21.7.64.
c/o Mrs. W. Roehr
Thomaston, Conn[ecticut]
Kochany Mietku!
Jesteśmy na wsi, tym razem w gościnie p. Roehrowej, w ThomastonieSpolszczenie ang. Thomaston – miasto w stanie Connecticut., o 100 mil od N. Jorku. Przed wyjazdem dostałem z Londynu list, w którym mi piszą z racji 70-lecia, że to niewiarygodne itd. – a potem: „ale skoro Grydzewski tak otrąbił i nakazał, to i my musimy w to uwierzyć”. Jeśli to zdanie nie jest barokiem stylistycznym i naprawdę coś „otrąbiłeś i nakazałeś” (o czym nie wiem), zrób to święto narodowe na początku września, bo w tym czasie może uda mi się (?) rąbnąć trochę forsy na wyjazd do Europy, a takie „święto” mogłoby być mi pomocne.
Na widok całostronicowych essayów Terleckiego u Ciebie i 15-stronicowego studium w „Kult[urze]” napisałem do niego, czyby nie zajrzał do mego Kufra. Jedno z jego przemówień w Londynie było przecież gotowym, inteligentnym essayem.
Brak mi wiadomości, czy dzwonisz o 1-ej i co Ci odpowiadają. Ja dostałem piękny list z HiszpaniiNatalia Potocka pisała z Majorki 10 czerwca 1964 r.: „Kochany Wuju Mistrzu i Ciociu Halusiu – bardzo dziękuję za kartkę, która sprawiła mi wielką przyjemność. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale na drugi dzień wyjechałam na wakacje – bardzo to nieładnie, «na rozum…». Jerzy wyjeżdża za pięć dni aż do października, ja wracam do Londynu trzy dni po jego wyjeździe, więc to wszystko bardzo się niefortunnie ułożyło. Nie chciałam jechać sama, a Pani Nina Kościelska, z którą tu jestem, mogła tylko wyjechać pod koniec maja. Tu jest naprawdę ślicznie, pogoda wspaniała, słońce praży niesamowicie. Jestem bardzo opalona na czekoladkę, ale smutno i bardzo nudno mi tu jest. Miecio dosyła różne pisma, pisze i pociesza, że Jerzy bardzo zajęty egzaminami, a mnie pobyt tutaj bardzo dobrze zrobi na zdrowie, że w Londynie leje deszcz i tak dalej. Staram się, jak mogę, całą sytuację brać na rozum, ale jakoś mi nie bardzo wychodzi… – mam wyrzuty sumienia, że wyjechałam, jak On jeszcze był w Londynie. Miecio mi powiedział, «moje dziecko, musisz się leczyć w takim razie», mając na myśli, że mam źle w głowie na jego punkcie. Ma najprawdopodobniej rację. Czytam Pana wiersze z jak największym zachwytem. Leśmiana z Jurkiem ostatnio nie ruszaliśmy. Tak bardzo było mi miło Wuja Mistrza przyjąć w Londynie! Kiedy nastąpi przyjazd z Ciocią Halusią nareszcie? Pozdrawiam i przesyłam wiele serdeczności dla Państwa – Tala” (rękopis na papierze firmowym z nadrukiem: HOTEL SIMAR // Cala San Vincente – Pollensa – Mallorca; oryginał w archiwum K. Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie, sygn. 1360/ Rps/VI/1n „O-P”)., ale od odpowiedzi powstrzymuje mnie wiersz Kasprowicza:
Nie trzeba słów,
Nie trzeba słów,
Człowiek ich wartość przecenia,
Wezbrane serce ma jednak
Wielką wymowę milczenia.
Niedokładny cytat jednej ze strof, która brzmi:
Nie trzeba słów, nie trzeba słów!/
Człowiek ich wartość przecenia./
Serce wezbrane ma jedną/
Wielką wymowę milczenia./
Zbudź się, dziewczyno, ze snu.
Co ciekawe, tym samym cytatem posłużył się Wierzyński, wysyłając Janowi Lechoniowi życzenia imieninowe w liście z 17 marca 1956 r.; zob. J. Lechoń, K. Wierzyński, "Listy 1941–1956", oprac. B. Dorosz przy współpracy P. Kądzieli, Warszawa 2016, s. 557.
Ponieważ Jureczek jest miłośnikiem Kasprowicza, myślę, że będę zrozumiany.
Śmiertelne upały w N. Jorku. Wczoraj było 94°, przedwczoraj 96°Temperatura w skali Fahrenheita; ok. 34–36°C. Omal nie zemdlałem w subwayuSpolszczenie ang. subway – metro w Nowym Jorku.. Tu, na wsi, lepiej.
Ściskam od nas obojga.