Lwów, 21 XII 1942
Kochana Pani Mario,
trudno opisać w liście, jak wyglądają moje dnie i noce. Odeszła służąca, potem dochodząca. Myję więc garnki, sprzątam, piekę, szoruję. Rano i wieczorem po kolacji. Otwarliśmy sklep z obrazami! Jest to szaleństwo. Włożyłam dwa tysiące zł., kt[óre] spadły z nieba w obrazy. I czekam. Moja wspólniczka zrobiła to samo i także czeka. Tymczasem jednak się żyje, a wiadomo nie za darmo. Robię się bezczelna i nie kłopocę się już o pieniądze. Mam gości. Mieszka u mnie ta brunetka Staszka, kt[óra] była u Pani. Jest dzielna, ale b[ardzo] ostatnio zdenerwowana, chociaż stara się to ukryć, a ja staram się nie zauważyć. W związku z jej pobytem dużo ludzi, dużo spraw. Druga moja przyjaciółka (z tego typu druhny)
Nie udało się ustalić, o kim pisała Kowalska. Wspomniana osoba wywodziła się, podobnie jak Stanisława Jakubowska, ze środowiska harcerskiego.
miała poważne kłopoty, przez parę dni żyłam w napięciu, czy się to nie odbije na mnie, ale nie. Zmartwień wiele. Wedle relacji p. Barbary W[olskiej] StasiaStanisława Blumenfeld i jej syn Jan zostali wypisani z więzienia przy ul. Łąckiego 24 XI 1942 r., do domu wrócił jednak tylko Jan, a jego matkę najprawdopodobniej przeniesiono w inne miejsce. Być może o powrocie do domu zdecydował wykup lub zapis w księdze więziennej, mówiący o tym, że Blumenfeldowa jest wyznania mojżeszowego, a jej syn rzymsko-katolickiego (wcześniej w tym samym rejestrze, kiedy Blumenfelda wypisywano z więzienia do szpitala Jakuba Rappaporta, w którym przebywał od 21 VII do 24 IX, przy jego nazwisku zaznaczono wyznanie mojżeszowe). Okoliczności śmierci Blumenfeldowej nie są znane. Hugo Steinhaus i Jerzy Stempowski wspominali po latach, że została ona przewieziona z więzienia do obozu karnego „pod zarzutem pochodzenia”. Liczne egzekucje w tym okresie odbywały się na Piaskach opodal obozu janowskiego i w lesie za rogatką łyczakowską w lesie. Wielu Żydów wywieziono również do obozów zagłady. (Zob. [Spis chorych. Niemieckie Kryminalno-Śledcze Więzienie we Lwowie] Archiwum Państwowe Obwodu Lwowskiego, Fond P-86, op. nr 1, sygn. 22a, k. 116 oraz [Rejestracja rzeczy osób aresztowanych; 1942-1943. Niemieckie Kryminalno-Śledcze Więzienie we Lwowie] Archiwum Państwowe Obwodu Lwowskiego, Fond P-86, op. nr 1, sygn. 33, k. 30).
dwie soboty temu w gromadzie 200 osób wyjechała na wieczny spoczynek. Syn jej przeniesiony gdzie indziej. Nasza miła i cenna znajoma, docentka Lanckorońska do O., chyba Bóg, w kt[órego] silnie wierzy, zdoła ją ocalić.
Przetrwamy, oczywiście że ktoś przetrwa, że miliony przetrwają, że rzecz sama, najświętsza, ocali się i wynurzy się nowa z nową i odwieczną duszą, ale my sami b[ardzo] będziemy wiotcy i skło[nni] do szaleństwa raczej niż mądrości. Ledwie a ledwie moglibyśmy snuć nasze życie sprzed wojny, realizować siebie dawnych w formach jako tako dostosowanych, a tu spocznie obowiązek nadludzki – realizować życie i śmierć tylu nieobecnych naszych odkupicieli. Na ich pamiątkę czynić będziemy musieli to, czego oni w chwili agonii od nas zażądali. I tak każdy z nas oprócz duszy własnej będzie miał jeszcze jakby odziedziczoną duszę bohaterską.
Jak w romantycznym dramacie duchy mówią i z prawej, i z lewej strony, gdziekolwiek by się było. I do końca życia, chleb, kt[óry] się łamie i woda, kt[órą] się pije, będą chlebem i wodą, ciałem i krwią. Nic nie ocali nas od tej komunii ani własne szczęście, ani nieszczęście. Narzucone nam zostały śluby, zakon i reguła, z k[órą] się żadnym łatwym czynem nie uwolnimy. Czy nie tak, pani Mario?
Droga, kochana, z którą tak często w myśli gadam i nauczyłam się kochać i rozumieć.
Zapomniałam powiedzieć, że Jerzy był operowany w uśpieniu na flegmonę na palcu, ropa doszła do kości i b[ardzo] brzydko wyglądało. Chirurg przyszedł do domu i na gwałt musiał ciąć. Palec mała rzecz, ale jak chory, to urasta w całe wielkie ciało. Parę nocy b[ardzo] się nacierpiał, mimo znieczuleń i środków nasennych. Na szczęście zdaje się, że już niespodzianek nie będzie. Jeśli znajdzie się auto, pojedziemy na tydzień do Tarnopola na święta. Zapowiadają indyka, szynki, ryby i wódkę, bagatela. Prawdopodobnie jednak cud z autem się nie stanie i zjemy naleśniki z kapustą albo kaszę z jabłkami.
O najmilsza, powiedz, będzie to dobry rok dla nas wszystkich?! Ten był dobry, skoro pozwolił Cię zostawić przy życiu! Całujemy, ściskamy, życzymy Dobrych Świąt, małej Marii, wielkiemu Stanisławowi i naszym wspólnym bliskim
Anna