Do głębi zasmuciła mnie wiadomość, kiedy Tadek nagle utracił posadę pisarza salowego na szpitalu, a przeniesiony został do jednego z najcięższych komand pracy. Robiliśmy, co mogliśmy. I pewnie Bóg wysłuchał nasze i jego rodziny prośby, bo już 1 1/2 tygodnia wrócił na swoją dawniejszą posadę. Tadek czuje się zdrów. Dobrze, bardzo dobrze wygląda i jest pełen humoru.
Ku wielkiemu zdziwieniu muszę Cioci powiedzieć, że przez cały tydzień otrzymywałem chleb od kolegów, z którymi na Bunie współpracowałem. Nie tylko mnie, ale i Tadkowi i innym kolegom się coś oberwało: „Bóg zapłać". Co za to Ciociu – „Bóg zapłać", Panu. S.[adysiowi]
W ubiegłych dniach pracowałem koło dworca w Oświęcimiu, gdzie spotkałem kolegów z Radlina, przez których nawiązałem kontakt z bratem Julkiem.
Kończę ten list. Przepraszam za chaotyczność myśli i niewyraźność pisma. Pisałem b. [ardzo] szybko, bez zastanowienia się, w ciągłej obawie. Żałuję, że z P.[anem] S[adysiem] nie mogłem porozmawiać sam na sam.