Do Czytelnika.
Proszę cię barzo pilnie Czytelniku miły,
Żeby te książki przez cię przeczytane były.
Tym sposobem, żebyś to uważył u siebie,
Jako Pan twoj tak barzo umiłował ciebie.
A to, co nam pierwszy człek jeszcze w raju sprawił,
Że nas był do niewolej szatańskiej przyprawił,
On sam, zmiłowawszy sie, zesłał Syna swego,
Aby Go tak uniżył dla zbawienia twego.
Na koniec i wydał Go na taką śmierć srogą,
Chcąc, aby nas odkupił oną krwią swą drogą,
Tenże też to namilszy Jego Syn nam sprawił,
Aby nam tę pamiątkę z łaski swej zostawił,
Ciało swoje naświętsze byśmy pożywali,
A nadroższą śmierć Jego sobie wspominali.
Dla czego On sam świadczy, iż Jego członkami
Stawamy sie, a On też nas swemi synami
Zowie i życzy tego, i tak nas miłuje,
Prawie ojcowską miłość wszytkim okazuje.
A gdyby tu z krewkości czym obraził Jego,
Skoro by sie nawrocił, nie chce pomnieć tego.
Dał nam na to lekarstwo, pokutę ustawił,
A imię swe naświętsze nam wszystkim objawił,
Przez ktore iżbyśmy tu wszytkiego prosili,
Iż nas raczy wysłuchać, pewni tego byli.
Upomina cię tedy, iżbyś pomniał na to,
Że więcej Pan od ciebie nie pożąda za to,
Jedno byś Go miłował, a drogami Jego
Chodził, pilnując we wszem wolej Pana swego.
A będziesz tym łacniejszy do pełnienia tego,
Gdy tu będziesz rozmyślał świętą mękę Jego.
Więc też i nieprzyjaciel głowny dusze twojej,
Już dalej nie rozciągnie na cię władze swojej.
Szczyćże sie tedy możnie temu tyranowi
Męką Pańską, a ufaj swemu Krolowi,
Żeć On pewnie pomoże, zastawi sie za cię,
Gdyż On pilne swe oko zawżdy miewa na cię.
Nie możesz Mu tak prędko ręki swojej podać,
Jako On jeszcze prędzej chce cię poratować.
A ty wiedząc o takiej łasce Pana swego,
Miej sie proszę nabarziej do miłości Jego,
A wiedz, iż wszytko dobre twoje w tym należy,
I każda inna cnota prawie za tym bieży.
Weźm przed oczy swe, proszę, żywot święty Jego,
Ktory On tak ostro wiodł dla zbawienia twego
I okazał ci znacznie, że cię tak miłował,
Iż własnym zdrowiem swoim to zapieczętował.
Wspomni sobie wszystki one drogi Jego,
Gdy z tego świata schodził dla zbawienia twego,
Ktore w tych książeczkach są opisane tobie,
Byś wiedział, jako wielki Pan czynił gwałt sobie,
I jako sie chcąc wydał w ręce grzesznych ludzi,
Czym do miłości swojej ciebie i mnie budzi.
Najdziesz, co ten Pan cierpiał, co za utrapienia
Miał w ciężkich swych drogach, co zacz były wodzenia
Na sąd niesprawiedliwy przed złośliwe sędzie
Niewinnego Baranka. I ktoż taki będzie,
Żeby to rozmyślając nie miał pomnieć na to,
Co też on Panu swemu jest powiniem za to?
Ułacniż, proszę, trochę te to świetckie sprawy,
A niech wżdy nie tylko o tym będą twe zabawy,
Iżbyś tu na tym świecie miał ozdobę jaką,
Gdyż tobie Pan w chwale swej zgotował nie taką.
Przynamniej jeden ten dzień, w ktory cierpiał za cię,
Odłoż na to, a uważ, żeć należy na cię
Pamiętać na śmierć Pana swego, co dla ciebie
Cierpiał, co czynił, by cię mogł mieć z sobą w niebie.
Co wszystko w tych książeczkach najdziesz napisano
Porządkiem rozmyślania, a ktemu przydano
Modlitwy barzo piękne do Pana twojego,
Także i do
Naświętszej Panny Matki Jego.
Matuchna bowiem a Syn wespoł z sobą chodzą.
Syn męką, Matka prośbą duszy twojej godzą.
Za czym Matkę przystoi przytym uszanować,
Pociechę Jej i boleść Jej rozpamiętywać,
Ktora (co sie tknie pociech) w ten czas wielkie miała,
Gdy od Gabryjela ono poselstwo słyszała,
Że sie z niej miał prawdziwy Syn Boży narodzić,
Krolem być, ludem rządzić i wszytkie odrodzić.
Także inne pociechy, jakie tu miewała,
Gdy na swego miłego Synaczka patrzała,
Widząc sprawy cudowne, słysząc i od ludzi,
Że ten widzi, ten słyszy, tego z śmierci budzi,
Inszych nie wspominając. Co sie zaś tknie boleści,
Frasunkow, smętkow, żalu, te z onej powieści
Symeona doznała, iże on miecz srogi
Miał serce jej przeniknąć, a ten jej syn drogi,
Złośliwym na upadek i na ich skaranie
Narodzić sie miał, wiernym zaś na ich powstanie.
A tu już, gdy godzina męki nastawała,
Gdy sie już żegnając na śmierć z Nim rozstawała,
Potym gdy usłyszała, że już był pojmany,
Tam i sam prowadzony, złym sędziom wydany,
Aż nawet biczowany i koronowany,
I na srogą krzyżową śmierć niewinnie zdany,
Jaki tam smętek miała, jako żałość srogą,
Widząc w katowskich rękach pociechę swą drogą?
Tak sie Pan z swoimi wiernemi sprawuje,
Iż im te tu pociechy żalem przeplatuje,
Wspierając je, gdy widzi, że trzeba ratunku,
Pewnie ich nie odbiega w onym ich frasunku.
Jakoż tę
Świętą Pannę, ktorą tak umiłował,
Pewnie Jej tu w rozkoszach na świecie nie chował,
Rozkoszy przedsię podczas frasunkiem miarkował,
A w frasunkach pociechy jako Matce dawał.
Powstawszy od umarłych w uwielbionym ciele,
Odmienił żal w pociechy, dał radości wiele
Dotąd, aż czas nastąpił, gdy do Ojca swego
Odyść miał Matki, uczniow. Tam zaś Matka Jego,
By w niebieskich pałacach z Synem swym mieszkała,
Niż tu na tym świecie żyć, owo mieć wolała.
Ale Syn długo przewłaczał, za czym w tej teskności
Nie mogła sie ucieszyć z Jego obecności,
Aż Ją potym uwielbił wziąwszy święte ciało,
Że skazy łaską Jego więcej nie poznało.
I otarł Jej łzy z oczu, aby ich nie znała,
A nań, na swą pociechę na wieki patrzała.
Patrzże tu, jakiej sławy zaś
Panna dostała,
Krolową niebieską, i Panią twą została,
Za czym błogosławić Ją z Jej świętobliwości
Przystoi, bywszy pewien, że z onej miłości,
Ktorą ma przeciw nam, modli sie za nami.
Jedno też my do tego chciejmy sie mieć sami.
Niechże cię, proszę, sprosny heretyk nie zwodzi,
A od służby tej
Świętej Panny nie odwodzi,
A niech sprosnie nie bluźni, żeby Jej przyczyna
Tu nam zawżdy na wielkiej pomocy nie była.
A wiedz, iż święci Pańscy, ktorzy już są w niebie,
Za wielką to pociechę miewają u siebie,
Kiedy sie ty nawrocisz, zaś z upadku twego
Smęcą sie, a modlą sie do Pana swojego,
Aby sie tu nie skwapiał na nasze karanie.
O wszystko dobre nasze jest tam ich staranie.
Przy czym i to wiedz, iże nas ciż sądzić będą,
Gdy na onych stolicach z Panem swym zasiędą.
Obaczże tu przywilej jakiego dostali,
A dla czego tę łaskę Pańską otrzymali.
Wiesz, jakiemi drogami tu oni chodzili,
Za wiarę Pana swego zdrowie położyli.
Mocno i statecznie w świetckich pokusach trwali,
Pana miłując, nigdy przemoc sie nie dali.
Za co je też Pan raczył sobie umiłować,
Grzechy dał rozwięzować i z sobą krolować.
Także i ty czyń, proszę, oprzy sie bestyjej,
Ktorą widział
Jan święty i wydał złości jej.
Iż miała zstępić na świat, by Boga bluźniła,
Także i święte jego, a z nimi walczyła.
Niechże tu nas w tej mierze nie ma pomocniki,
Miejmy my w uczciwości Pańskie miłośniki.
A prośmy ich pokornie, iżby sie modlili.
Iżebyśmy tej, co oni, łaski dostąpili.