19.I.64
Drogi Kaziu. – Jestem wprawdzie bardzo zajęty, ale z przyjemnością przepisałem ten wspaniały wiersz, który przyprawia mnie o ściskanie za gardło, niemal o łzy. Głośno bym go nie mógł odczytać. Nawet Pietrkiewiczowi się podobał, z wyjątkiem najlepszej strofy o dżungli. Posłałem Ci jego książkę. Odeślij ją, bo obiecałem Tali: on jej swoich książek nie daje. Nie mogłem zadzwonić ani o pierwszej, ani o innej: po powrocie z Paryża zastałem list, że wyjeżdża do Hiszpanii z 65-letnią Amerykanką (może to zresztą 45-letni Amerykanin – kto ją wie?). Zaprosiłem ją na operę Szostakowicza. Wobec wyjazdu poszedłem z uroczą JoląW "Książce o Grydzewskim" (Londyn 1971) zostały zamieszczone dwie fotografie: jedna podpisana „Na kanapie w redakcji w towarzystwie p. Marii Sendekowej i jej córki Jolanty. Celem wizyty było przedstawienie redaktorowi pieska p. Joli” (s. VI), druga: „Z p. Jolantą Sendekówną na dworcu kolejowym w Londynie” (s. VI)., którą poznałem, gdy miała dziesięć lat. Bardzo nieprzystępna, a kiedy wracając, powiedziałem z drugiego końca taksówki, nie zbliżając się do niej ani na centymetr, „Jolciu, daj pocałować łapeczki”, usłyszałem: „Jak się będziesz tak zachowywał, powiem mamusi i mamusia nie pozwoli mi chodzić z tobą do teatru”.
„Niezwykłe przygody miłosne” to plotki i banał. Miałem przygodę seksualną jedyną w swoim rodzaju. Najwięksi kobieciarze, jak Pietrkiewicz i Wrzos, rozdziawiają oczy, uszy i usta. Ale tego się nie da napisać. Mam nadzieję, że przyjedziesz na nasz obiad, wtedy usłyszysz. Pewnie już dostałeś menu uczty u KoziołaMowa o eleganckiej restauracji Lucullus przy Oxford Street (jednej z głównych ulic handlowych Londynu), którą założył Stanisław Kozioł. Prowadzony przez niego przed wojną we Lwowie na placu Dominikańskim 3 pokój do śniadań i winiarnia „Stary Pokój” nazywany był popularnie U Kozioła; „składał się z trzech sal – Antycznej, Rycerskiej i Malinowej – zacisznych, wymarzonych do kameralnych spotkań. Jeśli ktoś chciał pokazać przyjezdnemu, jak smakuje prawdziwa lwowska kuchnia, przyprowadzał go właśnie tutaj. Pokoje u pana Bolesława [!] nigdy nie były przepełnione, a lokal odwiedzali ci, którzy cenili sobie piękne nastrojowe wnętrza, intymną atmosferę i to, że nie musieli zbytnio przejmować się kondycją portfela. […] Zagadkowy klimat […] przyciągał bibliofilów, literatów, a także profesorów medycyny” (J. Wynnyczuk, Knajpy Lwowa, przekł. S. Delura, W. Jurczenko, Warszawa 2008, s. 128). W czasie wojny Kozioł był m.in. szefem kasyna oficerskiego w dowództwie 2 Korpusu, a w latach 1944–1945 prowadził w Bejrucie restaurację Lucullus, uchodzącą za najlepszą w mieście. W Londynie włączył się w działalność środowiska emigracji; w 1960 r. był współzałożycielem i członkiem władz Koła Lwowian w Londynie. W 1966 r. zamieszkał w Polsce. W rzeczywistości spotkanie jurorów Nagrody „Wiadomości” odbyło się w Ognisku Polskim w Londynie przy 55 Exhibition Road.. Może uda się nam zrobić ten nasz obiad u niegoObrady jury Nagrody „Wiadomości” poprzedzone były obiadem wydanym przez redakcję „Wiadomości”; na menu złożyły się: barszcz z pasztecikami, scampi po prowansalsku, kaczki z pomarańczami, bezy z lodami, sos czekoladowy. Zob. "Nagroda „Wiadomości” za najwybitniejszą książkę pisarza polskiego wydaną na emigracji w r. 1963. Laureatka: Irena Bączkowska. Przebieg obrad jury", „Wiadomości” 1964, nr 39 (965) z 27 września..
Nie słyszałem, żeby Romanowiczowie mieli jakieś żale do Ciebie, ale jeśli chcesz, mogę zapytać.
Uściski serdeczne.
Nie rozpowiadaj tego, ale nie poznaję dawnej Halusi. Wychodzi często z redakcji najnieoczekiwaniej i zostawia mnie samego, kiedy mam najwięcej roboty. Bywa, że w ogóle nie przychodzi. A ja się walę pod ciężarem roboty. Trzeba będzie przywyknąć, skoro nie ma innej rady.
Antoni miły i zabawny, Jarosława nie kocha.
INWOKACJA
Ty, na której piersi myśl zmęczona pada czarnym trzepotem jaskółczym,
Ty, radości prosta jak stokrotka – obrócona wniwecz, w smutek zabójczy,
Nad rzekami błękitnymi rozciągniona, – dla każdego z nas nad inną najpiękniejszą,
Ty, co łączysz nas, dzieci swoje skłócone, klęską wspólną jak żelazną obręczą,
Ty, co jesteś światłem, tchnieniem, powietrzem – maro piękna, żałobne widziadło,
Czarna karczmo, gdzie zjeżdżamy co nocy – tłum Twardowskich, oszukanych przez diabła,
Dżunglo, grzmiąca wystrzałami jak fort, konająca posępnie w pożarach,
Ty, co palcem serc dotykasz – i stają, aż je popchniesz jak wskazówki zegara,
Ty, co dusze wysadzasz w powietrze, uniesieniem, boleścią i grozą,
Ty, co płynąc pajęczyną na wietrze, nagle łzami dusisz jak powrozem,
Ty, co wstajesz trzecia, groźnym cieniem, gdzie dwóch mówi ze sobą po polsku,
Ty, przekleństwo nasze – i Ty, niebo dalekie – straszna Matko nasza, Polsko – Polsko.