Londyn, 21.1.44
Drogi Żuczku. – Otrzymałem Twój list z dn. 23 ub.r., myślę, że przywiózł go Jerzy SzJerzy Sz. ????. Dziękuję Ci serdecznie za życzenia. Zaświadczenie dwukrotnie wysłałem, także telegraficznie, swoją drogą nie rozumiem, że nikt z Was nie przypomina sobie moich stosunków rodzinnych i poza tym nie wie, że nie miałem w Polsce od piętnastu lat żadnych pracodawców. Chciałbym przyjechać natychmiast po uzyskaniu wizy, ale myślę, że to jeszcze ze dwa lata potrwa. Subwencję dla „Tygodnika” cofnął Kot„Tygodnik Polski” pod redakcją Lechonia i Wierzyńskiego z pełną bezkompromisowością i otwartością podejmował tematy, które z punktu widzenia ówczesnego rządu polskiego stały w sprzeczności z jego linią polityczną (ze względu na aliantów i Związek Radziecki): przynależność do Polski Lwowa i Wilna, powojenne granice Polski, deportacja w głąb Rosji ludności ze wschodnich terenów Polski, zbrodnia katyńska i in. W rezultacie pod koniec 1943 r. wstrzymane zostały rządowe subwencje na wydawanie pisma, na którego łamach Jan Lechoń w przedostatnim numerze z tegoż roku pisał na ten temat: „Obecny minister Informacji i Dokumentacji Rządu Polskiego w Londynie, profesor Stanisław Kot, któremu podlega Polskie Centrum Informacji, cofnął udzielany nam zasiłek, motywując swoja decyzje tym, że nasze pismo nie spełnia swego zadania. [...] Postanawiamy wydawać pismo w dalszym ciągu i w tym samym duchu, mimo postawy ministerstwa w Londynie” (Do Czytelników, „Tygodnik Polski”, Nowy Jork, 1943 nr 50 s. 1)., nie wiem, z czyjego poduszczenia: nie przysiągłbym, że AntośSłonimski. nie przyczynił się do tego, ale nie mam żadnych danych. Wiem, że Ropp bardzo bronił tej pozycji, wiem także, że interweniowali przyjaźnie Kaczyński i Kukiel. Drohojowski, zapytany przeze mnie, powiedział, że wprawdzie subwencji nie cofnął, ale gdyby to od niego zależało, to by cofnął, bo pismo jest niepotrzebne i nie ma dostatecznej ilości odbiorców. Byłbym Ci wdzięczny, gdybyś przysłał mi trochę liczbowych danych (ilość płatnych prenumeratorów i sprzedanych egzemplarzy). Poza tym – jak się domyślasz – jestem bardzo daleko od tzw. czynników. D. przypadkowo spotkałem u Hemara. Zdanie „Zosia arcydzieło – czeka” piękne, ale pisz takie ważne rzeczy na maszynie, bo ledwie przy pomocy p. Opieńskiej odczytałem. Jestem w świetnej formie (jak zawsze młody i rześki), po sześciodniowych dublińskich leżach kapuańskich (gastronomicznych) z rozkoszą wróciłem do tzw. austerityAng.: surowość. (nie można narzekać) londyńskiej. Ale politycznie jestem przygnębiony i nie mam do nikogo zaufania. Czuję dokoła bezmierną słabość w połączeniu z głupotą.
Ściskam Was najserdeczniej, pozdrów Zońcię i pilnujcie jej jak oka w głowie.
MGrydz
P.S. Co z odczytami Leszka – dlaczego nie przysyła – może ich nie było?Chodzi o udział Jana Lechonia w dwóch cyklach wykładów organizowanych przez działającą w ramach Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce Komisję Historii Literatury Polskiej, której poeta był wiceprzewodniczącym. W cyklu I „Historia literatury polskiej” wygłosił prelekcje: 21 grudnia 1942 – Powieść od Młodej Polski do czasów ostatnich (druk. w tomie J. Lechonia O literaturze polskiej, Nowy Jork 1946 s. 164-197), 18 stycznia 1943 – Poezja polska XIII wieku (druk. tamże, s. 127-163). W cyklu II „National Literatures and Universalist Ideals” wygłosił 12 marca 1943 wykład w języku francuskim Polish Literature (druk. w jęz. angielskim w „Bulletin of the Polish Institute of Arts and Sciences in America” vol. 1, nr 4, July, 1943, pp. 884-903). – Nieco złośliwe powątpiewanie Grydzewskiego jest uzasadnione doświadczeniami ze współpracy z Lechoniem, który nie zrealizował wielu projektowanych prac.