[kontynuacja]
Niech mię pan Bóg broni!
Świadki z szablami ognistemi w dłoni,
Świadki — co gdyby tu w niebiosach świętych
Stanęli przy swych hasłach okrzykniętych,
To tam najwyższe nawet złote wieńce
Duchów… mogłyby zadrżeć — precz płomieńce!
Prawda, mój duchu, nam tej krwawej czerni
Już nie potrzeba, ciernia pod kolczugą…
Aleś zesmętniał — widząc, jak ci wierni
Przybiegli zaraz z mieczową usługą;
Jak oni ciebie pamiętają długo,
Jak nawet teraz buławą nie gardzą…
Cóż, mój człowieku… cóż, smętno ci bardzo…
Duch serca niby dawną piosnkę nuci —
Rzuć! to już przeszło dawno i nie wróci
Nawet po wiekach.
Sądzie nieśmiertelny,
Otóż do tego moją rzecz prowadzę,
Że za żywota ten człowiek był dzielny,
W sercu miał ducha moc i świata władzę,
〈 Zaś jak duch wielki, o którego Bogi
Dbają niebieskie… miał różne przestrogi;
A ostrzeżony był przez ducha w górze
Czuwającego, że śmierć krwawa czeka 〉
Że jemu by się… ten świat pełny złości
Poddał… jak dziecko krzyczące z miłości.
Bo nawet o te, co miesiącem gore,
Te sławne, w ludu myślach — Czerne More,
Które tam widne, aż tu oto gwarzy,
Czarne — z miesiącem czerwonym na twarzy —
〈 Jemu — gdy rzucił pierścień krwawnikowy
I zaślubił je — 〉
Z nim było ślubne, a przynajmniej powiem,
Że zaręczone, gdy z kozactwa cwietem
Morze rodowym zaślubił sygnetem,
A potem drażnił jak hetman ołowiem.