali,
Gdzie też chętliwie krola przyszłego czekali.
Tak wnet wszyscy zrzuciwszy kaptury żałobne,
Przeważnie gotowali ubiory ozdobne
Roznych kstałtow, ktorych snadź i samej roboty
Nie zmogłby Tagus płacić hojny w kruszec złoty.
Jeden drugiego strojem przenieść usiłował,
Żaden dla głośnej sławy kosztu nie żałował.
Nie był tam on Tantalus, ni Midas łakomy,
By w ten czas świetnym strojem nie chciał być znakomy,
Biskupi swe ubiory dla stanow godności,
Swietnie przygotowali z przeważnej hojności,
Także senatorowie, i wszyscy rycerze,
Jedni szaty przeważne, a drudzy pancerze.
Ci purpurą, a drudzy drogim złotogłowem
I suknem attalickim i frygijskim nowem.
Ci perskimi hatłasy, drudzy aksamity,
Na tym gładki, na onym wzorzysty i ryty.
Konie u wszytkich takie, jakie u Turnusa
Maro świadczy, Homerus u Menoniusa,
I jakie Eurypides u Rezusa cnego
Opisał, gdy ratował muru trojańskiego.
Mieszczanie też krakowscy przeważne ubiory
Wnet sprawili, bierząc z cnych senatorow wzory.
Cechy sie szykowały w swojej sprawie każdy,
A lud ze wszech stron płynął do Krakowa zawżdy.
Zamek krakowski kosztem chędożono wszelkim,
Nic pracej, nic nakładom nie folgując wielkim.
Świeciły w gmachach ściany nadobnie przybrane,
I jedwabne szpalery złotem haftowane.
Nie przybrał był Salomon takich gmachow hojnie,
Gdy Saba ona k niemu przyjechała strojnie.
Ni Darius, ni Krezus obicia takiego,
Nie miał nigdy jak Krakow świetnie subtylnego.
A gdy sie już tak każdy stan pięknie zgotował,
Do Balic przyjechawszy krol tamże nocował.
Nazajutrz ośmnasty dzień ktory był lutego,
Każdy chętliwie widzieć chciał krola nowego.
Wszytki pola i wszytki drogi pełne były,
Drzewa, wsi i pagorki ludem opłynęły.
Od Krakowa do Balic gdzie pojrzysz, tam wszędzie
Każdy swe ufy wiedzie w świetno bucznym rzędzie.
Usarze zewsząd płyną jak las z proporcami,
Francuzowie sie wloką z muły i z karami,
Dwa na koniu, drudzy też wiozą swe toboły,
A Febus swe promienie roztoczył wesoły.
Arcybiskup gneźnieński dwieście jezdnych strojnie
Po usarsku naprzod wiodł przybranych tak hojnie,
Że aksamity, śrebro, złoto zakrywało.
Od proporcow sie roznych słońce odmieniało.
Sam z płockim i z poznańskim biskupy za tymi
W kolebce świetnej jechał, krzyż niosą przed nimi.
Arcybiskup też lwowski jechał z poczty swemi,
A biskup kamieniecki z dworzany strojnymi,
A z krakowskim biskupem podkanclerzy potym,
Dwieście pocztu po włosku świetno strojem złotym.
Na każdym był aksamit podbity kunami,
Haftowany kosztownie śrzebrznemi sznurami.
Tuż kujawski, chełmski biskup ichże wzorem,
A pan krakowski potym z świetnym wielkim dworem.
Za tym wojewodowie z pysznemi ufami,
Krakowski Firlej z bratem trzysta wiedli sami.
Sendomirski tak wiele też z bratem miecznikiem,
Jechali łsnącym złotem zewsząd bucznym szykiem,
Trzysta mężnych usarzow wielmożnie przybranych,
Z tarczy i z proporcow blask złotem malowanych.
Brzeziński, oświęcimski też kasztelanowie
Jechali tuż swych pocztow przeważni wodzowie.
Komorowski z usarzmi hojnie przybranymi,
Małogoski i inszy z pocztami strojnymi.
Kaliski wojewoda wiodł swoj poczet potym.
Łaskiego, by sie właśnie rodził w kraju złotym,
Czterzysta szło usarzow przeważnie przybranych,
Sto kozakow z sajdaki złotem haftowanych.
Podolski wojewoda połtorasta swoje,
Usarze wiodł, na ktorych były świetne zbroje,
Kozacy też w pancerzach strojno z sajdakami,
Trąby i szurmy brzmiały (że świat drży) z bębnami.
Za tymi też litewscy przesławni panowie
Jadą, jak gwiazdy jasne cni senatorowie.
Złotem, śrebrem ubiory ich świetnie pałały,
A proporce roznych farb, jak lasy sie chwiały.
Wojewoda wileński Radziwiłł przesławny,
Tuż wojewoda trocki i kasztellan sprawny.
Jan Chodkiewic generał żmodzki i liflandski,
Marszałek wielki księstwa wiodł też swoj dwor pański.
Pan miński, także krajczy sławny Kiszka z swymi,
Podczasy i podstoli z pocztami strojnymi.
Inszych trudno wyliczyć, ujrzym da Bog strojniej,
Gdy będą w Litwie witać, będzie wszytko hojniej.
Naruszowic podskarbi z pocztem swym ozdobnie,
Potym Radziwiłł dworny marszałek nadobnie
Jechał w swym włoskim stroju, złoto sie błyskało,
Ze dwa tysiąca z Litwy wszytkich mi sie zdało.
Wojewoda kijowski z synami swoimi,
Trzysta jezdnych usarzow z kozaki mężnymi.
Sajdaki złotem, śrebrem, z proporcy sie łsniały,
Z bracławskim wojewodą też poczet wspaniały.
Malborski i pomorski potym wojewoda,
Z ośmdziesiąt jezdnych jechał, a w każdym uroda.
Szaty niemieckim kształtem na nich aksamitne,
Z Dulskim trzydzieści jezdnych złotem w zbrojach swietne.
Jan też wojnicki z bratem z Tęczyna grabiowie,
Ten połtorasta prawie w świętnym złotogłowie.
Drugi ośmdziesiąt pocztu złotem ozdobnego
Okazał, a kosztem snadź przenieśli każdego.
Po tych sławni z dwiema set jezdnych Herbortowie,
Z Kamieńca, z Zawichwostu zaś kasztelanowie,
Połtorasta jezdnych wiodł każdy pocztu swego,
Wapowski też poczet miał kstałtu usarskiego.
Potym kasztelan biecki z radomskim uf zbrojnych,
Siedmdziesiąt wiedli, złotem, śrebrem hojno strojnych.
Pan czechowski trzysta miał w szarłaty przybranych,
Z proporcow i z złota blask był patrzącym na nich.
Potym kanclerze z podskarbim, cni senatorowie
Koronni w swej siwiznie uczciwi panowie,
Za poczty swymi świetno łsnącymi jechali,
Ci w trąby, drudzy w bębny jak grom kołatali.
Opaliński też dworny marszałek za swymi
Z ośmdziesiąt w zbrojach jechał po włosku świetnymi
Przetocki Wojciech sławny, z nim on mąż uczony,
Wojt wileński Rotundus wiedli dwor z swej strony,
A po tych starostwie i panięta możne,
Jak hyblejskich pszczoł roje, poczty wiedli rozne.
Na kstałt wielkich wojsk pola wszytki zastąpili,
Ktorych z osobna pisać i Apollo zmyli,
Z Maciejowskim usarzow połtorasta srogo
Skrzydły z sępow ubrani, tarcze, konie drogo.
A Rej też swych dwadzieścia z łabędźmi całymi
Na tarczach na kstałt orłow z lilijmi złotymi.
Ociescy, Kamienieccy, Barzy, Kościeleccy,
Działyński, Secygniowski, Ostrorog, Pileccy,
Bonarowie, Tomicki, Drojewski, Myszkowscy,
Leśniowolski, Staszkowski, Niemsta i Noskowscy.
Zamojski też starosta bełski z poczty swymi.
Inszych wielkość jechała, kstałty ozdobnymi.
Taratantara wszędzie brzmi, a echo krzyczy,
Konie rżą, grzmot z zbroj, z srebra, kto wszytkich wyliczy.
Włodymirz też i Krupski z swoim pocztem jechał,
A Mężyk snadź nad wszytki stroiu nie zaniechał,
Ligęza z swoim pocztem, z starostą stężyckim,
Także inowłocławski wojwoda z łęczyckim.
Nuż też panowie z Gorki i kasztellan gdański,
Brzeski, rawski wojwoda, płocki, i pan Zbąski,
Choć sie pirwej w Poznaniu z poczty okazali,
Wżdy i w ten czas przeważnych strojow nie zaspali.
Dwor też krola zmarłego jechał prawie strojnie
Po usarsku, z proporcy świetnymi przystojnie.
Posłowie także ziemscy z pospolstwa jechali,
A legatowie z cudzych stron naśladowali.
Za slacheckimi stany krakowianie byli,
Sto jezdnych, ktorzy pięknie w zbrojach sie świecili,
Pieszych czterzy tysiące, wszytko w zbrojach łsnących,
A ci stali przy działach srogi głos dających.
W rozmaitych ubiorach według cechu swego,
Z ruśnicami, z spisami, a fendlu roznego.
Pospolstwo przewyższało insze dwieście tysiąc,
Autor „Arytmetyki” zmyliłby ich licząc,
A gdy miedzy Łobzowem i Bronowicami,
Ty poczty zszykowane tak były ufami.
Prawie iż blisko Balic, aliści krol jedzie,
Wielkość z sobą Sarmatow i Francuzow wiedzie.
Tam go Myszkowski biskup mowną oracyją,
Przywitał wysławiając sarmacką nacyją.
Potym Bogu dziękuje, iż przywiodł zdrowego,
Wyliczał też, dla ktorych obran, cnoty jego.
Wyliczał, że nie skarbow żadnych łakomością
Być wzruszonych, lecz tylko jego cną dzielnością.
Napominał, by strzegł praw i sprawiedliwości,
Pochlebcom ucha bronił, a żył w pobożności.
Płocki biskup, gdy skończył rzecz Cyceronową,
Bibrak kanclerz krolewski zączął swoję mowę.
Że doznał krol sarmackiej wiary i miłości,
Przyrzekając ich bronić, mnożyć granic włości.
Boga prosi, by wszytkiej Rzeczypospolitej
Krześcijańskiej, jak myśli, dostał czci obfitej.
Obiecował nadziei wszytkich dość uczynić,
Strzedz praw w swojej wolości, a nic nie odmienić.
Zatym kazimierzanie, potym krakowianie,
Pozdrawiali go mowno, także kleparzanie,
Ktorym wdzięczna odpowiedź dana zaraz była,
Tak iż wkoło stojących wszytkich weseliła.
Gdy sie tak pozdrawianie już wszytkich skończyło,
Krol patrzył pilnie na lud, bo mu było miło,
Iż tak wiele rycerzow pod swą mężną sprawą
Ma mieć, męstwo mu było, nie złoto zabawą.
Wnet też miesccy puszkarze działa wyprożniali,
Gromy aże ziemia drży srogo powtarzali,
Z prochow dym, płomień straszny, trąby z wież i z murow,
Krzyczą, ludzie wołają, jak w karczmie u gburow.
Takie rycerstwa wielkie tam było zebranie,
Iż u mądrych żołnierzow było takie zdanie:
Że go mogł snadź zastawić i przeciw Turkowi,
I przeciw nawiętszemu nieprzyjacielowi.
Co sie zbroj i do wojny potrzeb dotykało,
Takowych snadź i wojsko Kserksowe nie miało.
A ubiory przeważne i kosztowne rzędy,
Snadź Krezusa sowito przewyższały wszędy.
Także krol Floryjańską Bramą w Krakow wjechał,
Żaden światła wywiesić z okien nie zaniechał.
O pirwszej w noc godzinie tam wszytki ulice,
Okna, i dachy pełne, ganki i przecznice.
Krol w hatłasowej szubce podbitej rysiami,
Czarnej na białym koniu jechał. Rajce sami
Krakowscy nad nim nieśli welun z złotogłowiu.
Pochodnie zewsząd świecą, a trąby brzmią znowu.
Gwaskonow zaś czterdzieści z boku z ruśnicami,
A Szwajczerow sześćdziesiąt też z halabardami.
Ubior wszytkich aksamit żołty i zielony,
Niemiecki kstałt, a bęben z piszczałką ćwiczony.
Przed krolem niwerneńskie książę i dumeńskie,
Gwiza, i Mirandola grabia, i elbieńskie,
Także też inszy wszyscy przedni Francuzowie,
Każdego prowadzili dwa wojewodowie.
A gdy w rynek wjechali i słuch zagłuszyły
Trąby, bębny i działa, zewsząd grom puściły.
Zaś do kościoła wstąpił krol Panny Maryjej,
Słuchał kolegiatow pięknej oracyjej.
Na Grodzką też ulicę z rynku w pirwszym weściu,
Bramę ubudowano, czyniąc wdzięczność szczęściu,
Wkoło pięknie obitą, na wirzchu trębacze,
Urząd swoj wypełniają, aże serce skacze.
Na wirzchu orzeł biały w piersiach lilije miał.
Gdzie krol szedł, obracał sie, skrzydły jak żywy chwiał,
Kłaniając sie głogotał, szczęśliwie winszując
Weścia tego, sarmacką wdzięczność okazując.
Ludzi, choć w nocy było, wszytki miejsca pełne,
Godności nie patrzono, ni na szaty celne.
Ciżba zewsząd, a drudzy na murach wiszają,
Drudzy rynny, a drudzy na wirzchy sie pnają.
Gdy sie k zamku przybliżał, wnet z dział uderzono,
Chłopa z koniem misternie z prochy zapalono.
Z hakownic też ogromność aże Wawel drżała,
Ta strzelba pięć godzin w noc prawie straszna trwała.
Iż choćby Jowisz z nieba gromy rozgniewany
Wszytki zaraz wypuścił, nie byłby zrownany.
Drugi orzeł na bramie zamkowej misterny
Kłaniał sie, chcąc być jak brat cnym lilijam wierny.
Do kościoła świętego wstąpił Stanisława,
Od kanonikow witan, skąd była zabawa.
Pięknie potym „Te Deum Laudamus” śpiewano,
Kości swiętych krolowi całować dawano.
Z kościoła do krolewny wstąpił z ukłonnością,
Tam sie wespoł witali z opolną radością.
Prowadzon zaś wieczerzać na on pałac wielki
Z dział strzelba długo trwała, w każdym kącie giełki.
Nazajutrz krol do koła wszedł senatorskiego,
Przez Bibraka dziękował hojnie wszytkim z tego,
Iż go na monarchią tak sławną obrali,
Prosił, by mu co rychlej w szafunk ią podali.
Drugiego dnia Sędziwoj Czarnkowski koronny
Referendarz w mowie jak Cycero ogromny,
Od wszytkiej slachty wobec krola pozdrawiając,
By wolności, praw ich strzegł, nic nie odmieniając.
Na to zaś wziął odpowiedź krolewskim imieniem,
Iż chce być państwa tego sławnym rozmnożeniem.
Iż chce ich wolości strzec i prawa zachować,
Na ostatek trzeba-li krwią zapieczętować.
To słysząc aże wszyscy z wesela płakali,
Z krolem potym na Skałkę już wieczor jechali.
Biskupi wszyscy, legat też papieski z nimi,
Tam sie modlili Bogu sercy nabożnymi.
Kościoł w zamku obito pięknie w złotogłowy
I jedwabne szpalery z złotem włoskie owy.
Majestat zgotowano połyska sie wszędzie,
Złota i śrebra hojnie, wszytko w pięknym rzędzie.
W niedzielę skoro Febus z oceanu głowę
Promienistą ukazał, krola w szaty nowe
Ubranego, krakowski biskup po prawicy,
Wiedli w kościoł, kujawski biskup po lewicy.
Krol jak kapłan w ornacie, w albie, w dalmatyce,
Z humerałem, z pierścieńmi, także rękawice.
Czapka na nim książęca czyrwona z perłami
Z aksamitu, sadzona na krzyż klejnotami.
A kasztelan krakowski niosł złotą koronę,
Wojewoda też sceptrum pięknie urobione.
Wileński wojewoda jabłko jak świat z krzyżem,
A Zborowski miecz goły, pochwy z złotym bryżem.
Krzyż przed arcybiskupem i biskupi drudzy,
Szli swym rzędem opaci i kościelni słudzy.
Także wszyscy panowie z Księstwa i z Korony,
I grabiowie z Francyjej i książęta ony.
Posłowie też postronni swoim rzędem biegli,
Drabanci z halabardy kościelnych drzwi strzegli.
Kościoł pełen, nie był tam łańcuch w dyskrecyjej,
Ni złotogłow, nie znał chłop szlacheckiej nacyjej.
Wszyscy za rowno w kościoł mocą sie cisnęli,
Ganki, słupy i kraty wkoło napełnili.
Arcybiskup miał nad nim modlitwy do Boga,
By przezeń jego była sprawowana droga.
A klejnoty, koronę na ołtarz włożono,
Wino z chlebem ofiarę podle postawiono.
Modlitwy dokończywszy biskup krola uczył,
Jakby ku cnotam świętym w woli bożej łuczył.
Pozważając mu ciężar stanu krolewskiego,
A iż jest namiestnikiem Krola Niebieskiego.
Pytał go, jeśli Kościoł Boży chce chędożyć,
Wiary strzedz i krolestwo też zwierzone mnożyć.
To krol nie tylko przyrzekł pełnić w swej całości,
Lecz z mocą bożą przenieść z uprzejmej pilności.
Potym klęcząc poprzysiągł wszytko trzymać trwale
I ze wszytkich sił śluby swoje spełnić w cale.
Obie ręce położył na Ewanjeliją,
Aby mu tak Bog pomogł na tę profesyją.
Leżał krzyżem modląc sie krol na złotogłowie,
Letanią z opaty wszczęli biskupowie.
Arcybiskup poświęcał potym klęczącego,
Błogosławiąc winszował państwa szczęśliwego.
Od biskupow na stolec potym wprowadzony.
Biskupi z opatami dzierżąc laski ony
Stali podle, gdy było już po epistole,
Panowie swar zaczęli jako żacy w szkole
O konfederacyją wprzod ewanjelicy,
Z księżą i z katoliki, każdy rozno krzyczy.
Ten woła protestamur, drudzy denegują.
Krol w strachu, gdy do groźby drudzy apelują,
A już sie krwawej burdy mało umykało,
Lecz sie wżdy z łaski bożej wszytko pojednało.
Gdy im krol przyrzekł wszytki pełnić kondycyje,
Nad nim zaś arcybiskup mowił oracyje.
Potym wziął kielich z krzyżmem, odzienie rozpiąwszy,
Pomazał mu do łokcia od dłoni począwszy.
Prawicę, ramię, pierści i grzbiet między plecy
Na krzyż, a oracyje mowił k wszelkiej rzeczy.
Potym biskup uczciwie krzyżmo z niego zmywał,
Arcybiskup modlitwą nad nim Boga wzywał.
A przytym dalmatykę poswięcał z ornatem,
W ktore miał być krol ubran zwykłym aparatem.
Zatym nań dalmatykę i on ornat włożył,
Tamże mu błogosławił, by go Pan Bog mnożył.
Aby znał mocy bożej wszystek świat poddany,
A iż on zrzuca z krolestw i wywyższa pany.
Zaś arcybiskup mowił zwykłą konfesyją,
Krol też w swym stolcu klęczał z wielką dewocyją.
Potym zaś do ołtarza był przyprowadzony,
Tam przed arcybiskupem klęczał uniżony.
Potym panom, ktoremu co przynależało,
Z ołtarza oddawano ich nosidła cało.
Ci przed arcybiskupem stanęli porządkiem,
Ktory dał miecz krolowi, mowiąc tak z rozsądkiem:
„Weźmi miecz swięty boży, broń nim wiernych jego,
A zbij nim przeciwniki Kościoła świętego,
Karz nim złych, dobrych miłuy, broń sirot ubogich,
Mści sie nad nieprawością, nieprzyjacioł srogich.”
Krol wziąwszy miecz trzasnął nim, dał go miecznikowi,
Miecznik w pochwach zaś oddał arcybiskupowi.
Ktory on tak przypasał krolowi do boku,
Winszując mu zwycięstwa z bożego wyroku.
Marszałek potym dał znać, iż koronę mają
Kłaść na krola, jeśliże wszyscy przyzwalają.
Brzmiał kościoł: „Fiat, Fiat”, gdy z nich wołał każdy,
A drudzy „Vivat, Vivat, Henryk, nasz krol zawżdy.”
Potym sie uciszyli wnet wszyscy z ochotą,
Arcybiskup koronę gdy nań włożył złotą,
Mowiąc: „Weźmi na państwo to swiętą koronę.
W niej wiary, i praw bożych czyń pilną obronę.”
Potym mu sceptrum złote w prawą rękę włożył,
Jabłko w lewą, by państwo k chwale bożej mnożył.
By błędnych drogi uczył, upadłych ratował,
Jak prawy pasterz, bożą owczarnią sprawował.
A gdy śpiewano we mszy, co ofertą zową,
Krol szedł ku ołtarzowi z ofiarą gotową.
Z chlebem z winem, na ołtarz dawał po jednemu,
Biskup, jak zową „pacem”, dał całować jemu,
Zaś skoro arcybiskup sam komunikował.
Krol też do sakramentu wnet sie przygotował,
Ktory mu arcybiskup podał z uczciwością.
Tak Ciało Pańskie przyjął z wiarą, z nabożnością.
A gdy sie msza skończyła, biskup miecz krolowi
Odpasał i podał go w ręce miecznikowi.
Szedł potym na majestat krol koronowany,
Ktory w pośrzod kościoła był przygotowany.
Sceptrum, jabłko w ręku niosł, przy nim biskupowie
I świeccy według stanu cni senatorowie.
Tamże go na majestat arcybiskup wsadził,
Aby w bojaźni bożej sąd na nim prowadził.
I tam był krol obwołan, tam też na rycerstwo
Pasował kilko godnych, uważając męstwo.
Oddał miecz miecznikowi. Do pałacu potym
Był prowadzon, tam obiad miał pod welum złotym.
Książęta przy nim jedli z grabiami z Francyjej,
Rada wszytka, posłowie też z cudzej nacyjej.
Nazajutrz był prowadzon na rynek krakowski.
Wprzod klejnoty koronne niosł uf senatorski.
W ratuszu ubran, wstąpił na majestat potym,
Od mieszczan przysięgę wziął i dar śrebrny z złotym.
Tamże też na rycerstwo kilko ich pasował,
Pieszo złożywszy ubior krolewski wędrował.
Trąb, bębnow i ludzi krzyk, konie rżą, drżą mury,
Drudzy obicie rzeżąc dziwnie broją fury.
Ciżba ludu ze wszech stron, że i dachy łamią,
Drugi nalazł w kiesieni rękę cudzą tanią.
Do Zborowskiego zaraz krol szedł na wesele,
Gdzie było rozmaitych gości zacnych wiele.
Tamże krol i nazajutrz był częstowan hojnie,
Samuel mu Zborowski sto koni tak strojnie
Okazał po usarsku kosztem z podziwieniem,
Bo na wjazd zdążyć nie mogł potrzeb zatrudnieniem.
Rajce krakowscy w rynku też triumfowali,
A wszczurnastcy Te Deum laudamus śpiewali.
W nocy kule i race misterne puszczano,
Dwa słupy przyprawione z prochy zapalono.
Z dział też w dwa rzędy w rynku bito na przemiany,
Ognie świecąc gorzały z wieże zawieszony.
W zamku grom z dział, z hakownic jeszcze więcej srogi
Tam k bitwie w bębny biją, tam trąbią na trwogi.
We śrzodę zaburzka się w zamku sroga zstała
Wieczor, że jako w wojsku, zbroja z mieczmi brzmiała.
Wapowski z Zborowskiego strony ranion, zmarł, skąd
Gonitwy nieforemne wszczęły ten straszny błąd.
Insze dni na słuchaniu posłow sie strawiły,
Potym o Wapowskiego śmierci sprawy były.
Tak Samuel Zborowski cały w poczciwości
Wywołan jest z dekretu krolewskiej miłości.
Z tym sie koronacja ta sławna zamknęła,
Ktorej nigdy podobna snadź w Polszcze nie była.
Ty sam, o Panie, racz strzedz serca krolewskiego,
Rychtuj go ku pociesze państwa sarmackiego.
Winszowałbych triumfow przyszłych wirszem hojnym
Jako pochlebstwem drudzy zwykli nieprzystojnym.
Ja sie boję, bych nie był fałszywym prorokiem,
Wszak co będzie, ujrzymy da Bog własnym okiem.
Na on czas też wysławi głośniej pioro moje,
Triumfy Henrykowe i sarmackie boje.
Teraz na prostym wirszu przestań, czekaj końca,
A czytaj, chceszli, o tym szyrzej mego gońca.