DROGA PIĄTA. Piąta droga Twoja była, o moj namilszy
Dobrodzieju, kiedy Cię oni złośliwi Żydowie do onej cięmnice prowadzili i zepchnęli Cię z onego
wschodu, ażeś padł na ziemię i roztrąciłeś sie
niewinny Baranku, Panie Jezu Kryste, od onego
srogiego upadnienia na ziemię. Oto ja też upadam
nędzna grzesznica na oblicze swoje, dziękując Ci
z całego serca swego za tak wielką łaskę i okrutną
mękę. A proszę Cię, uchowaj mię upadku
dusznego i cielesnego przed oblicznością nieprzyjacioł
moich. Nie ciesz głownego nieprzyjaciela mego
szatana, wyrwi mię z mocy a paszczeki jego, przez te
wszytkie udręczenia, ktoreś dla mnie cierpiał, w onej
smrodliwej cięmnicy, gdzieś związany siedział
na ziemi w onym srogim błocie. Proszę Cię, o
moj namilszy Odkupicielu, wywiedźże mię z cięmnice
potępienia wiecznego a niewolstwa grzechu,
a oświeć mię siedmią darow Ducha Świętego,
abym przeciwko Tobie więcej już nie grzeszyła. Amen.
Za tym mowić Pacierz i Zdrowę Maryją.
PIERWSZA CZĘSC
ROZANEGO WIANKA. WSTęPEK DO PIERWSZEY
częſci Wianká Rozánégo. BLogoſłáwię ćię Pánno z twéy świętobliwośći/
Z pokory/ z cnót obfitych/ y z tákiéy godnośći:
Iż ćię między innémi Pan twóy obrał ſobie
Za mátkę/ oblubieńcę/ ná wieczną cześć tobie.
Naprzód poſłá wielkiégo od śiebie wypráwił/
Który do ćiebie wſzedſzy/ ták ći ſłowo ziáwił.
Bądź zdrowá/ łáſki pełná: Niebieſki pan z tobą:
Ciebie czćić będźie człowiek/ y ćieſzyć ſie tobą
Wſzelki naród: y przeydźieſz w ſwym błogoſłáwieńſtwie/
Wſzytkié mátki y pánny/ co w wiecznym przeklęctwie
Y gniewie były/ y ſą. Ieſcze nie powſtáłá/
Ani powſtánie/ coby z tobą zrównáć miałá.
Té ſłowá niezwyczáyné gdyś pánno ſłyſzáłá/
Myśląc coby zacz były/ bárzoś ſie zdumiáłá.
Ale Anyół to widząc/ záś ćię ſłowy ćieſzył/
Mówiąc: Nielękay ſie/ iam z niebá pośpieſzył/
Poſłem od Bogá/ któryć przez mię wiedźiéć każe/
Ześ pewná łáſki iego/ przy któréy okaże
Coś wielkiégo. Y oto pocznieſz y porodźiſz
Syná/ y daſz mu imię IESVS/ czym dogodźiſz
Woléy Bożéy. Bóg záśię iſcząc ſłowo ſwoie/
Któré świátu obiáwił/ przez święté przodki twoie:
Chce dáć ſynowi twému Máyeſtat Królewſki/
Dawidá oycá iego: y wſzytek dóm Iudſki/
Y pokolenié Iakob/ pádnie ná rząd iego/
Rząd záś będźie y páńſtwo/ do czáſu wiecznégo.
Té były ſłowá iego/ toś poſelſtwo miáłá.
A ty/ o pánno/ coś ná to zá odpowiédź dáłá?
Tę. Wiédz Anyele Boży/ żem ia vlubiłá/
W czyſtośći żyć ná wieki/ y tákem ślubiłá
Bogu ſwému. Y zátym ia áni mężá znam/
Ani go znáć prágnę: Wié to ná mię Pan Bóg ſam.
Co iż ták ieſt/ nie inák: Iákóż to bydź może?
A Anyół ná to. Pánno/ iuż to bydź nie może
Ináczéy: Sam Pan śluby wiąże/ ſam wié iáko
Może bydź rozwiązány: niechce rády ná to.
Ná ćię prziydźie duch święty/ á moc nawysſzégo
Záćmi tobie: Lecz trzebá pokory do tego.
Przetoż cokolwiek z ćiebie wynidźie świętégo/
Będźie názwáné ſynem Bogá nawysſzégo.
Y ábyś pewná byłá/ że Bóg łáſkę ſwoię
Okázuie pokornym: Oto ćiotkę twoię
Elżbietę poćieſzył/ że ſynem záſtąpiłá
Choć ſtára: y która dotąd niepłodną byłá.
Teraz iuż ſzoſty miesiąc/ iák ią zową płodną/
Rzecz bowiém niepodobną/ Bóg ſpráwi podobną.
Tu przeſtał Anyół. A ty o Pánno wſtydliwa/
Widząc że ſpráwá Páńſka/ y rzecz nie wątpliwa.
Nie wdáiąc ſie w dálſzą rzecz/ co Pánnie przyſtało/
Rzekłáś z pokorą wielką: Gdyż ſie iuż ták zdáło
Przeyźrzeniu świętému/ y woléy Páná mégo/
Ze mię koniecznie miéć chce Mátką ſyná ſwégo.
Otóżem ia ieſt we wſzem ſłużebnicą iego/
Niech mi ſie wſzyſtko sſtánie podlug słowá twego:
Táką odpráwę dawſzy poſłowi wielkiému/
Y gdy iuż poſeł odſzedł ku mieyſcu świętému:
Coś ná ten czás/ o Pánno/ zá poćiechy miáłá/
Coś wżdy zá ſpráwy Bożé w ſercu rozbiéráłá?
Mátką bydź/ Pánną zoſtáć/ nie ludzkiéy to śiły/
A ieſcze Bogá rodźić/ rzeczy więtſzé były.
Bogá/ mówię/ tego/ co niebá/ źiemie pánem/
Anyołów/ Cherubinów/ nawysſzym Hetmánem/
Stworzeniu ſtworzyćielá/ człowiekowi Bogá:
Było co myślić/ byłá do wielkiéy czći drogá.
W onéy potym poćieſze/ gdyś ćiotkę wſpomniáłá/
Ze y oná w ſwych lećiéch ſyná począć miáłá:
Wnetże nic nie mieſzkáiąc/ pobieżáłáś do niéy/
Cieſząc ſie z téy nowiny/ którąś miáłá o niéy.
O téy záś kto wypowié/ iáką rádość miáłá?
Gdy ſie z Duchá świętégo pewnie dowiedźiáłá/
Ześ ty/ o Pánno święta/ do niéy ſie wezbráłá/
Pánná tá/ która zoſtáć mátką Bożą miáłá.
Lecz więtſza rádość byłá/ gdy ćię iuż vyźrzáłá/
Zwłaſczá gdy pozdrowienié od ćiebie ſłyſzáłá/
Gdźie z onéy poćiechy/ ćiebie y owoc twóy/
Błogoſłáwiąc/ krzyknęłá: Cóż to ſpráwił pan móy?
Albo z kąd to przyſzło? że mátká Páná mégo/
Przyſzłá do mnie? Z głoſu bowiém twégo/
Skoro zágrzmiał w vſtzach mych/ dźiećię od rádośći
Ledwie że niewyſkoczy/ z moich ſtárych kośći.
O błogoſłáwionażeś ty/ coś vwierzyłá/
Wſzyſtko ſie bowiém sſtánie/ ná coś pozwoliłá.
To rzekſzy/ przeſtáłá. A ty o Pánno święta/
V Bogá/ v Anyołów/ y v ludźi wźięta:
Ná ſłowá ciotki ſwoiéy niceś nie mówiłá/
Tylkoś Páná ſwoiégo ták błogoſłáwiłá.
Wielb y chwal duſzo moiá/ wielce Páná mégo/
Wielb/ ráduy ſie/ y ćieſz ſie z ſtworzyćielá ſwégo.
Bo weyźrzał ná pokorę ſłużebnice ſwoiéy:
Od tąd ſławić mię będą wſzyſcy we czći moiéy.
Spráwił mi wielkié rzeczy/ ten który mocny ieſt/
Okazáł to/ że iemu nic trudnégo nie ieſt.
Swięté ieſt imię iego: Lecz y łáſká iego
Trwa/ tám gdźie ſie go boią/ do wieku drugiégo.
W rámięniu plec ſwoich/ moc y śiłę pokazał/
Hárdé by wiátr rozpróſzył/ co chćiał to dokazał.
Zſádźił mocarze z ſtołká/ pokorné wyſtáwił/
Láknącym dał ſyt chlebá/ bogacze dóbr z zbáwił.
Przytulił Izráhelá/ dźiećiąteczko ſwoie/
Wſpomniał ná miłośierdźié/ y ná przodki moie:
Co ſlubił oycóm náſzym/ ſwému Abrámowi/
Potomſtwu wſzytkiému/ y wiecznému domowi.
Tą pieśnią/ iák przyſtało/ Páná vwielbiwſzy/
Stáruſzce téż iáko młodſza/ trochę poſłużywſzy.
Do domuś ſie wróćiłá. Potym gdy czás przyſzedł/
Ześ w Bethlehem miáſteczku/ iáko dekret wyſzedł/
Syná ſwégo powiłá: powiédz mátko droga/
Coś miáłá zá poćiechę? powiédz/ o vboga
Ná ón czás położnico/ co wżdy zá rádośći
Twoie były/ gdyś Páná y Królá wiecznośći/
Z ćiáłá y z kości ſwoich/ w człowieczéy oſobie/
Dźiećiątkiem málutkim/ nam/ Anyołóm/ y ſobie
Ná świát wypuśćiłá? Coś pánno zá weſele
Miáłá/ gdyś go widźiáłá? Słow nie trzebá wiele/
Sámá rzecz świádczy/ żeś tym Króle przodki ſwoie
Wſzytki przerównáłá/ á oczy tylko twoie
Ták godné były widźiéć/ y ćieſzyć ſie z tego/
Który był ich zbáwieniém/ y świátá wſzytkiégo.
Y o którégo zdawná prorocy prośili/
Iżeby tu ná świećie ták ſczęśliwi byli/
Zeby nie vmiéráli/ áżby oglądáli
Tę poćiechę/ ná którą od wieków czekáli.
A tyś iedno ſamiuczká ták ſczęśliwą byłá/
Ześ nietylko oglądáłá/ ále y zrodźiłá.
Wielkiéś tedy poćiechy Pánno w ten czás miáłá/
Nie mnieyſzé/ gdyś śpiéwánia Anyelſkié ſłyſzáłá.
Chwáłá ná wyſokośći Bogu niechay będźie/
A pokóy dobréy woléy ludźiem niech brzmi wſzędźie.
Co téż ſłyſząc ná ón czás oni páſtérzowie/
Zdumieli ſie gdy rzekli do nich Anyołowie:
Wiedzćie/ iże w Bethlehem Król ſie wam národźił/
Aby lud ſwóy z ſzátáńſkiéy mocy wyſwobodźił.
Idźćieſz oglądayćie go/ á chwałę mu dayćie:
A tę pioſnkę weſołą z námi mu śpiéwayćie.
Tákći Pan náſz nie gárdźi vbogiémi ſwémi/
Páſtérzyki/ ſzle do nich z poſelſtwy tákiémi.
Co minęło Herodá w pyſze nádętégo/
Pychą ſie bowiém brzydźi/ nie rad widźi tégo.
A pokorné podwysſza/ iego w nich kochánié/
Y miłośiernym okiem ſwoim pátrzy ná nie.
Przyczym téż y to miéć chce/ żeby wſzelkié ćiáło/
Onému tu ſámému chwałę oddawáło.
Ztądże gwiazdę vkazał ná niebie wyſokim/
Aby tu záświéćiłá po świećie ſzérokim:
Dáiąc znáć o ſwym przyſzćiu/ iżby Monárchowie
Dawáli mu cześć/ chwałę/ tu źiemſcy Królowie.
Monárſzé niebieſkiému/ iżby ſie kłániáli/
A iáko Pánu ſwému chwałę oddawáli.
Iákóż y ná ten czás/ przez té niebieſkié znáki/
Trzech królów wzbudźił/ dáiąc znáć/ że to król táki/
Tu do nich przychodźi/ co włada y gwiazdámi/
Y twiérdzą niebieſką/ y źiemſkiémi rzeczámi.
Táſz gwiazdá ſpráwą iego przed nimi świéćiłá/
Y iuż do onéy ſzopki twoiéy prowádźiłá/
W któréyeś z ſynem twoim/ święta Mátko byłá/
Boś go téż nie w królewſkich páłacach rodźiłá:
Ale w vbogiéy ſtáyni/ między bydlątkámi
Siedźiáłáś droga perło/ kwitnąca cnotámi:
Piáſtuiąc ná ſwym łonie Królá niebieſkiégo/
Wół y ośieł/ ácz bydło/ ználi Páná ſwégo:
A ná ſwoie koláná przed nim vpadáli/
A zźiębłégo z gąb ſwoich párą zágrzéwáli.
Potym przyſzli oni trzéy ſczęśliwi królowie/
Máiąc to zá nawiętſzą iuż poćiechę ſobie:
Iż náleźli dźiećiątko/ którégo ſzukáli/
A ná twarz ſwą vpadſzy/ chwałę mu dawáli.
Złoto mu dárowáli/ iák ſwému królowi:
Mirrhę/ iák śmiertelnému we wſzem człowiekowi:
Kádźidło iáko Bogu práwému oddáli/
Y záś inſzą drógą ku domu odiecháli.
O iákaż twa pokorá święta Pánno byłá/
Iżeś ſię z tákich rzeczy nic nie vnośiłá:
Tylkoś ſię z wielkich poćiech w ſercu ſwym kocháłá/
Ktoreś iednę po drugiey tuſz po ſobie miáłá.
Przy czym y to nie mnieyſza/ gdyś ſynaczká ſwego
Do kośćiołá zánioſłá/ bo to był dóm iego.
Gdźieś go ofiárowáłá/ iákoć zakon kazał/
Lecz ſpráwá Boża byłá/ bo ſię tám vkazał
Symeonowi/ y tym/ co niewychodźili
Z kośćiołá onego/ á vſtáwnie prośili
Páná/ by nie vmárli/ áżby oglądáli
Tę poćiechę/ ná którą dawno czekáli.
Co gdy iuż oglądáli/ tám Symeon miły/
Którégo poćiechy/ o pánie/ wielkie były:
Błogoſłáwiąc/ wźiął Páná/ y rzékł: Iużyż opuść
Móy pánie ſługę ſwégo: iuż śmierć ná mię dopuść.
Boś ludowi ſwému/ dał miłośierdźie ſwoie/
Oczy téż moie widzą/ to zbáwienie twoie/
Któréś ſpráwił przed ludem wſzégo świátá tégo/
Swiátło pogáńſkié/ chwałę Izráhelá twégo.
Iuż Pánie widzę ſyná z niebá zeſłánégo/
Opuśćże iuż w pokoiu/ proſzę/ ſługę ſwégo.
Iákoby rzékł: gdyż ćię iuż oczy me widźiáły/
Iuż nie prágnę tego/ by ná to pátrzáć miáły/
Widźiéć ćię/ w onych ręku nieprzyiaćiół twoich/
Bowiem maſz wiele ćiérpieć tu dla złośći moich.
Proſzę ćię/ nie záſmucay mię ſtárcá ſwoiego/
Zebym ćię miał oględáć ták vtrapionego:
Ráczéy niechay iuż vmrę/ do oyców ſwych idę/
Poćieſzę ich/ gdy do nich z tą nowiną prziydę:
Iżeś ſię iuż národźił/ móy namilſzy Pánie/
A iżeś iuż wyſłuchał ich ſmętné wołánié.
Ty iednák święta Pánno/ té wſzyſtkie żáłośći/
Tu ná ſobie odnieśieſz/ á twoie wnętrznośći/
Okrutny miecz przeráźi: bo ten ſyn twóy drogi/
Będźie tu zá nas wydan/ przez naród ſwóy ſrogi:
Iednym przedſię/ wiédz pánno/ będźie ná powſtánié/
Drugim záś dla złośći/ ná wieczné ſkaránié.
Té ſłowá gdyś ſłyſzáłá/ z pilnośćiąś chowáłá/
Coby wżdy w ſobie miáły záwżdyś rozmyśláłá.
Dźiećiąteczko záśię roſło v ludźi w miłośći/
Tákże y w pomnożeniu wſzelákiéy mądrośći.
A gdy miał dwánaśćie lat/ kiedyś go ſtráćiłá:
Tám go pilnie ſzukáiąc ználázłáś go byłá
W kośćiele/ z Doktorámi/ pilnie ſię gadáiąc/
A im piſmá prorockie wſzyſtkie wykłádáiąc.
Gdźie ſię iego mądrośći wſzyſcy dźiwowáli
W młodych lećiéch/ iż ſię mu práwie zdumiéwáli.
Proſzę ćię tedy Pánno/ przez té twé rádośći/
Któréś tu ieſcze miáłá w dźiećinnéy máłośći/
Z namilſzégo dźiećiątká iedynégo twégo/
Stworzyćielá/ y ſyná/ y Bogá ſwoiégo:
Którémuś iák Bogu chwałę oddawáła/
A iáko o człowieká pilnie ſię ſtáráłá:
Rękomá záwſze ſwémi świętémi robiłá/
Y tym śiebie ſámę/ y ſynaczká żywiłá.
Proſzę/ day mi godnie twé rozbiéráć poćiechy/
Krom tych bowiém więtſzéy nie prágnę miéć vćiechy.