ci ułani
ach ułani
jakie oni mieli wąsy
jakie szable
jakie lance
jakie baki fryzowane
epolety
akselbanty
jakie buty z ostrogami
jak tańczyli ci ułani
jak nas w tańcu obracali
jak nas kłuli ci ułani
ostrogami i wąsami
przewracali i siodłali
dosiadali ujeżdżali
to na słomie to na sianie
na koń wsiedli zatrąbili
odjechali o świtaniu
nie płacz Franiu
nie płacz Aniu
grenadiery też wąsate
lecz ja nie chcę grenadiera
ja ułana chcę mieć Aniu
może oni ci ułani
jeszcze do nas wrócą Franiu
już nie wrócą o nie Aniu
tam za rzeką tam w olszynce
całą noc armaty grały
była bitwa to ułani
bili się z grenadierami
na armaty szarżowali
cel i pal a kto przeżyje
wnukom o nas niech opowie
i wysiekły ich kartacze
teraz leżą nasi chłopcy
w tej olszynce pod drzewami
a z drzew lecą drobne liście
na te oczy na te rany
w których jeszcze krew się burzy
choć to wieki już mijają
ale kto to graf feldmarszał
chodźmy Aniu nasza pani
mówić z grafem nam zabrania
mówcie dzieci gdzie jest Zosia
gdzie ta śliczna jest panienka
ja tu prosto spod olszynki
o rąk jeszcze nie umyłem
jeszcze na nich krew ułańska
i proch jeszcze zgrzyta w zębach
choć graf jestem i feldmarszał
a nasz cesarz przenajświętszy
który rządzi nami z Wiednia
zakazuje feldmarszałom
walczyć wręcz i osobiście
krew nie woda gdy ułani
szarżowali na baterię
sztyk a sztyk musicie wiedzieć
moje panny znaczy bagnet
z grenadierskich łap wyrwawszy
dźgałem kłułem aż sztyk trafił
między żebra i pękł wtedy
on mnie wpół a ja do gardła
i zdusiłem ot tą rączką
lecz nie drżyjcie po co płakać
on już trup a ja nie ranny
więc gdzie Zosia u mnie panny
serce tkliwe serce miękkie
i ja lubię gdy po bitwie
ktoś przytuli i obejmie
i ten łeb mój feldmarszalski
łeb skrwawiony łeb pocięty
ukołysze w białych rączkach
gdzie ta panna no gadajcie
wy milczycie to wy może
tej krwi się brzydzicie panny
a to wasza krew ułańska
ja poszukam ja wiem Zosi
krew ułańska słodko pachnie
a to bestia
to ci ogier
jak to wierzga
jak to parska
jak to nagle staje dęba
jak to pianę toczy z pyska
ale gdyby go osiodłać
gdyby dosiąść
cugle w garści
a to byłby mi wierzchowiec
mógłby zrzucić albo ponieść
już ja bym go ujeździła
on pode mną kłusem stępa
a ja na nim a ja w galop
niby ułan trąbki grają
ja z szabelką do ataku
bij i zabij na armaty
broń mnie Aniu ratuj Franiu
co panience
co się stało
ten feldmarszał on mnie goni
krzyczy poddaj się Zosieńka
i proś pardon a pardonu
dla panienki to nie będzie
ja się boję on ma takie
czarne wąsy a ta gęba
gdy tę gębę on otwiera
niby paszcza jest armatnia
to ludojad on się pewnie
biednych sierot żywi mięsem
ja sierota więc mnie brońcie
to on szybko po ciotunię
on ciotuni to się zlęknie
a Zosieńka a złapałem
a gdym złapał to całusa
powinienem za to dostać
idźże sobie stąd herr grafie
ja się z tobą bawić nie chcę
gdyby byli tu ułani
oni by się z tobą chętnie
pobawili ja panienka
więc nie umiem robić szablą
ja już z tymi ułanami
dziś bawiłem się Zosieńko
w gonionego potem w kręgle
cel pal z armat przewróciłem
wszystkie kręgle no a teraz
tam pod lasem grenadiery
jeszcze wciąż się z nimi bawią
w chowanego do wieczora
ta zabawa pewnie potrwa
a gdy już ułanów nie ma
bo kartacze ich wysiekły
no to baw się ze mną Zosiu
bo kto ma się bawić ze mną
puść mnie grafie puść mnie zbóju
będę piszczeć
piszcz Zosieńko
nie bójże się feldmarszała
to zabawa jest niewinna
w kotka myszkę myszka piszczy
myszka uciec chce do dziurki
a kot z dziurki wąs wysuwa
i pac łapą i w pazury
chwyta myszkę bo ten kocur
on jest wszędzie w każdej dziurce
no uciekaj kotek lubi
pofiglować sobie z myszką
lubi także i popieścić
trąci łapą schwyta puści
zanim wreszcie myszkę pożre
cóż to grafie proszę puścić
bratanicę moją biedną
jak ci nie wstyd mój herr grafie
gdyżeś pod tę niską strzechę
wszedł jak gość i ja jak gościa
chlebem solą cię przyjęłam
choć cię grafie nienawidzę
bo żeś wróg mój jest śmiertelny
to wypada ci herr grafie
zachowywać się przystojnie
a ty gonisz po pokojach
moją Zosię jak lis jakiś
co się zakradł do kurnika
i w kurniku kury łapie
jeśli ja tu gość wasz jestem
no to trzeba bawić gościa
i dla gościa być gościnnym
a ta twoja śliczna kurka
ta czubata uch kokoszka
ona z liskiem nie chce tańczyć
chociaż lisek prosi grzecznie
a to czemu co ja może
pani ciocia gorszy jestem
od tych waszych oficerów
tych ułanów oni pięknie
ja wiem tańczą pięknie brzęczą
ostrogami ale kiedy
oko w oko staną ze mną
to ja ich ja nawet szpady
już nie muszę brać do ręki
mnie wystarczy skinąć palcem
spróbuj skiń a ja tą rączką
jak cię pacnę w ten pysk grafski
mnie po pysku a to brzydko
jam zwyciężył pod Ankoną
pod Weimarem i pod Pilznem
tam padali na kolana
tam krzyczeli pardon daruj
żeśmy rękę niegodziwą
na twój święty kraj podnieśli
jam narody wielkie podbił
Włochów Czechów Węgrów Serbów
teraz służą te narody
naszej sprawie apostolskiej
to co ja bym miał nie podbić
pani ciocia tej panienki
nigdy grafie jej tej jednej
tej jedynej miał nie będziesz
niechże ona ta Zosieńka
z dobrawoli pójdzie za mnie
ja bym siłą nie chciał ciocia
ale tam są grenadiery
oni lubią strzelać z armat
więc ja radzę niechże ona
do wieczora się namyśli
ja nie lubię palić gwałcić
bo tam we mnie tkliwe serce
i mnie miło gdy ktoś miły
sam coś pojmie po namyśle
cóż to grafie ultimatum
ultimatum broń mnie Boże
idę moje grenadiery
pewnie się okrutnie nudzą
trzeba chłopcom dać zajęcie
każę im armaty nabić
więc spal grafie więc każ strzelać
o w to serce z wszystkich armat
i zgwałć potem choćbyś zgwałcił
twoja grafie wiedz nie będę
lecz on cioci gwałcić nie chce
on mnie gonił
wszystko jedno
mnie czy ciebie moja Zosiu
grenadiery do nas obu
będą zaraz strzelać z armat
może cioci wszystko jedno
bo feldmarszał to chciał ze mną
a on dziki proszę cioci
on okrutny barbarzyńca
jeśli ciocia mu wieczorem
nie przyrzeknie mojej ręki
to on spali nam ten dworek
wyrżnie kury i perliczki
zaszlachtuje wszystkie wieprzki
nas w kajdany każe zakuć
i do lochu gdzieś do twierdzy
a po drodze grenadiery
będą gwałcić no tak cioci
gdy nie ciocię wszystko jedno
ale ja się trochę boję
może lepiej by się poddać
cóż to Zosiu ty byś chciała
iść za grafa o nie nigdy
ja grafowi cię nie oddam
co by na to powiedziało
biedne widmo twego ojca
on konając szeptał do mnie
jeśli Zosię dasz obcemu
spoza grobu ja cię przeklnę
lecz mnie ciociu to już chyba
pora za mąż graf pod ręką
no tak obcy raczej brzydki
no i straszny ludożerca
ale wąsy to ma piękne
jak bagnety grenadierskie
ano właśnie moja Zosiu
jakby dźgnął cię takim wąsem
toby przebił ci serduszko
pójdziesz Zosiu za ułana
lecz ułana skąd ja wezmę
gdy feldmarszał moja ciociu
kartaczami skosił wszystkich
jeszcze oni tu powrócą
jeszcze kota mu popędzą
teraz wojna wszędzie bitwy
i bez liku wszędzie wojska
pan Lubomir czy pamiętasz
o to mąż dla ciebie byłby
mnie się zdaje że on w tobie
to się durzył gdy ułani
księcia pana tutaj stali
już on pewnie gryzie ziemię
pod rozdartą jakąś sosnąObraz sosny rozdartej na dwoje jest obecny w zakończeniu powieści Stefana Żeromskiego, Ludzie bezdomni (1900). Oddaje stan duszy bohatera, Tomasza Judyma, który chwilę wcześniej wyrzekł się szczęścia i życia we dwoje z ukochaną Joanną, aby bez reszty poświęcić się niesieniu pomocy bliźnim.
a na widmo czy upiora
no to czekać mi nie warto
jeśli upiór nawet wróci
to z upiorem moja ciociu
ja bym dziecka mieć nie mogła
bo nie zrobi dziecka upiór
wprzód o mężu myśleć trzeba
a o dziecku potem Zosiu
lecz ja dziecko chcę mieć ciociu
to jedyne to o którym
ciocia mi opowiadała
a to dziecko na to dziecko
my czekamy od stuleci
mnie coś mówi moja ciociu
że to dziecko tajemnicze
to ja ciociu będę miała
ja na łące tam nad rzeką
to bociana dziś widziałam
a to znak był chyba ciociu
tam nad rzeką a to żaby
znów się z pyszna będą miały
lecz co w tym dziwnego Zosiu
że bociany przyleciały
lecz ten bocian on miał skrzydła
jakby orzeł takie białe
więc to orzeł był czy bocian
każdy bocian Zosiu biały
jakby orzeł jakby bocian
nie wiem ale łapał żaby
orły żab nie jedzą Zosiu
a gdy głodne proszę cioci
już wiem to był taki bocian
co na wiosnę tu przyleciał
żeby zostać orłem ciociu
i to znak był ja znak miałam
cóż to Aniu co ci Franiu
moje panny co się stało
wyście w pąsach wy zdyszane
któż to włosy wam potargał
a we włosach cóż to siano
wasze suknie pogniecione
czy tę suknię ktoś na tobie
szarpał Aniu a ten stanik
czy on sam się rozsznurował
schowaj piersi mówże Franiu
z kim tarzałaś się na sianie
może to ten graf feldmarszał
wykotłował tak cię Aniu
grenadiery proszę pani
oni konie tam siodłają
oni wozy tam ładują
grenadiery uciekają
łapią świnie
kradną kury Początek żurawiejki „Kradną kury, kradną sery, Rokitniańskie Szwoleżery”, która odnosiła się do 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich.
a z piwnicy to wynoszą proszę pani konfitury
te najsłodsze truskawkowe
ze mnie chcieli ściągnąć suknię
i ten stanik chcieli ukraść
szybciej moje grenadiery
co możecie wziąć to bierzcie
na wóz wszystko te portrety
te wazony te dywany
resztę rąbcie tnijcie sieczcie
tę panienkę sznurem zwiążcie
na wóz rzućcie pójść nie zechce
to ją sztykiem w pupę dźgnijcie
wtedy pójdzie jutro Zosiu
przed ołtarzem staniesz ze mną
lecz nim staniesz wybacz będziesz
feldmarszała śliczną branką
o co czynisz feldmarszale
wszakżeś żołnierz choć podbiłeś
tę krainę nieszczęśliwą
choć zwycięzcą grafie jesteś
czy się godzi siec ciąć rąbać
czy się godzi wiązać sznurem
i dźgać sztykiem tę panienkę
grafie wszak to jeszcze dziecko
wiążcie chłopcy nie słuchajcie
co tam gdacze ta kokoszka
nie gdacz ciocia bo i ciebie
postronkami każę wiązać
na wóz rzucę i uwiozę
będziesz w pułku grenadierów
pani ciocia markietanką
patrz Zosieńko tam na ścianie
patrz tam szable skrzyżowane
bierz tę Zosiu tamta dla mnie
teraz spróbuj tylko dotknąć
tej panienki feldmarszale
w imię Ojca Syna Ducha
jak krzyżową machnę sztuką
to ci grafski łeb rozwalę
potem wiedz to mój waćpanie
zanim twoje grenadiery
we mnie z wszystkich luf wypalą
ja to ostrze zakrwawione
w tej panienki wbiję łono
jeśli ma ją porwać obcy
jeśli gdzieś tam na obczyźnie
ma w niewoli obcej jęczeć
ma przy obcym leżeć w łóżku
ma pod obcym płakać rzewnie
to już raczej niech tu leży
w modrzewiowej swojskiej trumnie
i niech wiosną kwitną nad nią
maki chabry i stokrotki
naszej nacji kwiaty swojskie
a to lubię to mi damy
ja z takimi tobym poszedł
do ataku na szatany
ja bym piekło z wami zdobył
ale trudno jeśli nie chcesz
jechać Zosiu z feldmarszałem
ja mam w Wiedniu tuż przy Ringu
grafski pałac tam lokaje
tam miśnieńskie porcelany
tam przy grafie ty wiedeńską
byś grafinią Zosiu była
tam co wieczór z arcyksięciem
w pierwszej parze byś tańczyła
a nie jakieś kujawiaki
krakowiaki hoc hoc hopsa
bo my Zosiu tam tańczymy
tylko tańce jewropejskie
ale trudno jeśli nie chcesz
to ja żegnam a co złego
to nie my a te ułany
i auf wiedersehn me damy
ale ja tu jeszcze wrócę
bo ja chyba zakochany
za nim Aniu gońże Franiu
nasze wieprzki gęsi kury
wyrywajcie z grafskich szponów
konfitury
konfitury
patrz ciotuniu uciekają
a tam patrz o tam pod lasem
patrz na koniach patrz to nasi
jakby maki co rozkwitły
pośród zboża ile maków
patrz już siedzą im na karkach
sieką rąbią już dym z armat
nic nie widać wszystko zasnuł
byle mi go nie zabili
kogo Zosiu
feldmarszała
co też mówisz wszak to obcy
wszak to wróg twój moja Zosiu
ale on mnie kocha ciociu
ale sznurem kazał wiązać
no bo chciał się żenić ciociu
ale bagnet wbił ci w pupę
nie wbił ciociu
lecz chciał Zosiu
gdyby nawet wbił ten bagnet
czy coś złego moja ciociu
by w tym było taki co to
klęczy prosi wzdycha płacze
to mi na nic ten kto z Zosią
chce uklęknąć przed ołtarzem
niechaj Zosi wprzód dokaże
że potrafi zdobyć Zosię
z szablą w dłoni po ułańsku
już on pewnie zasiekany
a ty Zosiu nie myśl o nim
bo nie godzi się litować
nad wrogami wróg to obcy
lecz wróg nasz więc jakby swojski
wróg ci swojski
jest w nim ciociu
jakaś swojskość on nasz własny
od stuleci nasz rodzimy
nasz rodowy i rodzinny
ojców naszych wróg ojczysty
naszych matek macierzysty
i my z nim z tym naszym obcym
to żyjemy przecież ciociu
jak w rodzinie a więc swojsko
głupiaś on tu był i będzie
ten feldmarszał zawsze obcy
obcy swojski proszę cioci
co ty mówisz moja Zosiu
obcy swojski swojski obcy
co to znaczy możeś chora
weź różaniec ten co dziadek
miał przy sobie kiedy bronił
naszych kresów kiedy rżnął tam
swoich chłopów to jest chłopów
obcych to jest swoich obcych
swojsko obcych co ja plotę
idź się pomódl moja Zosiu
a ja lubię takich ciociu
jak ten swojski nasz feldmarszał
choć to dziki jest ludojad
i choć trochę go się boję
toż to ciociu kawał chłopa
jakie on ma wielkie łapy
jaki zad a kiedy pierdnie
to mu kłania się Europa
a gdy czknie to już w Paryżu
filozofy książki piszą
rozważając proszę cioci
co by czknięcie mogło znaczyć
to ja idę się położyć
bo mi słabo swojski pierdnie
czknięcie swojskie filozofom
co też ona ma na myśli
chyba chora nasza Zosia
ten feldmarszał ją przestraszył
kiedy sznurem kazał wiązać
te bielutkie małe rączki
ale co to słyszysz Zosiu
Jezu Chryste trąbek granie
na podwórzu stukot kopyt
toż to nasi to ułani
to Lubomir ten porucznik
a z nim major Chryste Panie
a zdrożeni a zmęczeni
prosto z koni zakurzeni
swojski obcy co to znaczy
lecz prosimy lecz witamy
my do nóżek się ścielemy
w tego dworku białe ściany
pan Lubomir
nasz pan major
jeszcze obcą krwią splamieni
obco swojski czy być może
jeszcze prochem osmaleni
zaraz rany opatrzymy
a my z krwi się obmyjemy
zaraz konie napoimyWers „Przyszliśmy tu poić nasze konie” pojawia się w popularnej piosence legionowej z okresu pierwszej wojny światowej Przybyli ułani pod okienko.
my rączęta całujemy
zaraz swojski bigos podam
my bigosu chętnie zjemy
śpiewaj z nami Lubomirze
czemu jakoś obco milczysz
gdy my tutaj się cieszymy
powiedz waćpan poruczniku
czy feldmarszał ten ludojad
co sieroty nasze gwałcił
zginął w bitwie posiekany
czy też wzięty do niewoli
ależ Zosiu pan porucznik
pewnie ranny krwią zbryzgany
i na nogach ledwie stoi
nawet pytać się nie godzi
o jakiegoś tam marszała
ja waćpannie powiem wszystko
bom ja szwadron wiódł w tej bitwie
pułk wiedeńskich grenadierów
który musisz wiedzieć Zosiu
pułkiem grafa jest przybocznym
myśmy chyłkiem z lewa zaszli
potem z prawa otoczeni
już nam wymknąć się nie mogli
wtedy trąbki dały sygnał
do ataku i pułk cały
ciach ciach Zosiu z porucznikiem
roznieśliśmy na tych szablach
graf feldmarszał stawał dzielnie
lecz gdy z tego pistoletu
koń zabity upadł pod nim
skoczył w krzaki gdzieś tam teraz
siedzi w norze niby borsuk
bo daleko nie mógł uciec
ten Jan a Jan to mój swojak
i swój chłopak choć ordynans
on spod ziemi go wygrzebie
a wygrzebię choćbym ziemię
miał przeorać pazurami
kiedy już tu o nim mowa
o tym obcym feldmarszale
idźcie dzieci do ogrodu
my przejdziemy potem do was
waćpan zostań mój majorze
mam ja sprawę do waćpana
a ty Janie na koń siadaj
przywieź mi tu feldmarszała
chodźmy panie poruczniku
ja uplotę biały wianek
z kwiatów groszku
jeśli Zosia
nie ma nic przeciwko temu
ja bym wolał pójść na łąkę
gdzie bociany łapią żaby
pozwól pani dobrodziejko
białe rączki ucałować
mógłbyś waćpan zgolić wąsy
dość łaskoczesz teraz siadaj
teraz słuchaj mój majorze
przybyliście w samą porę
bo feldmarszał musisz wiedzieć
który u nas stał obozem
chciał mi dzisiaj porwać Zosię
teraz wojna dziś nie porwał
ale jutro porwać może
tyś jest nasz daleki krewny
radź co robić o los Zosi
mój majorze trzeba zadbać
lata idą trąbki grają
grenadiery biją w bębny
Zosia nie jest już dziewczynką
no to za mąż i do łóżka
bo spod kołdry ten feldmarszał
już Zosieńki nam nie porwie
i ja tak majorze myślę
ten kto moją Zosię weźmie
chyba skarżyć się nie będzie
bo te pola i te gaje
i ten dworek to jej wszystko
no i dzieci dzieci będą
a nam teraz trzeba chłopców
no i może cyt to dziecko
to na które dobrodziejko
tak czekamy to z Zosieńki
otóż właśnie mój majorze
o to modlę się i wierzę
że to dziecko to jedyne
to wyśnione przez nas dziecko
które zmyje ten grzech straszny
ten nasz grzech ach cyt śmiertelny
to urodzi się z Zosieńki
ja to myślę dobrodziejko
że ślub potem wpierw do łóżka
lecz z kim radźże mój majorze
może by tak za mnie poszła
co też waćpan co ci w głowie
toż ty biały jak gołąbek
im kot starszy i tam dalej
no a komu Pan Bóg daje
temu ogon rano staje
ale może gdyś ty wdowa
a ja wdowiec to ty za mnie
o tym potem i przy sobie
trzymaj łapy mój majorze
twój porucznik ten Lubomir
kiedy tylko Zosię ujrzy
to szabelką zaraz dzwoni
no a Zosia zaraz w pąsach
zaraz strzyże oczętami
niby klaczka lecz on jak by
to powiedzieć on nie ogier
ale może kiedy z Zosią
już pod kołdrą będzie leżał
ja innego tu nie widzę
więc spróbować waćpan trzeba
przyślę ci tu Lubomira
pomów z chłopcem ja tymczasem
Zosię dobrze usposobię
jak gołąbek ano może
ale jeszcze dałbym radę
i to dziecko to wyśnione
ono by przynajmniej miało
co potrzeba gdzie potrzeba
no a ten gdy się zabierze
to Bóg wie co wyjdzie z tego
lecz gdy ciocia sobie życzy
tak majorze
i tyś ułan
tak ja ułan
jaki znak twój
bocian z żabą
co powiadasz
nic majorze
wiesz kto Zosia
to kobiéta
lubisz Zosię
ja sam nie wiem
Zosia śliczna
ciut za gruba
Zosia kwiatek
pachnie gnojem
Zosia kotka
raczej kocur
Zosia kurka
raczej kogut
Zosia klaczka
raczej ogier
no to klękaj
a to po co
proś o rękę
nie majorze
bierz Zosieńkę
ja się brzydzę
naszą Zosią
raczej sobą
a to głupstwa to wapory
wstydź się panie poruczniku
patrz to ona patrz przez ogród
zda się płynąć na powietrzu
lekką nóżką białą nóżką
nie dotyka zda się grządek
rąbkiem sukni ledwie muska
wonny groch pokrzywy miętę
patrz jak anioł bielusieńki
leci ku nam w blasku słońca
spójrz no tylko Lubomirze
na te piersi na to łono
na te rączki te jagody
to krew z mlekiem mleko z miodem
miód z muchami muchy z gnojem
gnój z gnojówki za stodołą
Lubomirze samo zdrowie
kiedy się z nią chłopcze sparzysz
rychło szwadron wystawicie
co tam szwadron pułk ułanów
bataliony dywizjony
ty na czele z szablą w dłoni
na koniku na bułanym
takiej tobie trzeba żony
ona zrodzi Napoljony
i pod Stoczkiem znów armaty
o mój chłopcze będą grzmiały
ale ty się synku słaniasz
bo ja mdleję moja rana
patrz otwarta znowu krwawi
patrz krew tryska
raczej ciecze
raczej sączy się przez szarpie
już krwi w tobie nie ma chłopcze
boś ty w bojach i w potyczkach
nie żałował krwi serdecznej
stąd ta bladość i ta słabość
te migreny i te spazmy
ale w Zosi to krwi nie brak
w niej krew młoda krew kipiąca
krew ułańska czysta wrząca
a co synku najważniejsze
nasza swojska zdrowa własna
tej krwi trzeba temu dziecku
które ty z nią o biedactwo
lecz to ona to Zosieńka
sam na sam cię z nią zostawię
spraw się dzielnie rwij ku sławie
ach to waćpan mnie ciotunia
przykazała o te kwiatki
do wazonu tutaj wstawić
ładne kwiatki
prawda śliczne
ja te kwiatki pozbierałam
dla waćpana o nie dziękuj
patrz to chmiel a to kartofel
a to oset jak on pachnie
to pokrzywa najpiękniejszy
z naszych swojskich polnych kwiatów
lecz to parzy to chwast dziki
a ja lubię kiedy kwiaty
parzą ręce ja je wtedy
o tak karcę nóżką depczę
ale co ja tu o chwastach
proszę weź je sobie waćpan
mnie mówili czy to prawda
że ty panie Lubomirze
na biwakach piszesz wiersze
któż to mówił
Jan ordynans
boś mu czytał lecz to prostak
cóż on by mógł pojąć z wiersza
ale gdybyś małej Zosi
coś przeczytał lub dla Zosi
coś napisał
o nie nigdy
twoja Zosia lubi wiersze
o przeczytaj ja ci za to
dam całusa
niechaj Zosia
o wierszyki mnie nie prosi
bo tu przecież każdy kwiatek
każda trawka każdy oset
każda żaba każdy bocian
mówi wierszemParafraza wersu z pierwszej strofy wiersza Juliusza Słowackiego zapisanego W pamiętniku Zofii Bobrówny (1844): „Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi, / Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci, / To każdy kwiatek powie wiersze Zosi, / Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci. / Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, / Słuchaj – bo to są najlepsi poeci”.
tam w kieszeni
te papiery co tam sterczą
czy to one to te wiersze
ja przeczytam pozwól pozwól
chodźcie tutaj ciociu wujciu
to on pisał posłuchajcie
oddaj Zosiu nie ja nie chcę
co to Zosiu jak ci nie wstyd
tak przy wszystkich puść ją waćpan
gdy się czubią to się lubią
to mi ułan brawo chłopcze
ja przeczytam posłuchajcie
wiersz poety Lubomira
pod tytułem żabobocian
czytaj Zosiu
o nie Zosiu
to on wiersze a to bieda
gdy tu dziecko robić trzeba
to on piórem po papierze
coś gryzmoli kreśli skrobie
żabobocian
mam
dwadzieścia lat
chciałem być orłem
chciałem być sokołem
chciałem być
przelotnym żurawiem
płynącym w kluczu nad rodzinną
strzechą
chciałem być choćby
kwoką
z matki kury
z ojca koguta
mam
dwadzieścia lat
będę bocianem który
poluje na żaby
będę żabą
którą połyka bocian
będę
bocianem który
wykluł się na wiosnę
z żabiego skrzeku
będę
żabą która
wykluła się na wiosnę
z bocianiego jaja
będę
bocianożabą lub
żabobocianem
no no
he he
fiu fiu
ho ho
ja to muszę do bigosu
bigos mógłby się przypalić
ja do koni chyba zajrzę
żabobocian i tam dalej
weź ten wierszyk ja się kłaniam
waćpan rychło będziesz sławny
żabobocian wstyd waćpanie
trzeba co dzień o świtaniu
zlewać głowę zimną wodą
ja iść miałam za waćpana
lecz nie pójdę to już raczej
wolałabym tego Jana
choć on może gdy mu co dzień
czytasz takie poemata
też już w głowie ma bociany
nie pojęli jakże mogli
myśl tę pojąć dziką obcą
owszem dość niepoetyczną
to przyznaję lecz myśl ważną
że z bociana będzie żaba
z wstrętnej żaby bociek piękny
i że nie ma żadnych różnic
gdy w istotę rzeczy wglądnąć
między żabą a bocianem
wszystko jest sekretną jednią
daj ten wiersz to trzeba spalić
podrzeć zdeptać zatrzeć ślady
on mi święty jest majorze
żabobocian święty mówisz
mnie się raczej ten twój wierszyk
wydał jakiś taki lepki
jakiś taki jakby mdlący
jak racuchy z czekoladą
albo bigos ze śmietaną
siedzi w nim tam jakieś świństwo
jakie nie wiem ale myślę
że ten jak mu tam żabożab
żabobocian
MAJOR
niech ci będzie
że on jakoś jest podobny
do ułańskiej naszej francy
ale franca szlachetniejsza
mnie tam zresztą wszystko jedno
mógłbym nawet ci podrzucić
jakiś pomysł bo mam głowę
poetyczną o na przykład
kurokogut czyli kogut
co na kurze jedzie wierzchem
lub świniowieprz to też ładne
ale Zosi Zosi szkoda
ona teraz poruczniku
wiedz to płacze gdzieś w oborze
ona szlocha boś ją zdradził
z tym bocianem i z tą żabą
ona gardzi mną majorze
ona mną się teraz brzydzi
o i słusznie bo jest godzien
tylko wzgardy w naszym kraju
kto się zhańbił myślą śmiałą
kto bocianem jest i żabą
głupiś nie znasz się na pannach
ona ciebie kocha chłopcze
no a dziwić się nie można
że się teraz boczy troszkę
gdy się nagle dowiedziała
że jej ułan to żaboskrzek
żabobocian
wszystko jedno
no to idź tam teraz do niej
weź za rączkę za kolanko
i tam dalej szepnij w uszko
jakieś czułe świńskie słówko
tu o dziecko chodzi chłopcze
jakie dziecko
no to które
masz w niej spłodzić Lubomirze
na to nie licz mój majorze
ja w tej Zosi nic nie spłodzę
gdyś jest ułan no to spłodzisz
jeśli nie wiesz jak się robi
dziecko pannie ja ci powiem
ja z nią ja w niej nasze dziecko
nasze wspólne co z kołyski
wyciągając małe rączki
będzie wołać tata mama
żabobocian o nie nigdy
Lubomirze patrz ja klękam
zlitujże się nad Zosieńką
wszak to wojna na bój idziesz
dziś lub jutro pewnie zginiesz
a gdy zginiesz poruczniku
to kto z Zosią i kto w Zosi
to jest rozkaz patrz te włosy
moje siwe starzec prosi
zrób to dziecko
ani myślę
ale patrz tam Lubomirze
patrz tam w oknie jakiś upiór
ja tą szablą cię przeżegnam
klinga była poświęcana
w imię Ojca Syna Ducha
zgiń przepadnij ktoś ty takiParafraza wypowiedzi Guślarza z II części dramatu romantycznego Dziady Adama Mickiewicza (1823). Starzec zwraca się w ten sposób do Dziewczyny o imieniu Zosia, która nie może się dostać do nieba, bo „nie dotknęła ziemi ni razu”: „A kto prośby nie posłucha, / W imię Ojca, Syna, Ducha! / Czy widzisz Pański krzyż? / Nie chciałaś jadła, napoju?/ Zostawże nas w pokoju. / A kysz, a kysz!”.
nic nie mówi i nie znikaParafraza wypowiedzi Guślarza z II części dramatu romantycznego Dziady Adama Mickiewicza (1823). Jego słowa odnoszą się do tajemniczego Widma młodzieńca:„Przebóg! cóż to za szkarada? / Nie odchodzi i nie gada!”.
ty go spytaj poruczniku
tam nic nie ma
jakże nie ma
przecież stoi widzę jest tam
tylko popatrz
nie popatrzę
patrz on w burce patrz a z włosów
z ust i z uszu woda cieknie
to topielec tam na piersi
patrz tam rana krew z niej tryska
krew z niej ciecze strugą wartką
ktoś jest powiedz
jam twój książę
żywy
zmarły
Lubomirze
patrz on dłoń podnosi palcem
patrz tę ranę nam wskazuje
ja nie wierzę
w co nie wierzysz
w duchy
a więc podejdź bliżej
nie podejdę
rozkazuję
baczność wystąp poruczniku
tak jest książę
teraz palce
włóż w tę ranęAluzja do biblijnego „Niewiernego Tomasza”. O jego postawie sceptyka i niedowiarka opowiada ustęp z Ewangelii wg św. Jana (J 20, 24-29). Tomasz Apostoł musiał zobaczyć i dotknąć ran Pana Jezusa, aby uwierzyć w Zmartwychwstanie.
czy to rozkaz
rozkaz
no więc niech ci będzie
co to jest
to krew
powąchaj
krew
krew książę
obliż palce
ja się brzydzę
obliż każę
oblizałeś
krew
ha właśnie
to krew moja krew co ciecze
z tych ran które mi zadano
tam w tym boju w tym ostatnim„Bój ostatni” pojawia się w refrenie Międzynarodówki: „Bój to będzie ostatni, / Krwawy skończy się trud, / Gdy związek nasz bratni / Ogarnie ludzki ród”.
kiedy runął koń pode mną
kiedy obce grenadiery
bagnetami mnie pokłuli
twego księcia i krew wasza
bo przelana za was wszystkich
a te rany to masz wiedzieć
one nigdy słyszysz nigdy
nie zabliźnią się mój chłopcze
i ta krew co ciecze ze mnie
dzień i noc wiedz ona nigdy
nie przestanie z rany tryskać
jeśli ty czy słyszysz chłopcze
jeśli ty nie zrobisz Zosi
tego dziecka
dość mój książę
to są sprawy damsko-męskie
między mną a tą panienką
widmu nic do tego proszę
niech się widmo stąd wynosi
jak ci nie wstyd Lubomirze
wszak to widmo twego księcia
ono krwawi ono prosi
no proś książę błagaj klękaj
błagam chłopcze zrób to dla mnie
gdyś był dzieckiem czy pamiętasz
ja nosiłem cię na rękach
zlitujże się nie nade mną
co tam rany są mi słodkie
i krew słodka gdym ją przelał
tak za ciebie także synku
lecz nad nimi się ulituj
nad ciotunią nad Zosieńką
zbierz się w sobie wzmóż się w sobie
Lubomirze zrób to dziecko
jeśli widmo sobie życzy
mogę kazać siodłać konie
przysięgałem to pamiętam
i nie złamię tej przysięgi
mogę z widmem pójść za Wisłę
za San Bzurę precz za Wartę
hen za Niemen za Ren Marnę
na Zaolzie i w Inflanty
miasto Gdańsk co niegdyś nasze
podkomorzy na to basem
kiedyś znowu będzie naszeParafraza wypowiedzi Sędziego z poematu Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie Adama Mickiewicza (1834), wierszowanej historii szlacheckiej pomieszczonej w dwunastu księgach. Cytat pochodzi z Księgi czwartej zatytułowanej „Dyplomatyka i łowy”: „Niech żyje! krzyknął Sędzia, w górę wznosząc flaszę, / Miasto Gdańsk, niegdyś nasze, będzie znowu nasze!”.
wodzu prowadź nas na Kowno
pójdę gdzie mi widmo każe
krew przeleję złożę kości
lecz do łóżka z tą panienką
to nie pójdę czy to jasne
cóż mi tam po twoim życiu
wierszokleto ty nieszczęsny
nam to dziecko jest potrzebne
kiedy zrobisz dziecko Zosi
możesz zginać gdzie tam zechcesz
choćby gdzieś na San Domingo
wszystko jedno lecz zrób dziecko
niech mnie widmo nie namawia
szkoda czasu widmo pewnie
jeszcze inne ma zajęcia
więc nic z tego
niechże książę
jeszcze prosi on ulegnie
nie majorze jam wasz książę
i nie będę się poniżał
klęcząc przed tym skrzekożabem
żaboskrzekiem
książę także
nic nie pojął z mego wiersza
a to szkoda żegnam księcia
miej nadzieję mój majorze
ktoś się znajdzie nie porucznik
no to wachmistrz a nie wachmistrz
no to choćby jakiś trębacz
będę szukał bądź mi wierny
jakiś trębacz albo może
jakiś chłopiec który konie
czyści w stajni albo taki
który moje buty czyści
to jest pomysł
na wiersz pewnie
waćpan jesteś człowiek niecny
tak się obejść z naszym księciem
z tym upiorem naszym wiernym
ja się zgadzam mój majorze
ja to dziecko Zosi zrobię
zrobisz niechże cię uściskam
słyszysz książę nasz Lubomir
wzmógł się w sobie i on zrobi
o mój chłopcze chodź w objęcia