Południe zbliżało się, we
dworze adampolskim i na otaczających go polach ruch był od kilku godzin wielki; oboje
państwo Jerzowie od dawna krzątali się koło gospodarstwa, a
Aleksander siedział jeszcze w swoim pokoju przed lusterkiem, głęboko pogrążony w wykończaniu szczegółów swej toalety. Po wczorajszej bytności w
Niemence spał długo i w snach musiał snadź ciągle widzieć
Wincunią
Wincunią, || TygM1869/36: Wincunię,
bo podkręcając przed
zwierciadłem
zwierciadłem || TygM1869/36: źwierciadłem
jasny wąsik, przygładzając włosy, cichutko wymówił jej imię z pół figlarnym, pół radosnym
radosnym || TygM1869/36: radośnym
uśmiechem. Był bardzo zamyślony, chwilami zdawał się zupełnie zapominać o niedokończonej toalecie, machinalnie patrzył na twarz swą odbitą w lusterku i to uśmiechając się, to jakby w wewnętrznym namyśle pokręcając głową, motał sobie coś
coś || TygM1869/36: cóś
ciągle i motał na pieszczony wąsik.
Nagle brzęknęły w pokoju klucze i młody czło
wiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińską. Odwrócił się i pocałował czule ją w rękę.
ODMIANY: Nagle brzęknęły w pokoju klucze i młody człowiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińską. Odwrócił się i pocałował czule ją w rękę. || TygM1869/36: Nagle brzęknęły w pokoju klucze i młody człowiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińskę. Odwrócił się i pocałował czule jej rękę. || TZWP/4: Nagle brzęknęły w pokoju klucze i wiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińską. Odwrócił się i pocałował czule ją w rękę.
KONIEKTURY I EMENDACJE: Nagle brzęknęły w pokoju klucze i młody człowiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińską. || TZWP/4: Nagle brzęknęły w pokoju klucze i wiek ujrzał stojącą za sobą panią Snopińską. Brakujące fragmenty zdania wprowadzono za TygM1869/36.
– Dobrze, że
mama przyszła – rzekł – mam z mamą do pomówienia.
– Cóż takiego,
Olutku? – spytała Snopińska, siadając naprzeciw syna.
– Myślę żenić się – odpowiedział krótko bez wszelkich preliminariów.
Snopińska klasnęła
rękoma
rękoma || TygM1869/36: rękami
, 368 pół z przestrachem, pół z radością.
– Z kimże,
moje dziecko? – zawołała.
– Z
Wincunią Niemeńską.
– Ależ ona już zaręczona,
Olutku.
– W tym i sęk,
moja mamo. Że ona mną trochę już zajęta, jestem tego pewny; no, naturalnie, że i ja ją kocham, bo bez miłości pewnie bym się nie żenił; ale ponieważ jest zaręczoną, ma skrupuły, i o to idzie, aby o nich zapomniała. Bo też Bogiem a prawdą nie warto, żeby
takie śliczne stworzenie robiło z siebie ofiarę dla takiego
szlachciury jak ten
Topolski.
– Już to pewno, mój
Olutku – rzekła po chwili namysłu
Snopińska – że ty do niej daleko lepiej pasujesz niż
niż || TygM1869/36: jak
Topolski. Patrzyłam na was, jak przeszłej niedzieli szliście razem z kościoła przez cmentarz, i myślałam sobie właśnie, że śliczna i dobrana z was para, i nie tylko ja tak myślałam, ale i inni to mówili.
Aleksander z zadowoleniem pokręcił wąsika;
Snopińska mówiła dalej:
– Przy tym
panna Niemeńska to wcale niezła partia, ma swój
folwark i, jak mówią, pięknie zagospodarzony. Tę część, która należy do jej ciotki, ojciec odkupiłby dla ciebie i jestem pewna, że nic by przeciw temu małżeństwu nie miał. Ale jakże zrobisz, żeby zrekuzowała
narzeczonego?
– O tym właśnie chciałem pomówić z mamą, trzeba, abyśmy wydali bal.
– Bal? – zawołała
Snopińska, składając ręce – Jezus, Maria! a to na co?
– Trzeba, abyśmy wydali bal – powtórzył
Aleksander z powagą – ale to bal, co się zowie. Zrobi to na niej wrażenie. Ja szepnę jej do uszka, że zabawa ta na jej cześć urządzona, blask i gwar odurzą
TygM1869/36: odrodzą
ją i olśnią, w tańcu rozmarzy się, jak to zwykle z panienkami bywa, ja tymczasem oświadczę się i ręczę
mamie, że wyjedzie stąd tak rozkochana, iż jak na drugi dzień pojadę do
Niemenki, przyrzecze mi, a
Topolskiego zrekuzuje.
– Jakie to w tej twojej głowie pomysły! – rzekła zachwycona synem
Snopińska. – Może i masz racją
TygM1869/36: rację
, ale jakże to będzie? Ja nigdy balu nie wydawałam; i prawdę rzekłszy, nigdy nawet na żadnym nie byłam; nie mam więc ani wyobrażenia
TygM1869/36: ani więc mam wyobrażenia
, jak to tam na balu być powinno.
– Niech już mama o nic się nie turbuje, ja sam
wszystko biorę na siebie. Kucharzy i lokajów najmę tych, którzy mieszkają w rezydencji hrabiny na wypadek jej przyjazdu; oświetleniem domu i przyjęciem gości sam zarządzę. Przecież znam się na tym, bo nie na jednym balu byłem, i u
pani Karliczowej, i gdzieindziej.
Snopińska zamyśliła się i machinalnie brząkała kluczami.
– Ależ
moje dziecko – rzekła po chwili – to będzie strasznie wiele kosztować!
– Czyż mamcia żałuje pieniędzy dla mego szczęścia? – rzekł
Aleksander pół żałośnie, pół pieszczotliwie.
– Już to wiadomo, że ja dla twego szczęścia to bym i sama w ogień wskoczyła, ale widzisz,
Olutku, co
ojciec...
–
Ojciec! – podchwycił
Aleksander – z nim będzie trochę trudna sprawa. No, ale jak my z mamą uweźmiemy się oboje, to wszystko dobrze pójdzie. Ja wiem, że
ojciec chce, abym ożenił się; otóż powiem mu, że jeżeli nie z
Wincunią, to nigdy z nikim nie ożenię się, a co nawet i niezupełnie skłamię, bo ta
dziewczyna tak mi wlazła w głowę, że ją tylko widzę we śnie i na jawie. Na koniec i to nasunę
ojcu na uwagę, że przecież wezmę niezły posag.
– A niezły, niezły – powtórzyła
matka – słychać, że ten
Topolski tak pięknie urządził
Niemenkę
, że daje ona tyle dochodu co Adampol, choć pięć razy większy...
– Ot, widzi mama! a jak ja wezmę
Niemenkę, to pewno daleko lepiej jeszcze potrafię ją urządzić niż
Topolski, bo ożeniwszy się i do gospodarstwa wezmę się nie na żarty.
– Dobrze, dobrze,
mój Olutku, trzeba dziś będzie o tym wszystkim pomówić z
ojcem.
Ale kiedyż to ten bal być powinien?
ODMIANY: powinien? || TygM1869/36: powinien! || TZWP/4: powinien!
KONIEKTURY I EMENDACJE: Ale kiedyż to ten bal być powinien? || TZWP/4: Ale kiedyż to ten bal być powinien! Wykrzyknik zastąpiono znakiem zapytania za P/11, Pz/3 i Npr, uznając, że wymaga tego logika wypowiedzi.