II.
Na dziedzińcu pięknego i obszernego domu, w którym mieszkał
ordynat Zrębski, stała
budowa, której znaczenie trudno by z pewnością na pozór określić. Murowane ściany jej były starannie pobielone
pobielone || TygRP, TZWP11/2: pobielone || BNPiR29/2: pobielane
, a jedyne, ale bardzo szerokie i ozdobne drzwi miały wkoło medaliony owalne gipsowe, na których wyryte były konie prześcigające się w pełnym biegu lub wyrywające się z rąk trzymających je
dżokejów
ODMIANY: dżokejów || TygRP, BNPiR29/2: lokajów || TZWP11/2: dżokejów
EMENDACJA: dżokejów || TygRP, BNPiR29/2: lokajów || TZWP11/2: dżokejów Emendację wprowadzono za wersją TZWP11/2 i zgodnie z zapisem na nastęopnych stronicach rozdziału podstawy tekstu (TygRP) ze względu na sens wynikajacy z fragmentu traktujacego o koniach i ujeżdżających je dżokejach; lokaj (według „Słownika wileńskiego”) to „służący, pokojowy”.
. Wysoko umieszczone, okrągłe, o źwierciadlanych
3 źwierciadlanych || A, C: źwierciadlanych || B: zwierciadlanych
szybach okna, ozdobione były takimiż medalionami, wyobrażającymi
Amazonki
ODMIANY: Amazonki || TygRP, BNPiR29/2: amazonki || TZWP11/2: Amazonki
EMENDACJA: Amazonki || TygRP, BNPiR29/2: amazonki || TZWP11/2: Amazonki Poprawiono pisownię, która różnicuje znaczenie tego wyrazu, z małej litery na wielką w rzeczowniku „Amazonki” (za wersją TZWP11/2), ponieważ nie chodzi tu o dziewiętnastowieczne jeźdźczynie, tylko o mitologiczne wojowniczki. Na medalionach z Amazonkami wykorzystano właśnie ten motyw.
stojące na koniach. – Wszystkie razem medaliony połączone były z sobą rzeźbionymi girlandami z laurowych i dębowych liści.
Wnętrze budowy tej przedstawiało jeden duży salon, więcej długi niż szeroki, z posadzką układaną w kwadraty i jak szkło lśniącą od
wosku
ODMIANY: od wosku || TygRP: od wzroku || BNPiR29/2, TZWP11/2: od wosku
EMENDACJA: od wosku || TygRP, od wzroku || BNPiR29/2, TZWP11/2: od wosku Poprawiono błędną lekcję za wersją BNPiR29/2 i TZWP11/2 ze względu na sens: posadzka lśniła od wosku.
, ze ścianami pokrytymi obiciem przedstawiającym różne konie i gonitwy konne. Pod jedną ze
ścian
ze ścian || TygRP, TZWP11/2: ze ścian || BNPiR29/2: z ścian
stały kozetki powleczone pąsową materią, takież fotele i niewielkie stoliczki z marmurowymi blatami; pod drugą były dwie obszerne zagrody z mahoniowych desek, wewnątrz obite kwiecistymi dywanami. W zagrodach tych stały dwie prześliczne klacze, jedna angielskiej, druga tureckiej rasy. Uzdy ich, zrobione z pąsowej srebrem haftowanej wstęgi, przywiązane były do brązowych haków, nogi ich do kolan tonęły w cienkiej i drobnej, starannie oczyszczonej słomie. W mahoniowych, rzeźbą
ozdobnych
ODMIANY: ozdobnych || TygRP: ozdobnych || BNPiR29/2, TZWP11/2: ozdobionych
żłobach złociło się najpiękniejsze ziarno, na jakie tylko zdobyć się może gleba krajowa, a nad żłobami zawieszone były dwa zwierciadła
zwierciadła || A, B: zwierciadła || C: źwierciadła
ramami dotykające sufitu. Pomiędzy zagrodami stało osłonięte pąsową kotarą i wysoko usłane łóżko
sportsmana Anglika, którego staraniom powierzona była cenna egzystencja wspaniałych klaczy. W czterech rogach tego pysznego końskiego mieszkania stały
marmurowe konie, każdy w innej postawie, naśladowane ze śpiżowych
śpiżowych || A: śpiżowych || B, C: spiżowych
posągów, zdobiących cztery rogi
mostu
ODMIANY: mostu || TygRP: mostu || BNPiR29/2, TZWP11/2: miasta
jednej z europejskich stolic.
Klacz rasy tureckiej zwała się Sułtanka, bo głowę nosiła podniesioną z królewską dumą i gdy stąpała z wolna cienkimi nóżkami i zarżała, zdawało się, że
wydawała
ODMIANY: wydawała || TygRP: wydawała || BNPiR29/, TZWP11/2: wydaje
rozkazy. Klacz rasy angielskiej nosiła imię
Lady Macbeth
ODMIANY: Lady Macbeth || TygRP: Lady Mackbeth || BNPiR29/2, TZWP11/2: Lady Makbeth
EMENDACJA: Lady Macbeth || TygRP, Lady Mackbeth || BNPiR29/2, TZWP11/2: Lady Makbeth Błędny zapis nazwiska żony tytułowej postaci poprawiono zgodnie z pisownią oryginału figurującą na wydaniu Józefa Paszkowskiego z 1857 roku: „Macbeth” (tytuł spolszczony: „Makbet”).
,
bo jak i na bohaterce
dramatu Szekspira, ciężyła na niej rozlana krew
bo jak i na bohaterce […], ciężyła na niej rozlana krew || TygRP: bo jak i na bohaterce […], ciężyła na niej rozlana krew || BNPiR29/2, TZWP11/2: bo jak na bohaterce […], ciężyła i na niej rozlana krew –
wielu ludzi. Gdy ujeżdżano ją, tak była nieposkromioną, iż z kolei zrzuciła z siebie kilku
żokiejów
żokiejów – || TygRP: żokiejów – || BNPiR29/2: lokajów – || TZWP11/2: dżokejów; –
– połowa ich wyleczyła się z ran otrzymanych przez spadnięcie, połowa łby sobie
roztrzaskała
roztrzaskała || TygRP: roztrzaskała || BNPiR29/2, TZWP11/2: potrzaskała
.
Kiedy się to działo,
Edward Zrębski był w
Anglii, kupił nieposkromioną klacz za wielkie pieniądze, oddał ją na wychowanie do najpierwszego w
Londynie sportsmana i nazwał
Lady Macbeth – potem przywiózł ją do kraju i umieścił razem z
Sułtanką.
Mieszkanie
dwóch klaczy było najulubieńszym miejscem przebywania dla
ordynata.
Tam
Tam || TygRP: Tam || BNPiR29/2, TZWP11/2: Tu
na jednym ze
stoliczków
stoliczków || TygRP: stoliczków || BNPiR29/2, TZWP11/2: stolików
leżały wielkie arkusze „
Timesa”,
tam na drugim
tam na drugim || TygRP: tam na drugim || BNPiR29/2, TZWP11/2: na drugim
stała nieustannie butelka
porteru,
tam
tam || TygRP: tam || BNPiR29/2, TZWP11/2: tu
ordynat przychodził leczyć się od spleenu rozmawianiem po angielsku o
Anglii z
Anglikiem,
tam
tam || TygRP: tam || BNPiR29/2, TZWP11/2: tu
jadał najczęściej obiady. A gdy zasiadł na miękkiej kozetce z angielską gazetą
w jednym ręku
w jednym ręku || TygRP, BNPiR29/2: w jednym ręku || TZWP11/2: w jednej ręce
, ze szklanką angielskiego napoju
w drugim
w drugim || TygRP, BNPiR29/2: w drugim || TZWP11/2: w drugiej
, mając
przed sobą porcję
przed sobą porcję || TygRP, BNPiR29/2: przed sobą porcję || TZWP11/2: ze sobą porcją
sączącego krew
rosbefu
i patrząc na ulubione
klacze, młodzieniec wychowany w miłości
befszteku i sportu przestawał na chwilę poziewać i wzdrygać się od chłodu, a poczucie rozkoszy życia i wzniosłych jego celów przenikało na chwilę jego obumarłą istotę. W tej stajni czy w tym salonie, którego gospodyniami były klacze, mieściła się jego ojczyzna, honor, nauka, czyn. Była tam jego ojczyzna, bo szczególnym zjawiskiem wmówił w siebie, że jest Anglikiem, nie przez żadne uwielbienie dla
W. BrytaniiTu w znaczeniu: Anglia
W. Brytanii || TygRP: W. Brytanii || BNPiR29/2, TZWP11/2: Wielkiej Brytanii
i żelaznego charakteru jej synów, ale przez zamiłowanie do angielskiej kuchni, angielskiej rasy koni, angielskich paletotów i angielskiego
sans façon. Był tam jego honor, bo cóż
przynieść mu mogło
przynieść mu mogło || TygRP: przynieść mu mogło || BNPiR29/2, TZWP11/2: mogło przynieść mu
większy zaszczyt, jak gdy w jednej stolicy
Sułtanka odniosła zwycięstwo nad
Abdul-Cerisem
ODMIANY: nad Abdul-Cerisem || TygRP, BNPiR29/2: nad Celedallerisem || TZWP11/2: nad Abdul-Cerisem
EMENDACJA: nad Abdul-Cerisem || TygRP, BNPiR29/2: nad Celedallerisem || TZWP11/2: nad Abdul-Cerisem Poprawiono zgodnie z zapisem na następnych stroniach rozdziału drugiego w tomie drugim (wersja TygRP, i BNPiR29/2) i za wersją TZWP11/2.
lorda Dudleya
Dudleya || TygRP, TZWP11/2: Dudleya || BNPiR29/2: Dudlaya
, a w drugiej
Lady Macbeth upokorzyła
upokorzyła || TygRP: upokorzyła || BNPiR29/2, TZWP11/2: ukorzyła
Uragana hrabiego P……?
Co roku
Co roku || TygRP, BNPiR29/2: Co roku || TZWP11/2: Co rok
w wyścigowej porze gazety
ogłaszały
ogłaszały || TygRP: ogłaszały || BNPiR29/2, TZWP11/2: pisały
jego imię obok imion największych arystokratów Anglii, a on jako wódz najsławniejszy
co roku
co roku || TygRP, BNPiR29/2: co roku || TZWP11/2: co rok
spoczywał na laurach końskimi zdobytych nogami.
Była tam jego nauka, – bo nic innego
w życiu swym
w życiu swym || TygRP: w życiu swym || BNPiR29/2, TZWP11/2: w życiu
nie studiował, jak ostatnie
stronnice
ODMIANY: stronnice || TygRP: stronnice || BNPiR29/2, TZWP11/2: stronice
„
Timesa”, doskonałość porteru, soczystość
befsztyku
befsztyku || TygRP: befsztyku || BNPiR29/2, TZWP11/2: befszteku
i rasowość koni. Był tam jego czyn, bo mógłże świetniej służyć ludzkości, jak leżąc na kozetce, paląc cygaro, pijąc porter i rozkoszując się widokiem
klaczy, których postacie podwajały się przez odbicie w zwierciadłach.
zwierciadłach || A, B: zwierciadłach || C: źwierciadłach
Toteż gdy znajdował się w tym przybytku napełnionym tchnieniem najdroższych dla człowieka rzeczy,
Edward Zrębski był
zachwycającym młodzieńcem. Poziewał tylko co pięć minut, zdejmował watowany paletot i wełniany szal z szyi, tak mu było ciepło, prędzej wymawiał zgłoski jedną
jedną || A, B: jedną || C: jednę
po drugiej i niekiedy
zdawało mu się
zdawało mu się || TygRP: zdawało mu się || BNPiR29/2, TZWP11/2: zdawało się mu
, jakoby naprawdę zdolnym był coś kochać, oprócz klaczy, coś czynić, oprócz palenia cygar i czytania ostatniej
stronnicy
stronnicy || TygRP: stronnicy || BNPiR29/2, TZWP11/2: stronicy
„
Timesa”.
W jednym z ostatnich dni listopadowych
ordynat był właśnie w owym zachwycającym usposobieniu i z „
Timesem” w ręku leżał na kozetce, naprzeciw stojącej
w swej pysznej zagrodzie
w swej pysznej zagrodzie || TygRP: w swej pysznej zagrodzie || BNPiR29/2: pysznej zagrodzie [brakuje przyimka „w”] || TZWP11/2: w pysznej zagrodzie
Lady Macbeth. Było to w przedobiednej godzinie, na stoliku więc obok niego stała srebrna taca z rozmaitymi draźniącymi
draźniącymi ||A: draźniącymi || B, C: drażniącymi
podniebienie przekąskami i
z szumiącym
z szumiącym || TygRP, BNPiR29/2: z szumiącym || TZWP11/2: szumiącym
białą pianą
porterem. Ordynat nie jadł już śniadania, tylko popijał porter i palił wonne
cygara
cygara || TygRP: cygara || BNPiR29/2, TZWP11/2: cygaro
, bladymi
oczami
oczami || TygRP, BNPiR29/2: oczami || TZWP11/2: oczyma
, otoczonymi jasną rzęsą, wodząc po suficie.
W zagrodzie
Sułtanki stał
sportsman – Anglik i miękką szczotką czesał starannie długą, falującą grzywę
klaczy. Był to
wysoki, barczysty człowiek, z twarzą białą i pełną piegów, z zarostem rudawym, a czołem wysokim i nieco łysym. Cała
fizjonomia
fizjonomia || TygRP: fizjonomia || BNPiR29/2, TZWP11/2: fizjognomia
jego miała piętno zimnej krwi i właściwego Anglikom powolnego, lecz matematycznego rozsądku i tylko w bladobłękitnych oczach,
jak
jak || TygRP, BNPiR29/2: jak || TZWP11/2: jako
też w zagięciu ust, ukazywał się lekki odcień ironii.
–
Messir Dawid, może szklaneczkę porteru? – ozwał się ordynat po angielsku, zwracając spojrzenie z sufitu na
Anglika-faworyta.
– Dziękuję,
milordzie, nie zaszkodzi – odparł
Dawid tymże językiem, skłaniając głowę na sztywnej postaci i kładąc szczotkę na poręczy zagrody.
Wyraz „milord” miał czarowny dar głaskania ucha
ordynata i wprowadzania go w najbardziej zachwycające usposobienie. Toteż pogładził on z przyjemnością jasne faworyty i podniósłszy rękę do butelki z takim gestem, jakby rozpoczynał mowę w
Izbie Lordów, nalał pełną szklankę szumiącego
porteru i wyciągnął ją ku
Anglikowi.
Dawid zbliżył się, wziął szklankę i niosąc ją do ust, rzekł ze sztywnym ukłonem:
– Za zdrowie
milorda.
– Dziękuję ci,
Dawid
Dawid || TygRP: Dawid || BNPiR29/2, TZWP11/2: Dawidzie
– odpowiedział
ordynat i wygodniej położył się na kozetce twarzą do sufitu, potem wypiwszy haust
porteru i wypuściwszy z ust kłąb błękitnego dymu z cygara, ozwał się
przesadnie syczącą angielską wymową
przesadnie syczącą angielską wymową || TygRP, BNPiR29/2: przesadnie syczącą angielską wymową || TZWP11/2: przesadnie, sycząco angielską wymową
:
– Powiedzże mi,
Dawidzie, czy kontent jesteś, żeś opuścił
Anglię dla mojej służby?
Dawid uderzył językiem o podniebienie, smakując trunek, zamyślił się i w końcu dobrej minuty milczenia odpowiedział:
–
Anglia,
milordzie, to kraj ciągłej pracy, fabryk, handlu, rzemiosł i polityki – a kiedym tu przyjechał, zdało mi się, jakobym przybył do krainy mlekiem i miodem płynącej, w której nikt nic nie robi.
Ordynat rozśmiał się przez zęby, co było u niego oznaką
bardzo dobrego
bardzo dobrego || TygRP, BNPiR29/2: bardzo dobrego || TZWP11/2: dobrego
humoru i rzekł:
– Dowcipny jesteś
Dawidzie, ale nie powiedziałeś całej prawdy. Alboż i tu nie widzisz pracujących? alboż moi słudzy nie pracują? alboż ten urzędniczek, co naprzeciw moich okien mieszka i ten doktór, co mię leczy od
spleenu,
nie pracuje
nie pracuje || TygRP: nie pracuje || BNPiR29/2, TZWP11/2: nie pracują
?
Anglik zamyślił się znowu i po długim milczeniu odparł:
– W
Anglii wszyscy pracują.
– Ha, ha, ha – zaśmiał się
ordynat – bredzisz,
messir, alboż w
Anglii lord Dudley, albo lord Russel, albo lord Fitt pracują?
Usta Anglika ironicznie się zagięły, ale wnet twarz jego odzyskała posągową angielską zimną krew, postawił szklankę na stole, włożył ręce do kieszeni i zaczął mówić:
– Ojciec mój był
fermerem u
lorda Jerzego Dudleya, którego widywałem często, jak byłem jeszcze młodym chłopakiem.
Lord Jerzy nie mieszkał ciągle w swoich posiadłościach w hrabstwie
Yorkshire
ODMIANY: Yorkshire || TygRP, BNPiR29/2: Jorkschire || TZWP11/2: Yorkschire
EMENDACJA: Yorkshire || TygRP, BNPiR29/2: Jorkschire || TZWP11/2: Yorkschire Błąd we wszystkich wersjach poprawiono zgodnie z poprawną pisownią nazwy własnej w oryginale.
, bo większą część roku przepędzał w
Londynie. Do zamku swego przyjeżdżał tylko zawsze na wiosnę, a wtedy zjeżdżali się do niego wszyscy
fermerzy z opłatami, prośbami i projektami. On obliczał należytości,
wysłuchiwał
wysłuchiwał || TygRP, BNPiR29/2: wysłuchiwał || TZWP11/2: wysłuchywał
próśb i rozpatrywał
projekt
projekt || TygRP: projekt || BNPiR29/2, TZWP11/2: projekta
. Jeden z
fermerów radził czasem, aby osuszyć spory kawał błotnistej ziemi roznoszącej wyziewami
zarazy
zarazy || TygRP, BNPiR29/2: zarazy || TZWP11/2: zarazę
i zamienić ją w grunt uprawny; drugi dowodził, że w fermie, którą zamieszkiwał, można by z korzyścią założyć jaką fabrykę; trzeciemu zdawało się, iż dobrze będzie, jeżeli
lord Jerzy pomnoży liczbę owiec albo ulepszy gatunek wołów.
Lord Dudley zamykał się w gabinecie swoim z podającymi projekta po kilka godzin dziennie, rachował, rozpatrywał na mapie pozycje miejscowości i nad każdą
propozycją
propozycją || TygRP, BNPiR29/2: propozycją || TZWP11/2: pozycją
głęboko się zastanawiał. To wszystko zajmowało mu kilkanaście dni i nie wiem, jak się to zda milordowi, ale my zwykliśmy mawiać wtedy, że
lord Dudley pracuje. Potem miał on zwyczaj objeżdżać wszystkie swe posiadłości, pobliskie konno, dalsze karetą lub
kabrioletem.
Zaglądał
Zaglądał || TygRP, BNPiR29/2: Zaglądał || TZWP11/2: Zazierał
w każdy szczegół gospodarstwa
fermerów, oglądał, czy pola dobrze są uprawne, czy woły tłuste, owce na właściwych pastwiskach pasane, czy łąki osuszone i lasy
utrzymane
utrzymane || TygRP: utrzymane || BNPiR29/2, TZWP11/2: utrzymywane
w porządku. Niedbałych
fermerów naganiał, a czasem i odbierał im fermy; wzorowych gospodarzy nagradzał pieniędzmi albo uściśnieniem ręki, które wiele znaczyło, bo
lord Dudley był prawdziwym gentlemanem i przodkowie jego znajdowali się byli w liczbie baronów piszących
Wielką Kartę za króla
Jana bez Ziemi. To wszystko zajmowało mu kilka tygodni i nie wiem, jak się to zda
milordowi, ale myśmy mawiali wtedy, że
lord Dudley pracuje. Potem jechał w podróż po obcych krajach i nie wiem dobrze, co tam zwykł był porabiać – ale myśmy myśleli, że on i tam pracował, bo pisywał z różnych krajów do swoich
fermierów
fermierów || TygRP: fermierów || BNPiR29/2, TZWP11/2: fermerów
, jak tam to i owo urządza się we
Francji lub w Niemczech
lub w Niemczech || TygRP: lub w Niemczech || BNPiR29/2, TZWP11/2: i w Niemczech
, a że urządza się dobrze,
czy nie można by podobnie robić i w jego posiadłościach
czy nie można by podobnie robić i w jego posiadłościach. || TygRP, BNPiR29/2: czy nie można by podobnie robić i w jego posiadłościach. || TZWP11/2: czy nie można by podobnie robić i w jego posiadłościach?
. Jesień i zimę
lord Jerzy przepędzał
ord Jerzy przepędzał || TygRP: lord Jerzy przepędzał || BNPIR29/2, TZWP11/2: przepędzał lord Jerzy
w
Londynie; był on członkiem
parlamentu, prezydował na wielu meetingach i w „
Daily News” , którą
trzymał mój ojciec, bardzo często drukowano jego mowy i rozpisywano się o różnych jego wnioskach i projektach. Nie wiem, jak się to zda
milordowi, ale wtedy nie tylko my, lecz i cała
Anglia mówiła, że
lord Dudley pracuje.
Powiedziawszy to,
Anglik umilkł, wypił haust
porteru, schował znowu rękę do kieszeni i stał wyprostowany.
–
Goddam – rzekł
ordynat – dobrze opowiadasz
mess
mess || TygRP: mess || BNPIR29/2, TZWP11/2: messir
i zajmuje mię twój
lord Dudley. Powiedz mi tylko jeszcze, ile on miał dochodu rocznego?
– Kiedym był
małym
małym || TygRP: małym || BNPIR29/2, TZWP11/2: młodym
chłopcem – odpowiedział
Dawid – mówiono, że
lord Jerzy miał dochodu
tylko 5 000 funtów szterlingów, co było bardzo mało dla takiego gentlemana. W dziesięć lat potem posiadłości
lorda Jerzego dawały mu 10 000 funtów szterlingów, a kiedy przed rokiem wyjeżdżałem z
milordem z
Anglii, słyszałem, że
lord Jerzy ma rocznego dochodu 15 000 funtów szterlingów.
–
Goddam!
Goddam! || A: Goddam || B, C: Goddam! Poprawiono zgodnie z sensem za wersjami B i C.
– zawołał
ordynat – to bardzo pięknie i wcale inaczej jest u mnie, bo ja przed pięciu laty miałem z ordynacji mojej 30 000 rs
30 000 rs || A, B: 30 000 rs. || C: 30 000 rubli
dochodu, a dziś mam tylko 15 000. Powiedzże mi mess
mess || A: mess || B, C: messir
, przez co tak się zwiększyły dochody
lorda Dudleya
Dudleya || A: Dudleya || B, C: Dudley [sic!]
?
– Osuszył on tysiąc
yardów
yardów || A, C: yardów || B: jardów
bagnistych gruntów i zrobił z nich pastwisko dla wołów, z których sto utuczonych odsyłano co miesiąc do
Londynu; założył kopalnię
kopalnię || A, B: kopalnię || C: kopalnią
węgla ziemnego, którego pokłady bezużyteczne
bezużyteczne || A: bezużyteczne || B, C: bezużytecznie
leżały wprzódy w jego posiadłościach i zbudował
steamer, którym przewoził
przewoził || A: przewoził || B, C: prowadził [sic!]
Tamizą do Londynu połowę zboża hrabstwa Jorkschire.
Ordynat zamyślił się i wypuścił z ust ogromny kłęb
kłęb || A, B: kłęb || C: kłąb
dymu.
– Dobrze też musiał żyć, posiadając takie dochody! – zawołał.
–
Lord Dudley żyje jak przystało na prawdziwego gentlemana i potomka baronów – odpowiedział Anglik. – Ma on w Londynie swój własny pałac, w którym przyjmuje na obiadach ministrów królowej i nieraz całą
Izbę Lordów, a kiedy wydaje bale, to milady
milady || A: milady || B, C: mylady [sic!]
występuje w takim stroju, że aż błyszczy cała od brylantów. Przy tym fermierowie
fermierowie || A: fermierowie || B, C: fermerowie
jego wzbogacają się i synowie ich nierzadko zostają członkami
Izby Gmin, a w fabrykach
lorda i około uprawy jego gruntów pracuje kilka tysięcy ludzi, którzy nie tylko zarabiają tam na kawałek chleba, ale i uczą się, bo we wszystkich posiadłościach
lorda Jerzego są szkółki dla wyrobników niemających za co posyłać dzieci do szkół gminnych.
Lord Dudley jest też
jest też || A, B: jest też || C: jest
członkiem
Jockey Clubu i członkiem
i członkiem || A: i członkiem || B, C: członkiem
towarzystwa opieki nad podrzutkami i członkiem
i członkiem || A: i członkiem || B, C: członkiem
opieki nad zwierzętami i członkiem wszystkich towarzystw
wszystkich || A: wszystkich || B, C: wielu
, jakie tylko egzystują na gruncie
W. Brytanii
W. Brytanii || A: W. Brytanii || B, C: Wielkiej Brytanii
, a milord, co zna
Anglię
Anglię || A, B: Anglię || C: Anglię
, wie sam, że trudno je wszystkie policzyć.
– A i konie pyszne mieć musiał
lord Dudley, jeśli można wnosić z tego wspaniałego Abdul-Ceris, który się przed dwoma laty uganiał na wyścigach o pierwszą nagrodę z moją Sułtanką – rzekł
ordynat.
–
Lord Dudley miał w posiadłościach swoich stadninę koni, których hodowla prowadzi się na wielką skalę i która przynosi mu rocznego dochodu 2 000 funtów szterlingów. Nie kupuje on nigdy koni, które wysyła na wyścigi, ale wszystkie one pochodzą z własnej hodowli, więc świadczą o wielkości i bogactwie
Anglii nawet i w tej gałęzi gospodarstwa krajowego. Przed kilku laty kilka koni ze stadniny
lorda Jerzego wzięto na stajnią
na stajnią || A, C: na stajnią || B: na stajnię
królowej, a
Lady Macbeth pochodzi też
pochodzi też || A: pochodzi też || B, C: pochodzi
ze stadniny
lorda Jerzego; milord więc sam dał mu dochodu 420 funtów szterlingów, to jest tyle, ile zapłacił za
Lady Macbeth.
Anglik prowadził całą tę rozmowę z najzupełniejszą zimną krwią, bez cienia przechwałki lub aluzji. Imię tylko
Anglii wymawiał z pewną dumą w głosie.
Ordynat zamyślił się głęboko. Skończył palić cygaro i ziewnął, ale tym razem zdawało się, iż uczynił to więcej z przyzwyczajenia niż z nudy.
–
Ne messPrawdopodobnie jest to błędny skrót od messir właśc. messire (w skrócie mre) jako synonim rzeczownika monsieur używanego jako zwrot w znaczeniu jaśnie panie, panie
A, B: Ne mess || C: No mess [Poprawiona niekonsekwencja?]
– ozwał się w końcu, wyciągając się na kozetce – powiedz mi, jak ci się zdaje, kto lepiej postępuje: czy Anglicy, którzy, jak powiadasz, wszyscy pracują, czy my
galicjanieAkcja powieści dzieje się w zaborze rosyjskim (na co wskazuje wielokrotnie pojawiające się w tekście określenie administracyjne „gubernia”), dlatego rzeczownik „galicjanie” wskazywałby na pochodzenie bohatera i to, że wspomniane dobra ordynata leżą w sąsiednim zaborze – austriackim.
A, B: my galicjanie|| C: my [Poprawiona niekonsekwencja?]
, którzy nic nie robimy?
Usta
Anglika zacięły się znowu w wyraz ironii, ale tak ulotny, że ani go spostrzec można było. Założył ręce na piersi, pomyślał i odpowiedział z niewzruszoną zimną krwią:
–
Milord, który doskonale zna
Anglię
Anglię || A, B: Anglię || C: Anglię
, niech pomyśli nad tym, gdzie jest lepiej: tam czy tu? A gdzie jest lepiej, tam ludzie lepiej postępują.
– Ha, ha, ha, ha
Ha, ha, ha, ha || A: Ha, ha, ha, ha || B, C: Ha, ha, ha!
– rozśmiał się
ordynat – mądry z ciebie Anglik! przodkowie twoi musieli także pisać
Wielką Kartę u króla
Jana bez Ziemi.
Dawid wyprostował się jeszcze bardziej i rzekł z dumą:
– Nie,
milordzie, ale brat mój starszy zasiada w
Izbie Gmin i należy do
parafii
do parafii || A, B: do parafii || C: do partii
whigów
whigów || A, B, C: wighów [sic!] Zmianę wprowadzono zgodnie z poprawnością zapisu w języku angielskim.
.
– A więc jakże się stało
mess
mess || A: mess || B, C: messir
, że nie szukałeś kariery w
Anglii, ale zgodziłeś się wyjechać tu ze mną?
–
Galicja
Galicja || A, B: Galicja || C: Polska [Poprawiona niekonsekwencja czy ustępstwo cenzury?]
widać bogatsza od
Anglii, bo
milord płaci mi tak za utrzymanie dwóch koni, jakby
płaci mi tak za utrzymanie dwóch koni, jakby || A: płaci mi tak za utrzymanie dwóch koni, jakby || B, C: płaci mi za utrzymanie dwóch koni tyle, ile by
lord Dudley zapłacił nadzorcy całej swojej stadniny. Więc w bogatym kraju zbiorę sobie pieniądze i wróciwszy do
Anglii, zapłacę nimi dzierżawę jednej z ferm
lorda Dudleya.
Po tej odpowiedzi wygłoszonej z niezmęczoną zimną krwią i powagą, i z nieco tylko ironicznie zagiętymi ustami,
Anglik skłonił się sztywnie i odszedł ku przeciwnej ścianie. Tam usiadł na fotelu, wydobył z kieszeni numer „
Daily News” i zaczął go czytać z uwagą
z uwagą || A: z uwagą || B, C: z wielką uwagą
.
Jednocześnie otworzyły się
otworzyły się || A: otworzyły się || B, C: prawie otworzyły się
drzwi i wszedł
Kalikst Graba
Kalikst Graba || A: Kalikst Graba || B, C: pan Kalikst Graba
.
Mąż Kamilli był tym razem w swojej, jak ją zwał
zwał || A: zwał || B, C: nazywał
, masce fizycznej – bo miał piękną bladość i czarne jak smoła włosy.
– Szczęśliwy człowieku
człowieku || A: człowieku || B, C: człowiek
! – zawołał, podając rękę
Edwardowi – siedzisz sobie w swym
Eldorado jak monarcha wschodni otoczony wszystkimi rozkoszami życia. Wyborne śniadanie, doskonałe cygaro, dwie pyszne klacze i Anglik do rozmówienia się
do rozmówienia się || A: do rozmówienia się || B, C: do rozmawiania
po angielsku, na honor! to raj ziemski!
I zaśmiał się pół swobodnie, pół szyderczo, potem spojrzał na
Anglika, który przy wejściu jego podniósł wzrok od gazety, i kłaniając się lekko, pozdrowił go po angielsku.
Dawid odkłonił się
odkłonił się || A: odkłonił się || B, C: ukłonił się
sztywnie, a
Edward przeciągnął się, ziewnął i odpowiedział:
– Czy wiesz,
mon cher Graba, że nudzę się śmiertelnie!…
nudzę się śmiertelnie!… || A: nudzę się śmiertelnie!… || B, C: nudzę się śmiertelnie!
– To nie nowina! – zawołał
Kalikst i zwracając się do
Anglika, rzekł po angielsku:
–
Messir Dawid!
Milord Edward mówi, że się nudzi, czy bywają w
Anglii tacy młodzi, przystojni i bogaci milordowie, którzy by się nudzili?
Anglik pomyślał dobrą minutę i odpowiedział:
– Bywają.
– Czemużeś mi tego wprzódy nie powiedział
mess
mess || A: mess || B, C: messir
! – zawołał
ordynat – byłbym cię już dawno prosił o radę! Powiedzże mi, co robią młodzi angielscy milordowie, gdy się nudzą?
Anglik znowu myślał kilkanaście sekund i podciągając sobie w górę kołnierzyki
kołnierzyki || A: kołnierzyki || B, C: kołnierzyk
z największą flegmą, odpowiedział:
– W łeb sobie strzelają.
– Ha, ha, ha! – zaśmiał się na całe gardło
Graba – doskonała rada, radykalna! Sądzę jednak, że nie skorzystasz z niej,
Edwardzie!
–
Ma foi, nie zaręczyłbym za to – odparł Edward, owijając gardło ciepłym szalem.
W tej chwili za rozmawiającymi ozwał się uniżony głos:
– Do nóżek ścielę się
pana ordynata dobrodzieja! Moje uszanowanie mistrzowi ludzi wesołego życia!
Ordynat i
Graba, którzy siedzieli odwróceni ode drzwi i nie spostrzegli cicho
wchodzącego gościa, obejrzeli się i zobaczyli przed sobą pana
Ignacego Jodka.
Edward nie zmienił leżącej postawy i lekceważąco wyciągnął ku niemu dwa palce, które on całą garścią uścisnął; za to
Graba przywitał się z nim uprzejmie, – miał on zwyczaj być uprzejmym dla wszystkich bez wyjątku. Kaptował sobie tym sposobem popularność ogólną i jak kandydat na obieralny urząd starał się o
vota affirmativa
vota affirmativa || A: vota affirmative [sic!] || B, C: vota affirmativa Zmianę w pisowni wyrazu wprowadzono za wersją B i C.
.
– Może przekąsisz? – rzekł
ordynat, wskazując nowoprzybyłemu tacę z resztą śniadania.
Oczy
Jodka błysnęły.
– Dziękuję, dziękuję, czemużby nie? – odpowiedział, przysuwając fotel do stolika – doskonała szyneczka i kawiorek doskonały!…
kawiorek doskonały!… || A: kawiorek doskonały!… || B, C: kawiorek doskonały!
I wziąwszy srebrne sztućce, zawinął się koło szyneczki z kawiorkiem.
– Cóż tam nowego słychać,
Jodek? – zainterpelował go
zainterpelował go || A: zainterpelował go || B, C: zainterpelował
ordynat.
– Byłem dziś u
pani pułkownikowej M. Częstowała mię doskonałą nalewką, którą przysłali jej ze wsi. Córka jej
panna Klementyna za mąż idzie za
Edmunda D.
za mąż idzie za Edmunda D. || A: za mąż idzie za Edmunda D. || B: za mąż idzie za pana Edmunda D., || C: za mąż idzie, za pana Edmunda D. [Przecinek podkreśla osobność informacji – o zamążpójściu i osobie narzeczonego]
, ale czy znacie panowie piosenkę:
„Pod pozorem córek, kochają się matki”.
– Czy stosujesz tę piosenkę do
pułkownikowej i
Edmunda? – zapytał od niechcenia
Graba.
– I jak! – zawołał
Jodek z gębą pełną szynki i mrugając ze znaczeniem oczami
oczami || A, B: oczami || C: oczyma
.
Edward i
Kalikst uśmiechnęli się.
– Cóż tam więcej słychać? – zapytał znów
ordynat.
– Byłem dziś u
panien Jedlińskich. Częstowały mię doskonałą śmietaną, którą urządzają u siebie
en vraies villageoises qu’elles sont. Mówiły mi, że
szambelanowa Słabecka z
panną Rytą wrócą z zagranicy za miesiąc i przepędzą zimę w
M.
– Czy znasz tę
pannę Rytę,
Jodek
Jodek || A: Jodek || B, C: Jodku
? – spytał
Edward.
– I jak! – rzekł
rzekł || A: rzekł || B, C: zawołał
Jodek, nalewając sobie szklankę
porteru.
– Czy podobna do
brata?
– Z tego tylko, że ma trochę ryżawe
trochę ryżawe || A: trochę ryżawe || B, C: ryżawe
włosy.
– Czy ładna?
– Dla mnie brzydka, ale niektórzy znajdują ją ładną.
De gustibus non est disputandum – dodał sentencjonalnie, kładąc na chleb warstwę
linburgskiego
linburgskiego || A, B: linburgskiego || C: limburskiego
sera.
– Cóż więcej słychać,
Jodek?
Cóż więcej słychać, Jodek? || A: Cóż więcej słychać, Jodek? || B, C: Cóż więcej słychać?
– Zachodziłem
Zachodziłem || A: Zachodziłem || B: Zaszłem [sic!] || C: Zaszedłem
po drodze do
BorelaKontekst. Znalazłem tam
Stasia Klońskiego
Stasia Klońskiego || A: Stasia Klońskiego || B, C: Stasia
i
Tozia. Częstowali mię doskonałymi pierożkami z mięsem, tylko co wyszłymi z pieca szanownego
Borela. Nie ma na świecie
na świecie || A: na świecie || B, C: w świecie
restauratora jak
Borel, panowie!
Staś i
Tozio zagrali przy mnie dwie partie bilardu,
Staś przegrał obie
przegrał obie || A: przegrał obie || B, C: obie przegrał
.
Graba uśmiechnął się z ironią, ale
Edward
Jeden jednozdaniowy akapit || A: Jedno zdanie, jeden akapit od słów: Graba uśmiechnął się z ironią, ale […] || B, C: dwa zdania, dwa akapity, pierwszy stanowi zdanie: Graba uśmiechnął się z ironią., drugi od słów: Edward wpatrzył się […] do słów: […] rzekł z flegmą:
wpatrzył się w
Jodka117 z nieopisanym wyrazem zdziwienia, graniczącego z przerażeniem i po dobrej minucie milczenia rzekł z flegmą:
–
Peste! a któreż to z rzędu śniadanie zjadasz dzisiaj,
Jodek?…118
Jodek podniósł oczy, jakby przypominał sobie i po chwili włożywszy do ust ostatni kęs chleba z
linburskim
z linburskim || A, C: z linburskim || B: z linburgskim
serem, odrzekł z najzimniejszą krwią:
– Czwarte.
Edward wzruszył ramionami i nie spuszczając zdumionego wzroku z pulchnej twarzy gościa, wycedził raz jeszcze przez zęby:
–
Peste!
Graba rozśmiał się na cało gardło.
– Na honor, szanowny
panie Ignacy! strawny masz żołądek! – zawołał.
–
Jestem jako struś i lepiej jak struś
Jestem jako stróż i lepiej jak stróż […] || A: Jestem jako stróż i lepiej jak stróż […] || B, C: Jestem jako struś i lepiej jak struś […][Chodzi o strusi żołądek]
, bo trawię z zupełną łatwością, nie tylko co
co || A, B: co || C: to, co
we mnie wchodzi przez usta, ale i to, co dostaje się do mojej osoby przez uszy – odparł
Jodek z zimną krwią i otarłszy usta serwetą, zapalił jedno z cygar
ordynata leżących na stole.
–
A propos Stasia Klońskiego, czy pamiętasz
Edwardzie moją rozmowę z tobą przed dwoma czy trzema miesiącami? – zapytał
Graba.
– Rozmowę o ładnej
Cesi?
– Tak.
Jodek nastawił ucha, na twarzy jego pojawiła się gorąca ciekawość.
Kalikst spojrzał nań z ukosa, uśmiechnął się z zadowolenia
z zadowolenia || A: z zadowolenia || B, C: z zadowoleniem
i rzekł do
Edwarda:
Jeden akapit. || A: Jeden akapit od słów: Jodek nastawił ucha […] do słów: […] rzekł do Edwarda: || B, C: Dwa zdania, dwa akapity; nowy od słów: Kalikst spojrzał […] do słów: […] rzekł do Edwarda:
– Powiadają w
M., że ładna
Cesia coraz bardziej jest tobą zajęta.
– Czy podobna! – zawołał
Jodek, podskakując na fotelu.
Ordynat z przyjemnością pogładził faworyty i spojrzał w lustro
w lustro || A: w lustro || B: w zwierciadło || C: w źwierciadło
, w którym twarz jego odbiła się obok głowy
Lady Macbeth.
–
Au fait, być to może – rzekł z flegmą – ale nie próbowałem
próbowałem || A, B: próbowałem || C: probowałem
jeszcze przekonać się o tym, chociaż i sam jestem nią zachwycony.
– Jesteś prawdziwym Anglikiem – uśmiechnął się
Graba
Graba || A: Graba || B, C: Kalikst
.
– Nie miałem czasu, Sułtanka mi chorowała, ale
à propos ładnych osób: jakże zdrowie żony twojej,
Kalikście? czy się ma
się ma || A: się ma || B, C: ma się
lepiej?
Nerwowe drganie poruszyło gwałtownie ustami i okiem
Kaliksta.
– Od tygodnia już wychodzi ze swego pokoju i przyjmuje gości – odpowiedział.
–
C’est heureux – rzekł
Edward – bo też w istocie to nagłe zasłabnięcie w kilka dni po ślubie…
– Sprawione było nagłą chorobą matki, która dziś ma się lepiej – dokończył
Graba i, jakby chciał co prędzej zmienić przedmiot rozmowy, zapytał żywo
A: zapytał żywo || B, C: żywo zapytał
:
– No więc,
à quand
à quand || A, B: á duand [sic!] || C: à quand Zmianę ze względu na sens fragmentu wprowadzono za wersją C.
wizyta twoja do
pani Klońskiej rozpoczynająca aferę?
– Pójdę dzisiaj – odparł
ordynat, ziewając lekko
ziewając lekko || A: ziewając lekko || B, C: lekko ziewając
.
Jodek zerwał się z fotelu.
– Do nóg upadam, moje uszanowanie panom dobrodziejom
moje uszanowanie panom dobrodziejom || A, B: moje uszanowanie panom dobrodziejom || C: moje uszanowanie panom dobrodziejom!
– mówił, żegnając się.
– Dokąd tak śpiesznie
śpiesznie || A: śpiesznie || B, C: spieszysz
? – spytał
Graba.
– Muszę jeszcze zajść do
Borela, proszono mię tam.
–
Grand Dieu! czy nie na piąte śniadanie?!
czy nie na piąte śniadanie?! || A, B: czy nie na piąte śniadanie?! || C: czy nie na piąte śniadanie?
– z nieudanym przerażeniem zawołał
Edward.
– Nie, nie, na partyjkę bilardu – odparł
Jodek i wybiegł.
Graba prowadził za nim oczami, gdy tymczasem
ordynat zbliżywszy się do Sułtanki, oglądał z uwagą jej grzywę, jakby się przekonywał, czy nie brakuje
nie brakuje || A, B: nie brakuje || C: nie braknie
w niej jakiego włoska – mąż
Kamilli uśmiechnął się i szepnął:
– Już on się sprawi z ploteczką. I
Staś, i całe miasto dowiedzą się dziś, że pani
Celina kocha się w
ordynacie.
To rzekłszy
To rzekłszy || A: To rzekłszy || B, C: Rzekłszy to
do siebie, wyjął z kieszeni talię
talię || A, B: talię || C: talią
kart i odezwał się głośno:
–
Ordynacie! może w sztosika
w sztosika || A: w sztosika || B, C: sztosika
!
Edward spojrzał, nie odpowiedział nic, przyjrzał się
przyjrzał się || A, C: przyjrzał się || B: przyglądnął się
jeszcze przez chwilę grzywie
Lady Macbeth i podchodząc do stolika, wyjął pugilares i rzekł z zimną krwią:
– Ciągnij bank.
Zasiedli naprzeciw siebie,
Kalikst położył na stół
na stół || A, B: na stół || C: na stole
storublową asygnatę.
Grali, a
Anglik położywszy na kolanach
„Daily News”, przypatrywał się im z powagą.
–
Messir Dawid – rzekł do niego w przestanku gry i wskazując na
Edwarda Graba
do niego w przestanku gry i wskazując na Edwarda Graba || A: do niego w przestanku gry i wskazując na Edwarda Graba || B, C: do niego Graba w przestanku gry i wskazując na Edwarda
–
milord przegrał w pół godziny dwieście rubli
dwieście rubli || A, B: dwieście rubli || C: 200 rubli
, co angielską monetą znaczy 40 funtów szterlingów.
Anglik wyprostował się, poprawił kołnierzyki i wyrzekł z flegmą:
– Bogaty kraj!…
Tymczasem pan
Jodek popędził
popędził || A: popędził || B, C: pędził
do
Borela.
W cukierni z dziesięciu młodych ludzi grało w bilard i piło czekoladę lub czarną kawę. Między nimi znajdowali się
znajdowali się || A: znajdowali się || B, C: znajdował się
Kloński,
Tozio i
kapitan.
Jodek wpadł pomiędzy nich jak bomba i został powitany żartami, śmiechem i kawalerskimi wykrzyknikami jako ulubiony dowcipniś i nowiniarz całego zebrania.
Trzech mężczyzn siedzących przy bocznym stoliku nad kieliszkami ponczu, a między
a między || A, B: a między || C: pomiędzy
którymi był i
kapitan, pociągnęli
Trzech mężczyzn […] pociągnęli go || A: Trzech mężczyzn […] pociągnęli go || B, C: Trzech mężczyzn […] pociągnęło go
go ku sobie:
– Cóż słychać nowego, kurierze codzienny
miasta M.? – spytał jeden z nich, stawiając przed przybyłym
przybyłym || A: przybyłym || B, C: nowoprzybyłym
kieliszek trunku.
– Mam, mam taką nowinkę, jakiej świat i korona polska nie słyszały
nie słyszały || A: nie słyszały || B, C: nie słyszała
! – rzekł półgłosem i chichocąc
chichocąc || A, B: chichocąc || C: chichocząc
z cicha
Jodek, a zarazem obejrzał się i ukośne wejrzenie rzucił na
Klońskiego, który ze zmarszczonymi brwiami i pochyloną postawą mierzył kijem do bilardowej kuli.
– No, to siadaj i mów! – huknął
kapitan i pociągnąwszy za połę
nowiniarza, posadził go między sobą i towarzyszami
między sobą i towarzyszami || A: między sobą i towarzyszami || B, C: między sobą a towarzyszami
.
Jodek pochylił się nad stołem i począł mówić o czymś z cicha. Siedzący obok i naprzeciw niego mężczyźni pochylili ku niemu głowy i słuchali.
– Czy podobna? – zawołał jeden z nich.
– Proszę tu wierzyć kobietom! – krzyknął
kapitan.
– Kłamiesz,
Jodek
Jodek || A: Jodek || B, C: Jodku
! – zarzucił spokojniej trzeci.
– Daję słowo uczciwego człowieka, że mówię prawdę – zresztą powtarzam tylko, co słyszałem, a słyszałem z ust najpewniejszych.
Mężczyźni zwrócili oczy na
Klońskiego i wybuchnęli głośnym śmiechem.
Stanisław wyprostował się w tej samej chwili, oparł się
oparł się || A: oparł się || B, C: oparł
na kiju i z tłumionym gniewem wyrzekł:
– Przegrałem.
Przegrałem || A, B: Przegrałem || C: Przegrałem!
Śmiech mężczyzn wzmógł się.
Kloński obejrzał się i zobaczył spojrzenia śmiejących się skierowane ku sobie.
– I z czegóż
z czegóż || A: z czegóż || B, C: z czego
tak śmiejecie się? – zawołał. – Czy z tego, że dziś już szóstą partię
partię || A, B: partię || C: partią
przegrałem? każdemu z was zdarzyć się
zdarzyć się || A: zdarzyć się || B, C: wydarzyć się
to może.
– Bynajmniej – odrzekł jeden z mężczyzn – śmieliśmy się nie z tego, że przegrałeś, ale z tego, żeś wyraz: „przegrałem!” tak
à propos powiedział.
Stanisław wzruszył ramionami.
– Nie pojmuję, jakie tu miało być
à propos.
– Bo nie słyszałeś naszej rozmowy.
– Właśnie i my rozmawialiśmy o tym, żeś przegrał, ale wcale inną partią
partią || A, C: partią || B: partię
jak
jak || A, B: jak || C: niż
bilardową.
– W bilardzie można przegrać i odegrać się, ale ty gdzieindziej tak przegrałeś, że wątpię, czy będziesz mógł się odegrać!
I znowu zaśmieli się wszyscy chórem.
Stanisław patrzył na towarzyszy pół zdziwiony, pół gniewny
pół gniewny || A: pół gniewny || B, C: a pół gniewny
.
– Proszę was – rzekł – o wytłumaczenie tych wszystkich zagadek! od dzieciństwa nie miałem zdolności odgadywania rebusów, szarad i tym podobnych łamigłówek.
Śmiech wzmógł się.
– Biedny
Staś! – zawołał jeden z mężczyzn – chce tłumaczenia!
–
Jodek!
Jodek! || A: Jodek! || B, C: Jodku!
wytłumacz mu tę zagadkę! – wołał drugi.
Jodek zerwał się jakby chciał uciekać – ale spojrzawszy na niedopity poncz, nie uciekł, tylko stanął za fotelem i chwytając za tylną jego poręcz, jakby się chciał nim zastawić, wyjąkał
wyjąkał || A: wyjąkał || B, C: wyjąknął
z pomięszaniem
pomięszaniem || A: pomięszaniem || B, C: pomieszaniem
:
– O niczym nie wiem, słowo uczciwego człowieka, o niczym nie wiem.
Kloński zmarszczył brwi i z gniewem spojrzał na otaczających.
– Uważam, panowie – rzekł głosem, który usiłował uczynić spokojnym – że chcecie stroić ze mnie żarty; ale oświadczam, że tego nie lubię i nie znoszę, a rolę błaznów służących do zabawienia
zbawienia || A: zabawienia
kompanii, zostawiam innym.
Przy ostatnich słowach spojrzał na
Jodka, który raz jeszcze powtórzył:
– O niczym nie wiem!
Mężczyźni przestali śmiać się głośno, ale uśmiechali się, spoglądając na siebie.
–
Mój kochany!
Mój kochany! || Mój kochany! || B, C: Mój kochany
– ozwał się z ironiczną flegmą jeden z nich – takie to już są prawa i wyobrażenia towarzyskie, że ludzie zostający w pewnych położeniach, chcąc nie chcąc i przyznać to muszą
muszą || A, B: muszą || C: muszę
, bez własnej winy stają się śmiesznymi.
Oczy
Klońskiego błysnęły gniewem, głowa podniosła się z dumą. Przystąpił do grupy mężczyzn i rzekł stanowczo:
– Ponieważ pozwalacie sobie mówić mi otwarcie, że jestem śmiesznym, ja czuję się w prawie wymagać od was
wymagać od was || A, B: wymagać od was || C: wymagać
jasnego wytłumaczenia, dlaczego znajdujecie mię takim. Jeśli
Jeśli || A: Jeśli || B, C: Jeżeli
nie spełnicie mego wymagania, będę żądał innej satysfakcji.
– Do licha! – zawołał jeden z mężczyzn – czyliż nas wszystkich czterech razem wyzwiesz na pojedynek!
czyliż nas wszystkich czterech razem wyzwiesz na pojedynek! || A: czyliż nas wszystkich czterech razem wyzwiesz na pojedynek! || B, C: czyliż nas wszystkich czterech razem wyzwiesz na pojedynek? [Zdanie wykrzyknikowe w wersji B i C zmieniło się na pytające.]
Na te słowa
Jodek odskoczył o parę kroków, porwał za czapkę i wybiegł z sali, powtarzając:
– O niczym nie wiem, słowo uczciwego człowieka, o niczym nie wiem!
Mężczyźni śmieli się, patrząc za uciekającym, a
Stanisław rzekł do nich ze wzrastającym
ze wzrastającym || A: ze wzrastającym || B, C: z wrastającym
gniewem:
– Możecie panowie śmiać się, ile wam się podoba z pana
Jodka, bo on pozwala na to, ale ze mnie, to co innego, po raz ostatni proszę was
was || A, C: was || B: nas [sic!]
, abyście powiedzieli, o co chodzi, bo inaczej…
–
Ah! mon cher – rzekł jeden z kolegów – jeśli już tak żądasz tego koniecznie, to powiemy ci przedmiot naszej o tobie rozmowy – choć dalibóg to ambarasujące i sam nie wiem…
– At! co tam długo w bawełnę obwijać! – huknął
kapitan. – Nie darmo służyłem w złotych huzarach, nie lubię cedzić słówek
nie lubię cedzić słówek || A, C: nie lubię cedzić słówek || B: nie lubię cedzić słówka [sic!]
przez zęby. Ot, powiem ci
Stanisławie po koleżeńsku i przyjacielsku, że jesteś w położeniu
króla Menelausa, męża
pięknej Heleny.
Oczy
Stanisława zaiskrzyły się dwoma
dwoma || A, B: dwoma || C: dwiema
błyskawicami.
– Radzę ci,
kapitanie złotych huzarów – rzekł szyderczo – abyś nie wdawał się w historyczne cytacje, bo na wszelkim polu uczonym łatwo szwankować możesz, choć jesteś
rycerzem. Tłumacz się jaśniej.
– Ha! jeśli tak koniecznie wymagasz ode mnie, abym ci całą rzecz jak łopatą na stół wyłożył – krzyknął
kapitan obrażony szyderstwem
Klońskiego – to powiem wszystko!
to powiem wszystko || A: to powiem wszystko || B, C: to powiem ci wszystko! [Zdanie oznajmujące w wersji A, stało się zdaniem wykrzyknikowym w wersji B i C, zapowiedzianym niejako wcześniej czasownikiem: „krzyknął”.
–
Kapitanie! – zawołał jeden z mężczyzn, porywając go za rękę.
–
Wariacie! głupstwo zrobisz! –
mitygował drugi
mitygował drugi || A: mitygował go trzeci || B, C: mitygował drugi Zmianę formy na poprawną wprowadzono za wersją B i C (przy stoliku w cukierni Borela oprócz kapitana siedziało dwóch mężczyzn).
.
– Otóż niech mnie piekło pochłonie, jeśli nie powiem, niech zobaczy
niech zobaczy || A: niech zobaczy || B, C: niech się przekona
, co to żarciki ze mnie stroić! – wrzasnął
kapitan.
– Mów, mów! – wołał
Kloński, drżąc cały z gniewu i niecierpliwości.
– Więc słuchaj, do stu diabłów, a uważnie! Wieści chodzą po mieście, że
ordynat Zrębski kocha się w twojej żonie, a ona w nim!…
Stanisław spąsowiał tak, że aż czoło powlekło
powlekło || A, B: powlekło || C: powlokło
mu się szkarłatem, cofnął się, wyciągnął rękę i silnym głosem krzyknął:
– Milcz!
Wszyscy oniemieli, a ci sami mężczyźni, którzy żartowali przed chwilą, zarumienili się i pospuszczali oczy.
Kapitan chciał coś junacko odpowiedzieć, ale zadrżały mu usta, głos i ręce, a tymczasem między nim a
Stanisławem stanął
Tozio, niemy dotąd i niewiele rozumiejący świadek całej sceny.
–
Stanisławie – rzekł, biorąc go za rękę – nie unoś się zbytecznie… wszak między przyjaciołmi…
przyjaciołmi… || A, C: przyjaciółmi… || B: przyjaciółmi…
Kloński wysunął dłoń z ujęcia Tozia, skrzyżował ręce na piersi i rzekł drżącym jeszcze, ale już spokojniejszym
już spokojniejszym || A: już spokojniejszym || C: już spokojnym
głosem, w którym była ironia i duma na przemian
na przemian || A: na przemian || B, C: zarazem
:
– W istocie… jesteśmy w przyjacielskim kółku… toteż skończmy
skończmy || A, C: skończmy || B: skończymy
tę rzecz po przyjacielsku… Na ten raz nie wymagam od
kapitana złotych huzarów żadnej innej satysfakcji za jego nierozważne słowa, jak tej, aby w domu moim więcej nie bywał, ale zapowiadam wam, panowie, wszystkim razem i każdemu z osobna, że na drugi raz w podobnym wypadku nie będę tak pojednawczego usposobienia. Znacie mię, że jestem dobrym kolegą do wypitki, ale może nie wiecie jeszcze, jakim jestem do wybitki. Kto nie życzy
nie życzy || A, C: nie życzy || B: nie życzę
sobie przekonać się o tym, niech z należnym
z należnym || A: z należnym || B, C: z należytym
uszanowaniem wspomina imię
mojej żony. Nie uczyłem się wiele w szkołach, to prawda… ale strzelać umiem tak, że jaskółki i nietoperze
nietoperze || A, C: nietoperze || B: niedoperze
w locie ubijam, a mam tyle honoru i odwagi, że nie zawaham się wpakować kulę w łeb temu, kto się odważy najmniejszym słowem ubliżyć
kobiecie, którą kocham i która nosi moje nazwisko.
Powiedziawszy to, wziął kapelusz i chciał wyjść, ale u drzwi otoczyli go mężczyźni.
– Brawo! brawo! – wołali jedni –
szlachetny i dzielny jesteś człowiek!
–
Głupi kapitan! – mówili inni.
– Któż nie zna
twojej żony! – powtarzali wszyscy – to
anioł dobroci i cnoty!
I na wszystkich twarzach widomy był żal za popełnioną obrazę, sympatia i życzliwość dla tego, kto wstał obrażony
kto wstał obrażony || A: kto wstał obrażony || B: kto został obrażony, C: który został obrażony
.
Stanisław w milczeniu podał rękę tym, którzy go serdecznymi otoczyli objawami, a między którymi pierwszy i najszczerszy
pierwszy i najszczerszy || A: pierwszy i najszczerszy || B: pierwszy i najserdeczniejszy || C: pierwszym i najserdeczniejszym
okazał się
Tozio, i wybiegł na ulicę.
Po wyjściu jego z cukierni powstał gwar nie do opisania.
Wszyscy prawie obecni napadli z gniewem na
kapitana za jego bezczelne odezwanie się, ten się tłumaczył, że został wyzwanym do tego przez gniewne i szydercze słowa
Klońskiego, w końcu całe zebranie zdecydowało
zdecydowało || A: zdecydowało || B, C: zadecydowało
, że wieść o
Celinie Klońskiej musi być zupełnie fałszywą
fałszywą || A, C: fałszywą || B: fałszywa
, że są to najniezawodniej plotki bezmyślnie
bezmyślnie || A: bezmyślnie || B, C: bezmyślne
w kurs puszczone, że zatem
kapitan powinien przy pierwszej zdarzonej zręczności
przy pierwszej zdarzonej zręczności || A, B: przy pierwszej zdarzonej zręczności || C: przy pierwszej lepszej sposobności
przeprosić
Stanisława za nieuważnie wymówione o
jego żonie słowa.
Zdecydowawszy tak, goście
Borela rozeszli się po mieście, każdy w inną stronę, a w parę godzin potem, każdy, co znał lub tylko widywał
państwa Klońskich, wiedział już o zajściu wydarzonym w cukierni. Wieść o nim dostała się do uszu kobiet, które zazdrościły
Celinie jej lat 18-stu
18-stu || A: 18-stu || B, C: ośmnastu
, albo bujnych złocistych włosów i zgrabnej figurki, albo strojnych sukien i pięknych powozów. Dostała się ona także do uszu dewotek, które
uszu dewotek, które || A, B i C: uszu dewotek, których [sic!]Zmianę wprowadzono ze względu na poprawność formy gramatycznej, która została podana w rodzaju męskoosobowym: uszu dewotek, których […], a powinna być w niemęskoosobowym:
uszu dewotek, które
uszu dewotek, które || A, B i C: uszu dewotek, których [sic!] || Zmianę wprowadzono ze względu na poprawność formy gramatycznej, która została podana w rodzaju męskoosobowym: uszu dewotek, których […], a powinna być w niemęskoosobowym: uszu dewotek, które […].
.
raziła dziecięca żywość
młodziuchnej mężatki, i do uszu matek, które miały córki na wydaniu i nie mogły darować
Celinie, że zabrała sobie na męża
jednego z urodziwszych i bogatszych
urodziwszych i bogatszych || A: urodziwszych i bogatszych || B, C: urodziwych i bogatych
młodzieńców okolicy. Wszystkie te uszy wsiąknęły
wsiąknęły || A: wsiąknęły || B, C: wsiąkły
w siebie z chciwością wieść o zajściu i powodach zajścia między Klońskim i kapitanem
Klońskim i kapitanem || A: Klońskim i kapitanem || B, C: Klońskim a kapitanem
, a nad wieczorem dnia tego opinia
pani Klońskiej w
mieście M. została zachwianą.
A
Stanisław Kloński wybiegłszy na ulicę, gdy się tylko znalazł poza cukiernią i z dala od spojrzeń towarzyszy, stracił wymuszoną spokojność i nabrał wyrazu żywego rozdrażnienia. Nie poszedł do domu ani do żadnego ze znajomych, ale prędkim krokiem zmierzał
zmierzał || A: zmierzał || B, C: zmierzył
nad
brzeg rzeki, gdzie było ulubione miejsce przechadzek
przechadzek || A: przechadzek || B, C: przechadzki
publiczności
M. W tej porze jednak roku i dnia tego nie było tam nikogo z przechadzających się, gdzieniegdzie chyba pojawiał
pojawiał || A: pojawiał || B, C: pojawił
się jaki Żyd w brudnym i obdartym
obdartym || A: obdartym || B, C: odartym
chałacie, a około brzegów rybacy przywiązywali swe łódki
łódki || A: łódki || B, C: łodzie
, nucąc lub gwiżdżąc
gwiżdżąc || A: gwiżdżąc || B, C: pogwizdując
proste piosenki. Drobny deszcz, więcej podobny do mgły niż do deszczu, zmaczał szarą ziemię, rzeka z głuchym szumem
szumem || A: szumem || B, C: szmerem
toczyła mętne fale.
Stanisław szybkim a niespokojnym krokiem zaczął przebiegać
długie wybrzeże
przebiegać długie wybrzeże || A: przebiegać długie wybrzeże || B: przechadzać się po nad [sic!] długie wybrzeże ||C: przechadzać się ponad długim wybrzeżem [Prawdopodobnie zbyt długie wahanie redaktorów dało początek błędu. Rozważali zapewne wybór form między: przechadzać się po długim wybrzeżu, a: przechadzać się nad długim wybrzeżem.]
. Głowę pochylił, oczy utkwił w ziemię i skrzyżowane ręce mocno zacisnął na piersi.
Nie wierzył zapewne w to, co o
żonie jego wyrzekł
kapitan, a jednak słowa obwiniające
Celinę o miłość dla
ordynata jak grom padły mu na mózg i serce. W pierwszej chwili ozwał się w nim tylko honor i szlachetny poryw bronienia
kobiety, której był mężem, ale gdy znalazł się sam jeden z dala od zgiełku miasta i rozmów towarzyszy, coś na kształt wstydliwości
wstydliwości || A, B: wstydliwości || C: wstydu
zaczęło wjadać się w myśl jego
w myśl jego || A: w myśl jego || B, C: w jego myśl
, wstydliwość wzrastała z każdą chwilą i stała się
wstydliwość wzrastała z każdą chwilą i stała się || A, B: wstydliwość wzrastała z każdą chwilą i stała się || C: a wstyd ten wzrastał z każdą chwilą i stał się
gorzkim, gryzącym uczuciem.
W ogóle najskłonniejsi do zazdrości i zwątpień
zazdrości i zwątpień || A: zazdrości i zwątpień || B, C: zazdrości
są mężczyźni czujący w kobietach, które kochają, jakąkolwiek nad sobą wyższość fizyczną, moralną lub umysłową. Starzy, ludzie ograniczeni i ludzie wiodący życie nie bez zarzutu stają się koniecznie podejrzliwi
podejrzliwi || A, B: podejrzliwi || C: podejrzliwymi
, jeśli posiadają żony młode, oświecone i cnotliwe. Podejrzliwość ta jest mimowolnym zeznaniem własnej niższości, jest wykrzykiem
A: wykrzykiem || B, C: wykrzyknikiem
upokorzonej i zrozpaczonej duszy: „Niewart cię
cię || A, B: cię || C: ciebie
jestem, a więc prędzej czy później odebrać mi musisz swoje serce!”.
Stanisław kochał
Celinę z lekceważeniem zwyczajnym mężczyźnie, który się czuje bardzo kochanym, kochał ją z zaniedbaniem właściwym pewności i całkowitego posiadania
pewności i całkowitego posiadania || A: pewności i całkowitego posiadania || B, C: pewności całkowitego posiadania [Zmiana znaczenia]
uświęconego sankcją kościelną i towarzyską. Niemniej jednak w chwilach opamiętania i rozwagi, które jak rzadkie wprawdzie oazy zjawiały się wszakże nieraz śród oddanego próżnym a namiętnym zabawom życia jego,
Celina stawała przed nim zawsze jak
anioł piękności i dobroci, a wtedy kładąc rękę na sercu, mawiał on do siebie
mawiał on do siebie || A: mawiał on do siebie || B, C: mówił on sam do siebie
: „Niewart jej jestem!”.
Jeżeli zeznanie to jawiło się kiedykolwiek w głębi myśli
Stanisława, to już najmocniej
najmocniej || A, C: najmocniej || B: najmniej [sic!]
ozwało się wtedy, gdy po raz pierwszy w życiu pomyślał on
pomyślał on || A: pomyślał on || B, C: pomyślał
, że
Celina pokochać może innego. Przypomniał sobie wszystkie swoje szały i zabawy, dla których opuszczał ją, ranił jej serce, i rzekł z goryczą w duchu: „Niewart jej jestem!
Niewart jej jestem! || A, C: Niewart jej jestem! || B: Niewart jestem!
a więc może przestać, może przestała
może przestała || A, C: może przestała || B: może przestać [Zmiana znaczenia]
mnie już kochać!”. Tak mówiła mu logika niezepsutych
niezepsutych || A: niezepsutych || B, C: niespętanych [sic!]
jeszcze całkiem instynktów i nieskrzywionego rozsądku
nieskrzywionego rozsądku || A, C: nieskrzywionego rozsądku || B: niezakrzywionego rozsądku [sic!]
jego, uwierzył jej, twarz mu zbladła i w oczach odbiło się wielkie cierpienie. Jeżeli kiedy śród szału zadomowych rozrywek zapomniał prawie o
Celinie i czuł się dla niej obojętnym niemal – to teraz wobec myśli, że utracić ją może, poznał, że jest mu ona droższa
droższa || A: droższa || B, C: droższą
nad życie. Posiadać serce tej
ślicznej kobiety, ów brylant pierwszorzędny, który jak wyszedł z rąk Stwórcy, tak trwał dotąd w całym połysku swej świetności i w całej nieskazitelnej
nieskazitelnej || A: nieskazitelnej || B, C: szlachetnej
czystości swej głębi; posiadać brylant ten i stracić go… i wypuścić go z dłoni dla utrzymania w niej pikowego asa lub
pamfila, wydało
wydało || A: wydało || B, C: wydawało
mu się okropnym – tak okropnym, że był pewnym, iż słyszał szelest skrzydeł odlatującego odeń anioła stróża… Po raz pierwszy przed oczami jego mignęły mary nieszczęść, jakie sprowadzić na niego mogło
bezładne
bezładne || A: bezłudne [sic!] || B, C: bezładne Zmianę wprowadzono za B i C. [Możliwa jest też lekcja: bezludne w znaczeniu, które podaje „Słownik wileński”: samotne życie.]
, szalone, bezcelowe życie jego. Czuł ból głowy i piersi, – a więc ruinę zdrowia – niby symbol ruiny majątku; widział on z dala zielony domek
starego Wigdera, opłukany brudnymi kroplami deszczu ściekającymi
ściekającymi || A: ściekającymi || B, C: ściekającego [sic!]
z dachu, – ruina bytu i szczęścia domowego przynosiła mu przed oczy nieustannie kręcącą się mu po głowie myśl: „Niewart jej jestem, a więc może przestała już mię
już mię || A: już mię || B: mnie już || C: mnie
kochać!”.
Wszystkie te myśli i pojęcia były w nim niewyraźne, nie tworzyły one żadnego żalu za przeszłość ani na przyszłość postanowienia – sprawiały mu tylko ból dotkliwy i głęboki. To, co z natury było w nim dobrym, poczęło budzić się, ruszać i wołać o ratunek, ale nie mogło wydostać się
wydostać się || A: wydostać się || B, C: dostać się
na powierzchnię spod grubej warstwy naleciałości życiowych. Jedna tylko myśl, jedno uczucie, jeden ból wyraźnie w nim drgały –
w nim drgały – || A: w nim drgały – || B, C: w nim drgały: –
było to przypuszczenie, że
Celina pokochała innego.
Tak chodził parę godzin nad brzegiem rzeki, na koniec machinalnie opuścił to miejsce i szedł z jednej ulicy na drugą, bez celu, patrząc w ziemię.
Nagle któś
któś || A: któś || B, C: ktoś
go zawołał po imieniu, podniósł głowę i ujrzał przed sobą
pana Grabę.
Kalikst spojrzał mu w twarz badawczo i musiał jednym rzutem oka wszystko z niej wyczytać, bo tryumfujący uśmiech przebiegł mu usta.
– Ręczę, że zgrałeś się w bilard,
kochany Stachu – zawołał z dobrodusznym śmiechem
śmiechem || A: śmiechem || B, C: uśmiechem
– bo masz minę
d’un chevalier à la triste figure!
– Zgadłeś – odpowiedział
Stanisław – przegrałem z rzędu kilka partyj
partyj || A: partyj || B, C: partii
.
–
Mon cher, znasz przysłowie francuskie:
„Malheureux au jeu, heureux en amour”, gdybym był na twoim miejscu, nie żaliłbym się na losy… kto ma
tak śliczną i tak czule kochającą żoneczkę… Ale nie zatrzymuję cię,
mon cher, bo właśnie przed chwilą widziałem kabriolet
ordynata Edzia stojący u bramy twego mieszkania… gdybym był na twoim miejscu, pospieszyłbym przerwać to
tête à tête
to tête à tête || A: to tête à tête || B, C: to sam na sam [spolszczenie]
Edzia z zachwycającą
panią Celiną… my mężowie powinniśmy zawsze mieć się na baczności, mianowicie, gdy większą połowę naszego życia przepędzamy za domem… nie miej mi za złe
mi za złe || A: mi za złe || B, C: mi tego za złe
,
mon cher, tej przyjacielskiej rady… jam uczony ptaszek, a twój szczery przyjaciel. Do widzenia,
poczciwy Stachu
Stachu || A: Stachu || B, C: Stasiu
!
I ze śmiechem ukazującym dwa rzędy ostrych zębów, uścisnął
pan Graba
uścisnął pan Graba || A: uścisnął pan Graba || B, C: pan Graba uścisnął
dłoń
Klońskiego i odszedł, giętką laseczką świszcząc w powietrzu.
Kloński stał długo jak przykuty do miejsca, na czole jego zbierały się chmury boleści, gniewu i upokorzenia.
Tymczasem, gdy się to wszystko działo na mieście
na mieście || A: na mieście || B, C: w mieście
, w mieszkaniu
państwa Klońskich panowała wielka cisza.
W przedpokoju chrapał, leżąc na sofie lokaj w szafirowej liberii, a kamerdyner czytał przy oknie gazetę. Trzy salony puste były zupełnie, wielkie zwierciadła
zwierciadła || A, B: zwierciadła || C: źwierciadła
milcząco odbijały kosztowne sprzęty, brązowy zegar głucho oznajmiał upływ kwadransów. W czwartym dopiero małym saloniku siedziała
Cesia
Cesia || A: Cesia || B, C: Celina
w ciemnej jedwabnej sukni, z białą lewkonią wyjętą z wazonu i wplecioną we włosy. Pilnie haftowała, a Lolo leżał u stóp jej na aksamitnym stołeczku. O szyby okien z dźwiękiem uderzał drobny
deszcz jesienny, o ściany ze świstem tłukł się wicher silny i jęcząc, wpadał w kominy domu.
Samotna kobieta podniosła głowę i zdawała się słuchać otaczającej
otaczającej || A: otaczającej || B, C: w otaczającej
ją ciszy. Naprzeciw niej w kątku pokoju, między piękną konsolą i koszem kwitnących wazonów, stało widmo nieszczęścia niedostrzegalne
niedostrzegalne || A: niedostrzegalne || B: niedostrzeżone || C: które, lubo niedostrzeżone
dla oka, lecz tchnieniem
lecz tchnieniem || A, B: lecz tchnieniem || C: tchnieniem
swym rozsiewające
rozsiewające || A, B: rozsiewające || C: rozsiewało
smutek i palcem uzbrojonym
palcem uzbrojonym || A, B: palcem uzbrojonym || C: ręką uzbrojoną
w nóż rozdzierający
rozdzierający || A: rozdzierający || B, C: rozdzierając
duszę, piszące
piszące || A, B: piszące || C: pisało
na każdym sprzęcie, w powietrzu, wszędzie, tęskny
wyraz
tęskny wyraz || A: tęskny wyraz || B, C: tęskne wyrazy
: „Jesteś sama! jesteś sama!”.
Z przedpokoju doszedł jej uszu dźwięk silnie pociągniętego dzwonka. Zerwała się z kozetki tak nagle, że aż zrzuciła z kolan robotę, stanęła i w wyczekującej postawie została czas jakiś. Żaden szmer nie nastąpił w salonie po odgłosie dzwonka.
Celina poskoczyła i uderzyła parę razy w srebrny dzwonek stojący na stole. W mgnieniu oka kamerdyner stał we drzwiach.
– Czy mąż mój wrócił? – spytała Cesia.
– Nie,
jaśnie pani – odparł sługa.
Cesia spuściła smutnie głowę.
– A któż to dzwonił?
–
Żyd jakiś, który do jaśnie pana miał
miał || A: miał || B, C: ma
interes.
Celina dała znak służącemu, że może odejść, a sama westchnąwszy, powoli wyszła z buduaru
wyszła z buduaru || A: wyszła z buduaru || B: weszła do buduaru || C: weszła do budoaru [Zmiana znaczenia]
, przeszła sypialny pokój
przeszła sypialny pokój || A, B: przeszła sypialny pokój || C: przeszła przez sypialnią
i stanęła w pokoju
Komorowskiej. Tam
Tam || A: Tam || B, C: Tu
stara sługa siedziała pod oknem i pilnie coś szyła.
Celina milcząc, usiadła naprzeciw niej i wsparłszy twarz na ręku, wpatrzyła się w pochmurne niebo.
Komorowska nie przerywała sobie roboty i kilka minut siedziały tak obok siebie w milczeniu.
Deszcz dźwięczał ciągle po szybach, wiatr pędził po niebie szare jesienne chmury, okno wychodziło na czworokątny brukowany i cichy, niby więzienny dziedziniec, z ulicy dochodził oddalony gwar i turkot powozów.
Celina westchnęła, nie zmieniając postawy i nie spuszczając wzroku z ciągnących u góry chmur.
Stara sługa spojrzała
spojrzała || A: spojrzała || B, C: popatrzyła
na nią, pokiwała głową i spytała:
– Czy to pan nie wrócił jeszcze z miasta?
– Jeszcze nie,
Komorosiu – odrzekła cichutko
Celina
Celina || A: Celina || B, C: Cesia
, patrząc ciągle w górę.
Wtem obok niej rozległ się łoskot donośny. Spuściła wzrok i ujrzała
Komorowską
Komorowską || A, C: Komorowską || B: Komorowskę
ucierającą nos w podobnie
w podobnie || A, B: w podobnie || C: w tak
hałaśliwy sposób, a zarazem z oczu przywiązanej sługi spływały dwie strugi łez.
– Co tobie,
Komorosiu? płaczesz? – miękkim głosem spytała
Celina.
–
Płaczę, płaczę!
Płaczę, płaczę! || A: Płaczę, płaczę || B, C: Płaczę, płaczę! Zgodnie z sensem fragmentu (oddanie nacechowania emocjonalnego dialogu): żałośnie zawołała Komorowska zmianę wprowadzono za B i C.
– żałośnie zawołała
Komorowska – bo widzę nieszczęście pani, bo widzę, że
mąż panią
panią || A, C: panią || B: pani
opuszcza, bo pani teraz do siebie nie jesteś
nie jesteś || A: nie jesteś || B, C: nie jest
podobna, smutna, blada, Chryste Panie! jakby nie ta sama szczebiotka, co to niedawno jeszcze śmiała się i szczebiotała od rana do wieczora.
Celina smutnie się uśmiechnęła, podniosła znowu spojrzenie
spojrzenie || A: spojrzenie || B, C: oczy
w górę i z wolna odpowiedziała:
– Wszystko w świecie zmienia się i mija,
moja dobra Komorosiu. Widzisz tam w górze przepływają chmury, prędko, prędko, tak samo młodość ludzka i szczęście ludzkie przechodzi, a potem płyną z nich łzy jak deszcz z tych czarnych obłoków.
Milczała przez chwilę i znowu zaczęła mówić powoli i cicho
cicho || A: cicho || B, C: z cicha
:
– Teraz jesień, niebo pochmurne – brzydki deszcz pada – i jam smutna – bardzo smutna – a kiedyś
kiedyś || A, B: kiedyś || C: niegdyś
w miłym moim
Wieńczynie było takie jasne lato, słońce świeciło, róże kwitły, kukawka
kukawka || A: kukawka || B, C: kukułka [Regionalną nazwę ptaka zmieniono na ogólnopolską kukułkę].
kukała i ja byłam wtedy młoda, wesoła…
Wyrazy: byłam młoda, wesoła, dziwnie zabrzmiały
zabrzmiały || A: zabrzmiały || B, C: brzmiały
w 18-letnich
18-letnich || A: 18-letnich || B, C: ośmnastoletnich
pąsowych ustach
młodej kobiety. Toteż
Komorowska patrzyła na nią, zaledwie mogąc wstrzymać się od szlochania, a
Cesia po minucie milczenia ozwała się znowu, jakby do siebie i ciągle patrząc w górę:
– Dokąd śród wichru
wichru || A: wichru || B, C: wichrów [W wersji A wypadł następujący po rzeczowniku „wichrów” spójnik „i”, pozostała jedynie duża luka.]
i deszczu leci ten ptaszek mały? może do gniazdka
gniazdka || A: gniazdka || B, C: gniazdeczka
, w którym go druga czeka ptaszyna? szczęśliwy!
zczęśliwy! || A, C: szczęśliwy! || B: szczęśliwy?
jestże szczęście większe na ziemi, jak śliczne miękkie gniazdeczko, gdzie dwie ptaszyny kochają się wzajem i Panu Bogu w podziękę za swe szczęście razem śpiewają! ale gdy jednej ptaszynie zechce się w świat wylecieć, to druga zostaje po nim
po nim || A, B: po nim || C: po niej
smutna, tęskni i płacze, i już nie śpiewa i nie szczebiocze
nie szczebiocze || A: nie szczebiocze || B, C: nie szczebioce
… Gdzie leci ptaszek ten? może w rodzinne strony moje? może będzie w
Wieńczynie? usiądzie na starych lipach, które ocieniają dach
mego ojca, a potem zaśpiewa nad mogiłą mojej matki? a może w drodze wichry mu piórka oskubią? może zmęczony upadnie gdzie na zbłoconą
zbłoconą || A: zbłoconą || B, C: zabłoconą
ziemię? bo czyliż biedna mała ptaszyna zdoła oprzeć się burzom, które nią miotać zaczną po świecie? Zatrzepocze
Zatrzepocze || A: Zatrzepocze || B, C: Zatrzepoce
skrzydełkami, zaśpiewa smutnie i zginie!…
Ostatnie wyrazy
Celina wymówiła drżącym głosem, błękitne jej oczy, ścigające pod niebem jakąś śród mgły i wichrów zbłąkaną ptaszynę, drobną łzą zaszły i pierś podniosła się westchnieniem.
Zapewne słowa swe stosowała do siebie, bo ona sama nie byłaż drobną bezsilną ptaszyną, którą wichry życia gnały w krainę boleści?
boleści? || A: boleści? || B, C: boleści?…
W drzwiach pokoju ukazał się kamerdyner i z ukłonem wymówił:
–
Pan ordynat Zrębski.
– O mój Boże! – cicho rzekła
rzekła || A: rzekła || B, C: szepnęła
Cesia, przebudzona ze swego zamyślenia – jakoś nie w porę wizyta!
wizyta || A, C: wizyta || B: wizyta!
– To niech jej pani nie przyjmuje – odszepnęła
Komorowska.
– Nie mogę,
Staś chce, abym była uprzejmą dla jego przyjaciół i gniewałby się, gdybym nie przyjęła
ordynata.
– Proś – dodała, zwracając się do służącego, a objąwszy szyję
Komorowskiej, pocałowała ją w czoło i z wolna opuściła pokój
W bawialnym salonie stał przed zwierciadłem
zwierciadłem || A, B: zwierciadłem || C: źwierciadłem
ordynat i wygładzał swoje jasne faworyty, i poprawiał z angielska fantastyczną kokardę krawata.
Od tego miłego zajęcia oderwał go szelest jedwabnej sukni w przyległym pokoju, odwrócił się i ujrzał wchodzącą
Celinę. Ciemnobrunatna barwa ubrania uwydatniała przezroczystą delikatność jej cery, a biała
lewkonia
lewkonia || A: astra || B, C: lewkonia [Zmiana wprowadza niekonsekwencję w ubiorze bohaterki w opisie dwóch następujących po sobie scen.] Zmianę wprowadzono za wersją B i C: lewkonia ze względu na zachowanie konsekwencji w ubiorze bohaterki w opisie dwóch następujących po sobie scen.
wpleciona w złociste loki wdzięcznie błyszczała nad drobną, pobladłą twarzyczką i rzucała na nią pewien nieokreślony smutek.
Jeden akapit || A: Jeden akapit od słów: Od tego miłego zajęcia […] do słów: […] pewien nieokreślony smutek. || B, C: Dwa akapity, drugi od słów: Ciemnobrunatna barwa ubrania […] do słów: […] pewien nieokreślony smutek.
Powoli przeszła obszerny salon
obszerny salon || A, B: obszerny salon || C: przez obszerny salon
i z obojętną grzecznością podała rękę gościowi.
Ordynat od roku prawie znając
panią Klońskę
Klońskę || A, C: Klońskę || B: Klońską
, przywykł był widzieć ją śmiejącą się i rumianą, niezmiernie żywą we wszystkich ruchach – pełną dziecięcej naiwności i swobody. Zmiana, jaka w niej od kilku miesięcy zaszła, przychodziła tak stopniowo, że nie mogła być dotąd zauważaną przez nikogo – wszakże w dniu owych odwiedzin
Edwarda była ona już tak uderzającą, że nie uszła jego wzroku.
Ordynat uśmiechnął się nieznacznie z zadowoleniem, bo i cóż może więcej obiecywać mężczyźnie, który sądzi, iż jest kochanym, jak bladość i osmutnienie
osmutnienie || A: osmutnienie || B, C: osamotnienie [Zmiana znaczenia prezentująca punkt widzenia kobiety – pisarki i mężczyzny – redaktora. Modyfikacja ta ma wpływ na ocenę charakteru bohatera.]
kobiety?
Rzekł tedy, rzucając się na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod fotelem
Rzekł tedy, rzucając się na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod fotelem: || A: Rzekł tedy, rzucając się na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod fotelem: || B: Rzucając się tedy na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod fotelem, rzekł: || C: Rzucając się tedy na fotel i wysoki kapelusz umieszczając pod nim, rzekł:
:
–
Męża pani zapewne nie ma w domu?
– W istocie,
Staś wyszedł dziś
dziś || A, C: dziś || B: dziś [W wersji B brak wyróżnienia, które w wersjach A i C zwraca uwagę na ten a nie inny wyraz.]
na parę godzin – odrzekła
Celina.
–
Toujours seule! – szepnął
ordynat, rzucając na
młodą kobietę melancholijne wejrzenie.
Cesia
Cesia || A: Cesia || B, C: Celina
udała, że nie słyszy i z
dawną a wrodzoną swą żywością
z dawną a wrodzoną swą żywością || A: dawną a wrodzoną swą żywością [sic!] || B, C: z dawną a wrodzoną swą żywością Zmianę zgodnie z sensem wprowadzono za wersją B i C – z przyimkiem „z”.
, poskoczywszy z kanapy, pochwyciła
z dawną a wrodzoną swą żywością, poskoczywszy z kanapy, pochwyciła || A: z dawną a wrodzoną swą żywością, poskoczywszy z kanapy, pochwyciła || B, C: z dawną a wrodzoną swą żywością poskoczywszy z kanapy, pochwyciła [Obecność bądź brak przecinka wpływa na sens zdania]
ze stołeczka Lola na ręce i wróciła na dawne miejsce.
Usiadła i gładziła pieska, milcząc
gładziła pieska, milcząc || A: gładziła pieska, milcząc || B: głaskała milcząc pieska || C: głaskała, milcząc, pieska
– ordynat milczał także, bawił się łańcuszkiem zegarka i miał dość zaambarasowaną minę.
– Pani lubi pieski – zauważył po chwili.
– Bardzo – odrzekła
Cesia.
– A ja lubię konie.
– Słyszałam o tym, masz pan dobry gust, bo to piękne zwierzęta.
– Prześliczne!
Rozmowa znowu urwała się; ordynat machinalnie przerzucał album,
Celina zawiązywała kokardę Lola, nie troszcząc się bynajmniej o bawienie gościa.
Młodzieniec spojrzał na nią w końcu pełnym sentymentów wzrokiem i zapytał:
– Czy pani czytujesz
czytujesz || A: czytujesz || B, C: czytuje
„Timesa”?
Na to niespodziane pytanie
Celina podniosła głowę, otworzyła szeroko swoje naiwne błękitne oczy i parsknęła śmiechem tak głośnym, dźwięcznym
dźwięcznym || A: dźwięcznym || B, C: i dźwięcznym
, że aż po całym rozległ się salonie, a
ordynat usunął się nieco z fotelem.
–
Qu’est-ce donc qui vous fait tant rire? – zapytał niezmiernie serio i z wyrazem głębokiego zdziwienia.
– O, mój Boże,
O, mój Boże, || A, B: O, mój Boże, || C: O, mój Boże!
jakże mię pan rozśmieszył! – zawołała
Cesia – i któż u nas kiedy czyta
„Timesa”?
I znowu zaśmiała się głośno i przeciągle.
– Ja czytam
„Timesa” – z niezmierną
niezmierną || A: niezmierną || B, C: wielką
powagą rzekł
ordynat.
– To co innego, bo pan byłeś wychowany
w Anglii, ale ja nawet nie umiem po angielsku i zresztą, jeśli przychodzi mi kiedy chętka
kiedy chętka || A, B: kiedy chętka || C: chętka
do przeczytania gazety, mam polską lub francuską. Takie olbrzymie dzienniki jak
„Times” – egzystują chyba tylko dla dyplomatów.
Edward z przyjemnością pogładził faworyty.
– Masz
pani słuszność – rzekł z flegmą – że takie dzienniki właściwe są dyplomatom, toteż ja czytuję
„Timesa”, bo chociaż nie zajmuję żadnego stanowiska dyplomatycznego w
Europie, mam wysokie wrodzone zdolności
wysokie wrodzone zdolności || A, B: wysokie wrodzone zdolności || C: wysokie zdolności
dyplomatyczne.
– Doprawdy? – spytała
Cesia, podnosząc brwi ze zdumieniem
zdumieniem || A: zdumieniem || B, C: zdziwieniem
.
– O tak
O tak || A, B: O tak || C: O! tak
, jestem stworzony na dyplomatę.
– To nudne – bardzo serio rzekła
bardzo serio rzekła || A: bardzo serio rzekła || B, C: rzekła bardzo serio
gospodyni domu.
– Co? – spytał
gość.
– Dyplomacja.
Tym razem
ordynat wyszedł ze zwyczajnej sobie flegmy i ze zdziwieniem szeroko otworzył oczy, – patrzył tak kilka sekund na
Celinę, po czym
po czym || A: po czym || B, C: potem
zrobiwszy głową znak pełen ustępstwa, zaczął znów
znów || A: znów || B, C: znowu
bawić się albumem.
Milczenie trwało znowu dobre dwie minuty. Miłośnik
befsteku i sportu po raz pierwszy rozmawiał sam na sam
rozmawiał sam na sam || A, B: rozmawiał sam na sam || C: sam na sam rozmawiał
z
Celiną, lubo ją znał od roku, a że w ogólności bardzo rzadko zadawał sobie fatygę
fatygę || A, C: fatygę || B: fatygi [sic!]
rozmawiania z damami, z wielką trudnością szła mu więc z
panią Klońską rozmowa – tym bardziej, że ona ze zwyczajną sobie prostotą nie starała się bynajmniej ją
ją || A, B: ją || C: jej
podtrzymać. Przez ciąg milczenia
pan Edward przypomniał sobie wprawdzie jeden komplement, który mawiał
miss Betsy w
Londynie i
Melle Susanne w
Paryżu, ale zanadto znał prawa światowe, aby móc nie czuć, że powtórzenie ich przed młodziuchną, czystą i świetnie położoną w towarzystwie panią
Klońską było niepodobnym.
Milczał więc długo i
Celina milczała, nie patrząc wcale na niego, a myślą zdawała się być zupełnie gdzie indziej.
W końcu
ordynat jakby dla
kontenansu, włożył na nos
pince-nez, przechylił się ku
Celinie przez poręcz fotelu, na którym siedział i patrząc jej w same oczy, rzekł:
– Pani przypominasz mi dziwnie Angielki.
Celina usunęła się nieco z lekkim wyrazem zdziwienia i pomięszania
pomieszania || A, B: pomieszania || C: pomieszania
wzburzonego śmiałym ruchem
młodzieńca i rzekła machinalnie:
– Doprawdy?
Ośmielony tą bierną odpowiedzią,
ordynat bardziej jeszcze się przechylił i śmielej jeszcze niż wprzódy patrząc w jej oczy, zaczął mówić:
– O tak,
byłabyś pani bardzo pięknym typem Angielki – te jasne włosy… ta cera…
byłabyś pani bardzo pięknym typem Angielki – te jasne włosy… ta cera… || A, B: byłabyś pani bardzo pięknym typem Angielki – te jasne włosy… ta cera… || C: byłabyś pani bardzo pięknym typem Angielki – te jasne włosy… ta cera…Zmianę w interpunkcji zgodnie z sensem wprowadzono za wersją B i C.
Nie dokończył, bo
Celina usunęła się żywo i odzyskując całą swą przytomność i naiwną śmiałość, przerwała:
– To dziwna! pan w tej chwili wydajesz mi się cudzoziemcem!
Był to najwyższy i najmilszy sercu
Edwarda Zrębskiego komplement. Toteż pociągnął
pociągnął || A: pociągnął || B, C: pogładził
białą dłonią po faworytach i rzekł z zachwycającym uśmiechem:
–
Vous trouvez, madame! w istocie postawa moja i zarost
zarost || A: zarost || B, C: wzrost [sic!]
muszą przypominać typy angielskie. Ale i rączka pani także…
Tu wyciągnął dłoń jak dla ujęcia ręki
Celiny i chciał zapewne powiedzieć, że miała ona rękę Angielki, ale nie dokończył, bo
pani Klońska szybko zasunęła obie ręce w rękawy i z żywością przerwała mu
przerwała mu || A: przerwała mu || B, C: mu przerwała
:
– O, na postawę pańską i zarost
zarost || A: zarost || B, C: wzrost [sic!]
nie zwróciłam doprawdy uwagi – ale wydałeś mi się pan cudzoziemcem dlatego, że Polacy zwykli są zachowywać tradycyjną dla kobiet grzeczność i uszanowanie.
Ordynat usunął się na te słowa jak oparzony, w tej samej chwili w drzwiach przedpokoju ukazał się
mąż Celiny, a za nim lokaj niosący na tacy zapalone świece, bo początek zmroku zaczynał zaciemniać pokoje.
Stanisław był bardzo blady i oczy niezwykle mu się iskrzyły, ale wyraz twarzy jego był spokojny – nawet zimny.
Celina ujrzawszy męża, swoim zwyczajem z wielką radością okazywaną śmiechem i szczebiotem
szczebiotem || A: szczebiotem || B, C: szczebiotaniem
rzuciła się na powitanie jego. Ale on grzecznie, lecz z chłodem usunął się od niej i uścisnął lekko tylko końce jej palców, potem od niechcenia powitał
ordynata.
– Sądziłem – rzekł, rzucając się w fotel – że zbyt już ciemno było w pokojach i kazałem wnieść światło za sobą – chociaż może szara godzina lepiej
usposabiała państwa do miłej gawędki… przebaczcie… jam taki prozaik!…
do miłej gawędki… przebaczcie… jam taki prozaik!… || A: do miłej gawędki – przebaczcie – jam taki prozaik!… || B, C: do miłej gawędki… przebaczcie… jam taki prozaik!… Zmianę wprowadzono za wersją B i C ze względu na funkcję emocjonalną wielokropków.
Celina jakby nie słyszała słów tych wymówionych z zupełną obojętnością i z lekkim tylko szyderstwem w głosie, –
z lekkim tylko szyderstwem w głosie, – || A: z lekkim tylko szyderstwem w głosie, – || B, C: z lekkim tylko szyderstwem w głosie;
zimne powitanie
męża przecięło na jej ustach jakieś wesołe słowo
jakieś wesołe słowo || A: jakieś wesołe słowo || B, C: wesołe słowo
, schyliła głowę i powoli wróciła na swoje miejsce.
Jeden akapit || A: Jeden akapit od słów: Celina jakby nie słyszała […] do słów: […] musnął faworyty i odpowiedział: || B, C: Dwa akapity, drugi stanowi zdanie: Edward zaś musnął faworyty i odpowiedział:
Edward zaś musnął faworyty i odpowiedział:
–
Ma foi! nic złego nie zrobiłeś, salony twoje zyskują przy pięknym oświetleniu!
Dalsza rozmowa zawiązała się jako tako, ale nie szła dobrze i urywała się co moment.
Celina była smutna,
Stanisław lodowo zimny,
ordynat nieswój jakiś i zaambarasowany. Osobliwszym jednak zjawiskiem, przez całą godzinę nie ziewnął ni razu
ni razu || A: ni razu || B, C: ani razu
i nie poskarżył się na zimno. Wziął znać na serio rolę uwodziciela, w której stanął niespodzianie, bo od czasu do czasu rzucał na
Celinę spojrzenia, z których uciekła zwykła jego angielska flegma.
Celina spojrzeń tych nie widziała wcale, bo zaczęła pod światłem lampy pilnie haftować, ale nie uniknęły znać one uwagi
Stanisława, bo za każdym razem czoło jego lekko pąsowiało i
wpatrywał się w żonę tak usilnie
wpatrywał się w żonę tak usilnie || A: wpatrywał się tak usilnie || B, C: wpatrywał się w żonę tak usilnie Zmianę wprowadzono zgodnie z sensem za wersją B i C.
, jak gdyby chciał przeniknąć głębią
głębią || A, C: głębią || B: głębię
jej spokojnie oddychającej piersi.
– Uważam,
Edwardzie – ozwał się raz – że dziś nie uskarżasz się wcale na zimno.
–
Que veux tu mon cher – odrzekł
ordynat – w tak miłym towarzystwie zapomina się o temperaturze.
I przy tych słowach rzucił na
Celinę znaczące spojrzenie bladych oczów
oczów || A: oczów || B, C: oczu
, które jednak straconym dla niej zostało, bo wcale nie podniosła wzroku od roboty. Ale spostrzegł je
Stanisław i przygryzł usta.
–
A propos miłego towarzystwa – ozwał się w tej samej chwili – czyś poznał już osobiście
panią Graba
panią Graba || A: panią Graba || B, C: panią Grabinę
?
–
Pas encore – odpowiedział od niechcenia
Edward – wiesz przecie, że kilka tygodni chorowała, a dziś dopiero dowiedziałem się od
Kaliksta, że zaczęła już niedawno przyjmować gości.
– Ja złożyłem już jej
już jej || A: już jej || B, C: jej już
moję
moję || A, C: moję || B: moją
wizytę wczoraj – rzekł
Kloński – i rozmawiałem z nią godzinę.
Prześliczna kobieta! – dodał z uniesieniem i rzucił spojrzenie
rzucił spojrzenie || A: rzucił spojrzenie || B, C: spojrzał
na
żonę.
– W istocie, bardzo jest ładna – potwierdziła
Celina
Celina || A: Celina || B, C: Cesia
, nie podnosząc jeszcze wzroku od roboty.
– Ależ to najmniejsza tylko z jej zalet! – zawołał
Stanisław. – Co za rozum w
tej kobiecie, jaki wdzięk, a zarazem powaga w obejściu się! Prawdziwie jest zachwycająca!…
Ton pełen zapału, z jakim mówił te słowa, stanowił uderzającą sprzeczność z lodowym
lodowym || A: lodowym || B, C: lodowatym
chłodem, z jakim rozmawiał przed chwilą. Toteż
Celina
Celina || A, B: Celina || C: Cesia
nagle zarumieniła się i spojrzała na
męża.
– Powiadam państwu – ciągnął on
ciągnął on || A: ciągnął on || B, C: ciągnął
dalej – że nigdy w życiu nie widziałem podobnie doskonałej kobiety jak
pani Graba
pani Graba || A, B: pani Graba || C: pani Grabina
.
Kalikst jest prawdziwie dzieckiem szczęścia i sądzę, że każdy z mężczyzn
każdy z mężczyzn || A: każdy z mężczyzn || B, C: każdy mężczyzna
, który pozna
jego żonę, będzie musiał choć na chwilę mu pozazdrościć!
będzie musiał choć na chwilę mu pozazdrościć! || A, B: będzie musiał choć na chwilę mu pozazdrościć! || C: będzie musiał choć na chwilę mu pozazdrościć?
Rumieniec
Celiny doszedł do szkarłatu i zalał jej szyję i czoło. Spuściła znowu wzrok i chciała haftować, ale igła wypadła jej z palców.
Stanisław nie widział tego, bo w tej chwili nie patrzył na
żonę.
–
Ma foi, cher ami – ozwał się
ordynat – dziwię się mocno twojemu uniesieniu dla
pani Graba. Nie przeczę bynajmniej, że może być ona
może być ona || A: może być ona || B, C: ona być może
zachwycającą kobietą, ale kto ma zawsze obok siebie tak
piękną gwiazdę – z mniejszym uwielbieniem musi patrzyć
patrzyć || A: patrzyć || B, C: patrzeć
na inne.
Celina spojrzała na ordynata.
– Czy to mnie pan porównałeś do gwiazdy? – spytała.
– Oh,
madame – odparł
młodzieniec – porównanie zbyt skromne może…
– Nie wiedziałam, że w
Anglii używają tak poetycznych metafor, w każdym razie jednak nie dziwię się wcale, że
Staś oprócz mnie spostrzega i uwielbia inne kobiety, które tego są warte, owszem, cieszy mię to, bo jest dowodem, iż umie on cenić prawdziwe piękno wszędzie, gdzie je spotka.
Powiedziała to z zupełnym spokojem, kto by jednak z uwagą ją
ją || A, B: ją || C; jej
słuchał, dosłyszałby, że głos jej z pewnym wysileniem wydobywał się z piersi.
– Otóż widzisz,
Edwardzie! – zawołał
Stanisław, wstając z fotelu – mam pozwolenie od
żony mojej
żony mojej || A: żony mojej || B, C: mojej żony
uwielbiać wszystkie na świecie kobiety, które tego są warte. Jaką nieocenioną mam
żonę,
Edziu, nieprawdaż? Brakuje tylko tego, abym ja jej podobnego udzielił pozwolenia, a będziemy stanowili małżeństwo prawdziwie wzorowe, rządzące się czystą esencją filozofii! Toteż zaczynam już
zaczynam już || A: zaczynam już || B, C: zaczynam
z moich praw korzystać i wyznaję otwarcie, że jestem gorącym admiratorem
admiratorem || A: admiratorem || B, C: adoratorem [Admirować – z odcieniem zachwytu, adorować – poważania, czci]
pani Kamilli!…
Słowa te wymówił takim ostrym tonem chłodnego szyderstwa, a tylko ostatnie z takim zapałem, że ani
Celina, ani
Edward nie odpowiedzieli
nie odpowiedzieli || A: nie odpowiedzieli || B, C: nic nie odpowiedzieli
.
Stanisław przeszedł się parę razy po salonie, jakby gwałtownie potrzebował ruchu i stając przed
żoną, zapytał w ten sam zimno ironiczny sposób:
– A ty,
Celino, czy nie wybrałaś sobie jeszcze żadnego przedmiotu uwielbienia?
– Owszem – odparła, nie podnosząc wzroku,
Cesia
odparła, nie podnosząc wzroku, Cesia || A: odparła, nie podnosząc wzroku, Cesia || B, C: odparła Cesia, nie podnosząc wzroku
.
– I któż jest tym szczęśliwym? czy można wiedzieć?
– Lolo – rzekła
rzekła || A: rzekła || B, C: odrzekła
krótko
młoda kobieta.
Obaj mężczyźni rozśmieli się
rozśmieli się || A: rozśmieli się || B, C: rozśmiali się
,
Stanisław ostro i gardłowo,
Edward przez zęby i z przymusem. Ostatnie odpowiedzi
Celiny
Celiny || A: Celiny || B, C: Cesi
były naiwne i zdawały się żartobliwymi, ale gdyby kto w tej chwili
gdyby kto w tej chwili || A: gdyby kto w tej chwili || B, C: gdyby w tej chwili kto
zajrzał był pod jej spuszczone powieki, zobaczyłby tam dwie kręcące się pod rzęsą – powstrzymywane łezki.
W kilka chwil potem,
ordynat pożegnał
państwa Klońskich i wyszedł, a małżeństwo zostało sam na sam.
Stanisław chodził ciągle po pokoju,
Celina haftowała, kiedy niekiedy tylko zasmucony wzrok podnosząc
podnosząc || A: podnosząc || B, C: rzucała
na
męża.
–
Stasiu – wymówiła w końcu – zdaje mi się, że jesteś w bardzo niedobrym humorze? czyś czego zmartwiony?
Stanisław stanął przed nią, zamiast odpowiedzi rzekł ironicznie:
– Czy wiesz,
Celino, że mocno się dziwię, iż do tej pory nie pomyślałaś o nauczeniu się angielskiego języka.
Celina wpatrzyła się w niego ze zdziwieniem.
– Skąd ta myśl,
Stasiu? – zapytała
zapytała || A, B: zapytała || C: zapytałam [sic!]
– i dlaczego znajdujesz, że mi umiejętność tego języka potrzebna?
– Miałabyś przyjemność w rozmawianiu
w rozmawianiu || A, B: w rozmawianiu || C: rozmawiać
po angielsku z tymi, którzy wolą
Anglię
Anglię || A, B: Anglię || C: Anglią
i wszystko, co angielskie niż własny kraj.
Celina wzruszyła ramionami.
Stanisław zamiast odpowiedzi zaczął z lekka
z lekka || A: z lekka || B, C: lekko
pogwizdywać, ale skromna
skromna || A, B: skromna || C: skoczna
nuta arietki silnie sprzeczała się z jego twarzą, którą na próżno usiłował chłodną uczynić. W zmarszczonych brwiach i połysku oka malowało się wzburzenie.
Nagle pochwycił kapelusz i zmierzył ku drzwiom.
– Wychodzisz,
Stasiu? – spytała nieśmiało Celina, powstając i idąc za nim.
– Idę do
Grabów – odparł
Kloński.
Na twarz
Celiny wystąpił znów rumieniec – spokojnie jednak wyciągnęła rękę do
męża
wyciągnęła rękę do męża || A: wyciągnęła rękę do męża || B, C: wyciągnęła rękę
i rzekła:
– Do widzenia,
kochany Stasiu.
W tych wyrazach było tyle słodyczy i łagodnego zgadzania się, a zarazem taki w nich zadrżał smutek głęboki, że
Stanisław ujął rękę
żony
ujął rękę żony || A, B: ujął rękę żony || C: ujął za rękę żonę
, pociągnął ją ku sobie i spojrzał w jej oczy. Zdawało się przez chwilę, że chciał ją przycisnąć do piersi, ale w mgnieniu oka usunął się i lekko tylko uścisnąwszy jej palce, wyszedł.
Celina zbladła bardzo i postawszy chwilkę
chwilkę || A: chwilkę || B, C: chwilę
na miejscu, szybko przebiegła dwa salony
dwa salony || A, B: dwa salony || C: przez dwa salon
i wyjrzała do przedpokoju. Zdawało się, jakby rażona obojętnym i niezrozumiałym obejściem się jej
męża
jej męża || A, B: jej męża || C: męża
, pragnęła raz jeszcze go zobaczyć, nim odejdzie.
Na środku przedpokoju stał
Kloński, kamerdyner podawał mu paletot.
– Przychodził dziś
Żyd jakiś do jaśnie pana za interesem
Przychodził dziś Żyd jakiś do jaśnie pana za interesem || A, B: Przychodził dziś Żyd jakiś do jaśnie pana za interesem || C: Przychodził dziś Żyd jakiś do jaśnie pana, za interesem [Przecinek subtelnie zmienia znaczenie – Żyd może się pojawiać również w innej sprawie, nie tylko za interesem.]
– mówił – ale jaśnie pana wtedy w domu nie było.
Stanisław żywo podniósł głowę.
– A nie powiedział, jak się nazywa?
– Owszem, jaśnie panie,
Wigder z
Nadrzecznej ulicy.
Celina spostrzegła, że mąż jej bardziej jeszcze zmarszczył brwi i przygryzł usta.
– Jeżeli przyjdzie jutro, a mnie w domu nie zastanie – rzekł do kamerdynera – to poproś go, aby się więcej do mnie nie fatygował
nie fatygował || A: nie fatygował || B, C: nie trudził
, bo sam będę u niego.
Z tymi słowami
słowami || A: słowami || B, C: słowy
Stanisław wyszedł, nie postrzegłszy
postrzegłszy || A, B: postrzegłszy || C: spostrzegłszy
patrzącej na niego przeze drzwi
żony.
W godzinę potem
Celina siedziała w swojej sypialni, a
Komorowska zajęta była około zawijania jej papilotów.
Młoda kobieta smutnie mówiła do swej
powiernicy-służącej:
– Czy wiesz,
Komorosiu, że
Staś
Staś || A: Staś || B, C: Staś dziś
w dziwnym był usposobieniu – jakiś taki obojętny i jakby rozgniewany…
– Chryste Panie! a za cóż by też
pan mógł na
panią być rozgniewanym?
– Ja nie wiem, może zresztą on był tylko
on był tylko || A: on był tylko || B: był tylko || C: był
zmartwionym, zdaje mi się, że ma wiele kłopotów…
– Kłopotów! – zawołała
służąca. – Chryste Panie, a toż jakich? albo to
pan gospodaruje, sieje czy żnie, Panie odpuść! albo jakie handle
jakie handle || A: jakie handle || B, C: jaki handel
prowadzi? Ot, wszystko gotowiusieńkie przysyła
papo
papo || A, B: papo || C: papa
jeden i drugi, to i skąd te kłopoty?
– Widzisz,
Komorosiu, życie w mieście wiele
wiele || A: wiele || B, C: dużo
kosztuje…
– Oj, co to, to prawda!
–
Papo
papo || A, B: papo || C: papa
pisał mi w ostatnim liście, który otrzymałam przed tygodniem, że przeżyliśmy w tym roku dwa razy tyle, ile mamy dochodu oboje, że zatem przysłał mi już część kapitału, jaki był na moje imię złożony w banku…
Komorowska ciężko westchnęła.
– Oprócz tego – mówiła dalej
Celina – pisał do mnie
papo
papo || A, B: papo || C: papa
, że słyszał, jakoby
Staś zaciągał znaczne długi – ja naturalnie odpisałam
papie, że to kłamstwo i plotka na mego poczciwego
Stasia, ale teraz, gdy zastanawiam się nad tym, myślę, że może to i prawda…
Komorowska jeszcze ciężej westchnęła.
– Od pewnego czasu – ciągnęła
ciągnęła || A: ciągnęła || B, C: ciągnęła dalej
pani Klońska – widzę mnóstwo ludzi przychodzących za interesem do
Stasia, czego dawniej nie bywało… i Żydzi, i jeszcze jakieś nieznane, niemiłe figury… może on od nich pożycza pieniądze…
kiedy || A: kiedy || B, C: jeśli
widzisz więc,
Komorosiu, że ma on swoje kłopoty, i że trzeba mu przebaczać, kiedy
pieniądze… || A, B: pieniądze… || C: pieniędzy
czasem jest w złym humorze…
– Chryste Panie! – zawołała
Komorowska – jakie też z pani
dziecko! a któż panu przyczynia tych kłopotów, jeżeli
jeżeli || A: jeżeli || B, C: jeśli
nie on sam? Już nie mówię o tym, że bezpotrzebnie państwo mieszkają w mieście i ponoszą takie znaczne wydatki, kiedy by można mniejszym daleko kosztem, a z taką samą wygodą i większą korzyścią na wsi siedzieć
kiedy by można […] na wsi siedzieć || A: kiedy by można […] na wsi siedzieć || B, C: które by można […] na wsi opędzać
, ale jeszcze karty, bilard, kawalerskie wieczorki, ot, co zjada fortunę!…
Teraz już
Celina westchnęła.
Komorowska mówiła dalej:
– Toć Józef, kamerdyner
państwa Grabów opowiadał naszemu Andrzejowi, że dwa tygodnie temu
pan Graba tysiąc rubli wygrał od pana
tysiąc rubli wygrał od pana || A: tysiąc rubli wygrał od pana || B, C: wygrał tysiąc rubli od naszego pana
… Oj, bo i ten
pan Graba, Boże odpuść!
żona chora leżała w łóżku i to w dwa miesiące po ślubie, a on
wieczorynki
wieczorynki || A: wieczorynki || B, C: wieczorki [Regionalną nazwę rodzaju spotkań towarzyskich zmieniono na ogólnopolską wieczorki].
u siebie wydawał! Oj, jaki też to ten świat
ten świat || A: ten świat || B, C: świat
!…
Celina ciężej westchnęła i smutnie skłoniła głowę.
– Tak, tak, moja
Komorosiu – rzekła – ani ten świat taki piękny, ani to życie takim łatwym nie jest, jak się to nam od razu zdaje. Ot, mnie
mnie || A: mnie || B, C: moje
na przykład, zdawało się, kiedy miałam
kiedy miałam || A, B: kiedy miałam || C: kiedym miała
lat 16
lat 16 || A: lat 16 || B, C: lat szesnaście
i nie byłam jeszcze mężatką, że polecę sobie przez życie jak motylek i same różyczki takie, jakie
jakie || A: jakie || B, C: jak
ja lubię, drobniuchne a pachnące, będą kwitły na mojej drodze, a teraz zaczęłam dopiero rok 19
rok 19 || A: rok 19 || B, C: rok dziewiętnasty
i już widzę, że nie darmo powiadają, iż życie jest ciernistą drogą.
Komorowska kiwała żałośnie głową i nos jej czerwieniał, zabierała się już do ucierania
ucierania || A: ucierania || B, C: ocierania [Komorowska […] zabierała się już do ucierania go [nosa] z łoskotem – forma archaiczna]
go z łoskotem, gdy
Cesia ozwała się znowu po chwili milczenia:
– A jednak, czy wiesz,
Komorosiu, że chociaż często bywam bardzo smutna z kilku
z kilku || A: z kilku || B, C: i z kilku
przyczyn, to jednak im więcej poznaję innych ludzi, tym więcej kocham mego
Stasia. Ze wszystkich mężczyzn, których widzę
widzę || A: widzę || B, C: widuję
tu około siebie, on jest najlepszy. To prawda, że niepotrzebnie gra w karty i w bilard, że byłabym daleko szczęśliwsza, gdyby częściej przybywał w domu i ze mną niż ze swymi towarzyszami i przyjaciołmi
przyjaciołmi || A, B: przyjaciołmi || C: przyjaciółmi
, ale widzisz, czyż to jego wina, że go jakoś tak pokierowano od lat najmłodszych, że już przywykł do tego i trudno mu się pozbyć dawnych zwyczajów. Czuję przy tym, że gdyby nie ten
Graba, do którego od pierwszego wejrzenia powzięłam formalną antypatią
antypatią || A, C: antypatią || B: antypatię
,
Staś dawno już byłby innym. Wszak może pamiętasz, że wprzódy daleko częściej bywał on ze mną i daleko mniej grał w karty, a dopiero jak zapoznał się z
Grabą, wzmogły się te wszystkie trapiące mię jego zamiłowania. Ale za to ja jestem pewna, że on ma bardzo, bardzo dobre serce i więcej rozsądku jak
jak || A, B: jak || C: niż
wszyscy jego przyjaciele, a do dzisiejszego wieczoru byłam także przekonaną, że mię kocha…
– Chryste Panie! do dzisiejszego wieczoru? – zawołała
Komorowska.
Celina zakryła twarz obu rękami
obu rękami || A, B: obu rękami || C: obu rękoma
i długo nie odpowiadała. Po chwili podniosła głowę i cichutko spytała:
–
Komorosiu, czy widziałaś ty kiedy panią
Kamillę Graba
Kamillę Graba || A, B: Kamillę Graba || C: Kamillę Grabiną
?
– Widziałam, pani.
– Nieprawdaż, że ona bardzo piękna?
– At, sobie! nie szpetna – zdecydowała
Komorowska – a czemu to pani pyta mię o to?
– Nic, nic, tak sobie – odparła
Celina i zamyśliła się głęboko. Zrazu zamyślona twarz jej była bardzo smutna, ale stopniami wypogadzała się, stawała się spokojną, aż zawitał na niej dziwnie słodki, pełen rozrzewnienia i nadziei uśmiech. Poniosła rękę do piersi i rzekła cicho jakby do siebie:
Jeden akapit || A: Jeden akapit od słów: Nic, nic, tak sobie […] do słów: […] rzekła cicho jakby do siebie: || B, C: Dwa akapity, nowy od słów: Zrazu zamyślona twarz […] do słów: […] rzekła cicho jakby do siebie:
– O, ja mam myśl, która mię pociesza i odpędza ode mnie wszystkie smutki i niepokoje! wszakże za kilka miesięcy… za kilka miesięcy ja będę matką…
Spojrzenie jej przeniosło się na święty obraz wiszący nad klęcznikiem, ręce złożyła jak do modlitwy i szepnęła:
– Matko Boska!
Matko Boska! || A: Matko Boska! || B, C: O! Matko Boga!
dzięki ci za to!
Komorowska patrzyła na nią długo poczciwym wzrokiem, w którym był rodzaj macierzyńskiego uczucia, potem widząc, że
ukochana pani jej nie porusza się i nic już nie mówi, uczyniła
uczyniła || A: uczyniła || B, C: nakreśliła
nad jej głową znak krzyża
krzyża || A: krzyża || B, C: krzyża świętego
i po cichu opuściła pokój.
Celina została nieruchoma, wpół leżąca w fotelu. Długie fałdy białego penioaru spadały aż na posadzkę, ręce miała złożone na piersi, a wzrok pełen rzewnego i słodkiego rozmyślania utkwiony w obrazie. Z płonącej przed nim alabastrowej lampy szeroka struga białego światła spływała na jej głowę niby słane błogosławieństwo od świętej z obrazu, – na którą z niemą patrzyła modlitwą. Widmo nieszczęścia stało naprzeciw niej w najgłębszym kątku pokoju i nie śmiało zbliżyć się do niej odżegnane przedświtem macierzyństwa.