P.O. Box 562
Stockbridge, Mass.
12 września 48
Leszku drogi, smutno bardzo, napisz coś przyjemnego. Mam u Ciebie dwa listy bez odpowiedzi, rozgrzeszam Cię z wszystkich niepunktualności, ale nie z przyjaźni. Proszę siąść i pisać. Inflacja, która wprowadziła w kłopot banki, a przez to naraziła także i mnie na pewne niedokładności majątkowe, nie powinna Cię hamować. Będę niebawem bardzo bogaty i Ty ze mną.
Naglerowa idzie do p.
Augusta po pięć tysięcy dolarów dla każdego z nas i lada dzień je dostanie. Ponieważ będę żądał od Ciebie dziesięciu procent za fatygę i korespondencję, przychodzi mi na myśl, czy nie mógłbyś mi z góry przysłać tej bagatelki. Proszę Cię, nie krępuj się, może być nawet
money-order[1]Ang.: polecenie wypłaty.
, niekoniecznie czek. Pięćset dolarów to dla Ciebie mała muszka, dla mnie też większa, więc wszystko w porządku. Z
Londynu mam ponure wiadomości.
Mackiewicz zamknął pismo
[2]Zapewne Wierzyński ma na myśli pismo "Lwów i Wilno"
. Wydawnictwo
Stowarzyszenia Pisarzy zbankrutowało.
Mietek (który nie pisze do mnie od półtora miesiąca) wychodzi nieregularnie
[3]Wierzyński być może ma na myśli fakt, że nie ukazał się numer „Wiadomości”, który powinien być datowany 22 sierpnia i nosić numer kolejny 125/126; poprzedni ukazał się z datą 15 sierpnia 1948 r., następny – 29 sierpnia, nie ma wszakże innych oznak nieregularności tygodnika.
, od maja czy kwietnia nie dostał subsydium, grozi mu także zamknięcie pisma, jak i
TerleckiemuTymon Terlecki był wówczas redaktorem naczelnym tygodnika „Polska Walcząca”.. Ładne rzeczy. Czy nie wiesz, kto to wszystko ukradł, jaki ideowiec, socjalista czy endek? Sprawa z
RodzińskimW sezonie 1947/1948 Rodziński dyrygował Chicagowską Orkiestrą Symfoniczną, po niespełna roku zmuszony był ustąpić ze stanowiska dyrektora tej orkiestry ze względu na ostry konflikt z jej zarządem. Inny wybitny dyrygent, Sergiusz Kusewicki, tak komentował te wydarzenia: „A co zdarzyło się w Chicago? Odnosi się wrażenie, że członkowie zarządu Chicagowskiej Orkiestry Symfonicznej sprawują dyktatorską władzę i postępują tak, jakby orkiestra należała do nich, a nie do ich miasta i ogółu społeczeństwa. Ich postępowanie w stosunku do Artura Rodzińskiego jest nieetyczne i oburzające. Nieodnowienie kontraktu z dyrygentem leży w kompetencjach zarządu. Ale ogłaszanie w gazetach w środku roku, że dyrygent zostaje zwolniony – to znaczy, że jego engagement «skończyło się» z upływem bieżącego sezonu – jest rzeczą brutalną i wielką niesprawiedliwością, ponieważ szkodzi opinii dyrygenta i może ujemnie wpływać na jego przyszłą karierę” (cyt. za: H. Rodzińska, Nasze wspólne życie, Warszawa 1980,s. 553–554). Zapewne Rodziński odpowiadał na stawiane mu zarzuty, udzielając wywiadów prasowych lub aprobując tego rodzaju publikacje prasowe innego autorstwa – na które wskazał w liście Wierzyński. Troska poety o życie rodzinne przyjaciół wynikała z faktu, że wkrótce po zakończeniu tegoż sezonu artystycznego Rodzińscy wyjechali do Europy, gdzie dyrygent opuścił na pewien czas żonę i kilkuletniego syna, podejmując pod presją organizacji muzycznej „leczenie stanów wyczerpania nerwowego”, z umiarkowanym wszakże powodzeniem. Zob. też H. Rodzińska, Nasze wspólne życie, dz. cyt. też nie smakowała mi jak miód. Czytałeś
„Time” i
„Variety”? Idealny przykład samozniszczenia. Po rozwaleniu sytuacji artystycznej rozbija życie rodzinne – czy nie? Żal mi ich bardzo, chciałbym im jakoś pomóc, ale jak? Zresztą on i tak ma wszystko w dupie. Mój kochany, czas omówić ten cały cyrk na konferencji u
SolisaOwą konferencją miało być najpewniej spotkanie przyjaciół w jednym z lokali sieci Solis Restaurant . Może przyjedziemy do
N.Y. w końcu miesiąca. Ale Ty napisz wprzódy, że i jak mnie kochasz. Więcej niż innych? Mało! Ponad życie? To już coś. Jak stąd do nieba i z powrotem? Owszem, nieźle. Ale wszystko to, to jeszcze nic w proporcji do szlachetności mego serca, umysłu, urody, talentu, zarobków, marzeń, postępowania, przyjaźni, mebli, ruchów, stylu i życia.
Twój
Kaz.