poniedziałek 8-go lutego
Drogi Kaziu,
Piszę dosłownie dwa słowa – aby Ci odpowiedzieć w konkretnych sprawach, i biegnę, jeśli to w moim wieku możliwe, na spotkanie z Anielą w sprawach jubileuszowychMowa o organizowanym Wierzyńskiemu w Nowym Jorku przez Polski Komitet Imigracyjny i Klub Literacko-Artystyczny „Zielony Balonik” „Obchodzie jubileuszowym” z okazji przypadającego w 1954 r. trzydziestopięciolecia jego twórczości i jednocześnie sześćdziesiątych urodzin; uroczystość odbyła się 28 marca. Szerzej zob. B. Dorosz, Jubileusz trzydziestopięciolecia twórczości (marzec 1954) oraz nota 28 marca 1954 (niedziela), w: taż, Nowojorski pasjans, Warszawa 2013, s. 357–369, 481–483.. Powinno Ci się liczyć sześćdziesiąt pięć lat, a nawet siedemdziesiąt – pięć za Anielę i pięć za Kisterów. Co do Jacksona – to Besterman odpowiedział, moim zdaniem, byle co. Nie lubi on bardzo instytucji, która nas interesuje – bo mi to powiedział przy okazji moich kłopotów. O ile wiem – ani Strzetelski teraz nie widuje Jacksona – ani Jackson nie jest tym, czym był – czyli że nie zniża się do pewnych interwencji. Zresztą w mojej sprawie Allan Dulles interweniował parę razy i wszystko się rozbijało, jak i teraz, o p. B. – któremu nikt nic nie może ani nakazać, ani wytłumaczyć. Co wcale nie znaczy, aby przyszłość była ciemna. Trzeba zrobić ten Instytut Literacki Lechoń wraca do idei powołania w Nowym Jorku Polskiego Instytutu Literackiego, która angażowała go w 1942 r. Koło Pisarzy z Polski wystąpiło wówczas do rządu w Londynie z obszernym memoriałem, przedstawiając ocenę stanu rozwoju kultury i literatury polskiej na terenie Stanów Zjednoczonych oraz przedkładając projekt instytucji, która miałaby w istotny sposób przyczynić się do poprawy sytuacji; w wyniku kilkumiesięcznych negocjacji z przedstawicielami rządu, w których szczególnie nieprzychylne stanowisko zajął Stanisław Mikołajczyk, wówczas minister spraw wewnętrznych, z niezwykle szeroko zakrojonego planu działania owego Instytutu powstał jedynie w 1943 r.
„Tygodnik Polski”. Szerzej na ten temat zob. B. Dorosz, Projekt Polskiego Instytutu Literackiego, w: taż, Nowojorski pasjans, dz. cyt., s. 190–197. i trzeba w ogóle zrobić ruch, a wtedy będzie forsa. Artykuł HrabykaArtykuł zamyka stwierdzenie: „Twórczość Tuwima, choć na ziemi polskiej uprawiana, czerpała swą siłę i płodność z ducha Polsce obcego. Jego bogate, bujne słowa polskie zawierały niepolską treść. Literatura zanotuje jego nazwisko wśród poetów piszących po polsku w mistrzowskich rymach, ale zaprawionych ideą odległą od rymów Mickiewicza, Kasprowicza, Lechonia czy Wierzyńskiego. Jeżeli natomiast powstanie almanach poezji sowieckiej – Tuwim zajmie w nim poczesne miejsce”. W tekście nie padają przywołane przez Lechonia nazwiska Wittlina i Solskiego. Tekst ten komentował Lechoń w Dzienniku: „Hrabyk wyrżnął artykuł w «Dzienniku» detroickim, że Tuwim wprawdzie był wielkim poetą (i czuć z tego, jak pisze o nim, że naprawdę tak myśli), że jest mistrzem polskiego języka – ale że nie miał nic współnego z polskością i że wymościł swoją poezją drogę bolszewikom. Mallarmé i Rimbaud nie mieli też żadnych w Hrabykowskim tego słowa znaczeniu «ideałów». Rimbaud – poza tym był wiadomo kim i mimo to Claudel uważa go za patrona swego nawrócenia, bo odnalazł Boga właśnie w poezji tego straceńca i łobuza. Staff coś niecoś przesadził w najczarniejszej, na pewno przyjacielskiej rozpaczy, pisząc o Tuwimie jako «wielkim człowieku», ale w tej nawet przesadzie jest barometr uczuć ludzi najlepszych wobec śmierci człowieka, który popełnił rzeczy nikczemne – ale którego nie nazwałbym nikczemnikiem. Żeromski, Staff, Ludwiś Morstin, senator Koskowski, który cytował stronicami Tuwima, na pewno byliby wyczuli w nim podskórny jad bolszewicki, gdyby w nim był naprawdę. Zresztą – uważam wszelkie pośmiertne wyświecanie Tuwima z polskości za sprawę z góry przegraną. Czytać jego wiersze – to za d o b r y i nt e r e s dla duszy, aby można je było komuś wrażliwemu na poezję obrzydzić” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1993, t. 3, notatka z 12 stycznia 1954 r., s. 288–289). był dość nieszczęśliwy – bo przeciw Wittlinowi i Solskiemu. Czy był inspirowany? Na pewno przez Wańkowicza i to wyłazi każdą dziurą. Ale naturalnie, że pewne argumenty trafią do pewnych ludzi, zwłaszcza że były i bardzo dobre. Z Yollesem mówiłem. Chętnie napiszeChodzi o felieton Piotra Yollesa na temat Wierzyńskiego, który ukazał się w dzienniku „Nowy Świat” na kilka dni przed „Obchodem jubileuszowym” jako tekst mobilizujący publiczność do wzięcia w nim udziału; Wierzyński, „Nowy Świat”, Nowy Jork, 1954, nr z 22 marca; obszerne fragmenty cyt. w: B. Dorosz, Nowojorski pasjans, dz. cyt., s. 366–367. i już płakałi wyciągał sobie ciernie z dupy. Chce tylko jeszcze mówić ze mną, co jutro nastąpi. Ściskam Cię mocno, ucałuj Halusię i Grzesia
Leszek