to oddam
Panie... oddaję w twoje ręce ducha
J rób z nim co chcesz...
Oklaskiem go w górę
To miasto panie wyrosnie nad nami Jest to cel naszych dusz.... i kształt ostatni
Panie! ty owym tęczom latającym
Kazałeś mi przyjść we snie przed oczyma
A oto moja już zrenica trzyma
Jak orzeł w szponach... te siedem kamieni laną
Bramę tę widzę wielką z perły jednej Ktorą korona twoja z łez czerwieni
Wiecież wy ze tam przed płomienną paszczą
Tej formy... ktora ziemskim jest szatanem
To miasto Jasne odlatuje z Panem
Ktory na bramie, na tych perły płytach
Z cierniowym krzakiem jak kometa złoty
Przyszedł.... po cichych stąpając błękitach
w
Panie oto więc pokazałem gorze
Ten ostateczny wschod — ostatni z wschodów
Więc to nie tylko cel złoty narodów
Ale i duchów jest to cel konieczny
Jakiś ostatni — wielki — i słoneczny
Atmosferyczny.... mgłom rzucony nat tło...
Co? może większe niż słoneczne swiatło
Pełne pierwiastków jako duch nasz wiecznych Na ziemię — w czarach zniesione serdecznych Zniesione w czarach
J [z] serc wylane naszej atmosferze