Gęśl Siodma.
Quæ bona fert Æſtas, algida Bruma vorat.
SIny mroz ku nam krocży/ á życżliwe Láto
Precż ſię bierze/ ácż nie rad kożdy słyſzy ná to.
Zegna ludźie iak dźieći słowy żáłobnymi
W ten ſpoſob rzecż prowadząc vſty żołćiuchnymi.
Iuſzći ſię z wámi dźiećmi mátká roſtać muſzę/
Iuż mi nie lza dłużey trwáć/ iuż ſię co dźień ruſze.
Możećieć mię mátką zwáć/ bomći was żywiłá/
Y chlebá ná wiele dni hoyniem námnożyłá.
Acż nie dawam beż prace/ lecż komu pot z cżołá/
Cżęſty płynął w me cżáſy/ błoga mu ſtodołá
Pocżuyćieſz ſię proſzę was/ ieśliśćie ſię w dáry
Letne ták opátrzyli/ iák ieſt zwycżay ſtáry.
Moiá rzecż: doſtátek wam dodáć żywnośći
Wáſzá rzecż w odbierániu poruſzyć pilnośći:
Nietrzebá wiele mowić: oto w moy krok práwie
Stąpa Zimá/ ácż w rozney troſzecżkę poſtáwie.
Táć co k to lećie robił (wierzćie mi) zprobuie/
Spałli/ cży ráno wſtawał źimie to pocżuie.
Táć zewſzad ludźie ćiśnie iák mácechá ſroga
Z dobr wyżuwa/ ktore im dáie máć vboga.
Słońce pędźi ná ſtronę/ w ledźie wſzyſtká ſtoij/
W práwey trzyma/ blady śnirg/ mroz w lewicy ſwoiej
Trzy rázy ten ſzcżęśliwy/ kto płennymi ſnopy
Cżcżą ſtodołę nákarmił/ á ſwe gołe ſtopy
Przyodźiał iako trzebá/ beſpiecżnie rzec może/
Iuż ſię źimy nie boię: domieść látá BOZE.
Dłużey mi nie lzá mowić/ bo z śiniáłe mrozy
Ná mię/ ieśli nie zniknę/ gotuią powrozy.
Mieyćie ſię dobrze dźiatki/ pilnie proſząc BOGA/
By was wżdy miłoſiernie gniotłá źimá ſroga.
Te słowá rzekſzy Láto w zgorę ſię wezbráło
Do Titaná/ ktorego Oycem zdawná zwáło.
Zátym wnet Zimá pełná włośiſkow śniegowych
Náſtąpiłá/ wlekąc ſię ná nogách lodowych.