1.12
[1]Przy dacie „49” dopisane odręcznie ołówkiem, prawdopodobnie przez Halinę Wierzyńską przy porządkowaniu korespondencji Wierzyńskiego
Droga Halusiu. – Dziękuję Ci serdecznie za załatwienie pończoch i za poradę lekarską.
Ze
Stefą zawsze mówimy o Tobie z najwyższym entuzjazmem. Jak Ci już pisałem, ona, zdaje się, ma pretensję o jakiś złamany kapelusz, ale nie wiem dokładnie, o co to chodzi, ale poza tym uważa, że jesteś najmądrzejsza, najinteligentniejsza, najładniejsza i najbardziej interesująca. Może zresztą tak mówi, by zrobić mi przyjemność, ale nie sądzę: bardzo w niej cenię właśnie otwartość i szczerość. Dziękuję za zaproszenie. Co do warunków, niestety prawie zawsze rozmawiam podniesionym tonem i zawsze uspokajałem przerażonego Anglika
w biurze Kolina po każdej rozmowie telefonicznej:
„No quarrel”[2]Ang.: bez kłótni.
. Nigdy nie zadaję żadnych pytań nawet bezpośrednio, cóż dopiero poprzez kilka pokojów. Listy po angielsku piszę sam nie tylko dla siebie, ale i dla Anglików (trudniejsze). Pończoch nie noszę, skarpetki ceruje praczka. Nie wiem, co to znaczy koszula bez guzika: nigdy mi się to nie zdarza.
Nie mam żadnych zainteresowań kulinarnych, przestałem prawie zupełnie pić. Ryż z wody, to mój ostatni
„meal”[3]Ang.: posiłek.
koło szóstej wieczorem.
Ściskam Cię serdecznie.
Bardzo Cię proszę o zestawienie rachunkowe, bo muszę wpłacić tutaj do kasy za pończochy i lekarstwo
[4]Napisane na maszynie czerwonym kolorem.
. Otrzymaliście koło 10 dolarów od
Opalińskiego i 14,.50 od
p. Aschkenazy. Poza tym wydaliście na
Millera i może na dwie książki, o które prosiłem dodatkowo.