Środa 10-go
Kochany Leszku, telefon Twój wstrząsnął mną do tego stopnia, że się pozbierać nie mogę. To jasne, że tam rządzi jakiś Hiss, jakaś mniejsza figura, która ma wpływ większy niż cały BoardAng.: Zarząd.. Jasne też, że ten
„zgubiony czek” za wrzesień, to był już początek akcji. Nie będę się nad tym rozwodził, bo wiadomo Ci, co o tym myślę. To samo, co wszyscy, i nie tylko tu – i nie tylko Twoi przyjaciele. Ale co robić teraz? Nie wiem, czy list Fr. Eur. do Ciebie (z datami, sumą i tematem) nie ma charakteru kontraktu, a ich postępowanie – złamania kontraktu i czy nie nadaje się do procesu, ale żeby się tego podjąć, trzeba być Rathausem, Strakaczem i Kosidowskim jednocześnie, a nie Tobą. Można by myśleć o jakimś demarcheFranc., przenośnie: krok, zabieg, postępowanie. Polaków, które w tym wypadku musiałoby mieć ultymatywny ton, kwestia jednak, kto by na to poszedł? Mój drogi, pierwsze co zrób, to zadzwoń do Komitetu Socjalistów, by Ci przywrócili zasiłek. Zbierz się w kupę i pamiętaj, że przede wszystkim musisz ocalić swoje nerwy i równowagę. Kto wie, czy największym zwycięstwem nad tą najdzikszą przemocą, najdzikszą niesprawiedliwością i najdzikszą brutalnością nie byłoby porzucenie całej sprawy i wytworzenie – na przekór wszystkim – innej sytuacji. Ale jakiej? Podobno Coleman ma ważne stanowisko w fundacji Rockefellera, załączam Ci o tym notatkę z „Dziennika” londyńskiego. Z Colemanem bliski kontakt ma Jędrzej.Mowa o osobie wpływowej w National Committee for Free Europe – być może Wacław Jędrzejewicz, aczkolwiek wydaje się mało prawdopodobne, by tak pisał o nim Wierzyński (w innych listach ta sama postać pojawia się jako J., Jęd., Jędrz. i Jędrzej.), gdyż obaj poeci byli w bliskich stosunkach z Jędrzejewiczem (gdzie indziej nazywając go po prostu Wackiem). Ponieważ w liście z 9 października 1950 ponownie pojawia się sprawa zebrania sekcji bibliotecznej, być może ów J. to prof. Klemens Jędrzejewski. Nie można też wykluczyć, że był to prezes NCFE, Charles D. Jackson. Niewątpliwie taki sposób pisania podyktowany był swego rodzaju konspiracją – wobec delikatności sprawy, jak i ze względu na kontrolę korespondencji Lechonia., pomówię z nim o tym w BostonieWyjazd Wierzyńskiego do Bostonu związany był z organizowanym mu tam (m.in. przez małżeństwo Kuttenów) wieczorem autorskim 21 października 1951 r.. Jedziemy tam w piątek, w N.Y. będziemy w środę lub czwartek. Leszku drogi, na nic mądrzejszego teraz mnie nie stać, choć cały dzień o Tobie rozmawiamy z Halusią. Bardzo chciałbym się z Tobą zobaczyć, niestety, muszę pisać przemówienie. Ściskam Cię mocno i sądzę, że już nic złego Cię nie spotka, bo nic gorszego być nie może. Przetrzymaj jeszcze i to, a wszystko musi się zmienić. Kieruj się nie na F.E., a na Colemana. N a p i s z z a r a z. Ściskam Cię
Kazimierz
Dopisek na lewym marginesie na drugiej stronie listu:
P.S. Ostatecznie Piłsudskiego taszczyli nawet po więzieniach, a potem był królem polskim!