Gęśl Piąta.
O sacer et dulcis vatum labor, omnia fato
Eripis, et donas populis mortalibus aevum.
Czemu, wyschła Zazdrości, zowiesz prożne lata
Składaczow wierszopisych, jakby to utrata?
Mowiąc – lepiej w to miejsce, poki służą siły
Rycerskie, mieczem bronić ojczyzny swej miłej.
Albo się w prawiech ćwiczyć, krętnych, świekotliwych,
A przed sądem złoczyńcow szczycić nieuczciwych.
Głupie mowisz. Wszystko to są śmiertelne rzeczy,
Ktorych dumy poeckie nie mają na pieczy.
Wiecznej pamięci pragną, wiekom zabiegają,
A też (coć tu pokażę) niemylnie je mają.
Pierwej rzeki k swym źrzodłom, zaś na wstecz się liną,
Niż nasz Homer, i jego rapsodie zginą.
Niż Askreus ustanie, pierwej winne grona
Znikną i reż nie będzie sierpami gromiona,
Poki słońce w świat świeci, a miesiąc gaść będzie,
Znać Afrowe gry będą i Plautowe wszędzie.
Pasterstwo, Oranina i z Eneasową
Burdą słynie, poki Rzym krześcijaństwa głową.
Pierwej się sobie młodzi zalecać przestaną,
Niż listy Nazonowych miłości ustaną.
I inni, ktorych pamięć zamażą te lata,
Co też koniec przyniosą już więc złego świata.
Gdyż tedy cirpliwy pług, i twarde kamienie
Czas niszczy, wiersze jednak trwają w stałej cenie.
Wierszami Krole sławni, wierszam dank dawają,
Chocia świetnych klenotow hojność w skarbiech mają.
Niech się sprosne pospolstwo ledaczym zabawia,
Dziwem mieniąc te czaczka, co je szczęście stawia.
Nam z Zdroju Kastalskiego nasz Febus bez brody,
W złote czasze niech czerpa nieśmiertelnej wody,
Zdobiąc skronie listkami lauru zielonego,
Ktore się strzał nie boją grudnia śrzonowego,
A acz żyjąc, zawiści po trosze skusiemy,
Jednak z grobu z innymi z sławą się ozwiemy.