TRZECIA CZĘSC
ROZANEGO WIANKA. WSTęPEK DO TRZECIEY
częſci Rozánégo Wianká. BLogoſłáwię ćię/ Pánno/ z twéy chwalebnośći/
Którą ćię Bóg vwielbił po onéy żáłośći:
Którąś z męki naświętſzéy iego odnośiłá/
A dźiśći dał ná to mieyſce wielkich poćiéch śiłá.
Bo kiedyć ſię vkazał/ w vwielbionym ćiele/
Powiedźiałći rozlicznych onych poćiech wiele:
Iż oné miłé więźnié ſwoié iuż wybáwił/
A ná mieyſcu weſela wiecznégo zoſtáwił:
A iże iuż pod nogi tu nieprzyiaćiele/
Podłożył mu Bóg Oyćiec: zkąd wielkié weſele
Tu ná źiemi y w niebie wybráni miéć mieli:
Ci záś ſmutek y piekło/ co go miéć niechćieli.
Powiedźiał y to/ że iuż do Oycá ſwoiégo/
Po cztérdźieśći dni wſtąpi/ áż prziydźie czás iego/
Kiedy ćiebie ſwą mátkę/ y ſwé miłoſniki/
Co dróg iego/ y łáſki/ byli vczeſtniki/
Z ſobą miéć będźie chćiał. Dotąd iednák niż prziydźie/
Y niż który z tych vczniów z świátá tego zéydźie/
Ciebie/ namilſza mátko/ zoſtáwił bez śiebie:
Ale ſwé miłoſniki/ niechćiał miéć bez ćiebie.
Abyś iáko ſług Páńſkich/ podporą ich byłá/
A ná poćiechę wielką/ ná świećie im żyłá.
Bárzo bowiém bez niego/ byli vtrapieni/
Iáko owce bez páſtérzá/ wſzyſcy rozpróſzéni.
Do tegóż/ dla mdłéy wiáry przydał/ że potrzebá/
Aby im Duchá prawd y/ zeſłał z ſwégo niebá.
Ten im bowiém prawdźiwie/ wſzyſtko miał obiáwić:
Wiárę pewną/ gruntowną/ y miłość w nich ſpráwić:
By święté Imię iego świátu obiáwili/
Krwie/ gárdłá nielituiąc/ świát náuką zbáwili.
Przyść iednák miał y ten czás/ że po nié ſam przyść miał
By z nim w niebie mieſzkáli: bo bez nich bydź niechćiał.
Gdy ſię tedy oné dni wſzytkié wypełniły/
A rzeczy do zbáwienia iuż ſpráwioné były.
Czás téż przyſzedł do Oycá/ áby ſię pośpieſzył/
A rzeſzą téż niebieſką ſwym przyſzćiem poćieſzył.
Szedł: á ty Pánno zá nim/ ze wſzémi świętémi/
Z Apoſtoły/ z vczniámi/ y z pániámi témi/
Któré go w męce iego tuſz náſzládowáły/
By ná tę z tobą/ mátko/ poćiechę pátrzáły:
Kiedy twóy ſyn miał wſtępić/ ná páłac wyſoki/
Przechodząc wſzyſtkié niebá/ y wſzyſtkié obłoki.
A tego pewné były/ że té ich poſługi/
Drogo ſię im zápłácą/ czás temu nie długi.
Tenże ſyn twóy oſtátnie z tobą ſię żegnáiąc/
Zegnał y Apoſtoły/ to im powiádáiąc:
Ze wiele rzeczy było/ co z nimi mówić miał/
Lecz ná ten czás potemu więcéy czáſu niemiał.
Oni téż tego znośić niemogli ták wiele/
Ale im kazał czekáć do drugiéy Niedźiele:
W którą im zeſłáć ślubił/ od Oycá ſwoiego/
Duchá poćieſzyćielá/ Duchá łáſki iego/
Który ie miał oświéćić/ náuczyć wſzyſtkiégo:
Krczyć/ w imię Oycá/ Syná/ y Duchá świętégo.
Ná wſzyſtek świát áby ſzli/ pilną náukę dáiąc:
Y ták ſię z nimi rozſtał/ milé ſię żegnáiąc.
Támże go Aniołowie w niebo prowádźili/
Nie bez wielkiéy poćiechy co ná to pátrzyli/
Z tobą naświętſza Pánno/ któraś to ſłyſzáłá
Z vſt iego/ żeś niedługo ták zá nim iść miáłá.
Gdy tedy ſyn twóy odſzedł do Oycá ſwoiégo/
Y gdy zniknął z twych oczu/ poſłał poſłá ſwégo/
Pytáiąc/ czemuby ták nań pilno pátrzáli/
Albo przeczby ſię ták/ że wſtąpił/ dźiwowáli?
Y przydał: że ten Iezus/ iáko od was idźie/
Ták záś/ wiérzćie beſpiecznie/ ſądźić ná świát prziydźie.
Y iuż go nie vyźrzyćie/ áż tám z nim będźiećie/
Gdźie wam mieyſce zgotuie/ gdźie z nim vśiędźiećie.
To wyrzékſzy zniknął. A ty równo z drugiémi/
Wróćiłáś ſię do domu/ ćieſząc vſty ſwémi/
Apoſtoły/ y śiebie/ y proſząc by trwáli/
W pośćiéch y w modlitwách/ á z rádośćią czekáli
Obietnicé od Páná/ którą obiecował
Przedtym y potym/ gdy do niebá wſtępował.
Duch święty w ośm dni potym/ zſtąpił ná nié z niebá/
Y iuż więcéy żadnému nie było potrzebá/
Aby ié kto miał vczyć/ gdyż táką madrośćią Oświéćił téż ſercá ich/ y wielką miłośćią:
Ze téż iuż Imię Páńſkié śmiele wyznawáli/
Ani ſię gróźb Zydowſkich więcéy nie lękáli.
Tákći mężné Duch święty ſercá ónych ſpráwił/
O co ſię Piotr napiérwéy ták mężnie záſtáwił.
Bo kiedy ięzykámi róznémi mówili/
Inſzy to rozumieli/ iżby ſię popili.
Piotr powié: iż to trzećia ná dźiéń ieſt godźiná/
Aniſmy ſię popili: lecz tego przyczyná/
Aby ſię obietnicóm Páńſkim doſyć sſtáło/
O czym Iohel nápiſał/ iż ná wſzelkié ćiáło/
(Mówi ſam pan) wyleię ia Duchá ſwoiégo/
Ná ſyny/ corki wáſzé/ y ná ſzedźiwégo.
Támże im ięli piſmá prorockié wykłádáć/
O pánie ſwym namilſzym świádectwo wydáwáć:
Iż ieſt prawdźiwym Bogiem. Wyśćie w nim wzgárdźili/
Aniśćie dobrodźiéyſtwá iego wdźięczni byli.
Oni ſłyſząc té ſłowá/ ſercá ſwé kruſzyli/
Coby z tym czynić mieli/ o rádę prośili.
Rzékł Piotr: Pokutuyćie/ á w imię Kryſtá páná
Chrćićie ſię/ á będźie wam tá łáſká przydáná/
Co y nam: á weźmiéćie téż Duchá świętégo:
Wamći tá obietnicá/ bądźćie pewni tégo.
Támże trzy tyśiącé duſz w páná vwierzyły/
A w imię iego święté wſzyſtki ſię pochrzćiły.
A co dáléy/ to więtſza liczbá przybywáłá/
Wiernych pánſkich/ ſkąd pánno wielkąś rádość miáłá/
Widząc iż kośćiół páńſki/ mocnie ſię gruntuie/
W którym Duch święty mieſzka/ y ſam gi ſpráwuie.
A iże głową iego Piotrá Pan przełożył/
Przeto ſię tu by namniéy ná to nie zátrwożył.
Przy tym/ co mu Duch Páńſki podał/ mocnie ſtoi/
Gróźb Zydowſkich/ więźienia/ śmierći ſię nie boi.
A Pan go kiedy raczył/ możnie wyſwobodźił/
Aniół go bowiém páńſki/ z więźienia wywodźił/
Gdy go byli Zydowie niewierni wſádźili/
Chcąc żeby ſłowo páńſkié byli zátłumili.
Tákći oni niewierni/ złośliwi Zydowie/
Zá iednę to poćiechę tu miéwáli ſobie/
Kiedy kreẃ ónych świętych páńſkich roźléwáli/
Bili/ kámionowáli/ á drugié śćináli.
Dla czego ſię téż byli wſzyſcy roſpróſzyli/
Ponieważ téy łáſki ták nie wdźięczni byli.
Aż ié záśię Pan wſzytki poſpołu zgromádźił/
Kiedy iuż w ónéy rádźie ſwéy boſkiéy vrádźił/
Iże ćię do śiebie miał wźiąć z tego świátá/
A iuż wyſzły óné twé zámierzoné látá.
Przez ſześćdźieśiąt lat y trzy/ tuś ná świećie żyłá/
A tu wielką poćiechą wiernych páńſkich byłá.
Tám ſię wſzyſcy z róznych mieyſc do ćiebie zbiegáli/
Aby ćię ſwą poćiechę ieſcze ogłądáli.
A tyś im o śmierći ſwéy bliſkiéy powiedźiáłá/
Iżeś ſię tu z tym świátem prędko rozſtáć miáłá.
Proſząc ich/ żeby nigdźiéy iuż nie odchodźili/
A do grobu twé święté ćiáło prowádźili.
Iákoż/ gdyś iuż duſzę ſwą w ręce boſkié dáłá/
A z tym to nędznym świátem/ iuż ſię rozſtawáłá:
Oni twé święté ćiáło/ vczćiwie ſchowáli/
W ónym grobie Iozaphát/ á ſámi zoſtáli
Siérotámi po tobie: tym ſię wżdy ćieſzyli/
Iżći ná tę poſługę ták zácną przybyli.
Tomaſz/ iż był nieprzybył/ ná ten pogrzeb święty/
Przeto wielką żáłośćią był z tego vięty.
Prośił/ áby mógł widźiéć twoié święté ćiáło/
Rozumieiąc/ iż w onym grobie leżéć miáło.
Przyſzli/ á nie náleźli: bowiém nie przyſtáło/
Zeby tu iáką ſkázę twé ćiáło znáć miáło.
Iáko Sálomon vczynił mátce ſwéy vczćiwość/
Chcąc iéy oddáć onę iéy máćiérzyńſką miłość:
Wyſzedſzy przećiwko niéy/ ſam ią tám prowádźił/
A wedle máieſtatu ſwégo ią poſádźił/
Y wſzyſtko dla niéy czynił/ ocoby prośiłá/
Y zá kimby ſię iedno oná przyczyniłá.
A tyś nie Sálomoná/ Bogá vrodźiłá:
Przetóś tákiéy zapłáty pewnie godná byłá.
Aby ſyn twóy namilſzy z máieſtatu ſwégo
Ruſzył ſię/ prowádźił ćię do przybytku ſwégo.
O w iákiéy vczćiwośći oná Arká byłá/
Co mánny ónéy trochę tám w ſobie nośiłá?
Pátrz/ iáko Dawid idąc przed nią ſię weſeli/
Gráiąc ná lutni ſwoiéy: cóż w niebie Anieli?
Kiedy ćię/ Pánno święta/ w niebo prowadźili/
Iákié tám muzyki y téż tryumphy były?
Bowiém ty/ Arko święta/ nie mánnęś nośiłá/
Aleś przybytkiem Bogá nawysſzégo byłá.
Y iákóś ſię nád inſzé bez grzéchu rodźiłá/
Tákeś więtſzą okraſą ozdobioná byłá.
Sámá wſzyſtkié Bálſámy przechodźiſz wonnośćią/
Tákże wſzyſtkié Anioły oſobną ślicznośćią.
Szátá twa/ iáko ſłóńce/ kśiężyć pod nogámi/
Koroná ozdobiona/ ślicznémi gwiazdámi.
Którą ćię prawdźiwy Bóg w niebie koronował/
A máieſtat zacny twóy w chwale ſwéy zgotował.
Ná którym oto śiedząc/ weſeliſz ſię z tego/
Gdy pátrzyſz ná wielmożność máieſtatu iego.
Pátrzyſz ná człowieczeńſtwo/ ſynaczká ſwoiégo:
Ktoré ón wźiął zczyſtéy krwie pánieńſtwá twoiégo.
Tám widźiſz onę chwałę/ którą mu dawáią/
Swięći páńſcy/ którzy iuż tám z nim przebywáią.
Tám Swięty/ Swięty/ Swięty/ wſzyſcy Aniołowie
Spiéwáią/ przed ſwym pánem/ y Archániołowie.
Tám gwoli iemu/ óné muzyki rozliczné/
Ná ónéy górze Sion/ óné lutnie śliczné/
Sto cztérdźieśći y cztéry tyśięcy ich gráią/
A ónę pioſnkę nową wdźięcznie mu śpiéwáią.
Któréy żaden nie vmié/ iedno oni ſami/
Bowiém grzéchem nieczyſtym nie ſą pomázáni.
Tám oni Męczennicy/ tám Apoſtołowie/
Y oni mili święći téż Pátriárchowie.
A káżdy z nich z oſobná chwałę mu dawáią/
Iż ié raczył odkupić/ ná twarz ſwą pádáią.
Tám orſzak onych pánien/ pań/ wdów powśćiągliwych/
Któré tu były pełné cnót ták świętobliwych.
A ták ſię mężnie temu świátu záſtáwiły/
Zá wiárę páná ſwégo zdrowié położyły.
A czyſtość mu ónę ſwą do śmierći chowáły/
A onégo ſámégo tylko miłowáły.
Tám oné święté pánié/ co pobożnie żyły/
A tóż vczćiwym dźiatkóm ſwoim zoſtáwiły/
Y w pobożnośći/ w cnotách świętych chowáły/
Zá co ſobie zapłáty ták wielkiéy doſtáły.
Tám weſelé bez ſmutku/ niémáſz żadnéy trwogi/
Ani ſię ich iuż dotknie/ nieprzyiaćiél ſrogi.
Abowiém tu tákiégoś im ty vrodźiłá/
Co przezeń głowá iego mocnie ſtárta byłá.
Y któż może té twoie poćiechy wyſłowić/
A śmiertelnym ięzykiem kiedy o tym mówić?
Tyś ie doſkonále w ſwym ſercu rozebráłá/
A co więtſza/ poćiechę/ w któryś ſię kocháłá/
Maſz záwżdy przed oczymá/ pátrzyſz ná twarz iego:
Nigdy niewyſłowioną maſz poćiechę z tego.
O ſczęśliwa godźino/ w ktorąś ſię rodźiłá/
O błogoſłáwionáſz to mátká táka byłá/
Która iuż oto z ſynem weſeli ſię w niebie/
O iákąż wżdy poćiechę máią tám dźiś z śiebie?
Proſzę ćię/ święta Pánno/ przez weſelé twoie/
O raczyſz dźiś wyſłucháć/ nędzné prośby moie.
Rácz ſię zá mną przyczynić do ſynaczká twégo/
Zá mną namnieyſzą cząſtką ſtworzenia Bożégo/
Bym té poćiechy twoié w niebie oglądáłá/
A do onych ſczęśliwych miéyſc ſię tám doſtáłá.