Gęśl Ośmnasta.
Exaudi Domine orationem meam.
Mam jednę rzecz uprosić Panie u ciebie,
Ktory władniesz i ziemią, władniesz i w niebie,
Ktory szczyre rad mnożysz, obłudne z świata
Wykorzeniasz, i gubisz na wieczne lata.
Chcesz-li wiedzieć, moj Panie, co to takiego?
Powiem ci: nad to Tobie nic łatwiejszego,
Kiedy raczysz: a toć jest, gdy cię ocz proszę,
Modlitwy swej odmiotu niech nie odnoszę.
Wszakże z taką wymianką, gdy co po Tobie
Twej przecznego zażądam Boskiej osobie,
Tam więc nie będę godzien proźb wysłuchania,
Owszem, prze płochą chciwość, ust twych sfukania.
Przetoż tak serce moje sam racz kierować,
By tak swą chęć, swą żądość mogło miarkować,
Żeby nie odepchnione, ale przyjęte
Wzdychania jego były w Twe uszy święte.
Słysz mię tak z przyjaźliwie, jakoś więc słychał,
Moj Boże, Jeszeidę, gdy k Tobie wzdychał
Z serca, od nieprzyjacioł będąc zamkniony,
Jak zajączek od chartow ze wszelkiej strony.
Tyś go w frasunku cieszył, Tyś, gdy gwałt bywał,
Ręką swą z pojśrod go lwow srogich wyrywał.
Owa ojcemeś mu był. Tegoż ja k sobie,
Wieczny moj dobrodzieju, pragnę po Tobie.
W czym by namniej nie wątpię, bom zawsze znaki
Czuł ku sobie chęci Twej nie leda jakiej,
Ktorą, proszę, do końca racz mi przyznawać,
A względem jej modlitwy me wysłuchawać.
Czym gdy mię poczcić raczysz, moj wdzięczny Panie,
Za dar to sercu memu najdroższy stanie,
I będęć zawsze krzyczał struny głośnymi
Chwałę, poki mię szczątek miedzy żywemi.