7.5.55
Drogi
Kaziu. – Dziękuję Ci za list. Czy wszystkie jedenaście kartek doszło i czy złożyły się na całość? Nie napisałem sobie z góry tekstu, miałem go tylko w głowie i martwiłem się, że
nie wyjdzie. W
Aix nie byłem, bo to było bardzo z drogi. Moja marszruta (dwa tygodnie) była taka:
Chartres,
Le Mans,
Angers,
Tours (stąd trzy wycieczki do dwunastu zamków nad Loarą),
Albi,
Tuluza,
Carcassonne,
Montpellier, potem
Prowansja (wycieczki robiłem z
Nîmes i z
Arles, byłem także w
St. Rémy, ale autobus zatrzymał się daleko od miasteczka i nie mogłem dostać pocztówki),
Valence,
Dijon,
Strasburg,
Nancy,
Reims.
Paryż: tylko z pociągu na pociąg. Miałem również wspinaczkę (wieże w
Chartres i w
Strasburgu), no i nareszcie po straszliwej garkuchni londyńskiej trochę przyjemności gastronomicznych.
Wróciwszy, zastałem ogromną korespondencję i w ciągu dwóch tygodni, nie licząc numerów
„Wiadomości”, odwaliłem sto osiemdziesiąt listów. Do
Chałki napisałem zaraz po otrzymaniu listu od
Polek. Wiersze dostałem, jeden poszedł w nr. 477. Chciałbym Ci posłać „token”
[1]Ang.: znak – tu: zapewne w znaczeniu: symboliczne honorarium.
honorarium, ale proszę Cię o zachowanie tego w z u p e ł n e j t a j e m n i c y. Ani mrumru przed nikim. Napisz list po angielsku, że prosisz o honorarium za wiersze umieszczone w latach 1952–1955 (1952: 4, 1953: 22, 1954: 2, 1955: 3) razem 31 sztuk po funcie od sztuki, razem funtów 31. Będzie z tego 93 dolary. Nie wiem, czy bank tutejszy się zgodzi, bo oni nie lubią rozstawać się z dolarami, ale spróbujemy. Z n i s z c z t e n l i s t!
Uściski serdeczne.