1. Lucyfer - (Lewiatan - wąż rajski - Judasz Iskariota - Mściciel Zborowskiego) - Duch - Bukary - Ja - Adwokat
Więc dobrze, niech pod palcem zagrożeniaBędą te rzeczy. — Niech się duchy rodząI same prawdy przedwiecznej dochodzą,〈 Ale nie wolno czytać w kształtu księdze, Malować ducha… cierpienie i nędzę,Drogą… iść za nim.... 〉Niechaj czytają sami w kształtów księdze, Na świecie będąc, wężami popędzęTe smętną ducha leniwą naturę,Która opiera się idącym w górę,I wieczny opór… z dawnej formy stawi…Na świecie… mój trup… pod strażą żurawiI krzyżów… w stepach gdzieś teraz leżącyWstanie… i pójdzie, żałośny lub drwiący,Po wszystkich błotach z braterstwem się szargać,Za wszystkie serca niebolące targać,Próbować, które mi do tonu jękną,I stroić wyżej i wyżej… aż pękną,Jeśli gliniane…〈 Więc dobrze… to, Panie, 〉Ta sprawa… gdy me ciało zmartwychwstanie,Na świecie z ciałem moim się podniesie,To dobrze w jakim ciemnym, pustym lesie,Gdzieś na mogile — gdzieś w blasku księżycaOd razu jak duch — jako błyskawica,Przenikająca świat zdziwiony mrowiem,Stanę… i głosu dobędę, i powiemOstatnie słowo… Tu… wrócę do prawa…Panie… ty duchem wiesz, że Pańska sprawaJest sprawą ducha, który się wielmożyTobą… i coraz nowe kształty tworzyI w tych się kształtach znów wyżej podnosi,A będąc pierwszym… znów o nowe prosi,A swoje duchom leniwszym zostawia. Więc kto chorągiew ducha wyżej stawiaI przedstworzoną objaśnia ciemnicę,Kto stawia, mówię, nową ducha świécę,Do której lud inny powoli dochodzi,Ten, mówię, jakby nową gwiazdę rodzi,Do której wszyscy my powoli dążym,I może nazwać się Boskim chorążym,Jeśli na drodze Boskiej… znalazł drogę…*Więc przed Chrystusem: a oto wam mogęDowieść tych duchów srebrnych girlandami,Kiedyśmy byli stworzyciele samiNowych gwiazd… — chociaż przez ziemi pochyłośćI ciężar duchów… w dół leciała fala,To oto patrzaj — ten duch stworzył miłośćOjczyzny… a ten, co mię słucha z dalaI w ręku dla mnie czarę cykut trzyma,Ten w niebo… gdzieś tam spojrzawszy oczyma,Nieśmiertelności dojrzał — i tu zjawił.*Panie, tyś krzyż twój cierpiący postawił,Ten krzyż, nad którym gwiazdy same zbladłyNa głowach, które dla ojczyzny spadły,Na sercach, które były twoją skałą,Bo ukochały coś więcej niż ciałoI nie ulękły się wiecznej mogiły,Więc pod twym krzyżem leżeć godne byłyJego podporą — jako pierwsza cnota.A jeśli nie tak — to czemuż Golgota?Czemu nie Alpy… zniżył ci Jehowah,Czemu ci kazał stać na trupich głowach?Powiedz, jeżeli mówić się nie boisz.A czemu teraz krzyżem w Polsce stoisz,[kontynuacja na k.20v]