ARRIVING TODAY EVENING PAN AMERICAN FLIGHT 100Przekł.: Przylatuję dziś wieczorem linią Pan American, lot nr 100. – Relacja z tej podróży i następujących po niej wydarzeniach znalazła się w liście Wierzyńskiego do żony Haliny, pisanym 15 marca 1964 r., w którym czytamy m.in.: „Kochana, jedyna, najdroższa! Zajechałem świetnie, na Terminal spotkałem się z Antonim, który zawiózł mnie do Tamary Karren (bo tam nie zjadł jeszcze deseru na proszonej kolacji z Tad. Nowakowskim i Bronką Gerard). O północy byłem w łóżku. W sobotę byłem w Ognisku na śniadaniu z Antonim i Anielą, po południu przespałem się ½ godziny, o 4-ej przyszedł Tymon i o 6-ej poszliśmy na posiedzenie jury do Ogniska. Zjechali się wszyscy, był pijany Łobod. (bez zębów), zbrodniarz Mackiewicz, Nowakowski z Monachium i londyńczycy. Nie będę Ci opisywał zebrania, dość że Ci powiem, że był to jeden z najobrzydliwszych wieczorów w życiu. Mimo że Herling miał pięć głosów (Bielatowicz, Łobodowski, Nowakowski, Terlecki i ja) i jeden na drugim miejscu (Rostworowskiego), Sakowski wymanewrował rozstrzygające głosowanie w ten sposób, że wybrano Bączkowską. Rostworowski oddał głos niespodziewanie nie na Herlinga, swego kandydata, ale na tę babę. Przemówienia były zawstydzające. Grubiński lansował znanego poetę Mickiewicza (z powodu Czapskiej), Mackiewicz – okropny – plótł trzy po trzy o Jedlickim i «Krzywym Kole», a potem zaproponował, żeby nagrodę podzielić na pięć części dla autorów pierwszej serii wydanej przez Sakowskiego. Staś – zupełne zwłoki o złym zapachu. Rostworowski koronowany osioł. W sumie abszmak, a nawet ohyda. Wstydziłem się, że się tam znalazłem, że należę do tej elity głupców, że też coś muszę powiedzieć. Wierz mi, to było nad wszelkie najgorsze oczekiwania. Szefem loży masońskiej jest tu Sakowski. Staś i Rostworowski – zależni od niego finansowo – zużyli wszelki zapas wazeliny w Londynie. Mietek – zramolał, nie czuje swądu tego partykurza. Okropność. Wróciłem późno w nocy do hotelu, nie mogłem zasnąć do 3-ej. Tymon poczciwy bardzo mną się zajmuje. Mam pojutrze i prawdopodobnie w piątek dyskusje – potem chcę polecieć do Paryża i jak najprędzej wrócić do domu. Dobrze, że uniknęłaś tego spektaklu. Cały czas uciekam do Ciebie myślami, aby ochłonąć, ogrzać się i wrócić do człowieczeństwa. […] Wczoraj w nocy byłem z Mietkiem na kolacji u Koss. Z Mietkiem nie zamieniliśmy ani słowa o nagrodzie” (rękopis w archiwum K. Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie, sygn. 1360/Rps/VII.3).
WIERZYNSKI