Szanowni Koledzy, Drodzy Przyjaciele. Pisząc do Was ten list – brak erudycji, do jakiej jako ludzie pióra przywykliście – staram się zastąpić słowami podyktowanymi przez szczere serce. Czynię to w przekonaniu, że moje odczucia podziela wielka część społeczeństwa w naszym nieszczęsnym kraju i na obczyźnie, a ostatnio miliony ludzi na całym świecie. Tak jak zawsze bywało, jest i prawdopodobnie będzie z ludzkością, a zwłaszcza z narodami zmuszonymi do walki o swe losy obecne i przyszłe – największe cierpienia i ofiary za cały Naród są udziałem garstki Jego synów i córek, dzięki którym Naród może przetrwać, gdyż swymi działaniami zapewniają Mu oni ciągłość istnienia i świadomość państwowości. Do garstki tej należycie Wy – Drodzy Przyjaciele, zamknięci wbrew prawu – za drutami kolczastymi i kratami, narażeni na przymusową, nieludzką banicję oraz ci, co muszą ukrywać się w kraju i tułać poza jego granicami. Takie są losy w ostatnich dwóch wiekach naszej Polski, tak było po każdym powstaniu, czy wystąpieniu przeciwko ciemiężcom, gdy prowadzono walki o niepodległość, wolność i sprawiedliwość. Nie łatwo w tej straszliwej beznadziejności, jaka nas otoczyła znaleźć właściwy wyraz pocieszenia cierpiącym w obronie słusznych spraw swej Ojczyzny, a właściwie – godności Człowieka. Łatwiej było znosić przemoc z wyraźnym wrogiem – w Polsce nie udało się znaleźć Polskiego Quislinga! Drodzy koledzy! Cierpienia Wasze nie pójdą na marne. Zapisane zostaną na najchlubniejszych kartach naszego kraju, a przede wszystkim utrwalą się w sercach prawdziwych Polaków. Sił do przetrzymania cierpień fizycznych i duchowych niech Wam dodadzą najlepsze myśli i modlitwy uczciwych ludzi, dla których staliście się symbolem wolności i podtrzymaliście wiarę w człowieka. Wytrwajcie i wierzcie, że prawda i sprawiedliwość muszą zwyciężyć, w przeciwnym bowiem przypadku świat zmieniłby się w dżunglę, w której bezkarnie grasowałyby dzikie bestie.
Warszawa, w marcu 1982 r.