67 Gt. Russell St. W.C.1
6.7.63
Drogi Kaziu. – Masz nieznośny zwyczaj pisania, żeby Ci coś przysłać i powtarzania tego samego po kilku dniach, zanim można to było załatwić. Mam nadzieję, że wszystkie przesyłki dotarły (dwie wysłałem własnoręcznie), więc po co tyle szurum-burum? Jeżeli czegoś nie będę mógł załatwić, odpiszę natychmiast. Inna rzecz, że poczta Wasza jest fatalna i że, jak widać, Twój Kennedy nie bardzo się popisuje (zniszcz ten list). Zresztą i tu jest nie lepiej. Nie uwierzysz, że kilka razy na tydzień sam wożę pilne korekty na siódmą rano do drukarni.
Zatarg z Nowakiem uważam za niepotrzebny. Pomijając względy prestige’owe, nie wiem, co straciłeś na ogłoszeniu Lauru. Przecież nie mógłbyś tego dokąd indziej sprzedać, a tak masz chyba przyjemność, że ten wspaniały cykl został przypomniany. Jeszcze rozumiałbym, gdyby „Na Antenie” było przedsiębiorstwem dochodowym. Mogę o tym mówić obiektywnie, bo ogromną pracę wykonywam za darmo, zadowalając się tym, że czytelnicy mają coś nowego do czytania. Swego czasu przedstawiłem skromny budżet. Został on obcięty, a nam tymczasem drukarnia podwyższyła o 10 procent. Mogłem rzecz prosta powiedzieć, że za tę sumę mogę dawać tylko 6 stron, ale tego nie zrobiłem i nie chcę się chwalić. Co do Nowaka, nie dostrzegłem w nim tych cech, o których piszesz, przeciwnie, mam wrażenie, że on się mnie boi, i to jest dosyć nieprzyjemne. (Zniszcz ten list).
Uściski serdeczne dla Was obojga.
Wyobraź sobie, znowu jestem zako…ny. Mogłaby być moją wnuczką. À propos, córka mojej siostrzenicy Wisi, którą pamiętasz, 16-letnia Ewa, jest podobno śliczną dziewczyną i ma szalone powodzenie.
Bielatowicz odesłał rewizję zrobionej odbitki swego artykułu. Trudno teraz coś dodawać.