15 grudnia
Kochany Mietku, wróciłem z
DetroitW Detroit 26 listopada 1954 r. odbyła się uroczystość z okazji 35-lecia pracy literackiej Wierzyńskiego. Odczyt o jego twórczości zatytułowany "Siedem podków pod jasnym progiem" wygłosił Zbigniew Chałko (druk: „Dziennik Polski”, Detroit, 1954 nr 281), poeta zaś opowiedział o pisaniu biografii Chopina i odczytał wiersz "Co ja mogę wam dać…" (druk: "'I cóż mogę wam dać'. Z przemówienia jubilata Wierzyńskiego na uroczystej akademii, „Dziennik Polski”, Detroit, 1954 nr 281). Zob. "Kronika: Obchód jubileuszowy Wierzyńskiego w Detroit", „Wiadomości” 1955, nr 5 (461) z 30 stycznia., po drodze wypsnęło mi się kilka wierszy, które Ci załączam. Proszę Cię, drukuj je od góry do dołu, na dwie szpalty
Życzenie Wierzyńskiego zostało spełnione; w „Wiadomościach” 1955, nr 4 (460) z 23 stycznia ukazały się wiersze: "Samodział", "Poprzebierani dla niepoznaki", "Matka" i "Pięć sióstr", przedr. w tomie "Tkanka ziemi" (Paryż 1960).. (Broń Boże nie w jednej, bo wiersz musi mieć światło). Gdyby było za mało, wyjadę znowu, napiszę i przyślę. Czy doszły Cię jakieś głosy o czytaniu
mojej sztukiZwiązek Pisarzy Polskich na Obczyźnie urządził 9 listopada 1954 r. w Londynie wieczór, na którym aktorzy Teatru „Pro Arte” pod kierunkiem Olgi Żeromskiej odczytali na głosy sztukę Wierzyńskiego pt. "Towarzysz Październik". Zob. list z 19 listopada 1950To zdanie na oryginale podkreślone przez Grydzewskiego czerwoną kredką.?
NaglerowaW liście z 11 listopada 1954 r. Herminia Naglerowa pisała m.in.:
„Kochany Panie Kazimierzu,
Długo nie odpisywałam, a ostatnio odkładałam pisanie, żeby zdać sprawę z wieczoru, na którym czytano sztukę Pana. Wiem, że Pan wyciągał uszy nadaremnie, więc ja byłam «okiem i uchem» Pana. Raczej tylko uchem, bo ta gromada młodych, sympatycznych ludzi, którzy rozdzielili między siebie role, tyle tylko, że cieszyła wzrok młodością. Czytali zresztą nie najgorzej, nie «aktorząc» zbytnio, a nadto z szacunkiem dla tekstu. Ludzi było sporo i sztuka podobała się. Podziwiam Pana wniknięcie w system, nie poznany przez Pana – Bogu dzięki – na własnej skórze. Nowe jest w sztuce Pana zajęcie się poetą, więc jednostką mniej podatną naciskowi. Tak by się zdawało, że mniej podatną. Wiemy, że najszybciej udało się włączyć w system pisarzy i artystów. Dzieje się tak może dlatego, że ten gatunek ludzi jest już z góry skorumpowany – ambicją. Panu jednak szło o coś innego, bo o zabijanie twórczości tak zupełne, że poeta przestał pisać.
Dużą zaletą sztuki jest jej urastanie, potęgowanie się akcji i wagi. Zazwyczaj tak bywa, że pierwszy akt jest najlepszy. U Pana stopniowanie trwa aż do końca. Akt drugi jest lepszy od pierwszego, a trzeci od drugiego. «Rozmowa» Fogina z poetą, chociaż ma przebieg raczej zbyt łagodny jak na sowieckie śledztwo i namowy, robi duże wrażenie i jest wysoce dramatyczna. Nieco kinowe cofanie akcji, czy też wyobrażeniowe wkładki, byłyby na scenie i efektowne, i przekonywujące. Akt trzeci na poły poetyczny, na poły brutalny «gra» doskonale w tych kontrastach. Publiczność reagowała na ironię i naprawdę szkoda, że nie wystawiono tej sztuki w Ameryce, gdzie «Kolumbiada» musiałaby wywołać i śmiech, i gniew.
Stroński odczytał Pana list, który wydał mi się nieco za skromny, ale zrobił doskonałe wrażenie. Reasumując, stwierdzam, że rzecz zasługuje na prawdziwą scenę i że tego Panu z serca życzę. Wieczór był ze wszech miar udany i bardzo Panu z tego powodu gratuluję.
[...] Bardzo serdecznie Oboje Państwa pozdrawiam. Z przyjaźnią – H. Naglerowa” [oryginał w archiwum K. Wierzyńskiego w BPwL, sygn.: 1360/Rps/VI//1m]. napisała mi interesujący list-recenzję, może poprosiłbyś ją o kilka
uwag. Ostatecznie warto o tym wspomnieć. Czy myślisz, że można by
tę sztukę wydrukować w
„Wiad[omościach]”?
Wittlinowi posłałem
przemówienieZob. list z 7 listopada 1954, które wygłosiłem na jego wieczorze – prosił mnie o to, bo chce Ci posłać. Co
Rhoda? Pojutrze przyjeżdża
nasz chłopak. Życzę Ci Wesołych Świąt, dobrego Nowego Roku i przesyłam Ci uściski
od nas obojga na Imieniny.
Twój Kazimierz