Zgrzeszyłam i nie po raz - zemsta we sto koni
z mieczem sprawiedliwości za grzechem się goni,
strach duszę mą zabija. Ty, Ojcze jedyny,
bez końca miłosierny, odpuść nasze winy!
Odpuść nam nasze winy! Żal rznie serce moje.
Spowiedź czynię: zbroiłam, już więcej nie zbroję.
Daruj ten raz grzesznice, włóż miecz w pochwy srogi,
wyciągniony na wieczną zgładę mnie niebogiéj.
Odpuść nam nasze winy! Ach, jak złości-m siła
w życiu mym przeciw Tobie, Ojcze, nabroiła:
zły uczynek, zła mowa, złe było myślenie,
chleb nasz, chleb był u stołu z czartami codziennie.
Odpuść nam nasze winy! Pokornie prosimy,
bo odpuszczamy naszym winowajcom i my.
Odpuść tak - a niczym się iście nie zastraszym -
jako my odpuszczamy winowajcom naszym.
Odpuść nam nasze winy! Bo przed gniewem Twoim
nigdzie się nie zasłonim, nigdzie nie ostoim:
zajdziem w piekło - Tyś w piekle, do nieba - Tyś w niebie,
za kraj świata, za światem - wszędzie najdziem Ciebie.
Nie straszna śmierć mi sroga ni nad głową naszą
ogniami rozżarzone piekła nie ustraszą,
nie zlęknę się tysiącznych na grzeszniki biczów -
strach dla mnie, strach największy gniewnych Twych obliczów.
Odpuść nam nasze winy! Któreśmy zbroili
myślą, mową, uczynkiem, w jakiejkolwiek chwili.
Jak i my winowajcom naszym odpuszczamy
zupełnie myślą, usty, sercem, w rzeczy samej.
Myśl moja nic im złego zamyślać nie będzie,
język mój nic lub dobrze powie o nich wszędzie,
serce moje dobrego im życzy jedynie,
dziełem mym żadnej krzywdy nigdy nie uczynię.
Odpuść nam nasze winy! Które lub z krewkości,
lubo zbroiłam z błędnej mej niewiadomości,
rozmyślnie lub niebacznie, ach, czy z złości samej -
jak i my winowajcom naszym odpuszczamy,
lubo nam zawinili z niewiedzy jedynéj.
lub z myśli nasadziwszy szkodliwe sprężyny,
lub słusznie lub niesłusznie, z gniewu lub rozpusty,
przez siebie lub przez drugich, dziełem lubo usty.
Odpuść nam nasze winy! Które myśmy czyli
prosto przeciwko Tobie, Bogu, popełnili,
czyli przeciw bliźniemu, czyli przeciw sobie,
odpuść nam, bądź jakkolwiek zgrzeszyliśmy Tobie!
Odpuść nam nasze winy! Jak i my zarazem
wszystkie winy puszczamy winowajcom płazem,
którzy lub nam źle chcieli, lub w czym uszkodzili,
jakkolwiek, przed kimkolwiek, w jakiejkolwiek chwili.
Odpuść nam nasze winy! Me właściwe winy
i grzech cudzy mi odpuść z mej zrodzon przyczyny:
grzech dziatek odpuść matce, dość złość własna rani,
grzech męża odpuść żenie, grzech sług odpuść pani.
Odpuść nam nasze winy! Przyjm głos mój w Twe uszy,
zlituj się strachem srogiej śmierci zjętej duszy.
Rzekni słowem a zbawisz mię, Zbawienie moje:
"Niewiasto, odpuszczone są ci grzechy twoje"
Odpuść nam nasze winy! Bowiem ja jedynie
dla Ciebie winowajcom przebaczenie czynię,
żeś Ty mi to rozkazał i chcesz tego po mnie,
bym z serca rugowała urazy potomnie.
Odpuść nam nasze winy przez krew Syna! Zali
okup Jego najdroższy na niwecz się zwali?
Odpuść przez wszystkich Niebian, proszę Cię, zasługi,
jak i my odpuszczamy winowajcom długi.
Odpuszczamy, ażebyś odpuścił nam więcej,
odpuszczamy sto groszy, odpuść sto tysięcy,
ach, i więcej, o Panie - najwięksi tak wiele
zadłużyć się nie mogą nam nieprzyjaciele.
Odpuszczamy, bo jeśli z zemsty naszej płochej
nie odpuścim bliźniemu zawinienia trochy,
nie odpuścisz, ach, większych długów nam bez chyby
i każesz do więzienia wtrącić i wziąć w dyby.
Odpuszczamy na zawsze, nie na raz w Twe Imię,
i zaraz odpuszczamy, wprzód nim słońce zdrzymie;
i nie raz ani siedmkroć, ale tysiąc razy
odpuszczamy, byś tyle spuścił nam z urazy.
I więcej odpuszczamy, bo nam bez wątpienia
więcej niż włosów głowy trzeba odpuszczenia.
Co dzień Cię obrażamy, owszem na godzinę,
gdy siedmkroć sprawiedliwy na dzień wpada w winę.
Szczęśliwy, kto odpuszczać ma co komu, Boże,
bo pewnym odpuszczenia od Ciebie być może.
A szczęśliwszy, kto kocha nieprzyjaciół, bowiem
że i Ty jego kochasz, nieomylnie to wiem.
Odpaść nam jako i my! O, jak niegodziwie
pacierz trzepie, kto w gniewie z swoim bliźnim żywię:
łże Bogu całą gębą, a duszę niebogą
na wiekuistą zgubę, ach, jako klnie srogo.
"Nie odpuszczaj mi, Boże!" - bo tak sercem woła,
którego głos nad ustny głos silniejszy zgoła -
"Nie odpuszczaj mi, Boże! Mścij się nad mną zatem,
jak i ja nie odpuszczam! Zemszczę się nad bratem,
nigdy mu nie daruję - o zjadłości wściekła! -
nigdy mu nie daruję - by wlecieć do piekła! -
nigdy mu nie daruję - o ślepoto sroga! -
by niebo wiecznie zstradać i Cię zgniewać, Boga.
Jeśli życia nie wezmę, to z honoru zwleczem,
od języka nie umknie, gdy umknie przed mieczem.
Nigdy go nie uraczę słowem, wzrokiem miłem,
nigdy mu ucha nie dam, zawsze pójdę tyłem!"
O Boże gromowładny! Czemu, jako trzeba,
na takiego zuchwalcę grom nie ciśniesz z nieba?
Czemu go nie ubijesz? Czem się nie rozmyka
ziemia na pochłonienie żywo bezbożnika?
Ty każesz, on kazania Twojego nie słucha;
Ty prosisz, on na prośby Twe umyka ucha;
Ty grozisz: „Nie odpuszczę!”, a on na to śmiało:
„Nie odpuszczaj, by mojej dość się zemście stało”.
Prędzej by swej kochanki posłuchał niecnota,
precz gniew na słowo jedne pognałby za wrota,
prędzej by chciwiec za grosz odstąpił urazy,
niż gdybyś rozkazował Ty, Boże, sto razy.
O wstydzie! o ślepoto! o ślepe zuchwalstwo!
o zzuchwalone głupstwo! głupie bałwochwalstwo!
Więcej gotowy czynić drugi dla bałwana,
dla przemierzłej lepianki niż dla panów Pana!
Który i śmierć, i życie trzyma w ręku swoim,
przed którego obliczem na czas każdy stoim,
który w tym samym razie, gdy człek zemstę wije,
może pchnąć go w głąb piekłów na złamaną szyję.
Może pchnąć go w głąb piekłów! A częstokroć przecie
z długiej swej cierpliwości cierpi na tym świecie,
cierpi, by mu przebaczył. I byle rzekł słowem:
"Odpuść, jak ja odpuszczam!" - z łaską jest gotowem.
O Boże, kogoż dobroć tak wielka nie ruszy?
Kamień to, a nie człowiek lub człowiek bez duszy.
A pewnie niewart duszy, lepiej by mu razem
spłodzić się było w lochu z wężem brzuchopłazem!
Boże długo cierpliwy! Któż tak Twe rozkazy,
Twój Statut tak zbawienny lekce sobie waży?
Wierzy-li - o szaleństwo! który bez wątpienia
najwięcej potrzebuje od Cię odpuszczenia?
O ludzie! о grzesznicy! о bracia! о siostry!
Kto gniew warzy w swym sercu, Bóg nań będzie ostry.
Sąd na tych ciężki spadnie, sąd, który i duszę,
i ciało w czasie wtrąci do wiecznej katusze.
O, któż się nie przelęknie? O, któż w sercu jeszcze
mściwe na nieprzyjaciół kuć będzie żeleżce?
Któż radniej nie zawoła: "O Ojcze jedyny,
jak i my odpuszczamy, odpuść nasze winy!".
Odpuść nam nasze winy! Odpuść tak nawzajem,
jak i my odpuszczenie winowajcom dajem.
Dajem z całego serca, w wiecznej niepamięci,
jak kamień w głębi morskiej topiemy niechęci.
Każesz-li, obwiążem się Tobie kartą na to,
Ty tylko obietnicę uiść nam bogatą.
Ale na cóż Ci karty? Twoje wzroki mogą
czytać, co jest na sercu i ma być u kogo.
Lecz dla mnie trzeba karty, której ustna snadnie
obietnica z nietrwałej pamięci wypadnie.
Dziś gwałci, coć przyrzeka człowiek, Panie świata,
a jutro przyrzeczenie z wiatrami ulata.
Więc padłszy na kolana pokornie ku ziemi,
przed nogi Syna Twego goźdźmi przebitemi,
biorę pióro, o Ojcze, krwią ran drogich poję,
krwią Zbawce świata piszę przedsięwzięcie moje:
Boże, któryś przykazał nam tak razy wiele
przez Syna Twego kochać swe nieprzyjaciele,
przyrzekam Ci na zawsze krzywd nie mścić się, które
odebrałam, odbieram, lub kiedy odbiorę.
Gniew Tobie mój poświęcam i zawiści stare
jak głupie bydlę biję na wonną ofiarę.
A choć przykra rzecz zemsty poniechać, atoli
mieć posłuszną mię będziesz zawsze Twojej woli.
Ba, owszem, pokrzywdzona, sama będę wprzódy
szukać z nieprzyjacielem nieszukanej zgody,
a gdy z modłą przeciwnik wyprzedzi, na słowo
niedomówne mu będę przebaczyć gotową.
Biorę za świadki ziemię i niebo, i piekło,
i ludzi, i anioły, i ćmę duchów wściekłą,
i samo me sumnienie, a gdy nie dostoję
w mym słowie, niech na zgubę wszyscy staną moję:
niech ziemia precz mię goni, niebo nie przyjmuje,
piekło do siebie chwyta, sumnienie katuje.
Krew Zbawcę na śmierć idzie. Co mówię? Niestety,
już dawno pod takimi człek każdy dekrety.
Twój, Boże, Twój to dekret: "Jeśli bratu swemu
nie przejrzecie, nie przejrzę ja wam po staremu,
a jeśli odpuścicie drobne krzywdy swoje,
ja wam wielkie odpuszczę, odpuszczę we troje".
Ja odpuszczam, o Panie, odpuść mi wzajemnie.
Ja zemsty brać nie będę z bliźnich, a Ty ze mnie.
Daruj, gdy grzech mój z pozwem przeciwko mnie stanie
przed straszliwym Twym sądem, daruj, daruj, Panie!
Pomni na moję kartę, którą-ć nie przez dzięki
na wieczny czas z podpisem daję własnej ręki.
Daję, gdy rok dwudziesty ósmy już przemija -
biada mi, że tak późno! Daję - Konstancyja.