Jak Panu Jezusowi było dwanaście roków, tak nabroł wielgiego rozumu do glowy, posed do kościoła naucać przemądrzałyk dochtorów i Żydów.
– Jezusek, Jezusek. Matko Bosko, co sie z tym śkutem dzieje. Ka on poloz, utrapieniec jeden. Jezus! Jezus!
–
Tutok, Mamo, w kościele. Naucam przemądrzałyk dochtorów.
– He, he. Nauca nas. Patrzajcie, nas, dochtorów, ten
śkut, he, he.
– Tyla casu,
Synku.
– Dobry głowy nie mają i bez to.
–
Synu, mój Synu, ani Ty nie wiys, ileś mi dodał boleści do serca mego.
– Maminko moja, Ty mnie jesce pilnujes, ale wnet mnie nie upilnujes. Zaprowde, powiadom Ci, ze juz mój cas przychodzi, mamulko moja, ani sie nie pomiarkujes, jak mnie z krzyza bedzies piastowała.
– Jak to z krzyza?
– Jo na nic nie poradze, bo takie jes ozporządzenie Ojca mego Niebieskiego w Trójcy Święty Jedynego, ze akurat jo mom umiyrać za wsyćki noród.
– Osana! Osana! Synackowi Dawidowemu. He, he, he.
–
Mamulecko moja, zebyście sie na śmierć zatropili, to Wom to nic nie pomoze, bo i tak bede zamordowany bez miłosierdzio.
– Świecki, świecki przedaje, do cukierków lazowych, maca, maca.
– Cicho,
Zydy. Coście tu przyśli jermacyć? – powiado. – Do polskiego, katolickiego kościoła? Swojego ni mocie? Smyrojcie stąd,
gałgany – powiado – pókim dobry.
– Gwałt, gwałt. Jezus nas bije, Matko Bosko! Cepów trza nazbirać, kolików z płota, wio na niego.
– Pockojcie
Zydy, wolnego. Jeszcze nie cas – powiado – na mojom męke, jesce nie przysed ozkoz od Boga! Jak mie mocie zamordować to dobre, jo sie temu nie sprzeciwiom, ale nie teroz, wsyćko musi być przy swoim casie.
I zniknął im.
– Gdzie Ón, nie ma
Jezusa. Sukoj, toć gdziesi kajsi musi być. Gdzie Ón sie obraca, choroba jedna.
Ale niedługo pote przysed ten cas i
Zydy ucapili
Pon Jezusa jak Bóg przykazoł. Powiązali Go, skopali, wodzili od sądu do sądu, od
Heroda do
Piłata i nazod, waryjoty jedne. A pote Go wywlekli na Golgote, ukrzyzowali wedle Ewangelii Świętej na Wielgi Piątek. I wte przysła pod krzyz
Matko Bosko.
– O Jezusie, Maryjo – powiado – Synu mój, Synu, na tom Cie piastowała, zeby Cie wydać na takie okrutne morderstwo? Synu mój, Synu, ani patrzeć nijakiem prawem nie moge na krew Twojom świętom.
Serce sie ji ścisnęło od okropnego jankoru i ani sie nie spozdała jak ji siedym mieców boleści do serca wleciało.
Ludkowie moi, jak wom sie trafi niescyńście i biyda okropno, to se wspomnijcie, ze i
Matko Bosko miała siedym mieców w sercu i musiała wytrzymać, to i wy tyn jedyn miec wytrzymocie i zarazinek bedzie wom lzy, zarazinek.